Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Choć astronomicznie co rok powtarza
się taki sam dzień to jednakowe są kartki
kalendarza, a między nimi równy nocy
cień. Chociaż nad nocnym mrokiem nikt
się w południe nie głowi, to każdy wie,
że w środku nocy nowy dzień się rodzi.
Ranek więc się w nocy zaczyna, wieczór
pierze w ciemnościach zszarzałe obłoki.
Nocy milcząca melodia czeka po dniu,
nim rozplakatuje wszędzie swe mroki.

Mroki poezji, której nikt nie czyta, czyliż
nudne są jej czarne na białym treści?
Poranne słońce ziewaniem się wita, by
kolejny utwór światła pożarem skreślić.
Na pogorzelisku dnia nic niemal się nie
ostanie, gdy pożar już zgaśnie. Wersów
cienie chowają się za drzewami, pod
lipami czasem fraszki. Niekiedy nawet
zwrotki, rzadziej całe wiersze da się
przeszmuglować ludziom za dnia.

Rzadko wprawdzie, lecz natchniony księżyc
przebłyskiem zaćmienia olśni naraz świat.
I zaniemówi wszystko na ten moment,
przyjmie na stojąco każde słowo mistrza.
Zauważy naokół złocistą koronę, będzie
ją wspominać do nowego przyjścia. Nie bez
powodu ludzie żyją na biegunie, mogą wnet
obrócić od i do poezji głowę. Każdego dnia
normalność zrozumieć. W dachu swego
igloo na krześle obrotowym.

Opublikowano

Zajrzałem tutaj przxyciągnięty nickiem autorki (wolność dla Mumii!!), jednakże wiersz nie zachwycił mnie.
"Rzadko wprawdzie, lecz natchniony księżyc
przebłyskiem zaćmienia olśni naraz świat."
- zupełnie nie zrozumiały dla mnie fragment - "rzadko wprawdzie" pasuje tutaj jak kwiat do kożucha.
Podobne przykłady można by mnożyć (choćby wers z "czyliż").
Pozdrawiam
G.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Masz Acan rację, nie ma zwrotek,
podejrzewam, że nawet wiersza
nie ma. Proza, dobrze, że poetycka.

Mumia rodzaju żeńskiego jest, choć
angellologia twierdzi, że w tych sta-
nach płeć roli nie gra. Znałem jedną
białogłowę, która nie cierpiała gdy my
Ją mumią nazywaliśmy, a wyglądała
tak właśnie. Zatem Tytuł - rzecz gustu.

"Każdego dnia / normalność zrozumieć." - to jest jądro.
Reszta jest zabawą: ze słowem - światłem - poezją /?/.
Z czytającymi najbardziej. Bo to taki styl ironiczno-zaczepny,
proponujący inną perspektywę (nie dość, że biegun i iglo,
i równonoc - to jeszcze krzesło obrotowe sekretarki :)

Ale są miejsca puszczone - światło odbite - złamane
przez pryzmat z rysą ("nim rozplakatuje wszędzie", "da się
przeszmuglować", no i "na krześle obrotowym"). Za małe są
by otwierać furtkę - w normalność chyba?

Odczytałem, mimo złej woli autora, który bawił się przednie
klawiszem enter. Czy zrozumialem? Obawiam, że nie.

Pozdrawiam - Jan P.

PS. To co wyżej: ani wiersz, ani proza, tylko kawał -

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @sam_i_swoi    Być może masz rację, że powinienem napisać "od" zamiast "po". Zamienię słowa.     Ale-ale, Panie sam_i_ swoi! Jako że mam żaden zamiar wstydzić się tytułu naukowego, zapytam: Jak ma się reinkarnacja do karnacji??     Dzięki za odwiedziny, czytanie i komentarz. Pozdrawiam Cię. ;)) 
    • nachodzą koszmary jeden przelecieć chciał mnie ja mu nie dałem przenika wnikliwie co napisałem łapy precz i krąży wokoło zjawia się znika kosz mar pełen i zegar tyka wskazówka ani drgnie przeleciał - to po mnie i do śmietnika brrrr ja ani drżę  
    • @Corleone 11 Nie brak tu jednakże nadziei, reinkarnacja wobec takiej karnacji to pigment na sklepienie. Końcówka! Panie magistrze! Po latach od podjęcia... PS nie wiem co się dzieje, ciemnieje mi, gdy widzę te tytuły naukowe :)
    • ... mam za sobą pewną drogę rozwoju duchowego, a tym samym energetycznej refleksji - celowo nie napisałem "teologicznej" - refleksji, którą jednak rozpocząłem przy pomocy osób, związanych życiowo i strukturalnie z tak zwanym Kościołem Rzymskokatolickim - i z którym to rozwojem wiąże się napisana przeze mnie powieść "Inne spojrzenie" oraz niektóre z opowiadań, dlatego pozwalam sobie na większą otwartość i szczerość. Na które, rzecz jasna, w wiekach tak zwanych średnich - a przynajmniej w Europie - pozwolić sobie nie mógłbym bez ryzyka, nazwijmy sprawę po imieniu, torturowobolesnych, a potem bolesnych ogniście - konsekwencji. Dzięki pośrednictwu instytucji, której  nazwę - znów celowo, pozostawiając domysł Tobie, mój Czytelniku - znów pominę. Wiem: trochę dużo zaimka względnego w różnych przypadkach.     Jako taż właśnie osoba czytam obecnie powieść, w którą (i znów ten zaimek) powinienem zagłębić się już dawno: napisane przez Colleen McCullough "Ptaki ciernistych krzewów", a opublikowane przez "Książkę i Wiedzę" w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesięsiątym pierwszym roku. Powiedzieć, że trudno wyjaśnić, dlaczego zabrałem się za nią dopiero teraz, jest całkowicie awystarczającym tłumaczeniem, z czego w pełni zdaję sobie sprawę. Tak się złożyło. Tak się stało. Były inne książki i inne sprawy - to wszystko prawda. Podobnie jak prawdą jest, że przypadek nie istnieje. Tak potoczyła się moja czytelnicza przeszłość pomimo, iż odeszła już do innego wymiaru moja tażwcieleniowa mama polecała mi zarówno samą powieść, jak i nakręcony na jej podstawie film z Sydney Penny, Rachel Ward i Richard'em Chamberlain'em w rolach głównych.     Znajduje się w "Ptakach" wiele zdań, samych sobie wartych uwagi - azależnie od faktu, że całe one są warte uwagi, stanowiąc jedną z książek, które przeczytać  powinien każdy - względnie zapoznać się z jej treścią za pośrednictwem audiobook'a. I to bynajmniej nie z powodu kontrowersyjności przedstawienia prawdy, że ludziom tak zwanego Kościoła - będącymi niestety często duchownymi tylko z nazwy, azależnie od tego, czy są szeregowymi księżmi, biskupami lub nawet kardynałami czy też zakonnikami bądź mnichami -  zdarzały się, zdarzają i prawdopodobnie zdarzać będą - czasy albo okresy słabości i zwątpień, które w końcu są zupełnie naturalne. Jeżeli bowiem ktoś nie wątpi, oznacza to tym samym, iż nie myśli, a każdy silny może trafić na kogoś ode siebie silniejszego albo znaleźć się w sytuacji, gdy z kimś ode siebie silniejszym zmierzyc się będzie musiał. Ze zrozumiałego dla Ciebie, Czytelniku, powodu - a właściwie zrozumiałych powodów- przytoczę żadne z tych zdań, chociaż oczywiście znalazłoby się dla nich miejsce w tymże opowiadaniu.     Czytam "Ptaki ciernistych krzewów" i jako magister teologii przeglądam się w nich. Zestawiam ją ze sobą zastanawiając się, co zrobiłbym będąc na miejscu księdza, a potem biskupa i kardynała Ralfa. Jako mężczyzna, przyznaję, że o wiele mniej zastanawiam się nad tym, co będąc kobietą zrobiłbym na miejscu Meghan. Być może głębiej zastanowię się nad tym później; możliwe też, że uczynię to dopiero w kolejnym wcieleniu, jeśli "moja" dusza zdecyduje się inkarnować w kobiecy organizm, w co jednak osobiście wątpię. Azależnie jednak od mojej osobistej przyszłości, z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że czytającej "Ptaki" kobiecie dużo łatwiej - oczywiście przy odpowiednio wysokiej własnej wrażliwości oraz zaangażowaniach czytelniczym, psychicznym i uczuciowym - byłoby utożsamić się z Meggie, a tym samym ją zrozumieć.     Czytam i myślę. Zatrzymuję się przy wspomnianych zdaniach i wracam do przeszłości. Wspominam siebie z czasu studiów i osoby, z którymi tamten czas mnie zetknął: studiujących na tym samym uniwersytetecie kleryków oraz księży wykładowców, prowadzących zajęcia dla wszystkich studentów. Tu pozwolę sobie wspomnieć księdza profesora Marka Starowieyskiego, u którego zacząłem pisać swoją pracę magisterską z zakresu patrologii (teologii tak zwanych Ojców Kościoła) oraz jego ucznia i asystenta księdza doktora Józefa Naumowicza, pod którego kierunkiem tę pracę dokończyłem i obroniłem. Wspominam też - atakując i potępiając nikogo - dwukrotny  udział w pielgrzymkach na tak zwaną Jasną Górę, podczas których - naturalnie przecież - działy się wydarzenia ze sfery słabości z udziałem osób ściślej z tak zwanym Kościołem związanych. Wspominam i...     Trafem przyszedł czas, abym książkę tę przeczytał będąc właśnie podróżując po Peru i po Boliwii - na południu, chociaż daleko od Australii. Lata od podjęcia wspomnianych studiów i po ich zakończeniu...       La Paz, 30. Września 2025 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @wierszyki Bo bohaterów dziś nie ma.... mógł zaśpiewać Niemen, dzięki :) etymologia zżarło podaje o tym że - jedzenie, zwierzę, silnik, rdzę i o, uczucia, i o komarach które mi fundujesz, mam teraz w głowie luz i komarów blues Pozdrawiam. :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...