Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mam Mówić II


Rekomendowane odpowiedzi

Mam mówić dalej? Gadać! Tak paplać w kółko dookoła Macieju. Pan tego naprawdę chce słuchać? Przecież tego się nie da słuchać. To jest stek bzdur, gulasz nonsensów. Słowotok-Krwotok. Wie pan ja bym wolał raczej to zatamować niż, żeby tak się ze mnie wylewało, bez kontroli i żadnej możliwości cenzury. Korekty. Dobrać właściwie te słowa. Ubrać je w coś…nie wiem jeszcze w co? Ale myślę, że w coś stylowego, co ma jakąś formę. Literacką chociaż. Żeby ładnie brzmiało. Układało się, jak puzzle. Może wtedy wyłonił by się z tego jakiś obrazek. Jakiś sens. A tak, to co? Co z tego może wyniknąć? Wie pan?
Właściwie to chyba ja powinienem to odkryć? Prawda? Tylko jak? Tu pojawia się problem, prawda Piotrze? Bo ty chyba nie chcesz wiedzieć, chyba wolisz tak oszukiwać samego siebie i grać przed sobą błazna. Lubisz tą swoją schizofrenię i szarpaninę emocjonalną?
Pan to słyszy? Jak mi się gada do samego siebie. Normanie rozdwaja mi się. Pan tak ma? Czy tylko mnie jednemu trafił się taki egzemplarz mózgu. Dostałem go w darze wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza. I co teraz? Co teraz mam z nim zrobić? Przecież nie da się tego jakoś oddzielić ode mnie? Ten drugi we mnie też jest częścią mnie. A w sumie jest ich więcej. Legion.
Musze się wyciszyć. Wziąć głęboki oddech i zrelaksować się. O! tak jest dobrze. Spokój i biel sufitu oddziaływają kojąca. Przydałaby się jeszcze jakaś muzyka. Może być Chopin. Jakiś mazurek, chociaż mazurek przywodzi też na myśl coś słodkiego. Szarlotkę. Sernik. Pyszny sernik robiła moja mama. Psia krew, przecież miałem się wyciszyć. A w dupie tam, będę się przejmował.
Irytuje mnie ta cisza i dlatego tak paplam co ślina na język przyniesie. Większość ludzi tak gada i nawet pojęcia nie mają jaki to zamęt człowiekowi w mózgu robi. Wypowiedź powinna mieć jakąś formę. Określoną, dającą się sklasyfikować. Nie zaszufladkować, bo to nie to samo jest. Choć, właściwie…O! widzi pan? Tu jakaś sprzeczność jest. Zapala się światełko. Cholera jak to powiedzieć? Jak nazwać, to co jest poza słowem. Jak wyrazić uczucie? Ten nieokreślony stan zdumienia. Zauroczenia się światem. To jest trochę podobne, do takiego uczucia, jak się jest po raz pierwszy w jakimś miejscu. Albo podczas jakiegoś wypadku. Kiedy się jest w szoku. Właściwie jedyne co przychodzi do głowy, to taki stan; Jestem. Żyję. Czuję. Czasami to może trwać bardzo długo. Myślę, że zdarza się to też podczas wysiłku fizycznego, albo seksu. Potem oczywiście, wraca ta paplanina i znów się myśli. Ale to neurotyczne jest raczej. Zbędne. Kompletnie nie potrzebne do Życia.
A co jest potrzebne do życia? Można by sobie zadać takie pytanie? Powietrze. To podstawa, bez niego nie będzie życia, formy, ciała, komórek, tkanek organizmów, struktur społeczeństw, itp. Itd. Dalej już tak można bez końca. Znów można rozpędzić myśl. Rozszerzyć kosmos. Nieograniczenie, niewyobrażalnie, tyko po co? Dokąd? Widzi pan. Słyszy pan to? Naprawdę pan tego chce. Powiedział pan podczas naszego spotkania, że chce pan ze mną pracować. Wie pan, mnie to tak uderzyło, tak walnęło mną, jak szklanka wódki na czczo wypita. Chyba po raz pierwszy mi ktoś, coś takiego powiedział. Że chce ze mną pracować. Ja dotąd tylko traciłem pracę, ja słyszałem tylko, że się do niczego nie nadaje i to już od dziecka. Pamiętam jak nawet moja mamusia, panie świeć nad jej duszą, bo wiem że o zmarłych wypowiadać się źle nie wolno. Że to grzech jest, więc nie wiem, czy mogę, czy powinienem, ale czuję, że jak to będzie we mnie siedziało, to jeszcze gorzej będzie, więc moja mamusia, moja kochana mamusia, która mnie przewijała, karmiła i wydała na świat, która mi tak pięknie śpiewała na dobranoc, że jej głos do dziś mi brzmi w uszach i wiem, że takiego głosu nikt inny już na świecie mieć nie będzie, więc ta sama mamusia, kiedy była wściekła na coś, skąd ja do cholery jasnej mogłem wtedy wiedzieć na co ona jest wściekła, wykrzykiwała na mnie, jak coś tam zrobiłem, nie tak jak jej się wydawało, że powinno być zrobione. Wykrzykiwała na całe gardło i teraz te słowa łażą za mną jak bezpański pies, przylgnęły do mnie jak etykietka kierownika zmiany w Macdonaldzie, a fraza ta brzmi mi w głowie jak refren piosenki; Pan Bóg stworzył nie ma komu zabić. Pan Bóg stworzył nie ma komu zabić. I czy pan chce tego wszystkiego słuchać? Chce pan naprawdę? Chce pan to wszystko ze mnie wyciągnąć i to niby ma mnie uleczyć? To całe gówno, które we mnie siedzi. Nie można po prostu połknąć jakiejś pigułki, która zmieni mi osobowość. Uzdrowi mnie Sprawi, że znikną samobójcze myśli i przestanę sam siebie dręczyć tym koszmarem. Pan w to wierzy?
To chyba dobrze, że pan w to wierzy, wie pan bo ja mam wątpliwości. To właśnie one mnie tu chyba do pana przywiodły. Bo wie pan, ja kiedyś wierzyłem. Chodziłem na pielgrzymki, modliłem się i wydawało mi się, że wszystko jest możliwe, wszystko jest osiągalne. Ze wystarczy chcieć, pragnąć. Więc modliłem się Chciałem mieć pracę, rodzinę, syna i to wszystko co wydawałoby się jest potrzebne człowiekowi do szczęścia.. I wie pan, to nawet zaczęło się spełniać, miałem pracę. Dostałem ją bez problemu. Byłem młody, zdolny szybko znalazłem pracę w dobrej gazecie Super Truper. Tak się nazywała, naprawdę. Wiem że to śmieszne. Miało być śmiesznie. Miałem rozwinąć temat. Opisywać trupy i wszystko to co z nimi związane. Zacząłem od trupów samochodowych. Robiłem zdjęcia starym gratom i wywiady z ich właścicielami. Przeważnie to byli pasjonaci, ludzie których bawił niedomyty smar za paznokciami, a zapach benzyny działał jak aromatoterapia. Potem wziąłem się za blokowiska i trupy mieszkań. Fotografowałem rudery, drewniane wiejskie chaty, baby w chustach i dziadów z fajkami w rękach. Nic się z nich wydusić sensownego nie dało, więc teksty musiałem sam wymyślać. Dalej w kolejce czekały jeszcze trupy książek, spróchniałych mebli, powoli nawet świat komputerów zaczynał mieć swoje cmentarzysko. Trupów jest zawsze cała masa a zakłady pogrzebowe to jeden z najlepiej prosperujących biznesów. Oczywiście konkurencja nigdy nie śpi i trzeba mieć zawsze najlepszą ofertę. Ale od tego mieliśmy odpowiedniego człowieka, który był specjalistą w swojej branży. Tak więc żyło się. Tylko nagle nie wiedzieć czemu, postanowiłem się zbuntować, sprzeciwić światu i powiedzieć Nie. Jakbym nie skończył podstawowego kursu asertywności. Tak więc zachciało mi się i już. A potem wypadki potoczyły się lawinowo, zadziałał mechanizm, równi pochyłej. Kula śniegowa nabrała tępa i teraz jestem tu. Patrzę w sufit i zastanawiam się co dalej ? Co dalej mam zrobić ze swoim życiem? Tylko, że pan nic nie mówi? Nikt mi przecież nie powie jak mam żyć. Ludzie mogą, owszem dawać jakieś rady, żeby się wziąć w garść, albo wyluzować, można tez sobie dać na wstrzymanie, albo nabrać wody w usta. Tylko to są tylko słowa. A ja…ja nie chcę być sam. Nie chcę żyć sam. Choć czuję się taki samotny. Chcę być…kochany…pan to rozumie. Myślę że każdy tego chce. Każdy ma prawo tego chcieć, ale nie może tego żądać. Myślę…Czuję… Wiem, że człowiek jest istotą społeczną…Kurwa jak to fatalnie brzmi…jak fragment przemówienia Hitlera, albo jakiejś innej gnidy. Wie pan o co chodzi…chodzi o to…cholera jak to powiedzieć, jak znaleźć jakąś metaforę, która by to tak obrazowi i dosadnie, wyrażała. Wie pan co mi przychodzi na myśl…Moja siostra, któregoś dnia, gdy przyszedłem ją odwiedzić. Powiedziała mi taką historię;
Piotrek – mówi – koleżanka moja zmarła – i w oczach jej lęk i przerażenie widzę – w moim wieku była, stara już, więc ty się jeszcze bać nie musisz – i papla tak dalej jak wszyscy, ale mnie się to na twardziela w mózgu nagrywa, bo taki już dobry sprzęt w pamięć operacyjna wyposażony zostałem – i wyrzuty sumienia mam Piotrek, bo ją dwa tygodnie temu ostatnio jak widziałam, to mnie prosiła, żebym jej włosy ufarbowała, a ja jej odmówiłam – No i co z tego powodu masz wyrzuty? – pytam tak z głupia frant…żeby jej przetrwać tylko, żebym ja sobie też w tym dialogu coś popaplał – tak – odpowiada – bo gdybym wiedziała, to bym jej te włosy pofarbowała, a tak to wiesz…
- Co wiesz? – pytam – przecież jej nie obraziłaś, nie rozgniewałaś jej, tylko po prostu nie mogłaś i już – jak mogę próbuję, tan ciężar grzechu z jej pleców ściągnąć.
- No tak. Masz rację, ale wiesz…sama była.
- Jak sama? – ciągnę za język, żeby sens jakiś tej wypowiedzi znaleźć.
- Sama mieszkała, nikogo nie miała. I sama umarła. Sąsiedzi ją po kilku dniach znaleźli, bo smród był straszny. Widzisz bracie, niedobrze samemu, bo się zaśmiardnąć można po śmierci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Normanie rozdwaja - literówka.
Przecież nie da się tego jakoś oddzielić ode mnie? Ten drugi we mnie też jest częścią mnie. - stylizacja na koszałka opałka, fe.
Musze się wyciszyć. Wziąć głęboki oddech i zrelaksować się. - po cholerę " się" na końcu? Zaimek zwrotny ma to do siebie, że im go mniej, tym lepiej. -Psia krew, przecież miałem się wyciszyć. A w dupie tam, będę się przejmował.- znowu to samo! Zaimek tu i tam!
Irytuje mnie ta cisza i dlatego tak paplam co ślina na język przyniesie. - Zaimek wskazujący nie jest tu potrzebny! mimo, że mamy do czynienia z paplaniną! Tym bardziej, że powtarza się w kolejnych zdaniach!
Uff...fajny pomysł na tekst w stylu, który uwielbiam. Zarżnięty zaimkami jak świnia na wiejskie wesele, ale może zmartwychwstać i być godnym działu dla zaawansowanych jeśli będzie Ci się chciało poprawić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Rozdział dziewiąty      Minęły wieki. Grunwaldzkim zwycięstwem i przejęciem ziem, wcześniej odebranych Rzeczypospolitej przez Zakon Krzyżacki, Władysław Jagiełło zapewnił sobie negocjacyjną przewagę w rozmowach ze szlachtą, dążącą - co z drugiej strony zrozumiałe - do uzyskania jak największego, najlepiej maksymalnego - wpływu na króla, a tym samym na podejmowane przez niego decyzje. Zapewnił ową przewagę także swoim potomkom, w wyniku czego pod koniec szesnastego stulecia Rzeczpospolita Siedmiorga Narodów: Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz Rusinów sięgała tyleż daleko na południe, ileż na wschód, a swoimi wpływami politycznymi jeszcze dalej, aż ku Adriatykowi. Który to stan rzeczy z jej sąsiadów nie odpowiadał jedynie Germanom od zachodu, zmuszanym do posłuszeństwa przez księcia elektora Jaksę III, zasiadającego na tronie w Kopanicy. Południowym Słowianom sytuacja ta odpowiadała również, polscy bowiem królowie zapewniali im i prowadzonemu przez nich handlowi bezpieczeństwo od Turków. Chociaż konflikt z ostatnio wymienionymi był przewidywany, to jednak obecny sułtan, chociaż bardzo wojowniczy, nie zdobył się - jak dotąd - na naruszenie w jakikolwiek sposób władztwa i interesów Rzeczypospolitej. Co prawda, rzeszowi książęta czynili zakulisowe zabiegi, aby osłabić intrygami spoistość słowiańskiego imperium poprzez próbowanie podkreślania różnic kulturowych i budzenie  narodowych skłonności do samostanowienia, ale namiestnicy poszczególnych krain rozległego państwa nie dawali się zwieść. Przez co od czasu do czasu podnosił się krzyk, gdy po należytym przypieczeniu - lub tylko po odpowiednio długotrwałym poście w mało wygodnych lochach jednego z zamków - ten bądź tamten imć intrygant, spiskowiec albo szpieg dawał gardła pod toporem czy mieczem mistrza katowskiego rzemiosła.     Również początek wieku siedemnastego nie przyniósł jakiekolwiek zmiany na gorsze. Wielonarodowa monarchia oświecona, w której rozwój nauk społecznych służył utrzymywaniu obywatelskiej - nie tylko u braci szlacheckiej, ale także u mieszczan i chłopów - świadomości, kolejne już stulecie okazywała się odporna na zaodrzańskie wysiłki podejmowane w celu zmiany istniejącego porządku. W międzyczasie księcia Jaksę III zastąpił na tronie jego syn, Jaksa IV, pod którego rządami Rzeczpospolita przesunęła swoje wpływy dalej na zachód i na północ, ku Danii i ku Szwecji, zaczynając zamykać Bałtyk w politycznych objęciach, co jeszcze bardziej nie w smak było wspomnianym już książętom.     - Niedługo - sarkali - ten kraj będzie ośmiorga narodów, gdy Jaksa ożeni się z jedną z naszych księżniczek lub gdy nakaże mu to ich królik - umniejszali w zawistnych rozmowach majestat władcy, któremu w gruncie rzeczy podlegali. I którego wolę znosić musieli.     Toteż i znosili. Sarkając do czasu, gdy zniecierpliwiony Jaksa IV wziął przykład - rzecz jasna za cichym królewskim przyzwoleniem - przykład z Vlada Palownika, o którego postępowaniu z wrogami wyczytał niedawno z jednej z historycznych ksiąg... Cdn.      Voorhout, 24. Listopada 2024 
    • @Katie , ciekawie jest poczytać o tego typu uczuciach. A czy myślałaś o tym, żeby zrobić krótsze wersy? A może właśnie takie długie wersy spełniają jakąś funkcję w tym wierszu... .
    • Zostały nam sny Zostały nam łzy   Z poprzednich wcieleń   A prawda okazała się kłamstwem Zapisanym w pamiętniku   Tam głęboko gdzieś na strychu
    • Dziewczynie stojącej w szarych spodniach przy telefonie spadł przy rozmowie ze stopy... więzienny drewniak. Stuk było słychać sto kilometrów dalej.
    • Jakże prawdziwe. Ot, bardzo lubię grać w tenisa, a jak musiałem kogoś uczyć, trenować kogoś za kasę, to radości zero. Pewnie to nie o tym, ale sprawdza się właściwie wszędzie. Pozdrawiam. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...