Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

bezsilna wszechmoc
naiwna ideologia
podaje nam amputowaną dłoń
i nie wiadomo za co się chwycić
dookoła wszystko wydaje się amputowane
nie jestem pewien
czy to lunch podczas wojny
czy wieczny odpoczynek po niej

teraz wydaj się razem ze mną
żeby się już nic nie wydawało
bez prawa do powrotu
bez wydatków
bez podatków
bez utraty sił
bez żalu
bezkarnie wydawaj swoją osobę
przestań udawać
bo w końcu udasz zniknięcie
i będzie się wydawać że posiadłeś wszystko
a to tylko zawrót głowy i stolec za tobą

moda stała się przedłużeniem powstania świata

Opublikowano

Czytam Twoje wiersze, wydaje mi się, że ten, wśród innych Twoich,
jest taki "średni". Przed chwilą odświeżyłam pamięć, przeczytałam
kilka Twoich wcześniejszych (są moim zdaniem dobre) i nie zmieniłam zdania.
To tylko moje odczucie po przeczytaniu, pewnie nie mam racji, ale razi mnie
nieco "amputowaną"i "amputonane" - blisko siebie, sześciokrotne "bez".
Podoba mi się "i będzie się wydawać że posiadłeś wszystko
a to tylko zawrót głowy i stolec za tobą".
Serdecznie pozdrawiam
- baba

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pewnie i masz racje, piszę co czuję a uczucia czasami słabiej oddziałują na człowieka czasami mocniej cieszę się że w ogóle przemawiają moje teksty do ludzi którzy chcą coś tutaj znaleźć
w zasadzie zaczęły przemawiać
bo początki o ile o tyle początki
bo stan teraźniejszy wciąż jest początkiem pisania i zawsze nim będzie
to dobry znak że raz piszę według czytelników słabiej raz gorzej
to znaczy że wulkan żyje ;)
Dzięki za mądre i jednocześnie miłe słowa od początku do końca zgadzam się z nimi
mimo że razi mimo że przeszkadza to niech poprzeszkadza czasami wiersze muszą być uciążliwe
żeby odciążyły następne ;) dobra koniec tych wywodów moich

pozdrawiam / t
Opublikowano

Tytuł kojarzy mi się z zastygnięciem w bezruchu, paraliżem wewnętrznym (stanem ducha),
z którym peelowi strasznie ciężko. Chciałby ruszyć z miejsca, iść do przodu, ale wciąż czuje niemoc i coś, co ciągnie się za nim jak "wielotonowy" balast.

i nie wiadomo za co się chwycić
dookoła wszystko wydaje się amputowane
nie jestem pewien
czy to lunch podczas wojny
czy wieczny odpoczynek po niej


Dalsza część wiersza obrazuje walkę z samym sobą, chęć przerwania tego stanu, uwolnienia się od złudzeń (może win? błędów? związku?)...jakby "wierzganie" duszy

teraz wydaj się razem ze mną
żeby się już nic nie wydawało
(...)


Wiersz "ciężkiego kalibru", ponieważ zawiera ładunek psychologiczny. "Wadzenie się z samym sobą" trudne jest w odbiorze przez postronnych, ale moim zdaniem Tobie świetnie udało się opisać stan psychiczny kogoś załamanego (zawiedzionego), kto nie potrafi uporać się z uczuciami a forma wiersza wspomaga specyficzny klimat.
Nie wiem, czy idę prawidłowym tokiem myślenia, ale nawet jeśli się mylę, to i tak to, że w ogóle zrodziła się interpretacja, jest zasługą wiersza.
:):)
Serdecznie i ciepło pozdrawiam Tomku -
Krysia

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Robert Witold Gorzkowski Miło mi że Ci się wiersz spodobał. Pozdrawiam
    • @Deonix_ cholera -- jedną bestię znalazłem........ Dziękuję za ciekawy i miły komentarz. Serdeczności.
    • Widzisz pomniki i budynki,  bardziej rozwiniętych i mądrzejszych  od nas współczesnych,  wyszkolonych wiedzą z gwiazd przodków. I myślisz wtedy tylko o tym jak zachować byt swój na Ziemi. Jak wytworzyć w genach stworzenia,  nie podlegająca atomom przemijania,  czystą, niepokalaną krótkowzrocznością umysłów, nieśmiertelność. Fundamenty świata  są jedynie kruchą podwaliną.  Trwałych celów i pragnień  w jego ogrodach szczęścia nie buduj. Świat jest przeżarty zgnilizną  wartko umykającego czasu. Jego wskazówki jak brzytwy,  tną nasze żywota i ciała w grzechu ostałe, zanim zdołamy zrozumieć  cel i przyczynę wędrówki. Tak mnie więc śmieszą  Wasze ludzkie problemy. Obowiązki, sprawunki, prace i uczucia. Mówicie, że marnuje czas  na depresyjne, łaknące łez  zapisy strof nigdy nieukończonych poematów. Lecz ja to rozumiem i wiem. Czas bywa mi wrogiem.  Lecz i przyjacielskie wizję  mi w marzeniach sennych tworzy. On mnie scali dnia pewnego z ciszą absolutu. Często śnię.  Stoję w ogromnym, eklektycznie urządzonym  hallu ukochanego pomieszczenia. Miejskiej biblioteki. Lecz nie współczesnej.  A tej gdzie unosi się aleksandryjski duch. Gdzie pergaminy,  kruchym pękaniem obwieszczają,  że chcą być odczytywane  przez me starcze oczy. Gdzie kurz zalega w zatęchłym powietrzu, jego drobinki uniesione falą mego oddechu, wirują jak gwiazdy  w ciemnej materii tajemnicy. Oliwne ogniki lamp,  prowadzą ku działom zapomnianym. Skórzane oprawy ksiąg,  których treść wpędziłaby  każdy ludzki umysł w odmęty szaleństwa. Ja znam jednak ich bluźniercze treści, obojętnie w jakim języku,  ziemskim czy nie je ongiś spisano. Lecz czy znajomość prawdy,  daje mi prawo decydowania  o losie tych którym zagłada pisana? Nie. Bo jaką wartość  ma coś spisane od początku na zatracenie? Wszystko przeminie z czasem. Kto wie, może i śmierć kiedyś skona. Zagoniona w ślepy zaułek wszechświata. Zagryziona i rozorana pazurami  swych przybocznych demonów. Dlatego ten sen daję mi wiedzę o świecie. Postrzegam rzeczywistość jako  nieustannie pracujące,  zapatrzone w małostkowości konsumpcyjne, mrowisko dusz czyśćcowych. Jako ul szemrzący groźnymi na pozór modlitwami kamiennych serc. Dla mnie to tylko fikcja. Mistyfikacja i oddalanie  nieuchronnosci faktów. Tej nocy znów byłem  w dziale ksiąg zapomnianych. Nie przywitały mnie jak zwykle  stosownie ułożone i zwinięte pergaminy. Mrok był chaosem. A maska chaosu czaiła się w mroku. Zimny, wilgny przeciąg,  szargał mną z kąta w kąt. Ledwo dotarłem do regałów. Nieocheblowane równo deski  były martwe od dawna. Nie pamiętałem by kiedykolwiek  były tak trupio zimne. Palcami jak ślepiec,  gładziłem znajome grzbiety. Były z innej skóry. Tożsamej. Lichej. Ludzkiej. Tylko jedna księga biła ciepłem. Jej serce nadal pracowało. Kiedyś nadano jej duszę i imię… Nieistotne jest jej miano  bo i tak treść w niej zawarta  niesie ze sobą zagładę  wszystkich znanych światów. Otworzyłem ją po omacku na stronie  na której starożytne byty złożyły swe znaki. Wtem podmuch wiatru przeszedł w prawdziwy niszczycielski huragan i uniósł mnie ponad szczyty regałów, wypchnął do hallu i rzucił przez niewielki świetlik w dachu ku opiekuńczej, wiecznej nocy płaskowyżu. Maska chaosu ostatni raz napłynęła  z niebytu ku mnie  i zaśmiała się ze słowami. Ul jest martwy. Po przebudzeniu  rzuciłem się naprędce ku oknu. Zerwałem zasłonę i firany  i stanąłem oko w oko ze śmiercią. Ul był martwy.  Pełen ciał robotnic. Zezwłoków, brudnych trutni. I pozbawionej korony królowej. Odtąd ul był moją samotnią. I cieszyło mnie to. Na tyle by pewnej nocy,  trawiony obłędem koszmarów  I niekończącym się śmiechem masek chaosu. Udałem się w martwe szczyty gór. Ukryty wśród kłębiących się chmur, rozogniony bijącymi  u mych stóp blyskawicami. Osaczony jarzmem szaleństwa. Rzuciłem się wprzód  ku bezdni nowego koszmaru.
    • @Berenika97 - szkoła musi mieć wynik- to porażające stwierdzenie Bereniko ale bardzo prawdziwe. Nauczyciel goni z materiałem- aby szybciej i aby zdążyć- tak! A dzieci? Ty weszłaś w ich świat- zainteresowałaś. Wygrałaś.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...