Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Gonisz ulicami teraźniejszości
mijając kamienice wspomnień

rzucasz kamieniem w okno
mając nadzieję
że to pomoże

zwrócić na siebie uwagę

tysiące oczu
patrzących na każdy twój ruch

każde potknięcie
okrzyczane echem
szyderstwa

każde zwycięstwo
spotęgowane milionami
fałszywych spojrzeń
uśmiechów

gdzie ta radość
która kiedyś była
przy tych fontannach
i parkach miejskich

gdzie ta szczerość
małego dziecka
patrzącego na świat

białe na czarnym

tylko ty teraz widzisz
jak wiele kombinacji
im więcej wiesz
tym bardziej jesteś pewien

że to wszystko bez sensu

Opublikowano

Wiesz Krzyku? Szekspir powiedział pięknie w "Hamlecie" - "...Tak to świadomość czyni nas tchórzami". Tak to jest! Wklejasz w walentynki mądry, ciekawy tekst. Mam nadzieję, że nie jest to wyraz Twojej zawiedzionej miłości! Pozdrawiam wiersz i autora, Para:) Ps. Pozabierałabym znaki zapytania, albo przesunęłabym je na koniec fraz, bo tak, to są...nieteges;)

Opublikowano

Aniu, ponoć z miłością jest tak że prędzej czy później trzeba się liczyć z cierpieniem. Ale walentynki to z reguły czas radości, tak więc niech zakochani się radują:)
Co do znaków zapytania- masz rację:)
Dziękuję za pozdrowienia i odzdrawiam serdecznie!;)

Opublikowano

Ładna refleksja na temat jakiegoś bolesnego zawodu... samotność czasem popycha do różnych zachowań... tak by się chciało zwrócić na siebie uwagę... a tu zostaje smutek i poczucie bezsensu... Ale na świecie jest tak, że nic nie trwa wiecznie i cierpienie też się kiedyś skończy.
Pozdrawiam :)
Janina

Opublikowano

piękny wiersz o cierpieniu (zawiedziona miłość?, niezrozumienie? fałsz otoczenia?),
mam tylko sugestię do zakończenia

tylko ty teraz widzisz
jak wiele kombinacji
im więcej wiesz
tym bardziej jesteś pewien

że to wszystko bez sensu


oczywiście nie musisz zmieniać, to tylko moje widzenie
:):)
serdecznie pozdrawiam -
Krysia

ps pamiętam Twój nick, cieszę się, że jesteś

Opublikowano

Janino, serdecznie dziękuję za przeczytanie i za przychylną ocenę:)
Na całe szczęście masz rację- na świecie nic nie trwa wiecznie, więc to co złe kiedyś się ulotni i będzie dobrze:)
Ciepła dużo życzę:)

Opublikowano

Krysiu, naprawdę się cieszę że oceniłaś wiersz pozytywnie. Dużo to dla mnie znaczy:)
Co do zakończenia, myślę że masz rację- tak będzie zgrabniej:)
Serdeczności dużo:)

Ps. Bardzo mi miło że mnie pamiętasz, wróciłam bo zatęskniłam już za Wami:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Stuk końskich kopyt po kamiennej  drodze i dźwięk butów żołnierzy zakłóca spokój i jest nie do zniesienia.   Pomarańczowy zachód słońca  miesza się z kolorem rzeki zabarwionej po zakończonej bitwie.   Padający deszcz zakrył ślady  i zmoczył Twoje ubranie  zostałeś sam i masz teraz spokój.   padający deszcz stuka o taflę wody  i jest coraz mocniejszy wyzwalając unoszącą się falę.   Kobieta Cię szuka wołając po imieniu. Wyszedłeś rankiem  żeby nigdy nie wrócić.    Wyzwolona dusza krąży nad jej głową i liczy ostatnie włosy które straciła przez Ciebie.   Kto Cię zaprowadził do doliny gdzie słońce jest czerwone i zawsze pada deszcz.   Potok ludzkich serc co dzień wzbiera i nie zmienia barwy. Ci co tutaj byli ich ciała zakryła woda.   Oddalający się stuk kopyt które   chcą wyjść z doliny mgieł, tylko strach ich ratuje tonących.
    • @TylkoJestemOna Dzięki, samo życie niestety. Pozdrawiam
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Niektórzy uważają, iż w tym jest clue poezji, ja się z tym nie zgadzam, ale życzę po prostu, by szukać w dobrym miejscu. Nie zamykać się. Pzdr.
    • Wygnanie z Raju. Albo Cztery wesela i pogrzeb. (szkocka orkiestra) Pzdr :-)  
    • Szedł z nisko pochyloną głową poboczem pola, piaszczystą drogą. Szedł. Idzie obok kartofliska, które okrywa potok wieczornego słońca. Cały w pomarańczowej zorzy. Chłopski malarz. Namalował świat: bydło na rżyskach i pajęczyny babiego lata. Drżące. Sperlone kroplami rosy.   Wiesz…   Jesteś tu jeszcze?   Idę i jestem tutaj. Idę tak, jak szedłem wtedy, pamiętasz? Niczego nie pamiętasz. Już nic nie pamiętasz i nie widzisz, gdyż twoje oczy.   Martwe. I takie zimne zimnem kamienia. Bladego marmuru wyciosanego wieki temu dłutem nieznanego rzeźbiarza…   Ale znowu idziemy razem. Idziemy tak, jak moglibyśmy iść we dwoje. Tak jak moglibyśmy…   Idziemy. Idziemy. I idziemy raz jeszcze…   Stawiamy kroki powolne, jakby w zadumie. Idziemy jak ten sen śniony nagle nad ranem. Jak ta widziadlana korektora zdarzeń, co chwyta za gardło jakimś ciężkim westchnieniem.   Wypiłem trochę, to prawda. I wypiłem raz jeszcze, wznosząc toast za ciebie. Za nas…   Dlaczego milczysz? Spójrz, wznoszę kielich… E, tam, kielich, butelkę całą. Wznoszę ją pod światło wieczornego słońca.   I przez szkło przesącza się światłość pomarańczowa. Nadciągający wieczór. I przez szkło, przez płyn przejrzysty, przez te szkliste turbulencje spienionych majaków…   Napijesz się ze mną? Patrz, jest jeszcze trochę. Widzisz? Nic nie widzisz. Ale ja, widzę za ciebie.   Nie wypiłem do końca, albowiem chciałem… chcę zostawić tobie.   Stoję w otwartym oknie i patrzę. Wiatr szarpie gałęziami kasztanów. Szeleści liśćmi.   I szepcze. Szepcze. O, mój Boże, jak szepcze…   Na stole leży talerz. Mży cały w pozłocie kryształowy wazon z wetkniętym bukietem czerwonych róż. I te róże. Te róże czerwone…   Choć, napij się ze mną. Na stole lśni butelka. Podnoszę ją, aby wznieść…   Wiesz, był tu przed chwilą mój ojciec. Przyszedł zza grobu, aby się ze mną napić. Nie mówił nic, tylko patrzył. I patrzył tymi swoimi oczami.   Takimi oczami zasklepionymi czarną ziemią jak u trupa. Był i znikł. Nie powiedział ani słowa…   Kielich stoi nadal. Mój i jego. Jego i mój… Był i nie ma, choć przed chwilą jeszcze…   Wiesz, ćwiczę wirtuozerskie szlify chorobliwej fantasmagorii. I próbuję przecisnąć się przez ścianę. Atomy mojego ciała łączą się z atomami tynku, zaprawy murarskiej i cegieł.   Lecz nie mogę. Utykam, gdzieś pomiędzy. Nie potrafię przebrnąć jeszcze tej otchłani czasu. Choć jestem już bliski poznania tajemnicy przemieszania się w czasie.   Wiesz, to jest w zasadzie proste. Bardzo proste… Wystarczy tylko…   Zamykam oczy. Zaciskam szczelnie powieki. I widzę jak idzie ten malarz chłopski i maluje odręcznie dym płynący z łęciny, nad lasem idący...   Mimo że cierpi na bóle głowy i zaniki pamięci.   Ogląda swoje dłonie, palce. Licząc odciski, rdzę z lemieszy zdziera.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-10)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...