Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

droga
do twoich majtek
jest bardziej wyczerpująca
niż na K2

zaczęliśmy podchody
od prostych pytań
co pijesz? – rzuciłem
nie jestem spragniona – usłyszałem w ripoście

na początku trzeba się wybadać
nie za kotarą jak u doktora
zaoszczędzony czas
spożytkujmy na bardziej wyszukane ceremonie

Opublikowano

ciekawie, niebanalnie.
odważnie...? właściwie - "po imieniu"!
hmm. a dlaczego nie K-1? to mnie zaintrygowało... nie jestem szpecem od gór. od szczytów może tak, nieskromnie dodam. dwójka? duet? do tanga trzeba dwojga. bez wyszukanych ceremonii. racja :)
naturalnie podoba mi się Twój wiersz Panie Biały. pozdrawiam serdecznie :)))

Opublikowano

ja tam polonistą nie jestem, ale postawiłbym na więcej klarowności w języku, chcesz powiedzieć coś prostego i urzekającego, to niech język będzie pozbawiony zawiłości ;P

choć zaoszczędziło by to czas
pożytkując go do bardziej wyszukanych ceremonii

zaoszczędzony czas
spożytkujmy na bardziej wyszukane ceremonie

albo jakoś,

generalnie to wiersz bliski mi, i chyba każdemu facetowi ;P
racja brachu, poezja to życie, za to się należy plusik
zdrówko,
Jimmy

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to nawet nie leżało koło poetyki;) - taki tam wyszedł kiedyś kiedyś i się doczekał by ujrzeć światło dzienne, a korekty nanoszę na bieżąco czyli to chyba jeszcze nie jego pora była:)
pozdrawiam
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


marny alpinista z tego peela, kondycja mu siada czy cóś :)
ciekawią mnie te wyszukane ceremonie
może Autor dopisze drugą część jak już tak rozpalił zmysły...
i bez komentarzy proszę.. a co, kobieta też człowiek i mogę się do tego waszego klubu zapisać, kondycję poprawić...
:)))

fajny

pozdrawiam Grazyna
Opublikowano

wiesz? wcale się nie dziwię "jej", że nie była "spragniona"
phii, też komplement ..."droga do twoich majtek"...
odpaliłabym onemu "niezgrabeuszowi" bez ceremonii:
"poszukaj łatwiejszej a teraz spie..."

zakręciłeś niewąsko w tym wierszu

"na początku trzeba wybadać"
i to badanie świetnie wypadło na początku,
"ona" bezceremonialnością peela nie była zachwycona,
a "on" już wiedzial, że ten typ kobiety
wymaga "ceremonii" zanim...
chciałoby się rzec: "nie od razu miły, nie od razu..."
jak śpiewał Marek G.

uff, ale się "naga/dałam" :)))
pozdrawiam i znikam Panie B.
:)
Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


marny alpinista z tego peela, kondycja mu siada czy cóś :)
ciekawią mnie te wyszukane ceremonie
może Autor dopisze drugą część jak już tak rozpalił zmysły...
i bez komentarzy proszę.. a co, kobieta też człowiek i mogę się do tego waszego klubu zapisać, kondycję poprawić...
:)))

fajny

pozdrawiam Grazyna
zapisać się zawsze można a nad kondycją popracujemy;)))
dziękuję za komentarz
najlepszego
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


o, super koment, spasiba J.:))
pozdrawiam
r
osobiście nie widzę potrzeby
pisania tego typy tworów,
to tyle, J. serdecznie Panie Drogi
a ja owszem, a ja tak
łaził po głowie to co, zakorkować miałem i tak by wystrzelił;)
J. no nie dało się, sorry za obrazę majestatu, następny napiszę o ptaszkach i kwiatuszkach - bez podtekstów;)
nie obrażaj się ok:))
najlepszego
r

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tego nie słychać kiedy serce pęka. Zimne ukłucie, jakby w środku coś się zerwało. Nie widać nic, lecz oczy ciemnieją. Ciężki oddech. Głos słabnie. Czas i powietrze staje. Co ty robisz. Noc. I tylko cień zaczyna mówić w twoim imieniu. Jak mogłeś! Bracie. No jak? A ty, dlaczego mu na to pozwalasz - Dlaczego?
    • Sąsiedzkie smaki tianguis między blokami rodzinny piknik grają w Dobble ona wierci ognistym ciałem madrytczykom za trzy lata umrze jej matka na pogrzebie wpatrzę się w jej przyschniętą twarz resztkami melona na Kijowskiej ulicy czy mam współczuć wiedząc jak żyła ojciec trząsł się kładąc wieniec na kratę jest mi przykro że cierpisz powiem tak każdemu szpikulcowi bo to broń przeciwko sobie a ksiądz niech się lepiej już zamknie nie ma ładnych pogrzebów.
    • oglądam nieśmiałe  dawne marzenia  które nie ujrzały światła dziennego    gdyby… tak czasami myślę    jaka byś była  w bliskim spotkaniu    tam wtedy  czarowałaś  byłaś niezachodzącym  słońcem  a ja  ja chmurami na niebie    bawiłaś się  moim cieniem    6.2025 andrew 
    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...