Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Prawdziwa siła człowieka.

Stoi ściana. Długa ściana. Ma może pięć metrów. Może mniej, jest cholernie zdewastowana przy końcach. Osmolona, porozrywana. Ściana, kiedyś była częścią budynku. Teraz jest częścią czasu. Należy do niego. Czasu? A czym jest czas? Jaka jest data? Nie wiem. Czas wyznacza teraz to co przetrwało. Ściana?
Ściana, kiedyś była częścią budynku. Kiedyś była ścianą kuchni. Na swoim miejscu stoją szafki. Antyki, ręcznie zdobione, dopracowane w każdym calu. Duma właściciela. Razem, stanowią wzór, uzupełniają się, razem z innymi przedmiotami, ścianą, to całość. Świat kuchni. Szafki, nieco osmolone, niektóre uchylone. W środku bałagan, potłuczone talerze, widelce przemieszane z nożami, to co kiedyś było przyprawą, zasypało jedną z szuflad. Inne byłe przyprawy wymieszały się z innymi byłymi przyprawami. Teraz, błyszczą się, odcieniami zieleni. Poprzewracane szkło w kredensie. Fragmenty, otępiałe przez – czas? leżą obok. Na jednym ślad krwi. Przedmiot zwrócił się przeciwko właścicielowi. Nieświadomie. Duma właściciela, która dawno wyszła z użytku. Bezużyteczna. Cenna. Paradoks. Marmurowy zlew w centrum ściany. Nadzieja na tle innego sprzętu. Nie stracił koloru, brak na nim rys, uszczerbków. Wydaje się być pełen majestatu. Bez znaczenia dla tych którzy przeżyli. W zlewie odchody. Zwierzętom za nic był kamień, majestat zlewu. Profanacja systemu wartości człowieka. Zlew nie protestuje. Nie może. Skazany jest na milczenie. Na milczenie skazane są wszystkie przedmioty, pozostawione same sobie. Nieład i chaos. Porozrzucane, nie zadbane, wystawione na próbę czasu. Wystawione na próbę charakteru, przez uciekających w panice. Związane, potworną, najbardziej wymowną, zmową milczenia, przypatrują się temu co pozostało po harmonii i szczęściu, po trwałych fundamentach życia człowieka.
To co kiedyś było kuchnią zajmuje połowę ściany. Tam gdzie kończą się meble, zaznaczony jest fragment prostopadłego muru. Tu była kolejna ściana, granica tego co zwali domem. Na prawo, od niej, część pozostająca na zewnątrz. Kiedyś. Na niej, reklama. Kwintesencja popkultury. Piękna, młoda kobieta. Blond włosy, szczupła, z obfitym dekoltem. Sukienka w kolorze firmowym reklamowanego. Obok niej chłopiec. Syn. Wzór młodzieńca, delikatna twarzyczka, blondynek o średniej długości kręconych włosach, z czarnymi jak noc brwiami, z niewinnym spojrzeniem, wielkich niebieskich oczu, widać wzmocnione szkłami kontaktowymi. Sweetaśny, lovely, fajniutki, kochany – w sam raz dla tych, którzy lubią poudawać, że to się im podoba. Dla idiotów, którzy lubią poudawać. W modnych spodniach, koszula w kratę, w kolorze sukienki matki. Śmieje się głośno, ale śmiech jest tu obcy. Wygląda na to, że to jest jedna osoba, która ma ochotę się pośmiać. Dla otoczenia, ma durny wyraz twarzy, sztuczny, kretyński, który wszystkim się podoba, ale w rzeczywistości nikt nie chce na niego dłużej patrzeć. Nawet matka chłopca woli podziwiać butelkę coli trzymaną w prawej ręce. Jest już otwarta. Pragnienie zawartości butelki w oczach matki, w ogóle nie zawstydza chłopca. On skacze do tej ręki, niby się cieszy, ale najchętniej wyrwałby cenny napój. Chciwość, pod przykrywką radości, rodziny, szczęśliwej. Obok tej groteski hasło reklamowe: Cola Zero: zero wojen! Cola cieszy, 9 mg koki cieszy. Cieszą woda (czystość – splugawiona), cukier (biała śmierć), dwutlenek węgla (ulotna radocha), a dodatkowo: karmel E150d (ulepszacz, zakrywacz rzeczywistości, tapeta), kwas ortofosforowy (E338, raczek w płynie), aromaty (przykrywacz smrodu), kofeina (byś nie padł po wypiciu). „Dobrze wam było pić Coca-Cole, Po Coca-Coli błogo, różowo”. Świat jak Coca – Cola. Świat kręci się wokół Coli. I innych popkulturowych dziwadeł. Okłamywać się że to co świńskie - dobre, że to co śmierdzi – pachnie. Mydlenie oczu, udawanie że coś co jest, nie istnieje, udawanie idioty. To prawdziwa siła człowieka.
Cola zachodzi się na to, ryczy ze śmiechu. „Stworzyliście mnie, korzystacie ze mnie, za mną kopniecie w kalendarz”. Cola jest mistrzem w swoim fachu. Działa w kamuflażu. Tylko człowiek mógł wychować takie narzędzie. Cichy zabójca, nikt nie zna jej prawdziwych zamiarów. Powszechnie lubiana, szanowana. Więcej dzieci pozna cole niż Jezusa. A że powiedzą: „krowa jest fioletowa”, to nic. Ważne że cola jest czarna, słodka. Cola na śniadanie, cola na obiad, cola na podwieczorek, cola na kolacje. Cola na imprezę, cola do kina, cola do gry, cola na spacer, cola w ogrodzie, cola w aucie, cola gdy biegniesz. Cola, cola, cola. Idiota, idiota, idiota. Cola zachodzi się z Ciebie.
Biała ściana ma w lekkim poważaniu colę. Pozostawiona sama sobie, wystawiona na pastwę czasu który wyznacza, umiera powoli. Reklama też umiera. Przypałętał się jakiś kundel. Kości wystają, sucho w pysku, oczy bez blasku. Podszedł do reklamy i resztkami moczu sprofanował świętą cole. Ma ją w lekkim poważaniu. A potem zdechł, z wycieńczenia. Powinien był się oddalić, szukać jedzenia, wody. Ale on jest głupi. Ogłupiał przez człowieka. Zabiła go wierność. Wierzył, że tu w tej ruinie odnajdzie swojego przyjaciela na dwóch nogach. Zdycha rozczarowany, zdradzony, ale wciąż głupi. Dookoła piasek, żwir, popiół, gołe skały, szarość, brąz, czerń i wszystko to co pozostało po człowieku. Ściana. Cywilizacja zawiera się w tej ścianie. Zdechły pies też. Wystarczył jeden przycisk. Wystarczyło kilka chwil, by to co budowane było przez tysiąclecia, zniszczono. Wartość ludzkiego życia – wartość przycisku. Wartość ludzkiego życia – wartość honoru i dumy kilku jednostek. Wartość ludzkiego życia – wartość złota, ropy. Wartość ludzkiego życia – wartość władzy. Człowiek wskoczył nie na tą wagę. Gdzieś w oddali, na tej pustyni unosi się jeszcze grzybek. Ni to rydz, ni to maślak. To grzybek najbardziej trujący.
Mrówki wpadły na to jak budować kolonię i jak najwydajniej pracować. Mrówkojady jak skutecznie mrówki wyjadać z mrowisk. Pawie jak zwrócić na siebie uwagę. Słonie jak odstraszyć lwy, lwy jak najlepiej zapolować na antylopę. Ale tylko człowiek wymyślił tak doskonały pomysł na autodestrukcję. Pobiliśmy matkę naturę. Homo sapiens może być z siebie dumny. Nie, właściwie mógł być gdy wciskał przycisk. Teraz wyznacza go biała ściana z dodatkami. Świadek cywilizacji, świadek istnienia człowieka. Marna ściana… tyle po nas zostanie. Cud, że i tak wytrzymała, dookoła pustynia. Radio na baterie, wydaje z siebie coraz cichsze dźwięki. Cichsze, ale wciąż mocne śpiewanie Kazika. „Czterej jeźdźcy apokalipsy” dobiegają już końca. Nikt nie wierzył, że to takie rzeczywiste, takie prawdziwe, takie bliskie. Matka co najwyżej mogła skarcić syna za słuchanie jazgotu.
„Lecz nie trać nadziei,
Nadziei nie trać,
Nadziei nie trać,
Tracić nie wolno,
Czwarty niesie ci,
On potężniejszy jest,
od tamtych trzech,
On niesie ci miłość i wiarę,
I miłość i wiarę,
nadzieję dla ciebie ma,
Niesie ci słońce i gwiazdy,
On potęż…”
Radio też zdechło. Nie ma kto nadziei utrzymać. Taki jest postnuklearny świat człowieka, rzeczywistość do której zmierzamy.
-A Ty co! Znowu marnujesz czas na pierdoły! Zamiast bawić się w te durne gry, jakieś trupy, ściany, co z tego masz za pożytek? Żaden! – matka odzywa się do syna. Syn pośpiesznie wyłącza Fallouta 3.
-Do książek sięgnij, osiągnąłbyś coś w życiu, zdolny jesteś, bez wykształcenia nie zarobisz na dom, pieniędzy nie będziesz miał. A nie chciałbyś kiedyś być Einsteinem? Ile on odkrył, ale czasu na komputer nie marnował.

Einstein, przewraca się grobie, gdy pomyśli ile odkrył. Pluje sobie w twarz, przeklina, ale czasu już nie cofnie. Najinteligentniejszy spieprzył sprawę. To jak ma jej nie spieprzyć reszta?
Prawdziwa siła człowieka. Wmówić sobie, że potrzebuje tego co jest mu zbędne, że potrafi niszczyć milion razy lepiej, niż tworzyć. Taka nasza ułomna natura.

Opublikowano

hm nie znam się na prozie i nie wiem co napisać.
trochę mnie zatkało
poza tym nie będę obiektywna no ale..
po pierwsze po co tłumaczyć w ostatnim zdaniu sens opowiadania?
kto chce to się domyśli pozostaw czytelnikowi jakieś pole do interpretacji

Sukienka w kolorze firmowym reklamowanego. to jest błędnie zbudowane zdanie
poza tym cola-colę.

a no i najbardziej podoba mi się początek cała ta faza z meblami, ptakami i zlewem:)
i cieszę się, że się zebrałeś z odwagą:)
zobaczymy co powiedzą fachowy:)

Opublikowano

nie zadbane - razem?
Więcej dzieci pozna cole niż Jezusa.
Więcej dzieci zna Zajkowskiego niż Jezusa i jest to znak naszych czasów. Podobnie jak lwy kontra chrześcijanie, piramidy stawiane przez poddanych faraona czy żałoba po śmierci Stalina ( kto wtedy nie płakał, kto?)
www.youtube.com/watch?v=y11QfOe6mnE
Tekst mocno przeegzaltowany, poetycko naznaczony piętnem Autora, który chciałby, żeby w prozie jak w poezji...ale to nie tak. Proza kieruje się innymi wartościami, wektorami,wskazówkami. Jest jak wąż: syczy, wije się, wyślizguje, straszy i kąsi na całej swej długości. Cały ten tekst to groźby i strzelanie w powietrze, a jakie może wywołać skutki:
www.youtube.com/watch?v=HU_Dbn4fX5g

Na takie coś jest już za PÓŹNO!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wydawało mi się i cały czas wydaje, że to mało pozytywne zjawisko. Uważam, że niekoniecznie to co jest nowe, jest lepsze, niekoniecznie wszystko co nowe trzeba przyjmować i akceptować, szczególnie gdy widzimy to jako zjawisko mało pożyteczne. Jezus jest symbolem dobra, dla większości, a Zajkowski?
www.youtube.com/watch?v=y11QfOe6mnE


Tak to prawda, dużo w nim "poezji" i dosyć oryginalnej formy. Chciałem po prostu spróbować czegoś innego, nie takiego jak zawsze.
Czy groźby i strzelanie w powietrze? Ja myślę że to trochę próba wcielenia się i sprawdzenia jak czuł się Don Kichot gdy walczył z wiatrakami. Próba postawienia pytania, o sens cywilizacji - zakończenie nie ma być odpowiedzią, a raczej zachętą do zastanowienia, czy to co napisałem jest rzeczywiście prawdziwe.

Wskazówki bardzo cenne, bardzo dziękuje ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wydawało mi się i cały czas wydaje, że to mało pozytywne zjawisko. Uważam, że niekoniecznie to co jest nowe, jest lepsze, niekoniecznie wszystko co nowe trzeba przyjmować i akceptować, szczególnie gdy widzimy to jako zjawisko mało pożyteczne. Jezus jest symbolem dobra, dla większości, a Zajkowski?
www.youtube.com/watch?v=y11QfOe6mnE


Tak to prawda, dużo w nim "poezji" i dosyć oryginalnej formy. Chciałem po prostu spróbować czegoś innego, nie takiego jak zawsze.
Czy groźby i strzelanie w powietrze? Ja myślę że to trochę próba wcielenia się i sprawdzenia jak czuł się Don Kichot gdy walczył z wiatrakami. Próba postawienia pytania, o sens cywilizacji - zakończenie nie ma być odpowiedzią, a raczej zachętą do zastanowienia, czy to co napisałem jest rzeczywiście prawdziwe.

Wskazówki bardzo cenne, bardzo dziękuje ;)
Dziękuję za fachowe podejście do mojego komentarza. Co do pierwszej części: Zupełnie się nie zgadzam, że Jezus jest symbolem dobra dla większości,bo:
Ogólna liczba katolików na świecie wzrosła w omawianym okresie z 757 mln do 1 033 mln, czyli o 37%, jest to jednak w głównej mierze skutkiem podobnego przyrostu całej populacji świata (41% w tym samym okresie), tak że udział katolików w ludności planety pozostał praktycznie nie zmieniony i wynosił w 1999 r. 17,4%. Tę zależność można zaobserwować na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Afryki, gdzie katolików jest dzisiaj o 127% więcej niż w 1978 r., natomiast przyrost ludności wynosił w tym okresie ok. 74%.

Rozmieszczenie katolików w świecie jest bardzo nierównomierne. Aż pół miliarda — a więc ok. 50% — wiernych Kościoła katolickiego mieszka w Ameryce (Południowej i Północnej), natomiast zmniejszył się udział Europejczyków w ogólnej liczbie katolików (z 35% do 27%). Katolicy azjatyccy stanowią tylko 10,4% ogółu wiernych, choć ludność tego kontynentu to ok. 60% populacji światowej.

Cytat z:
www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZD/statystyka2001.html
( mamy na kuli ziemskiej 10 tysięcy różnych religii)
Chciałem tylko zwrócić uwagę, że na "wolnym rynku" książka napisana w taki sposób będzie leżała między koszami cytrusów, a płynem zimowym bądź letnim do spryskiwaczy samochodowych w tanim dyskoncie spożywczym( empik za "wjazd" bierze niezły haracz), a jeśli pójdzie do wydawnictwa katolickiego, to przeczyta ją zdecydowana mniejszość. Ot i tyle.
Co do drugiej części: Nie jest to chyba najlepsze porównanie. Niejaki Lope de Vega twierdził, że nie znajdzie się na świecie nigdy tak głupi człowiek, żeby chwalić Don Kichota, a i autorowi dostało się od ....poetów.(Okazało się, że to przez prywatne rozgrywki pisarsko-poetyckie).
"Stawianie pytań" w " dobrych"tekstach prozatorskich i zachęta do zastanowienie się przez czytelnika nad tym czy owym, polega - moim skromnym zdaniem - na "waleniu" klienta obuchem w najmniej oczekiwanym momencie, przykuciem do treści, uzależnieniem i chwytem, rzutem na taśmę ( nie pójdę spać dopóki nie przeczytam, spóźnię się, ale muszę wiedzieć, co było dalej...itp), a po przeczytaniu, co najmniej przez dobę chodzi się na innych obrotach. Autor powyższego tekstu zastrzelił muchę-czytelnika w pierwszych dwudziestu zdaniach, nie dając mu szans na zmartwychwstanie, sklonowanie czy życie wieczne. A trupy jak wiadomo nie czytają, nie myślą i w ogóle nie interesują się literaturą ( to przywilej żywych) Takie wizje miał Nostradamus i co...? Tak napisałeś prawdę, wszystkim znaną. Pytanie nie brzmi: Czy kiedykolwiek to nastąpi? Lecz : Kiedy...? a tu nie ma mądrego...
Szwajcarski inżynier Etienne Mezo już dokonał " odkrycia". Uśmiercił JPII w 2000 roku razem z końcem świata. A oto przykład, że można:
www.youtube.com/watch?v=YUYUDgu5UWk&feature=PlayList&p=7B1FEC4CA155C3BE&index=7
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie tylko Jezusem świat żyje...wiele na ziemi się działo, kiedy go nawet w planach nie było...
jak wiesz argument rodzi kontrargument - dyskusja na temat poruszonych wyżej spraw niekoniecznie dotyczy, głównego wątku mojej obecności tutaj
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie tylko Jezusem świat żyje...wiele na ziemi się działo, kiedy go nawet w planach nie było...
jak wiesz argument rodzi kontrargument - dyskusja na temat poruszonych wyżej spraw niekoniecznie dotyczy, głównego wątku mojej obecności tutaj
To po co piszesz takie świętojebliwe teksty, skoro nie chcesz dyskusji?
Opublikowano

"Wierzył, że tu w tej ruinie odnajdzie swojego przyjaciela na dwóch nogach. Zdycha rozczarowany, zdradzony, ale wciąż głupi." - wywaliłabym, to wynika z tekstu - niewypowiedziane ma większą siłę

wywaliłabym wszystko od "Radio też zdechło..." - daj czytelnikowi miejsce na wnioski i interpretacje - jak wyżej - niedopowiedziane....itd.

poza tym bardzo mi się podoba, nie szkodzi, że śmierdzi poezją, to ładny zapach
:D
ściana opisana perfekcyjnie, przejście do cocacoli również
bardzo dobry tekst
:))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Justynaa No powiem Ci, że gdybym porównał swój utwór z 15 roku życia do Twojego, to jesteś Pawlikowską-Jasnorzewską, a ja - nadal tylko hollowmanem. Namawiam do czytania wszystkiego, co Ci wpadnie w ręce z liryki - od Owidiusza po Pasewicza.  
    • @bazyl_prost Nie jestem pewien, literówki biegają za mną notorycznie, co raz je łapię. Pozdrawiam.
    • Kiedyś to byli magnaci, wprost „królewiątka ukrainne”, Co „Polski wszystkich nieszczęść wyłącznie winne”. [1] Był więc największy ród magnatów Ostrogskich, Lecz ciut wbrew tezie, bo Konstanty był pod Orszą zbawcą Polski! Był ród hrabiów, (więc na wskroś złych) Chodkiewiczów herbu własnego, Znów wbrew tezie, bo Jan Karol sprawcą zwycięstwa kircholmskiego. Postawię tezę odwrotną: Król Polski jeśli nie był idiotą, – Przy wielkości Polski mus podejrzewać część o to; Przez wpływ kto magnatem, bo był w łaskach jego; Skoro mógł, więc często używał do ratunku państwa swego. Przecież, niektórzy z ich potomków to były czarne owce, Przecież, to przez ich ambicję…; to przez, że każdy robił co chce… Cóż z takim zrobić? Gdy cecha zbawienna, ma ciemną stronę? W Polsce cóż prócz narzekań…? Gdzie indziej cudzym leczono tronem: I tak Francja wspierała na tron Polski elekcję Wielkiego Kondeusza, Co dzielny, ale od Regentki za Frondę dostał po uszach, Potem Ludwik wpadł, by jego ambicji dać „kopa w górę”, Bo: i Polska cny aliant i Ludwika nie podsiądzie królem… To się wprawdzie nie udało, ale w panien francuskich chmara Na Warszawę wpływała, gdy wnuk Hiszpanii tronem się parał. [2] I chmara książąt niemieckich trony Europy obsiadła, Nie tylko w dłoń Habsburgów Niderlandy i Hiszpania  [3] wpadła, Lecz i Florencja, [4] a nawet dalekie Cesarstwo Meksyku, [5] A Polska? – wprost nie wpadła w skutek pod Byczyną uniku. [6] Anglia w Welfów z Hanoweru i krewnych do dziś tkwi rękach. Zaś Rumunia przed rodem Hohenzollern-Sigmaringen [7]klękła. Bułgaria Battenbergów i Koburgów, Rosja Holstein-Gottorf. I tak dalej. Czy Polsce droga to obca? Błąd, albo nie błąd! Osiedli Jagiellonowie dwakroć na Węgrzech, raz w Czechach, Lecz oni Litwini z matek na Holszanach i Rakusach. Jakub Ludwik Sobieski siadł na Oławie [8] pośród księstw Śląska, Lecz matka francuska, a księstwo w wianie szczęśliwie dostał. Zaś Wazów były księstwa Nyskie [9] i Opawsko-Raciborskie, [10] Lecz pochodzenie ich wszystkich szwedzkie, po matce też nie polskie. Był ciąg prób dymitriadzkich związanych z Maryną z Mniszchów, Nawet wzięcie Moskwy  po Kłuszynie… Wszystko bez dłuższych zysków. Pod koniec Rzeczypospolitej przejściowo  Maurycy Beniowski Miał zostać obwołany „wielkim królem” Madagaskaru. Wnioski? Gdybyż późne stronnictwa posadziły ambicje na trony Obce, skąd Polskę wsparły, czyż jej finis mógłby być spełniony? Przykład: Berlin już był przez wojska carycy Elżbiety wzięty, Gdy „nagle” „Cud Domu Brandenburskiego” [11] i żołnierz cofnięty…   PRZYPISY [1] Nie jest to cytat konkretny, tj. ze źródła i osoby, ale sprowadzenie wszystkich zarzutów tego rodzaju do jednej linijki wiersza. [2] Nie udało się Ludwikowi XIV obsadzić tronu w Polski królem z Francji, choć 2 razy udało się królową z Francji, a mimo to tendencja do eksportu książąt własnych na obce trony jest aż nadto jasna, choćby po objęciu tronu Hiszpanii przez wnuka Ludwika XIV, ledwie 17-letniego w roku 1700 Filipa (1683-1746), księcia Andegawenii, który był  drugim synem Ludwika, Wielkiego Delfina (1661-1711), następcy niedoszłego do tronu Francji, najstarszego syna króla Ludwika XIV. [3] W Hiszpanii 1516-1700, ale w związanym z nim Neapolem 1516-1707, an następnie 1713 do 1734/1738, po czym zastąpili ich wcale nie rodzimi królowie, ale Burbonowie. [4] Po wygaśnięciu dynastii Medyceuszy w latach 1737-1801, z przerwą na Napoleona i następnie znów w latach: 1814-1860. [5] Maksymilian I, właśc. Ferdinand Maximilian Joseph Maria von Österreich, hiszp. Maximiliano I de México, Fernando Maximiliano José de Habsburgo-Lorena (1832-1867) – arcyksiążę austriacki, brat Franciszka Józefa I: – wicekról lombardzko-wenecki w latach 1857–1859, – cesarz meksykański w latach 1864–1867. [6] Polska nie wpadła wprost w Habsburgów ręce męskie, bo w żeńskie owszem – królowych Rakuszanek (tj. Austriaczek) mieliśmy mnóstwo. A w męskie też nie licząc rozbiorów i Królestwa Galicji i Lodomerii, które nie było niczym innym jak częścią Polski, której nie ośmielono się wymienić z nazwy tylko pod naciskiem pozostałych zaborców. Polska wprost nie wpadła, ale nie z braku zainteresowania Habsburgów! Przeciwnie to zainteresowanie było i miało (można to tak podsumować) charakter zarówno obsesyjny jak i dziedziczny, począwszy od Wilhelma Habsburga, tego związanego z królem Jadwigą Andegaweńską a na pretendujących Habsburgach Żywieckich w początkach II RP skończywszy, – albo i nie skończywszy, może warto by zapytać którego arcyksięcia: „Czy Wasza Miłość nie zechciałby zasiąść w Warszawie?” Albowiem arcyksiążę Ferdinand Zvonimir Habsburg-Lothringen (1997-) wyrażał zainteresowanie na razie nieistniejącym z racji republikańskiego prezydenta tronem w Pradze, vide: „Ferdinand na Hrad!”. [7] Książęta Hohenzollern-Sigmaringen panowali w Rumunii w latach 1866-1947. [8] Jakub Ludwik Sobieski, książę oławski w latach 1691-1737, (z przerwą 1719-1722) wszedł w posiadanie Księstwa Oławskiego, przez ożenek z księżniczką neuburską Jadwigą Elżbietą Amalią, córką palatyna Renu, Filipa Wilhelma, a zarazem z siostrą biskupa wrocławskiego Franciszka Ludwika i tym samym ze szwagierką cesarza Leopolda I. Wspomniana przerwa wynikła z odebrania mu księstwa przez Cesarza Karola IV w roku 1719 w związku z zgodę na ślub córki Marii Klementyny Sobieskiej z Jakubem Franciszkiem Stuartem, ale w roku 1722 wystarał się o zwrot. Prócz tego Jakub Ludwik Sobieski (i dlań jego ojciec Jan III Sobieski) starał się o inny tron w 1684: Siedmiogrodu, w 1686, 1687, 1691 Mołdawii. [9] Księstwo Nyskie było związane personalnie z biskupstwem wrocławskim, a biskupem wrocławskim, zatem i księciem nyskim był Karol Ferdynand Waza w latach 1625−1655. [10] Księstwa Opolsko-Raciborskie zostały zastawione na 50 lat w 1645 Władysławowi IV Wazie (książę Opolsko-Raciborski 1645-1648), z tytułu posagów żon Zygmunta III Wazy. Potem przejściowo Jan Kazimierz Waza (1848-1849); po nim jego brat biskup wrocławski Karol Ferdynand Waza (1849-1655), później Ludwika Maria Gonzaga w latach 1655-1666, której cesarz Leopold I odebrał jej księstwo przed czasem w związku z zamiarem przekazania go konkurencyjnej dynastii, bo w ręce Henri Julesa de Bourbona, (syna Wielkiego Kondeusza), a to z kolei w związku z planami jego elekcji na tron Polski. [11] „Cud Domu Brandenburskiego” – „Mirakel des Hauses Brandenburg”, bo tak to nazywał Fryderyk II. „Nagle” w cudzysłowie, bo nic tu nie było nagle, gdyż wszyściutko tu było dyskretnie ale dobrze zaplanowane: Caryca Elżbieta Piotrowna zmarła a carem został Piotr III Romanow, to znaczy, jaki tam znowu Piotr? i jaki Romanow? Nie Romanow tylko Karl Peter Ulrich von Schleswig-Holstein-Gottorf ożeniony z księżniczką Sophie Auguste Friederike von Anhalt-Zerbst, zwaną Katharina die Große (Hure).   Ilustracje monarchicznych „towarów” eksportowych: Hyacinthe Rigaud (1659-1743)  w„Portrait de Philippe V, roi d'Espagne” („Portret Filipa V, Król Hiszpanii”), 1700 . Franz Xaver Winterhalter (1805-1873)  „Porträt von Maximilian I. von Mexiko (1832-1867)” („Portret Maksymiliana I Meksykańskiego (1832-1867)”), 1864.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Robert Witold Gorzkowski No cóż... Patrialchalny model społeczny, mocne umocowanie w Kościele, bieda... Ale też taka refleksja, że być może za sto lat ktoś się pochyli nad późnym kapitalizmem i też zapłacze nad losem prekariatu.
    • @Justynaa , krytykowanie konsumpcjonizmu to ważna sprawa. A ten konsumpcjonizm to czasami też wynika z wewnętrznej pustki w człowieku. Kiedy człowiekowi brakuje ważnych celów w życiu, to może być tak, że będzie się starał ukoić to nieprzyjemne uczucie związane z pustką przez kupowanie niepotrzebnych rzeczy. Warto na koniec dodać, że Pan Jezus przyszedł i przychodzi na ten świat, właśnie dlatego, że ten świat jest taki niedoskonały. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...