Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Rozdarł się gumowy balon
od ucha do ucha,
z pretensjami, że go w ….
ktoś bez przerwy dmucha.

Tak nadymał się i psioczył
aż przekroczył miarę,
pozostało po nim wkrótce
tylko strzępów parę.

Morał to z pewnością nie jest
ale treść przytoczę:
- Nie chcesz by cię wydymano?
Nie schodź na ubocze
.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Powiedz tylko jaką rozkosz
miałby na uboczu?
Chyba żeby się udawał
na oddanie moczu.

Rzecz wiadoma, jak ukoić
można ból, cierpienie
gdy od moczu napęczniało
męskie przyrodzenie.

Spuścisz z kija i po bólu,
plan swój wykonałeś
a i czasem dodatkowo
coś tam też olałeś.


Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


powiedziałabym raczej
nie pchaj się na oczy
tych z UBEczy :)
radośnie


Urzędnicy Bardzo Eleganccy – to?
Tak, to właśnie od nich idzie całe zło,
które trzeba zwalczać a zwalczanych bić,
by później w symbiozie z pobitymi żyć.

Ofiary i kaci wszak pod jednym dachem
żyją z sobą często i nie jest obciachem
kiedy zewrą pięści przeciwko trzeciemu
z okrzykiem na ustach – dopier … jemu.


pozdrawiam
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


u Henia zawsze z humorem:)
tak trzymać - czytam zawsze
pozdrawiam
r



Humor ponoć jest lekarstwem
na niejedną dolegliwość
bo w humorze są zawarte
- uśmiech, szczerość i życzliwość.

Ze szczerością więc wyznaję,
że lekarzem ja nie jestem
choć serwuję ten mój humor
nieraz nawet i z podtekstem


Pozdrawiam
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Różne fazy postrzegania,
różnych sytuacji z życia
jednych bawią innych uczą
lub są drogą do przebycia

żeby zgłębić charaktery
i na wierzch położyć racje
oczywiście, że te swoje
stąd i moje dywagacje.


Pozdrawiam
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


u Henia zawsze z humorem:)
tak trzymać - czytam zawsze
pozdrawiam
r



Humor ponoć jest lekarstwem
na niejedną dolegliwość
bo w humorze są zawarte
- uśmiech, szczerość i życzliwość.

Ze szczerością więc wyznaję,
że lekarzem ja nie jestem
choć serwuję ten mój humor
nieraz nawet i z podtekstem


Pozdrawiam
HJ
dziura

z podtekstem
lubię jak tu jestem
choć czasem literki gubię
a nieraz coś skubię

często bywam u Hanki
i pytam dzieciaki o rymowanki
u Henia-odpowiedź dostaję
wnet na niego się czaję

wytrwale do niego zaglądam
od klucza podglądam
o dziwo z humorkiem
na niby z muchomorkiem

trochu mnie truje
później tego żałuje
leczy miksturą
a ja zwykłą bywam dziurą

Serdeczności-Jola
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Humor ponoć jest lekarstwem
na niejedną dolegliwość
bo w humorze są zawarte
- uśmiech, szczerość i życzliwość.

Ze szczerością więc wyznaję,
że lekarzem ja nie jestem
choć serwuję ten mój humor
nieraz nawet i z podtekstem


Pozdrawiam
HJ
dziura

z podtekstem
lubię jak tu jestem
choć czasem literki gubię
a nieraz coś skubię

często bywam u Hanki
i pytam dzieciaki o rymowanki
u Henia-odpowiedź dostaję
wnet na niego się czaję

wytrwale do niego zaglądam
od klucza podglądam
o dziwo z humorkiem
na niby z muchomorkiem

trochu mnie truje
później tego żałuje
leczy miksturą
a ja zwykłą bywam dziurą

Serdeczności-Jola



Kiedy dziura jest dziurawa,
kiedy krawiec z niej wykrawa
jeszcze jedną większą dziurę
to zakrawa to na bzdurę?

-----------------------------------

Po odpowiedź to nie do mnie
ja tu tylko kurze ścieram.
Pościerałem, zwijam szmatę
i do wyjścia już się zbieram.

Odpowiedzą może inni,
ci uczeni, z tytułami.
Ja jedynie tutaj sprzątam
na i pod biurkami.


pozdrawiam
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Szczególnie teraz gdy śnieg położył
wokoło białą, miękką pierzynę
oj chciałoby się, oj chciałoby się
położyć na nią jakąś dziewczynę.

Złam obietnicę zadaną sobie
i na uboczu, w cichym zakątku
powróć bo zawsze można się cofnąć
do przerwanego poprzedniego wątku.


pozdrawiam
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Nasuwają mi się wnioski
bowiem tytuł mam hrabiowski
a w tytule wiersza mego
skryłem puentę - coś cennego.

Puenta bowiem – panno miła
niejednego z nóg zwaliła
tak, że aż zębami zgrzytał
gdy raz kolejny czytał.

Pozdrawiam
HJ

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Bożena De-Tre Bożenko. Dziękuję. No naprawdę.....
    • @violetta   Bo to jest lokal socjalny, a nie - komunalny, tym bardziej: prywatny, poza tym - ludzie, którzy mają prywatne mieszkania i tak płacą za czynsz - chociaż nie powinni, nie mam również wody w kibelku - używam miski z wodą, to jest mój wybór: stosuję filozofię minimalizmu - płacę mniej za wodę i w ogóle nie płacę za gaz, jak widzę: do pani nadal nie dociera - wszystko już w życiu miałem i niczego już nie potrzebuję, prócz: podstawowych rzeczy do ziemskiej, mieszkaniowej i osobistej - egzystencji.   Łukasz Jasiński 
    • Już słońce żółcią maluje pejzaż, Nad łąką mgły, co przyszły znikąd. Jeśli Ci powiem, to nie uwierzysz "że lato - odchodzi po cichu". Jest zawstydzone, zmieszane z błotem I naznaczone niejedną klęską. Ale przestańmy, nie mówmy o tym, Chce odejść cicho - po angielsku. Lecz brak mu gracji, tudzież lekkości, Gdy kroczek robi, by wyjść bez dźwięku; Wtedy gdzieś lunie, błyśnie, zagrzmoci, Napędzi strachu, zadrży lękiem. Jeszcze wykręci kilka numerów, Zaskoczy ludzi jakimś żywiołem. A ja śmiem twierdzić tutaj i teraz - ono się samo siebie boi. Stąd ta reakcja - niby agresja, Lecz ciepłym wiatrem wyszepcze "wybacz!". Może pomyślisz, skończysz narzekać i zaczniesz trochę przewidywać. Dzień, zda się, szybciej nam wszystkim bieży, Bociany lecą już w swoim szyku. Jeśli Ci powiem to nie uwierzysz "że lato - odchodzi po cichu"    
    • @Migrena Noo pióro każdy musi mieć swoje przecież.Masz swój rozpoznawalny już styl ..i to jest super.
    • *Zwracam uwagę na celowość takiego właśnie zapisu tytułu.      Minęło już trochę czasu, odkąd on pojawił się w moim życiu. Myślałam początkowo: facet jak facet, znajomy jeden z wielu. Jak pojawił się, tak zniknie. Nie przywiązywałam więc wagi do jego obecności tym bardziej, że - jak zdawało mi się wtedy - relacja ta jest i pozostanie czysto zawodową. Nawet w miarę kolejnych spotkań, na które gdy umówiliśmy się, przychodził. Często z kwiatami lub z prezentami o innym charakterze, zawsze jednak okazując, że pamięta, co lubię. Okazując, że słucha i że zwraca uwagę na moje potrzeby i że szanuje wyznaczone przeze mnie granice.     Minęło tych spotkań sama nie wiem ile. Nie liczyłam; zresztą ważniejsza jest ich jakość. Znając swoją wartość nie zauważyłam, że w pewnym momencie zaczął przyglądać mi się baczniej. Ot, swego rodzaju rutyna. Przyzwyczajenie kobiety do męskiej atencji. Do tego, że często oglądają się za mną na ulicy nawet wtedy, gdy ubieram się "na chłopczycę". Tak, tak - myślę sobie wtedy - pogap mi się na tyłek, jeśli chcesz. Tyle twojego.     Nie zauważyłam także dlatego, że znów wskutek rutyny dawno już nie przyglądam się swoim uczuciom. Jestem singielką, zajętą w dużej mierze życiem zawodowym, dbaniem o swoje ciało, obowiązkami wobec mamy i psem. Ukochanym dogiem imieniem Księżyc. Skąd akurat to imię? Właściwie nie wiem.     Zamarłam, gdy podczas jednego z ostatnich spotkań złożył mi jednoznaczną propozycję. Świadczącą dobitnie, w sposób najbardziej czytelny, na co ma nadzieje w związku ze mną. Moje zamartwienie wzrosło jeszcze bardziej, gdy obiecał, że zmodyfikuje swoje powzięte wcześniej plany. Nie sprecyzował, co zrobi, a ja - znów wskutek wspomnianego przyzwyczajenia - nie poświęciłam nawet jednej myśli na analizę, co może mu przyjść do głowy i co może zrobić. W wyniku czego przy kolejnym spotkaniu znów zaskoczył mnie tak, jak potrafi chyba tylko on. W każdym razie spośród znanych mi mężczyzn. Wyżej wymienione zastygnięcie było tym większe, że jako singielka przywiązuję żadną uwagę, a na pewno bardzo małą, do swoich uczuć. Żyję tak, jak żyję, czyli praktycznie prawie tylko obowiązkami, a faceci bywają wokół mnie - pojawiają się i znikają. Jak to oni. A on...     Swoją dotychczasową stałością skłonił mnie do pomyślenia. Do nazwania tego, co zaczęłam czuć dwoma słowami: lubię go. Gdybym powiedziała sobie: on jest bo jest, nieważne, obojętne - próbowałabym okłamać samą siebie.     W tym właśnie problem: jest. Jest mi z tym trudno. Akomfortowo wręcz: ze świadomością jego bycia, ze świadomością tego, co do mnie czuje, a jeszcze bardziej z tym, że wiem, co dla mnie zrobił. I co zrobić jest gotów. I to azależnie od tego, co mu powiem. Jak uzasadnię albo jak spróbuję przekonać, że... Wolę o tym nie myśleć, bo... bo tak jest łatwiej.     To chyba rzeczywiście karma. Ponowne spotkanie po minionych latach poprzedniego wspólnie przeżytego wcielenia, jak wyjaśniła mi jedna z przyjaciółek, trafem zajmująca się energetycznym zależnościami.     Czy znowu muszę mieć trudno i boleśnie tak, jak wtedy?? Po co się pojawił?? Musiał zechcieć więcej?? Poczuć więcej?? Źle było tak, jak było? Spotkania? Odwiedziny? Wspólny czas, kwiaty, prezenty? Szampan? Rozmowy? Objęcia i przytulenia? Bez zapewnień, deklaracji i planów?     W tym problem, że właśnie źle. Bo ja i on, my oboje, jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, a między nami w przeszłości wydarzyło się to, co się wydarzyło. To właśnie, a nie co innego.     Czasem chcę, żebyś zniknął.  Żebyś w ogóle nie pojawił się i żebym nie wiedziała tego, co wiem teraz. Czasem, może nawet częściej, nie chcę czuć. I żebyś ty nic poczuł. Może byłoby lepiej, żebyś naprawdę był zimnym draniem? Ale wtedy...    Ech.         Kartuzy, 2. Sierpnia 2025     
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...