Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ludzkość stoczyła się, za siedem złotych po marnych knajpach
absolwenci odśnieżają ulice, na ulicach pustki bo wieje
być kimś szczególnym, za jeden podpis kilka tysięcy
w ciemnogrodzie szmer tradycji powstańców

przyniósłbym Wam ogień
ja Prometeusz sprzed wieków -
dziś dziewczynka z zapałkami
stoję pod drzwiami i czekam na resztę

tak się skończył cud stworzenia, w betonowych kościołach
ogłaszamy pokój, a po pokoju wychodzimy na jednego
w każdy poranek ten sam typ chce jednego papierosa
po trzecim razie przestałem mu dawać

a bogowie nie widzą, zresztą nie wychodzą nigdzie
przemykają jak szczury od drzwi do drzwi
szczur wie, że wychodząc na zewnątrz
zginie, a zawsze ucieka do ciepła

dałbym Wam ogień
wybawienia, ale wytrącono mi z ręki pochodnie
pytali, czy nie mam drobnych
w kieszeni mam tylko przykazania
miłości

Opublikowano

przyjemne dwie ostatnie strofy - reszta trzeba się trochę pozastanawiać,
bo miło, że ciekawe zobrazowanie to trochę za bardzo idzie w przesadę - ale, ale
to tak z mojego narazie czytania -
:))
pozdrawiam z Nowy Rokiem

Opublikowano

Witaj Michale - wiersz choć trudny bardzo prawdziwy
Tylko zastanawiam się nad porównaniem Bogów do szczurów .
Wydaje mi się że lepiej pasowało by coś innego - choć drudno
mi w tej chwili podpowiedzieć co.
Zapytasz a czemu nie pasują - bo skoro nie wychodzą to jak mogą
przemykać -a może ja jestem zbyt drobiazgowy w tej kwestii -
i nie kumam tego fragmentu.
Niemniej wiersz bardzo mnie zaciekawił .
pozd. i Życzę wszelkiej Pomyślności
w Nowym Roku

Opublikowano

W zupełności zgadzam się z Agatą, ten wrześniwy
dzisiaj przeczytałam po raz pierwszy (mam co roku
kilka m-cy przerwy, potem nie nadążam).
Nie umiem oceniać, tym bardziej radzić, w moim
odbiorze, jest dobrze! Dla mnie - poziom nieosiągalny,
najżyczliwiej to stwierdzam!
Serdeczności
- baba

Opublikowano

świetnie rozegrany każdy wers, aż po przejmującą puentę.
To na pewno jest jeden z lepszych Twoich wierszy.
Co prawda plusów już nie stawiam, ale tutaj zrobiłbym wyjątek.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Aaaa!
I cóż ja tutaj mogę odpisać? Że dziękuje? Mało :)))
W takim razie bardzo serdecznie dziękuje za wpisy, ba - refleksje, bo one też są bardzo ważne, a o ile czas pozwala, staram się też coś ciekawego dorzucić. Jednak mam wrażenie, że czasy dobrych, długich wpisów z mojej strony przynajmniej na jakiś okres się skończyły.
Ale odbijemy to, zresztą cały czas gdzieś to się tam odbija w terenie ;)

Pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

O, powraca stary, dobry, międzywojenny prometeizm! No i bardzo dobrze!
Peel chciałby być Prometeuszem, ale ludzkość mu na to nie pozwala, spychając go do roli dziewczynki z zapałkami, czyli istoty bezradnej i zdanej na łaskę czy niełaskę bogaczy. No cóż, tak to mniej więcej wygląda, dlatego właśnie skończyła się tamta epoka utopijnego prometeizmu. Ale pora ją odnowić, może w jakiejś unowocześnionej szacie filozoficznej, bardziej dostosowanej do naszych materialistycznych czasów?
Ode mnie też piątka!
Joa.

Opublikowano

Za tłumaczeniem Oxyvii, :))) poczułam się w wierszu przeez chwilę jak Prometeusz i Dziewczynka razem. Nie spodziewałam się takiego omówienia.
Odczytałam to bardziej jeszcze przyziemnie a to co w tym utworze słyszy się ponad
mi się podoba :) aż do uniwersalności ostatniego wersa.
Ogólnie dobry utwór.
Pzdr

Opublikowano

Rzeczywiście świetny wiersz. Co ciekawe, w przeciwieństwie do mitu, tutaj postać Prometeusza mnie raczej irytuje. "Przyniósłbym wam ogień" - podkreśla, jakby zaznaczał swoją wyższość i jednocześnie marność ludzi. Dałby ogień, ale go nie ma; ma tylko przykazania miłości. A przecież są cenniejsze od ognia i zdaje się, że nawet Prometeusz ich nie docenia.

Arek

Opublikowano

Często nie wiemy, jaką wartość ma miłość, i w związku z tym, przykazanie: miłuj... np. ojca swego i matkę swoją, ma głęboki sens. Miłość, to fundament.

Brak idei oświetlającej drogę, ledwie bidula z zapałkami, cóż nasza wina. Prometeusz wykonał swoją część, za resztę odpowiadamy my.

Ciekawie, ciekawie Panie Michale!

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Twoje komentarze Almare, potrafią niekiedy być,
mam taką nadzieję :))dobitnie cynicznie
szczere :)).

Zakładam szczerość autora w dziele i z nim( dziełem) prowadzę dialog, odwzajemniając szczerość.
Wiersze Pana Michała, na owo odwzajemnienie w pełni zasługują - moim zdaniem.

Również pozdrawiam. :))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Twoje komentarze Almare, potrafią niekiedy być,
mam taką nadzieję :))dobitnie cynicznie
szczere :)).

Zakładam szczerość autora w dziele i z nim( dziełem) prowadzę dialog, odwzajemniając szczerość.
Wiersze Pana Michała, na owo odwzajemnienie w pełni zasługują - moim zdaniem.

Również pozdrawiam. :))

Dzięki za odpowiedź Almare.
pozdrowionka :))
Opublikowano

Oxyvia J. - Prometeusz XXII wieku :)
To nie ja ;0

bestia be - to za tydzień

a. mrozinski - wpisałeś niezwykle trafną uwagę, aż mnie korci, żeby zacząć opisywać samego siebie, ale na tym chceniu skończę...

Judyt - betonowe to wg mnie największe nieporozumienia, ale to już inny temat...

Almare - a ja jakoś cynizmu nie widzę :)

Dziękuje bardzo!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Lidia Maria Concertina -dziękuje - 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witaj - miło że rekompensuje - cieszy mnie to - dziękuje -                                                                                                        Pzdr. Witam - cieszy mnie że bardzo dobra - dzięki -                                                                                     Pzdr.serdecznie. @Lidia Maria Concertina - dziękuje - 
    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...