Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Anons skierowany do nudzących się, acz kreatywnych muzyków/muzykantów-hobbystów.

Uwaga: cały projekt nie ma w zamierzeniach profesjonalnej i poważnej działalności, acz niezobowiązującą rozrywkę i zabawę oraz rozpowszechnianie materiału w internecie (myspace'y itp.). A co będzie potem - zobaczy się. Ponadto - jeśli nie masz w miarę profesjonalnego programu do tworzenia muzyki (preferowane FL Studio 9) - może nie zawracajmy sobie głowy. Nie szukamy do typowego zespołu, lecz cybernetycznej kreacji.

Dwójka osób poszukuje trzeciej (ewentualnie także czwartej) do składu nowo powstającej grupy Mélange Solange. Poszukujemy kogoś, kto pomoże ułożyć podkłady/solówki itp. do warstwy muzycznej. Teksty (i osobę od pisania ich) już mamy. Zaznaczam, iż nie chodzi o tworzenie skomplikowanych i wybitnych utworów, acz wolelibyśmy, żeby warstwa muzyczna stała na w miarę przyzwoitym poziomie. Zamierzamy zmieszać techno z punkiem (tak, tak - w co najmniej dwóch utworach), lub ułożyć tzw. "songi" - śpiew + gitara akustyczna (dlatego nie odtrącamy gitarzystów). Ewentualnie także kogoś od wokalu.

"Mélange" - po francusku: "połączenie", "mieszanina". Także to, co znaczy po przeczytaniu i przełożeniu na jęz. polski, czyli: melanż.

"Solange" - imię francuskie. Szczególnie w odniesieniu do św. Solange.

Reasumując - zmieszanie melanżu z pewną dozą świętości, sacrum z profanum. Delikatnie objawia się to w tekstach, które nie są jaskrawo obrazoburcze czy bluźniercze, co najwyżej dość perwersyjne. I chyba nieco lewicowe (wybaczcie ;)).

Projekt wstępny okładki: h ttp://lh5.ggpht.com/_VD0x5dH4YIM/S0jx1AiMoqI/AAAAAAAAAiQ/O4XhERbaTTk/s512/xcbreyje5ry.png

Póki co mamy teksty, zamysły czy "szkielety" do utworów:

1. Gertruda w podróż się uda
2. Faliste papużki
3. Yang pożarło Yin w 1994
4. Nad papugami
5. Mélange Solange


Dwa teksty może:

Yang pożarło Yin w 1994

W bieszczadzkiej wiosce żył sobie buddysta,
Czterdziestodwuletni były komunista.
Posążków Buddy miał pełno w swojej chacie,
Walały się nawet na lampkach i gaciach.

Lecz kiedyś przyszła doń listonoszka,
W niebieskim mundurku i cienkich pończoszkach,
Gdy weszła przez próg kończąc zmawiać pacierz -
Ujrzała buddystę bez skarpet i gaci.

Ach, jakie rumieńce ją zrazu oblały,
Gdy tylko na Wacka buddysty spojrzała,
Buddysta miał chętkę, chwycił ją za ramię,
Gdy ona bezmyślnie wyrzekała: Amen.

Z buddysty naszego stał się hedonista,
Zapomniał o Buddzie, zapomniał o listach,
Gdy na listonoszkę rzucił się w afekcie,
Już trzyma ją w biodrach, pośladki jej łechce.
I było tak, i było tak:
Że Yang pożarło Yin, Yin pożarło Yang.
Yin pożarło Yang, Yang pożarło Yin.
I było cin cin bez Cin Cin.


Mélange Solange

Melanż Solanż kwaśny oranż
my jako przepitę
jeść

Melanż Solanż w alkoholach
my topimy tysiąc
łez

Melanż Solanż my haftować
na dywanie duży
kwiat

Melanż Solanż dyskoteka
z nami pijesz jesteś
brat

Melanż Solanż jutro czeka
na nas rankiem niezły
kac


Planujemy ich około 9. Może być w tym dwa, trzy instrumentalne - to zależy od tego, na kogo natrafimy (jeśli natrafimy ;p)

Chętnych prosimy o kontakt na e-mail: [email protected], lub gg: 9757197.

Osoba posiadające te adresy jest dostępna jeszcze jutro (5. I. 2010.), potem głównie na weekendach.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



W sensie? Jak drapnęli?

Wykorzystali na wejście i wyjście - zapowiedź jest intrygująca, a mamy koncepcje na szeleństwo wręcz :)
A zresztą szczegóły obgadamy na gg...

Ok, ale one nie mają nawet porządnych aranżacji. W sumie były zaledwie jakieś szkielety, które kiepsko pasowały do tekstu. Jest za to tekst i zamysł.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wykorzystali na wejście i wyjście - zapowiedź jest intrygująca, a mamy koncepcje na szeleństwo wręcz :)
A zresztą szczegóły obgadamy na gg...

Ok, ale one nie mają nawet porządnych aranżacji. W sumie były zaledwie jakieś szkielety, które kiepsko pasowały do tekstu. Jest za to tekst i zamysł.

I od tego się wszytko zaczyna :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Nie ma to jak turkus morza:)
    • @Robert Witold Gorzkowski To będzie dla mnie przyjemność :) Zawsze piszę wiersz na kartce. Pomazana moim myśleniem :) Póżniej czytam z kartki do notesu samsunga. Poprawiam wariactwa i dopiero wklejam. Kartkę z tworzenia mam. Jest Twoja.   Pewno, że z przyjemnością "wezmę" coś Twojego. Tylko daj adres na priv. Dziękuję.  
    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
    • @Berenika97 Bereniko. To Twoje komentarze są przepiękne. Dziękuję uśmiechami :):):)     @Alicja_Wysocka Al. Oj, potrafisz, potrafisz :) Ty jestes literacką bestią :)  W najlepszym tego słowa znaczeniu !!! Dziękuję za uroczy komentarz :) Polne słoneczniki Ci kładę u stóp :)     @Annna2 Aniu. Tak jest. Jak drzewo ! Dziękuję Aniu.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...