Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Koniec Wielkich Polowań


Rok 1520, wyspa Honsiu, Japonia.

- Szybciej! Ruszcie się! - krzyczał jeden z mężczyzn, poganiając swoich pobratymców.
Wszyscy zmierzali w stronę ogromnego pałacu, który nazywano Zamkiem Zielonego Smoka, bo według legend właśnie tam narodził się ostatni Smok, tam też umarł. Gdy wyszli zza drzew przed ich oczyma pojawił się widok, który w normalnych okolicznościach zaparłby im dech w piersiach, jednak nie teraz. Zielone, zdobione fasady i trójkondygnacyjny dach pałacu wznosił się ponad wszystkim wkoło. Otaczały go mury, które tworzyły rozległy labirynt, swoistą obronę dla budowli. Każdy nieproszony gość zabłądziwszy w ogromie ślepych zaułków i korytarzy zostawał tam już na wieczność, bowiem jeśli Pani zamku nie okazała łaski i nie wysłała po nieszczęśnika sług swoich, sam się stamtąd nie mógł wydostać. Akihito Fuse długo musiał namawiać innych, by ruszyli z nim na tę wyprawę, by pomogli zniszczyć bestię, mieszkającą w murach zamku. Teraz, widząc ogrom budowli, zwątpił i przystanął na chwilę, lecz zaraz potem ruszył znów odganiając od siebie niechciane myśli.
Nagle rozległ się śmiech, który zmroził im krew w żyłach, śmiech ten dochodził jakby z nieba, a jednocześnie z wnętrza ziemi, po chwili czuli jakby owy dźwięk wypełniał powietrze i osaczał ich zewsząd.
- Głupcy! - odezwał się głos, zimny i przenikliwy niby arktyczny powiew. - Zniszczyliście setki yōkai, unicestwiliście dziesiątki rodów! Biada wam śmiertelny pomiocie! Biada każdemu, kto dziś stanął na tej ziemi! Biada! - zawołał i ucichł tak nagle, jak się pojawił.
Myśliwi zlęknieni zaczęli się cofać, chcąc jak najszybciej stąd uciec, coś jednak zagrodziło im drogę. W jednej sekundzie świat stał się czarny, zniknęły drzewa i niebo, zniknął potężny zamek, wszyscy znajdowali się jakby w nicości. Isei, najmłodszy ze zgromadzonych krzyknął głośno widząc przed sobą widmo demona, którego własnoręcznie wczoraj zabił. Owa istota zaczęła oplatać się wkoło jego ciała, by po chwili wniknąć w jego ciało. Młodzieniec dobył katany i zamachnął się, chwilę później głowa mężczyzny stojącego obok niego upadła na ziemię, zaraz po niej reszta ciała. Krew z dziwnym sykiem wypływała z ran, spływając wprost do paszczy leżącego stwora.
W owej godzinie polana u podnóży Zamku Zielonego Smoka wchłonęła dziesiątki ludzkich istnień, trawa przybrała kolor krwi, w miejscach, gdzie nie była przygnieciona zmasakrowanymi ciałami Myśliwych. A było ich dziewięćdziesięciu dziewięciu... Demony ogarnięte furią zemsty nie zauważyły czołgającej się postaci. Akihito Fuse nie dbając o swoją rodzinę i ludzi, którzy mu zaufali, uciekł i był już u wrót zamku. Raz tylko odwrócił się, a gdy ujrzał tryskającą krew i pokładające się ciała, splunął na ziemię przeklinając bogów, którzy setki lat temu stworzyli yōkai, swoje zabawki.
- Kyū-jū kyū! - Usłyszał demoniczny krzyk. Przyspieszył kroku i po chwili znalazł się w labiryncie murów. Wiedział, że zaczęli go szukać. Boskie przykazanie nakazywało, by walczących była zawsze okrągła liczba, oni o tym wiedzieli. Już na pewno go szukają. Miał rację.
Kilka demonów przeczesywało zarośla.
- Sensei - odezwał się jeden, mówiąc do trój okiego stwora lecącego nieopodal, gdy ten zwrócił nań swoje ślepia, uniósł do góry uciętą rękę i zapytał - A może po prostu ten ostatni został pokrojony na kawałki?
- Głupcze! Nie zauważyłeś, że nie ma tutaj stu głów?!
- Domo... - mruknął, po czym wrócił do poszukiwań. Yo, bo tak się nazywał, był satori, wyczuwał ludzi na odległość kilkuset metrów. Pociągnął nosem, wietrząc słaby zapach. Zaczął poruszać się powoli, nie chcąc go stracić. Czołgał się, nie zważając, że jego futro coraz bardziej nasiąkało ludzką krwią. Nagle zatrzymał się gwałtownie uderzając łbem o wielki topór, który ktoś wbił tuż przed nim.
- Co do... - mruknął podnosząc wzrok. Ujrzał stojącego przed sobą tego samego demona, do którego przed chwilą zwracał się per 'sensei'.
- Miałeś szukać! - krzyknął oni, kierując trzy wściekłe oka na leżącego u jego stóp Yo.
- Wiem, Sensei. Zwietrzyłem ludzki trop - powiedział przymilnym tonem.
- Wszyscy do mnie! - Zawołał do reszty hordy przeszukującej pobliski teren. - Mamy trop!
Wszyscy ruszyli za czołgającym się satori, kierowali się w stronę zamku...

Akihito sam nie wiedział jakim cudem przedostał się przez korytarze i wyszedł na dziedziniec przed pałacem. Zdziwiło go to, że nie ma tutaj żadnej straży. Jednak uświadomił sobie, iż zapewne Pani tego zamku była pewna zwycięstwa swych diabelskich pomiotów, dlatego też pozostawiła swą warownię bez obrony. Zaśmiał się pod nosem. On, głowa rodu Fuse, zwykły śmiertelnik, przechytrzył najgroźniejszego demona, jaki istnieje. Wszedł do pałacu bocznym wejściem, od razu uderzył go przepych, z jakim urządzono wnętrze. Miał ochotę zniszczyć wszystko, co tutaj widział, jednak musiał być cicho, by nie wyczuła jego obecności. Nie bardzo wiedział, gdzie ma iść, budynek był ogromny, wciąż mijał wejścia do innych pomieszczeń. W pewnym momencie przystanął i nadstawił uszu. Dobiegł go śpiew. A był to najpiękniejszy śpiew jaki słyszał w całym swoim życiu. Przez chwilę stał zauroczony nim, jednak zaraz opamiętał się. Przecież był to śpiew demona, nie mógł dać się omamić! Ruszył w kierunku, skąd owe dźwięki dochodziły. Wszedł po schodach, by znaleźć się w przepastnej komnacie, na każdej ze ścian wisiały jedwabie z wypisanymi zaklęciami i legendami. W tym miejscu śpiew był wyraźny, Akihito zrozumiał o czym śpiewa i aż wzdrygnął się. Jej słowa opowiadały zagładę rodu ludzkiego, była to jedna z Zakazanych Pieśni, ułożona jeszcze w starożytności, przez jednego z jasnowidzów. Demonica przyoblekła mrożące krew w żyłach zdania w anielską melodię. Dla kogoś, kto nie zna znaczenia tych słów, byłaby to piękna piosenka, ale on kimś takim nie był. W końcu ujrzał ją, stała zwrócona do niego tyłem, na przepastnym balkonie po drugiej stronie komnaty. W jej głosie brzmiała radość, mężczyzna zrozumiał, że widzi z okna rzeź, jakiej dopuszczała się jej chorda i jest z tego niezmiernie zadowolona. Znów rozejrzał się po wnętrzu i spostrzegł pierścień jarzący się czerwienią. Leżał na stoliku nieopodal niego. Wziął głęboki wdech i począł skradać się w jego stronę. Nie wiedział czemu to robi, przecież, miał zabić ją. Przeraził się, gdy w zobaczył w skrzącym się kamieniu stwora, o czerwonych ślepiach, przeciętych podłużną, czarną źrenicą. Nie zdawał sobie sprawy, że widząc to, zaczął głośniej oddychać. Usłyszała to.
Gwałtownie przerwała pieśń i zwróciła swe oblicze w stronę wnętrza komnaty. W mgnieniu oka przed oczyma mężczyzny stanął potwór, którego ujrzał w kamieniu.
- Przyszedłem cię zniszczyć! - zawołał bez lęku w głosie. Odpowiedziała mu diabelskim śmiechem.
Akihito wyciągnął z pochwy katanę, mając nadzieję, że stwór się jej zlęknie, jednak mylił się. W jednej chwili stała zaledwie kilka kroków od niego.
- Serce bije ci tak szybko, jakby chciało wyskoczyć z piersi - powiedziała, wpatrując się w niego uważnie. - Biedny śmiertelnik... - wyciągnęła w jego stronę dłoń zakończoną szponami i musnęła go po twarzy, kilka kropel krwi spłynęło na jej pazur. Podsunęła go do ust i zlizała purpurowy płyn. Uśmiechnęła się ukazując białe kły. Akihito wpatrywał się w jej straszną twarz, nie spuszczał z niej wzroku. I wtedy rozległ się cichy świst, zanurzyła swój ostry ogon w jego brzuchu. Mężczyzna jęknął głośno, lecz zachował zimną krew. Wiedział, że umrze, czuł jak dziwna niemoc ogarnia jego ciało. Ostatkiem sił zamachnął się i uderzył kataną w pierścień rozbijając kamień na setki drobnych kawałków. Zanim bezwładnie upadł na ziemię zdążył usłyszeć przenikliwy pisk demona. On, zwykły śmiertelnik, zniszczył boski pierścień Najwyższej. Pierścień, w którym zawarta była najgroźniejsza część jej mocy. Zaczęła zwijać się, jęcząc przy tym przeraźliwie. Odpadły szpony i ogon, po chwili klęczała na podłodze, wyglądając jak zwykła dziewczyna. Pozostały tylko czerwone oczy, przecięte kocią źrenicą. patrzyła z niewysłowioną wściekłością na ciało mężczyzny leżące przed nią.
Akihito Fuse zginął z rąk potwora, jednak przed śmiercią dowiódł swego męstwa, niszcząc źródło potężnej, demonicznej mocy. Gdy ten wyzionął ducha, przyszedł na świat jego syn Akihito Hideo Fuse.

Owy dzień zakończył Wielkie Polowania na demony. Imiona Myśliwych zostały zapisane w Kronikach Bambusowych, by nikt nigdy nie zapomniał ich poświęcenia.
Wszyscy myśleli, że Japonia stała się wolna od demonów. Uważano tak przez pięć następnych wieków...

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

No niezłe! Trochę "graficzno-malarskie" ale w japońskim stylu - też lubie! - Akcja KLASYCZNA.i jestem ciekaw - jak przeskoczysz te 5 wieków :))

Aha - w zdaniu - "Owy dzień zakończył Wielkie Polowania na demony", powinno być :
"Ów dzień ...."

Początek mojego Tokomaruka (science- fiction) też ma "japoński" początek - może Ci sie spodoba:I

Marek



×
×
  • Dodaj nową pozycję...