Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Krótkosłowy język nie potrafił ukazać
jak elastyczne mogą być nieme punkty
Żyła wolno, czasami truchtem pokonywała codzienność
(gdy oglądała widoki w akwarium)

W przydrożnym rowie leżało niegdyś drzewo
jego pień bezwstydnie ukazywał goliznę
Rucka nie posiadała płaszcza
a więc wynik meczu: ex aequo

Spaliły się trzy ostatnie krzemienie.
Pić nie mogła bo to niszczy troski,
a straszny chłód nadal nie pozwalał odpocząć.

Częstując kaflowe podłogi odciskami miękkiego obuwia
mówiła już coraz mniej - lecz głośno
jej drugie ja uciekło przed kilkoma dniami (ze strachu)

Dostała wspaniały obiad
(prosto z restauracji)
nie chcieli, żeby była głodna.

Nie lubił podlewać kwiatów
systematyczność żony znacznie je rozpieściła
więc w niedługim czasie powiędły
ostatni szeptał jeszcze jednak, że
prędkość obiegu krwi zależy od siły jej bielenia.

Opublikowano

"(gdy oglądała widoki w akwarium) "- to brzmi kiepsko i raczej nie pasuje

wiersz ma lepsze momenty i gorsze choc to troche paradoksalne bo w zasadzie utrzymany jest na jednym poziomie - moze to tylko kwestia mojego gustu...

ogólnie podoba mi się pomysł i to w jaki sposób to napisałeś, dobrze prowadzisz tekst i ja jako czytelnik z przyjemnoscią czytałem.

brak tu jednak jakiegoś pięknego zdania, poruszajacego zdania, takiej perełki, dzięki której zapamiętałoby się wiersz na dłuzej...

Tera

Opublikowano

nie wiem, czy rozwija Pan pisanie.

natomiast mam wrażenie, że próbuje Pan jakoś tam prowadzić czytelnika. ale co począć ma prowadzony, jeśli jego przewodnik zachowuje się, jakby sam błądził?
więc są raczej luźno rzucone obrazy. powiązania dokonały się w Pana wyobraźni, ale nie ciągnie Pan nikogo za sobą tą samą ścieżką logiczną. nie "chwyta za mordę". odkrywanie nie sprawia przyjemności.

i to mi tu najbardziej przeszkadza.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Przepraszam kiedy ja się zachowywałem tak jakbym błądził??? Po czym to Pani stwierdza??? Czy ja tu narzucam swoje zdanie??? Jeśli tak to proszę mnie wyprowadzić z błędu.

A co do wiersza - obrazy są ze sobą bardzo ściśle powiązane. Jeśli tego Pani nie dostrzega to bardzo mi przykro. Od reszty mojej wypowiedzi się powstrzymam - tak mi nakazuje wychowanie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jeśli prosi się o bardzo szczerą krytykę, to nie można się zachowywać jak małe dziecko. Przepraszam, ale takie mam wrażenie, przecież nikt Pana nie atakował, a ton pańskiej odpowiedzi jest bardzo agresywny...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"natomiast mam wrażenie, że próbuje Pan jakoś tam prowadzić czytelnika. ale co począć ma prowadzony, jeśli jego przewodnik zachowuje się, jakby sam błądził?
więc są raczej luźno rzucone obrazy. powiązania dokonały się w Pana wyobraźni, ale nie ciągnie Pan nikogo za sobą tą samą ścieżką logiczną. nie "chwyta za mordę". odkrywanie nie sprawia przyjemności."

Panie Cybula, niech się Pan zastanowi. Toż ten cały fragment o wierszu. O tym, jak pan prowadzi czytelnika i pokazuje kolejne obrazy. Prowadzi słowami wiersza. Tutaj nic o Panu jako o osobie fizycznej.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Myślę, że Pani Marta Magdalena nie znając Pana nie mogła Pana skryrtykować :) Bynajmniej pozdrawiam. Zapraszam do poczytania moich "wypocin" :)(PROSZĘ TEGO WIĘCEJ NIE ROBIĆ - M.S.) Wiersz jest bardzo ładny, ale popracowałbym nad jego formą, bo nie przyciąga wzroku i uwagi.
[sub]Tekst był edytowany przez Jacek Majbrodzki dnia 01-09-2004 15:00.[/sub]
[sub]Tekst był edytowany przez Mirosław Serocki dnia 01-09-2004 15:18.[/sub]

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...