Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

„Pożegnanie z Ziemią”

Winda wywiozła mnie wysoko ponad powierzchnię planety. Im wyżej się wnosiła tym wyraźniej widziałem zaokrąglony horyzont Matki Ziemi. Powoli zbliżaliśmy się do stacji orbitalnej, wiekowego, bo już ponad 50-letniego staruszka, który ciągle unowocześniany i rozbudowywany rozrósł się do niebotycznych rozmiarów. Jego najstarsze moduły pamiętają jeszcze przełom wieków, kiedy to stacja mogła pomieścić zaledwie kilkoro astronautów. Dziś ten sztuczny twór krył w swoim wnętrzu niezliczoną ilość ludzi, głównie cywilów, dla których stacja była jedynie przystankiem, krótkim przestojem w całej ich dalszej międzygwiezdnej podróży. Wreszcie dobiliśmy do śluzy, co poznałem po lekkim wstrząsie do złudzenia przypominającym uderzenie lokomotywy w wagony przy łączeniu ich w pociąg. Pamiętam. Kiedy byłem młodym człowiekiem często jeździłem pociągami w drodze do szkoły. Teraz jedynie zmieniły się środki transportu, ale akt podróży zawsze pozostanie taki sam. Od zawsze przemieszczanie się ludzi miało taki sam sens, mianowicie dotrzeć z punktu A do punktu B w możliwie jak najkrótszym czasie, w możliwie jak najlepszym stanie. Cichy syk otwieranej śluzy rozproszył moje myśli. Rozpiąłem pas bezpieczeństwa i ruszyłem w kierunku wyjścia. Jedną z charakterystycznych cech zamkniętych systemów pomieszczeń jest fakt, że powietrze w nich, mimo że ciągle filtrowane i uzdatniane, zachowuje pewien rodzaj sztuczności i zużycia, który można porównać ze smakiem wody z basenu i smakiem wody mineralnej. Mimo, że zarówno pierwsza jak i druga jest zdatna do spożycia, to przecież picie mineralki sprawia nam o wiele większą przyjemność niż nałykanie się wody z basenu. Nagle w głośnikach stacji rozległ się komunikat wzywający podróżujących na Marsa do terminalu numer 3. Przecież to był mój lot. Czym prędzej skręciłem w lewo obierając kierunek wskazywany przez świecącą i pulsującą strzałkę podpisaną cyfrą 3. Przeszedłem przez bramkę wykrywającą metal i sięgnąłem do kieszeni płaszcza aby okazać bilet kobiecie pilnującej wejścia na statek. Sprawdziła go i z wyćwiczonym uśmiechem życzyła mi miłego lotu. Wszedłem w korytarz kolejnej śluzy, by po chwili wejść na pokład promu. Miałem tą niespotykaną przyjemność obejrzeć go pobieżnie będąc jeszcze w windzie, ponieważ był zacumowany po tej samej stronie stacji co moduł cumowniczy windy. Był wspaniały. „Orion”. Prom kosmiczny klasy A. Jeden z nowych nabytków Ziemskiej Floty Handlowej. Statek pasażersko-towarowy do lotów międzyplanetarnych. Bilet na niego nie był wcale tani, ale wolałem zapłacić nieco więcej i polecieć nowym statkiem, niż tłuc się klasa ekonomiczną. Zwłaszcza po ostatniej katastrofie. Kilka miesięcy wcześniej jeden ze statków Floty miał wypadek. Zderzył się z nim mały skalny odłamek. Zginęła prawie 1/3 podróżujących nim ludzi. Tylko cud uratował resztę, bo w porę zadziałały śluzy wewnętrzne. Na pomoc pospieszył wojskowy statek patrolowy. Po udanym zacumowaniu ocalali pasażerowie przenieśli się na jego pokład i dokończyli podróż. Wszystkiemu winne byle niesprawne dyfraktory. Na szczęście „Orion” był wyposażony w ich nowy typ, który to był już testowany w pasach asteroid i wypadł nadspodziewanie dobrze. Dotarłem wreszcie na 2 pokład. Minąłem kilka rzędów foteli by odnaleźć swój. Numer 13. Mam nadzieje, że nie okaże się pechowy. Przynajmniej był przy oknie. Będę miał okazję zobaczyć jak wystartuję. Usiadłem, zapiąłem pasy, założyłem słuchawki i włączyłem swoją ulubioną stację. Muzyka umiliła mi chwile oczekiwania na start. Nawet nie słyszałem kiedy kapitan informował o rozpoczęciu procedury odcumowania. Zorientowałem się że już lecimy, kiedy poczułem lekkie szarpnięcie silników manewrowych. Wlepiłem zaciekawiony wzrok w szybę. Kiedy prom był już w dość dużej odległości od stacji piloci uruchomili główne silniki. Miałem je tuż pod nosem. Widziałem jak buchnęły ogniem. Statek powoli przyspieszał w miarę jak zwiększał się ciąg silników. Moja wielka podróż rozpoczęła się na dobre. Ostatni raz spojrzałem na swoją ojczystą planetę Ziemię. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że widzę ją po raz ostatni.

  • 1 miesiąc temu...


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • wyobrażał sobie człowiek nie wiadomo co gdy jesień szczodrze częstowała miodowymi cukierkami z kradzionego   mówiła - jestem czekam światło czepiało się rąk   myślał - przezimuję w tym przytulnym wierszu   a to tylko kolejny opuszczony dom ostatnie słowo dopala się gdzieś w kącie łagodność nagle obca oblepiła słodkawym zaciekiem strzaskany wykusz   tego oswojenia nikt nie weźmie na siebie   są jednak niekończące się drogi szlaki trasy przez kolejne północe są inne imiona które wejdą w nawyk   wystarczy otrzepać się z liter i obrazów pozwolić aby wiatr nagle   spłoszył     Pusty dom - Tie break/ sierpień 2025  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Dekaos Dondi   Spacer w krainie czarów na krzyżówce T trzech wierszy :)
    • @huzarc  Rozkłady codziennych pociągów mają potencjał na spokój i równowagę, ale są bez znaczenia... wobec spotkania z absolutem .
    • Spotkali się przypadkiem, jak dzień i noc. On z głową w chmurach, z sercem, które czuje wszystko naraz. Nie szukał relacji, tylko połączenia. Takiego, które budzi w środku spokój, a nie tylko daje obecność. Dla niego miłość to nie plan to droga, przez którą uczysz się siebie. Ona z ziemią pod stopami, z sercem, które bije w rytmie rozsądku. Nie szukała magii, tylko równowagi. Dla niej związek to coś, co ma działać jak dobrze zbudowany dom: stabilny, logiczny, przewidywalny. Nie ufała uczuciom, bo wiedziała, że potrafią zwieść. On widział w niej duszę, Ona w nim emocję. On chciał czuć, Ona chciała rozumieć. I choć przez chwilę ich światy się zetknęły jak nocne niebo ocierające się o brzask to oboje czuli, że ten moment nie może trwać wiecznie. Nie dlatego, że czegoś zabrakło. Ale dlatego, że miłość potrzebuje wspólnego języka. A oni mówili różnymi równie pięknymi, ale nieprzetłumaczalnymi. On odszedł z sercem pełnym uczuć, których nie mógł wypowiedzieć. Ona została z myślą, że to wszystko było zbyt skomplikowane. I choć każde poszło w swoją stronę, to w pewien sposób oboje wiedzieli że ta historia była potrzebna. Bo on nauczył się, że nie każda głęboka więź musi trwać wiecznie. A ona że nawet najlogiczniejszy świat potrzebuje czasem odrobiny magii.
    • Mówisz "tak" Mówisz "nie"   Potem słyszę  Myśli twe    Odbijają się  Tak nagle    Echem od czterech ścian       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...