Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

niewinne pragnę kochać
na chustach polan maluj
otul czułością woni
marzeniem osnuj kołysz
wyśnij obudź i scałuj

zaciszną w Cichem lubość
w bukietach tkliwych dłoni
przywołuj w niepogody
jeśli w popiele żarzy
podmuchem skrę rozogni

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie płacz, Migdałku, nie płacz, szkoda Twoich pięknych ocząt!
Dziękuję Ci bardzo, bardzo, że zaglądasz do mnie.
Zmartwiłam się nieco, po raz pierwszy zdarzyło mi się Ciebie słyszeć
(czytać), tak wnerwioną! Mam nadzieję, że wiesz o czym piszę?
Ale u mnie możesz się i pieklić, czarodziejko i tak zawsze będziesz
czy chcesz, czy nie, skazana na moją sympatię.
Ściskam, dziękuję
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie płacz, Migdałku, nie płacz, szkoda Twoich pięknych ocząt!
Dziękuję Ci bardzo, bardzo, że zaglądasz do mnie.
Zmartwiłam się nieco, po raz pierwszy zdarzyło mi się Ciebie słyszeć
(czytać), tak wnerwioną! Mam nadzieję, że wiesz o czym piszę?
Ale u mnie możesz się i pieklić, czarodziejko i tak zawsze będziesz
czy chcesz, czy nie, skazana na moją sympatię.
Ściskam, dziękuję
- baba

:(((((
i dlatego znikam,
a...szkoda gadać
wpadam do Ciebie, bo tak rzadko jesteś
:*
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie płacz, Migdałku, nie płacz, szkoda Twoich pięknych ocząt!
Dziękuję Ci bardzo, bardzo, że zaglądasz do mnie.
Zmartwiłam się nieco, po raz pierwszy zdarzyło mi się Ciebie słyszeć
(czytać), tak wnerwioną! Mam nadzieję, że wiesz o czym piszę?
Ale u mnie możesz się i pieklić, czarodziejko i tak zawsze będziesz
czy chcesz, czy nie, skazana na moją sympatię.
Ściskam, dziękuję
- baba

:(((((
i dlatego znikam,
a...szkoda gadać
wpadam do Ciebie, bo tak rzadko jesteś
:*
Doceniam, dzięki!
heeej! - baba
Opublikowano

zajrzałam w te "konwaliowe" i od razu poczułam majowy zapach, traw soczystą zieleń i nabrzamiale pąki lilaków ...ech, pięknie i rozczulająco tu u Ciebie Babo :)))), choć można i od innej strony spojrzeć...i dostrzec wieloznaczność, ale "sza"... to tylko moje "zmrużone" oko :)))
podoba się oczywiście jak zawsze

serdecznie pozdrawiam -
Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bardzo dziękuję za czytanie i ciepłe słowa o wierszu. Dawno nie pisałam,
nie wklejałam, miło mi. Peelka naprawdę tam była, konwaliowe, przepiękne lasy
w Cichem w maju.
Serdeczności
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Magda, przestań robić igły z widły, no! Przecież to drobiazg, najzwyklejszy "myk" pod słońcem, banalna rzecz - a Ty przeżywasz, jakbyś popełniła czyn jaki! Uspokój się, Kobieto miła! Myślałam, że do dzisiaj Ci już przejdzie! Słuchaj, trzeba podchodzić z dystansem do siebie i życia, z humorem, a nie tam przejmować się strasznie jakimiś głupstewkami. Nie masz większych zmartwień? No to szczęśliwaś jest... ;-)
Buziaki. I nie znikaj, kurdens, bo to dziecinada! Jeszcze raz buziaki. :-*** :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj Joasiu. Miło mi słyszeć Twoją opinię o wierszu.
Pewnie jest niejedno Ciche, ale "to"; jest w Brodnickim Parku Krajoznawczym,
województwo pomorsko - kujawskie. Jest tam pięknie, jednak dla równowagi,
żeby nie było za miło, to muszę dodać, że życie utrudniają bardzo komary (niestety).
Serdecznie pozdrawiam
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No, nareszcie gdzieś wiosna! :) Jak konwaliowo zrobiło się nagle dzięki Tobie...
Pozdrawiam.
Jestem niedzisiejsza, miałam długą przerwę, bardzo miło, że przeczytałeś.
Dziękuję, serdecznie pozdrawiam
- baba

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Dziękuję @akowalczyk

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • 1   Powiedz mi. Mów! Jest tutaj. Przesuwa się po brzegach książek cień czyjejś dłoni. Twojej? Mojej? Po starym regale. W słońcu. W tym pokoju zimnym. W tej pustyni pełnej ziarenek kurzu, co płyną, co wirują i mżą na skraju miliardami bladych iskier. I w tej jaskrawej smudze idącej od otwartego na oścież okna. Spomiędzy drzew. W szeleszczących klaskaniach liści dębów, kasztanów.. W smukłej topoli, co się wywija strzałą ku niebu. I w tej szumiącej ciszą otchłani… Odwracam się, by spojrzeć za siebie. Kto tu idzie i stąpa po stopniach schodowej klatki? Kto ma przyjść, nie przychodząc wcale? A jednak idzie duch jakiś obojętny ze złotymi brwiami. Rozpalonymi w słońcu. Nagrzanymi. W tej smudze, w tym snopie pałającym w kaskadzie kobaltowego nieba. Ono płonie jak i płoną moje skronie od tej gorączki oczekiwania i pulsu bijącym szybko i mocno. Kto ma przyjść? Ktoś, kto majaczy o życiu. Kto tu idzie? Nie widzę. Niedowidzę, ponieważ zamiast twarzy widzę plamę jaskrawą i bystrą. Gorejącą świetlistą kulę, jakby aureolę. I zamiast oczami omiata wszystko intensywnym blaskiem, aż do oślepienia! Idzie ktoś… Nie. Nikt nie idzie. Płynie. Unosi się, nie dotykając stopami ziemi. To tylko przywidzenie. Omam. Senna na jawie imaginacja. Niosą się stukoty i nikłe skrzypienia niedomkniętej w ogrodzie furtki. Od wiatru. W tym przeciągu nagłym, w którym toną jakieś nawoływania. Ptaków śpiewy. Świergoty… W zarośniętej dzikim winem oazie. owady brzęczą koło ust i skroni. Niewidzialne maleńkie istoty. Trzmiel zanurza się w kwiatach w złotej masce Agamemnona...   W głośnikach radiowych. W wielkiej drewnianej radioli szepty i gwizdy. Roznoszą się w pustej otchłani domu. I roznoszą się czyjeś szepty. I te słowa powtarzane wciąż wkoło. Te same słowa…   Jesteś tu jeszcze?   2   Wiesz, ja jestem, stoję tutaj i czekam. W kącie. Przy ścianie i regale z książkami. Pokryły mnie już pajęczyny. Te srebrne nitki. Szare teraz i brudne. Takie same, co falują pod sufitem od czyjegoś oddechu. Od czyjegoś westchnienia. Stoję ukrzyżowany. Przybity jak dębowa rzeźba z opuszczoną na piersi brodą. Za czyjeś grzechy. Za cudze. Za swoje… A jednak, ktoś tu idzie, choć to jakieś dalekie odgłosy. Wpatrują się we mnie marmurowe twarze. Nieruchome, ślepe. Obojętne. Czekające ze mną aż do śmierci. Twarze posągów z kamienia. Popiersia. Oczy ich. Ich zimne usta… Niedokończone dzieła albo skończone. Okryte folią. I wszystkie takie same. Wpatrzone we mnie albo obrócone bokiem. I wszystkie milczące jak tylko śmierć może milczeć zza grobu. Albo zapomnienie. Dzień i noc. I znowu dzień. I znowu słońce padające z ukosa. Od okna. Od okien. Od balkonu. Sunąca po ścianie słoneczna plama. Wędrująca. Pomarańczowa. Jaskrawa. Taka jak wtedy, kiedy oczekiwałem przybycia ojca. Jak wtedy, kiedy nie przyszedł, choć czekałem długo, trzymając w rękach gliniany dzbanuszek. Kurczowo. Jak wtedy, kiedy miałem lat kilkanaście. I czekałem jak niedorozwinięte dziecko z rozpoznanym spektrum autyzmu. Choć wtedy to się nazywało jakoś inaczej. Albo może było to coś innego. W każdym razie ojciec nie przyszedł. A czekałem długo aż do zaniknięcia słonecznej plamy na dębowej klepce, na ścianie. Na fornirze trzydrzwiowej szafy. Na drzwiach obitych brązowym skajem. I wpatrywałem się w mosiężne klamki. Takie z zielonkawym nalotem. Z patyną zebraną przez te wszystkie lata oczekiwania. I te ciągłe powtórzenia. Te przedmioty ustawione równo pod kancik i koniecznie w tej samej kolejności. Zdjęcia wypadają mi z dłoni. Podnoszę. Oglądam raz jeszcze. Czarno-białe. Małe. Maleńkie. Robione takim aparatem starej daty, kiedy nie było mnie jeszcze na świecie. Choć nie, to tylko, mamidło, przywidzenie. Znowu to przywidzenie. Przecież tu się nic nie porusza. I nie ma prawa poruszyć! Poruszają się tylko same obrazy jak w fotoplastikonie. Przechodzą przed oczami powoli. Albo przeskakują takimi nieoczekiwanymi zrywami. A więc jest ktoś tu jeszcze. Patrzę. Wpatruję się dogłębnie. Lecz nie widzę nikogo poza samym sobą. Poza tym odbiciem w lustrze stojącego trema. I te usta blade. Kamienne usta. I te usta nie mogące wypowiedzieć słowa…   Jesteś tu jeszcze?   3   Otwieram oczy. Zamykam. Oślepia mnie blask zachodzącego powoli słońca. Nadciąga zmierzch. Jestem tutaj. Gdzieś. W jakimś ustroniu nieznanym. Las na skraju mieni się szaro-niebieską kreską. Chyba tu kiedyś byłem. I jestem znowu. I jestem znów w tej trawie po kostki, w tych źdźbłach łaskoczących łyski. W tych ostrych chwastach kaleczących stopy. Jestem tu jeszcze. I znowu jestem. Chyba kiedyś tu byłem, tak! Pamiętam!. Powracam wciąż w to samo miejsce. Albo to mnie coś tu przywołuje, przywraca i stwarza od nowa. Jakbym rodził się na nowo, choć z pamięcią przeszłości. Byłem tu kiedyś. Byliśmy. Wiem, że pamiętasz. Pamiętasz, prawda? Dlaczego milczysz? Dlaczego nie wypowiesz słowa? Twoje blade usta. Doskonale nieruchome i zakryte woalką absolutnego milczenia. Twoje niewidzące oczy. Twoja twarz marmurowa. Wyciosana. Twarz kamienna. Niemalże doskonale biała. Odbijająca słońce. W błyszczącym odlewie jarzy się liliowa poświata. Kiedyś tu szliśmy. Chyba szliśmy. Szliśmy skrajem łąki wśród fioletów, żółci, czerwieni… I kiedy szliśmy, a szliśmy wolno, wiatr nas omiatał swoim przejrzystym powiewem. I kiedy tak szliśmy, to wtedy twoje włosy omiotły mnie raz, drugi, trzeci… Twoje włosy, kiedy byliśmy bliżej niż grubość kartki papieru, źdźbła trawy. I kiedy tak idę teraz o wieczorze, idziemy, rani mnie wciąż wspomnieniem dotyk twojej dłoni. I pamiętam obraz twarzy, tej twarzy uśmiechniętej, co się wymiguje nadal żarłocznej nicości. Żyje wciąż we mnie. Żyje. Żyjesz. Żyjemy… W zaroślach teraz duszno i parno. Jak wtedy, kiedy w malinowym chruśniaku… Biją mnie po twarzy liście, łodygi, gałęzie... Wiotkie, sztywne i miękkie.. Przedzieram się. Idę, wlokąc swoje ciało całe w bliznach. Podnoszę z ziemi porzucony kamień. Raczej kamyk mały. Bije od niego taka głucha obcość aż w uszach dzwoni. I cisza szumi szerokim w polu wiatrem… Spójrz! Na piaszczystej ścieżce, na drodze kołyszące cienie. Rozedrgane. Prześwity mnożą się i nikną w tym skwarze, w tej gorącej godzinie dusznego lata.   Jesteś tu jeszcze?   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-03)    
    • @Łukasz Jasiński lubisz. Piszesz o ptakach?
    • pokaż mi jeszcze raz jak wschodzisz niesiesz w ramionach promyk jasny wzbudzasz do życia obumarłe ziarno   znam każdy Twój zmierzch wiem gdzie chowasz się z dala od zazdrosnych oczu tak pięknie wyglądasz wtedy w morskiej toni pokaż mi jeszcze raz   jak wschodzisz kiedy nie mam siły wstać dźwigać proch ziemi szeroko otworzę źrenice by nic nie przeoczyć i serce tylko zajrzyj przez okno            
    • @beta_b   Jeśli już mowa o ptakach, to: w Polsce od kilku lat można zaobserwować sępów kasztanowatych i nic a nic - nie ma to wspólnego z tak zwanym ociepleniem klimatu, tylko: wojną na Wschodzie Europy i Bliskim Wschodzie, tak, inne gatunki też można zaobserwować...   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...