Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Prośba o pomoc


Urszula M.

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Znalazłam się tu, ponieważ poszukuję pomocy w interpretacji jednego z wierszy E. Stachury pt. "Porcelana"...Zupełnie nie radzę sobie z tym zadaniem, i niestety nie mam się do kogo zwrócić. Możliwe, iż prośba ta wyda się Wam błaha i nie warta odpowiedzi...jednak, jeśli ktoś poświęci chwilę na pomoc mi w zrozumieniu tego wiersza, bardzo dziękuję.

"Porcelana"

Jak statki po wełnę i cynamon
wszystko jest prawidłowe chyba

Wybacz moją niepewność
cicerone ułożona z drobnych kości mego syna
który deszcz czekałem więcej niż jego
na ilu wieżach chóry wszystkie i trąbki też
mogłyby zaproszenie do nieśmiertelności

No bo cóż
odpowiednio i ciągle pochlebna cicerone
z tym jednym wąskim kaprysem w kolanach
jakby ci elegijności dodawał ten kaprys a jednak
który deszcz czekałem więcej niż jego
na ilu wieżach chóry wszystkie i trąbki też

Jak statki po wełnę i cynamon
wszystko jest prawidłowe chyba

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudny wiersz do interpretacji, już samo znaczenie "cicerone" w ujęciu całości wymaga prawdopodobnie zagłębienia się bardziej w Stachurę niż się może pozornie wydawać (cicerone - przewodnik? przewodniczka? śliczna, kunsztowna mowa? postać historyczna? czy też zupełnie coś innego?) nie jestem w stanie Ci pomóc niestety, czytam wiersz po swojemu, widzę motyw podróży przez życie, motyw matki w szerokim znaczeniu gdzie nieśmiertelność wyrażona jest przez cykl natury niezwykle delikatnej oczekiwanej, a jednocześnie wpisanej w życie.
Tyle na dobry początek.
Jutro spróbuję coś więcej i bardziej od siebie.
A dlaczego właśnie ten wiersz?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za zwrócenie uwagi na moją prośbę. A dlaczego właśnie ten wiersz? Powód może wydawać się banalny...po prostu natknęłam się na niego podczas czytania poezji Stachury i, mimo szczerych chęci, zupełnie nie wiem od której strony do niego podejść, aby pojąć co autor miał na myśli...od kilu dni "chodzi" za mną ten utwór, i nie daje mi spokoju fakt, że zupełnie go nie rozumiem...najwyraźniej brakuje mi wrażliwości, lub po prostu ''obycia się'' z poezją...tak czy inaczej wiem, że sama sobie nie poradzę, a że nie lubię pozostawać w niewiedzy postanowiłam poszukać pomocy :)

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Urszulo o brak wrażliwości się nie podejrzewaj ;)
skoro wiersz tak długo w Tobie żyje, zastanawia, nie daje spokoju.
Dziękuję, że zwróciłaś na niego uwagę, przeczytałam prawie wszystko co napisał Sted, a ten przegapiłam. Jeśli tak bardzo podoba Ci się Jego pisanie polecam prozę.
Tam znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania. Intuicja podpowiada mi, że na ten moment dobrze zrobi Ci "Siekierezada". Polecam nie jeden raz ;)
Pozdrawiam serdecznie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobrze, skoro uważasz, że znajdę tam odpowiedzi na moje pytania...nie omieszkam przeczytać :) Cieszę się też, że mogłam się do czegoś przydać...w tym wypadku mam na myśli fakt, iż zwróciłam Twoją uwagę na nieznany Ci dotąd wiersz. No i cóż...miło, że znalazł się ktoś, kto zwyczajnie nie ''olał'' mojej prośby ;)
Dziękuję Ci za to i pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie na kilka refleksji na temat wiersza, bowiem przepadam za Stedową liryką ;)
"Porcelana"
Wiersz jest niesłychanie trudny do interpretacji. Wydaje mi się, iż zasadnicza oś tego wiersza obraca się wokół poszukiwań miłości. Zasadniczo, gros twórczości Steda można by podciągnąć pod kategorię świadomego dążenia do iluminacji, poznania miłości w najczystszej jej postaci, tak jak statki płynące na Wschód, po "wełnę i cynamon", kierowania się w stronę najwyższego uczucia, które jest jakby dobrem luksusowym. Wspólnym mianownikiem różnych odcieni owego poszukiwanego, doskonałego stanu uniesienia jest w tekstach Stachury allegoria "gałązki jabłoni", do której poeta-bohater "dopóki sił, będzie szedł, będzie biegł".
Ów obiekt uczuć, fascynacji, lecz i bólu rozłąki, towarzyszącej poszukiwaniom wielokrotnie przeplata się w dorobku kaskadera.
Mam teraz jednak poważne wątpliwości, czy tym razem występuje ona pod postacią "cicerone" - przewodniczki po kruchym i zarazem pięknym jak "porcelana" mikroświecie bohatera. I czy to ona stanowi tutaj jakby żywy drogowskaz działań na mapie jego życiopisania?
Niektórzy tropiciele dossier poety upatrują w roli "gałązkowej rywalki" żonę artysty Zytę Annę Bartkowską, acz zdania są podzielone;) Jeśli chodzi o mój ogląd sytuacji poetyckiej, to właśnie w tej roli - "ciccerone", obsadziłbym, "ciągle" wspierającą go, "pochlebną" małżonkę twórcy, jako /mimo wszystko/ realną opozycję, przeciwległy biegun do wyimaginowanej lirycznej przyjaciółki.
W narracji pierwszoosobowej, z której utkana jest materia wiersza, podmiot zwraca się do adresatki, w konfesyjnych słowach, szukając odpowiedzi na dopadające go wątpliwości, niepokoje, "wszystko jest prawidłowe chyba". To owa "niepewność" jest w mojej skromnej ocenie kamieniem milowym, kluczem pozwalającym na dalsze odcyfrowanie kodu przekazu. Czy obrana przez artystę ścieżka jest właściwa? - pyta. Gonić za muzą, czy ustatkować się? - pobrzmiewa dylemat. A może z drugiej strony należałoby pójść na skróty, skorzystać z "zaproszenia do nieśmiertelności", spłodzić "syna", którego ciało, "drobne kości" powstanie z jej ciała? Wieść szare życie człowieka poczciwego czy oczekiwać coś więcej od życia, brać z niego dobra z najwyższej półki uczuć? "Który deszcz" - retorycznie rzuca poeta nawyraźniej przekonawszy się nie raz, nie dwa, że nie ma takiego deszczu (oczyszczenia?), którego wyczekuje się jak kania. W słowach "na ilu wieżach chóry wszystkie i trąbki też" - można pokusić się o odniesienie do kwesti zmartwychstania, katolickiego wymiaru, bastionu
"nieśmiertelności" - którego pełnia, kompletność "na tym padole" jest również podddana przez bohatera w wątpliwość, choć owe atrybuty boskości "mogłyby" coś zdziałać, pomóc...
"Wąski kaprys w kolanach" /modlitwa?/, który "dodaje" przewodniczce życia "elegijności", skłania ją do rozważań o śmierci /jak wiadomo, tak przecież ważnej w życiu wyklętego/ jest jedynym pozytywnym aspektem, który trzyma go przy Zycie albo życiu ;), "a jednak" (się rozwiodą w jakiś czas później - dopowie samo życie)...
Taka to garść moich przemyśleń o wierszu. Pozdrawiam
Tomek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zajrzała, bo przez 3 dni nie miała dostępu do internetu, jednak co się odwlecze to nie uciecze...zatem bardzo Ci Tomku dziękuję, że podzieliłeś się ze mną/z nami swoimi refleksjami, bowiem, podobnie jak egzegeta z wielkim zainteresowaniem je przeczytałam.
Pozdrawiam Cię serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @agfka to miała być rozmowa z Bogiem, pełna wątpliwości. Ale twój komentarz zaskakujący. Dziękuję. Bb
    • Czytam: rozmowa z Beatą :-) Beaty z Beatą, może Beatką.   Świat cały nam się w świadomości nie może zmieścić, za dużo tego. Czasem mi się tak myśli, że może dlatego umieramy, bo po prostu mamy tego za dużo w pewnym momencie.  A tu całe życie trzeba mieć jakieś pomysły ;-) Skąd je brać? :-)  
    • się przesiadając ze stada jełopów — masz dyngsa? gwiazdkę zabieram ze sobą niepotrzebność jak totem — test ciążowy zapewne ostatni: jutro ci powiem   puściła się w murze cukrowa róża cieszę: odżyła cukrowej róży ciepło się zmieszcza: brzuch nietoperza prawie na dotyk sunie zatorze   zbyt szybko światła już zapalamy nie popędzamy skądś w przedwieczorze czas nakarmiony się nie układa gdy orły muszą krążyć nad Ziemią   nad morzem flauta zbyt daleko cukrowa róża wita nam schody nic nie przedłuży się choć to ten wieczór ominął góry lasy wody         * 2.  
    • @Somalija No, tak wyszło. :)
    • Naucz mnie boże swego języka i naucz modlitw, które zrozumiesz. Naucz mnie czerpać wnioski od życia. Tyle mnie naucz, bo potrzebuję. Jeśli się ojcem czujesz od wieków, jeśli swe dzieci uczysz z rozkoszą, jeśli masz patent na życie wieczne daj przykład z góry. Podziel się proszę. Bez abecadla, lekcji, przykładu, kręcę się wkoło jak satelita. Spadłeś, niestety, już z piedestału, za chmurą znikasz... Nie da się wtłoczyć pompą z ciśnieniem wiary co była, chociaż naiwna. Dorosłam boże, przerastam siebie i widzę więcej, choć nie powinnam.   Jak każde dziecko odczułam wielkość rodzica w formie, kształcie i treści. Im jestem starsza, pełna doświadczeń tym w świadomości mi się nie mieścisz.   Dojrzewam boże, nie jestem mała, straciłam cnotę, wiarę, niewinność. Ale i Ciebie się bać przestałam. Masz jakiś pomysł na naszą przyszłość?    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...