Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

prześwity pamięci kolejny raz
wciskają się w słowa
przypięte do grymasu twarzy

łapie oddech
z braku innego zajęcia
rozkleiła się

czas ją oszukuje
a może odwrotnie
czyta jego zalecenia

niepotrzebnie przecież
przeziębienie to nic takiego

można wydmuchać
nosem

przemija

Opublikowano

Stasiu
dawno tego nie robiłem
pomimo iż wiersz jest jak najbardziej wg Ciebie / i Twój
uszanowanie
t /

na światło dzienne wyciąga
podniszczone fakty
wydają się znajome
prześwity pamięci kolejny raz
wciskają się w słowa
przypięte do grymasu twarzy

łapie oddech
z braku motywacji ozdrowieńczych
nie potrafi leżeć krzyżem
rozkleiła się nie wie kiedy

czas ją oszukuje
a może odwrotnie
czyta jego zalecenia

niepotrzebnie przecież
przeziębienie to nic takiego

można wydmuchać
nosem

Opublikowano

Choć ten sam wędrowiec - nigdy ta sama rzeka!
Jak zwykle u Ciebie i ten wiersz pięknie - prosto - sobie płynie.
"przeziębienie to nic takiego" -
a na H1 N1 najlepiej zadziałać C2H5OH, może być na aronii!
Serdecznie pozdrawiam z uściskami
- baba

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie ma pakunku,
Michale, to bardzo kusząca propozycja ale niestety mam przeterminowane zapalenie płuc i nie za bardzo mogę , ale mamy czas, do wiosny niedaleko :)))

buziaki , i dzięki wielkie

To już piszę do Jacka.
A co się odwlecze, to nie...
Opublikowano

Dla mnie ten wiersz jest optymistyczny. Nie jest wesoły, ale właśnie optymistyczny. Te słowa:

czas ją oszukuje
a może odwrotnie
czyta jego zalecenia

niepotrzebnie przecież
przeziębienie to nic takiego

można wydmuchać
nosem

przemija


No właśnie: może to Peelka oszukuje czas? Może wbrew prawom biologii czuje się właśnie coraz młodziej? Na pewnym etapie życia wkracza się w coś takiego, że człowiek coraz silniej dostrzega uroki świata, coraz bardziej ceni i kocha życie, syci się nim i delektuje coraz intensywniej, coraz szerzej działa i ma z tego coraz więcej radości i satysfakcji - po prostu jest coraz żywszy. A nie coraz mniej żywy, jak chciałby czas.
A chwilowe "przeziębienie" czy rozklejenie się nad własnym przemijaniem można wydmuchać nosem jak katar albo łzy - to przemija. Zresztą słowo "katar" wzięło początek od greckiego "katharsis", czyli "oczyszczenie" - to słowo ma jak najbardziej pozytywne konotacje znaczeniowe - jest to oczyszczenie ciała i/lub duszy, uzdrowienie. A więc - odmłodnienie!
Bardzo optymistyczny wiersz i bardzo mi się podoba.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...