Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Chciał poeta kupić wenę
lecz gdy mu podano cenę
oraz fotkę owej weny
to poeta zszedł ze sceny,

z tej okazji kupię kwiaty
bo poeta zszedł w zaświaty
a to co napisał rymem
puszczę, ale chyba z dymem

no bo komu w takiej mierze
wiersze, które są nieświeże
a jeżeli zszedł poeta
to i wierszy rola nie ta,

bo choć torem szedł przykładnym
jednak nie był mistrzem żadnym
a tym bardziej naszym wieszczem ,
co najwyżej mikrym leszczem.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.






Wersja -1
Gdyby leszcz ów rzekł choć słówko
tak od siebie, nie proszony
to by dalej pływał w rzecze
a tak to wypatroszony
przez wędkarza co od rana
łowiąc zamysł miał morderczy,
i nie oddał leszcza rzece
wiec leszcz na patelni skwierczy.


Wersja -2
Nikt za leszczem się nie wstawił
tak od siebie, nie proszony
by leszcz dalej pływał w rzecze
wolny chociaż wystraszony

przez wędkarza co od rana
łowiąc zamysł miał morderczy,
i dlatego oskrobany
leszczyk na patelni skwierczy.


Post scriptum
Jedna z wersji pewnie lepsza
przez co druga wtedy gorsza
ale nim to się rozstrzygnie
kupię sobie w sklepie dorsza

bo i jego odłowiono
nie pytając się o zdanie
więc ja sobie go po zupie
chyba zjem na drugie danie.

Pozdrawiam - HJ.
Opublikowano

obie wersje przekomiczne
czytelnika jednak zmuszą
do refleksji tych wewnętrznych
co mur śmiechu w wierszu skruszą

choć żal leszcza niepomiernie
to poświęcić musiał życie
na patelni sczezł we skwarkach
a Wy z tego się cieszycie

oj, nie ładnie moi mili
rada moja będzie trwożna
pamiętajcie, że nie tylko
leszcza wypatroszyć można

z przymrużeniem oka pozdrawiam :-)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





O przepraszam jadłem dorsza,
pod surówkę i fryteczki
i pod setkę, którą sobie
dozowałem z buteleczki

bo niestety jeść coś trzeba
i nie samą chabaniną
człowiek żyje bo codziennie
jeść pierogi ze słoniną

nie wypada więc czasami
zje się schabik lub golonkę
albo z puszki pasztet z dzika,
bekon, szynkę lub wędzonkę

a gdy mięso się nam znudzi
bo bywają dni i takie
wtedy wcina się kalafior
lub ziemniaczki ze szpinakiem.

Wśród tych co powietrzem żyją
zakochanych się wymienia
bowiem ponoć tylko oni
mogą wytrwać bez jedzenia

lecz tych jest jak na lekarstwo
a ja jestem z innej grupy
co pożera żeby przetrwać
mięso, ryby, zielsko, krupy

a gdy wszystko to przetrawię
resztę z siebie precz wywalam
i kolejną porcje jadła
podać sobie wnet przyzwalam.


Pozdrawiam serdecznie - HJ
Opublikowano

zwracam honor więc pospiesznie
co by nie wyjść na buraka
ja też lubię sobie pojeść
mięsko z dzika lub kuraka

zieleninkę lub rybeczkę
również z chęcią pałaszuję
a do tego, zamiast setki
piwko z beczki wnet dozuję

wszak jesteśmy tylko ludźmi
cieszmy się więc jadłem piciem
bylebyśmy mieli umiar
i nie poszli w parze z tyciem


pozdrawiam i smacznego życzę ;-) (wszak to pora obiadowa...)

Opublikowano

Och Gabrielu, cha, Henryku
jest inaczej przy leszczyku!
to skomplikowane danie!
bierz się delikatnie za nie

młode leszcze z tego znane
że bardzo naościowane
z takim trzeba delikatnie
ostrożniutko, z dużym taktem

bacznie trzeba grzebać w mięsie
widelczykiem, zgrabnym palcem
bo inaczej ość uwięźnie w gardle
i ...będziesz padalcem

smaczne kąski takie bowiem:
nie "najeść się"- "delektować"!
mlaskać, niczym nie popijać
pamięć po nich wdzięcznie chować

bez surówki, bez fryteczek!
to niepospolite danie!
o czym mówią Wam z usteczek
i z serduszek czułych- panie:

Magda Tara i jej Para :)

Opublikowano

brakło pointy w tym wierszyku
co wychodzi "pstryk- palcami"!
Pan, poeto, przy leszczyku
jesteś wyborniejszym daniem

przy poecie to się można
najeść piękna i rozmarzyć
bez widelca i bez noża
sycić zmysły, drogi Panie

co nam z tego: podniebienie
zaspokoi leszcz w śmietanie,
my z Magdą wolimy "pienie"
"liryczne", "muzyczne" granie!

Obie panie, Magda, Para
jedna młoda- druga stara!
(Magda, nie zdradzajmy się, która- która!:)))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Też uwielbiam dobre piwko
niekoniecznie z beczki lane
ale choć jest butelkowe
lubię w kuflu podawane.

Obiad dawno przetrawiony
i kolacja pochłonięta
więc jak nowo nasycony
odrzuciwszy głodu pęta

siadam obok klawiatury
by odpowiedź sprecyzować
bo choć nie jesteśmy w cyrku
tu też można pożonglować

a gdy się ustawi w szereg
nasze słowne rekwizyty
wtedy rybka będzie cała
wędkarz nie koniecznie syty.


Pozdrawiam serdecznie - HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





A więc dobrze miłe Panie
może Gabriel inne zdanie
ma niż moje więc za siebie
- leszczyk owszem lecz przy chlebie.



Bo pamiętam jak byliśmy
dawno temu tacy mali
gdy siadano spożyć rybę
to rodzice przestrzegali

aby chlebek mieć pod ręką
bo gdy ość nam w gardle stanie
nie pomogą żadne płyny
a więc szlaban na płukanie

lepszy sposób jest na „chlebek”
pokrojony w drobną kostkę
połykany raz po razie
bo on „weźmie” z sobą ostkę

a za radę, Miłym Paniom
i za troskę oczywiście
podziękowań ścielę dywan
jak jesienne złote liście.


Serdecznie pozdrawiam - HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dla poety wiek nie ważny
bo on kocha wszystkie Panie
i Tereskę bo to żona,
kocha Magdę, kocha Anię,

kocha niezliczona rzeszę
dusz niewieścich a nie ciała
chociaż pewnie co niektóra
i cieleśnie też by chciała.


PS
Pozdrawiam serdecznie obie
śląc całusy i pokłony
wirtualnie bo po resztę
zwrócę się do mojej żony.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Z okonikiem gorsza sprawa
więc darujmy go tu sobie
chyba, że się znajdzie chętny
co go z łuski nam oskrobie

bo z okonia mięsko pycha
a ja je uwielbiam w zupie
chociaż także i z patelni
smażonego chętnie schrupię

szprotki może niekoniecznie
bo to małe a wędzone
owszem można kupić w sklepie
ale nie są patroszone

co do śledzia to przeważnie
kiedy strzeli się kielicha
oprócz grzybka i ogórka
wyśmienita to zagrycha.


Pozdrawiam serdecznie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...