Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Miniatury


Rekomendowane odpowiedzi

*

PISARZ

Pisał po trzy strony każdego dnia. Zawsze od godziny dziesiątej do czternastej, pomiędzy śniadaniem i obiadem. Po południu, po krótkiej drzemce układał plan pisania na następny dzień.
Mówiono o nim, że ma bardzo wyrafinowaną wyobraźnię pełną pomysłów, jak pełne zadrukowanych słów były jego książki.
Przez całe swoje życie wydał ich wiele. A wydawano je w dużych nakładach. Krytycy oceniali je wysoko, czytelnicy kupowali chętnie – tak dobrze prezentowały się w domowych biblioteczkach. Wypierały z półek inne książki, na które nie starczało już miejsca.
Na szczęście umarł kiedyś. I wówczas zbiory jego książek na półkach zaczęły topnieć, jak lodowce, gdy minęła ich era. Biblioteczne półki zazieleniły się, wypuściły pączki, rozkwitły.
Jakże chętnie wędrowano teraz po letnich ogrodach literatury.

*

WIERNOŚĆ

Ten wielki omszały ze starości głaz przez wiele lat pozostawał wierny rzece, która obojętnie mijała go w beztroskim biegu w szeroki świat. Podczas wiosennych roztopów niekiedy musnęła go wezbraną falą. Jej dotyk był lodowaty pozostawiając na powierzchni głazu iskrzące się kropelki, jak łzy, które wkrótce wysuszały słoneczne promienie.
Głaz trwał wiernie u brzegów rzeki częściowo wrośnięty w jej dno.
Aż z czasem rzeka zaczęła zmieniać koryto. Głaz pozostał na starym miejscu. Z tęsknoty popękał, pokruszył się i począł się rozpadać.
Na nic zdała się jego wierność, jeśli nie potrafił pójść za swoim przeznaczeniem.

*

OHYDNY STARUSZEK

Ten staruszek był naprawdę odrażający; brudny, obtargany, zarośnięty i w dodatku stale ciekło mu z ust. Poza tym śmierdział okropnie, nawet z daleka.
Przechodziłem koło niego zawsze idąc do pracy i po południu wracając do domu. Siedział w oknie swojego mieszkania na niziutkim parterze, tuż nad trotuarem. Obrzucał wszystkich przechodniów złym spojrzeniem i coś tam mruczał do siebie pod nosem.
W dni słotne widać go było przez szarą szybę okna, z którego jakimś sposobem nadal dolatywał ten obrzydliwy zapach. A może mnie się tylko tak zdawało?
Któregoś dnia było chłodno i siąpił drobny deszcz. Przechodząc blisko muru kamienicy, w której mieszkał staruszek i znowu poczuwszy w nozdrzach ów charakterystyczny fetor, spojrzałem machinalnie w okno. W szybie zobaczyłem postać starucha w jego niechlujnych, potarganych łachmanach, z powykręcanymi, sękatymi rękami podpierającymi siwy nieogolony podbródek.
Nieco wyżej ujrzałem swoją twarz.

*

ZAPIS DZIECIŃSTWA

Na dnie stawu drzemią wspomnienia naszego dzieciństwa, które lekkomyślnie trwoniliśmy wrzucając kamyki w głębię, aby przez moment zobaczyć rozchodzące się na powierzchni koła.
Miały być kroniką naszych dziecięcych doświadczeń.
Cóż jednak wart jest zapis uczyniony na wodzie?

*

LUSTRO

Najdoskonalszym fałszerzem jest lustro; lubi stroić miny i wszystko przedstawia na opak.
Dlatego tak chętnie doń zaglądamy.
Czasami w bezsilnej złości tłuczemy je. Jego okruchy kpiąco zgrzytają nam pod butami. Wówczas wzburzeni wychodzimy z domu i stajemy przed sklepową witryną. Przypomina nam trochę lustro, jest jednak bardziej obłudna, kryjąc w sobie znacznie więcej fałszu.
Kupujemy więc gazetę łudząc się, że przesłonimy nią sobie zafałszowany obraz rzeczywistości.
I czy nie jesteśmy śmieszni?

*


*
LIST

Wysłałem nie napisany list. Było w nim o wiele za dużo, niż powinienem był wyrazić.
Po jakimś czasie wrócił do mnie z dopiskiem: „Adresat nieznany”.
To niemożliwe – przecież na kopercie nie podałem żadnego adresu.
A jednak straciłem na zawsze kogoś, dla którego był przeznaczony ten nieszczęsny list.

*
ZMROK

- Ściemnia się – powiedziała kobieta do męża, równie jak ona starego, a może jeszcze starszego.
- Ściemnia się, o tak – odpowiedział starzec.
Było wczesne letnie popołudnie jaśniejące pełnią pogodnego dnia. Oboje nie mogli już spamiętać jak wiele takich jasnych letnich popołudni widzieli razem w swoim życiu. Niepamięć tego łagodziła ich ostatnią rozmowę. Byli zgodni, jak kiedyś, dawno temu zanim po raz pierwszy się posprzeczali.
Milczeli…

*
UŚCISK

Starszy podaje młodszemu rękę – odwieczny gest człowieczy. Starszy uśmiecha się zachęcająco, młodszy nieśmiało.
Uśmiechy gasną. Ręka starszego coraz silniejszym uchwytem przytrzymuje tę młodszą dłoń.
Stoją naprzeciw siebie patrząc sobie w oczy. To trwa czas jakiś.
Na twarzy i w poruszeniu młodszego znać zniecierpliwienie. Stary jest nieodgadniony; w jego oczach zaczyna wschodzić cień tryumfu.
Młodszy próbuje przerwać łańcuch łączący ich dłonie. Zaczyna się wyrywać.
Starszy sztywnieje, jego wszystkie mięśnia napinają się.
Twarz młodszego sinieje z wysiłku i z trudem ukrywanej złości. Jeszcze chwila i zrobi jakiś gwałtowny ruch. Szarpie się do tyłu, pociągając nieco starszego, który omal nie traci równowagi.
Wreszcie młodszy pochyla głowę pozornie z rezygnacją, aby bykiem zaatakować starszego – o ułamek braku doświadczenia za późno. Starszy robi nieznaczny unik podstawiając nogę młodszemu. Młodszy pada na kolana., wbija zęby w rękę starszego. Starszy wyje z bólu lecz nie puszcza uchwytu. Podnosi drugą ręką młodszego z klęczek i szepce mu do ucha: „Jeszcze nie teraz, jeszcze nie…”
Młodszy płacze z bezsilnej złości. Ale po chwili w jego załzawionych oczach zapala się iskierka przebiegłości.
On już wie: to tylko kwestia czasu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...