Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Fran, ja nie naśladuję Marqueza, nie wchodzę w jego świat. Ja z nim rozmawiam, kłócę się...
Spopielała ziemia, to nie obrazek do podobania, tylko argument...w pewnym sensie rozwiązły...

Nie mam okien, mieszkam w namiocie... ; )

Dzięki.
Opublikowano

kolumbijczyk i kwiecień

co było ważne przeczekać
chwilową nieskończoność czerwieni
wypiszą się źródła w ziemię spopielałą
deszcz dopije
do ostatniej kropli dzwonów

dopóki starczy słowa
jeszcze wiersza oddech
ostatni powód kwietnia
stu lat samotnych
czterolistna ciemność


Tak to widzę, męczy mnie inwersja, ale mogę się mylić.
Pozdrawiam
:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wiersz posiada formę zgodną z moimi intencjami, zmian nie przewiduję. Rozumiem, że skutkuje to po części odrzuceniem ale jestem gotowy ponieść tę ofiarę... : ))

Dzięki, bono.
: )
Opublikowano

nie, nie odrzucam, coś w nim jest zwłaszcza w drugiej. zdaję sobie sprawę z tego, że to zamierzone, nawet to połączenie:
nieskończoność
wypiszą

łączę to sobie

No dobrze, biorę.
:)

Opublikowano

a mnie początkowo poniosło w kierunku E.Grau`a
chyba poprzez podwójne (co najmniej) znaczenia - zwłaszcza czerwieni i kwietnia
markezowe cienie (años de soledad) potraktowałam "metaleptycznie" (czy jakoś tak ;)

teraz nabieram przekonania, że kolumbijczyk "powinien" pozostać po prostu kolumbijczykiem (takim poniekąd zbiorowym, "ukorzenionym"), tak więc personalne śledztwo już zakończyłam ;),
ustawiłam sobie krzesełko w takim miejscu, które nie zawęża mi perspektywy,
'od ogółu do szczegółu' niestety u mnie się nie sprawdza, jestem skazana na ekwilibrystykę 'od szczegółów do ogółu'

wnioski: tekst chyba nienajgorszy (skoro tak mnie wciągło ;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



W pisaniu jestem niepoprawnym organoleptykiem... ; )
W przypadku czerwieni i kwietnia, ważna była dla mnie nie tyle wieloznaczność pojęć, co ich " głębokość ".
Z kolumbijczykiem, masz dużo racji. Autor powieści zyskał w wierszu rangę, ledwie " zapisywacza pergaminów ". Tytułowy kolumbijczyk, to duchowy potomek rodu Buendiów - zbiorowy, bo metamacondowy i " ponadstuletni ", ukorzeniony, bo fizycznie cierpiący na " drugą szansę na ziemi ", chwilową, przeklętą nieskończoność.
Chociaż z tym cierpieniem, to nie do końca tak...i o tym jest właśnie wiersz... : )

Twoje krzesło, to wyjątkowo mądry mebel...
: )
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



powydziwiany. szyk przestawny stwarza wrażenie silenia słowa na poetyckie. realizm magiczny P.Marqueza jest naturalny, by nie rzec - niepostrzeżony, acz oczywiście wiersz nie musi być pachożyj na markeza. natomiast pachożyj ili niet, winien być (moim zdaniem) wciągający na tyle, by chcieć go czytać i na tyle prosty, by go poczuć i zrozumieć, dopiero później można grzebać w głębokich zakamarkach. sporo motywów z różnych zbiorów, daje odczucie przypadkowości i nie słuzy spójności wiersza.
przerzutnie i ten okropny szyk nie dają mi się poczuć, jako zabieg, a raczej 'widzimiś'
wiersz mi się nie podoba, Han, i upatruję winy w jego techniczności.
pzdr :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



powydziwiany. szyk przestawny stwarza wrażenie silenia słowa na poetyckie. realizm magiczny P.Marqueza jest naturalny, by nie rzec - niepostrzeżony, acz oczywiście wiersz nie musi być pachożyj na markeza. natomiast pachożyj ili niet, winien być (moim zdaniem) wciągający na tyle, by chcieć go czytać i na tyle prosty, by go poczuć i zrozumieć, dopiero później można grzebać w głębokich zakamarkach. sporo motywów z różnych zbiorów, daje odczucie przypadkowości i nie słuzy spójności wiersza.
przerzutnie i ten okropny szyk nie dają mi się poczuć, jako zabieg, a raczej 'widzimiś'
wiersz mi się nie podoba, Han, i upatruję winy w jego techniczności.
pzdr :)

- szyk przestawny, to nie błąd ortograficzny, może się nie podobać ale " dziobanie go paluchem ", to tryyndowa, baraniopędna papieskość, bardziej święta od papieża/ słowa
- ja nie Marquez, tylko Lecter, to nie realizm magiczny, tylko moje " widzimiś "
- wiersz faktycznie nie ma magnetycznej siły " gównowartości "
- jakie motywy, z jakich zbiorów ?
- godzę się na brak uroku osobistego wiersza i jego trudność " ponad ludzką miarę "
- zarzut przypadkowości i braku spójności to bzdety
- jakie przerzutnie ?! Jak sobie przerzutniowo pościelisz, tak się " poczuciowo " wysypiasz
- do twojego niepodobania odnoszę sie z pełną atencją

Pozdrawiam.
: )
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



powydziwiany. szyk przestawny stwarza wrażenie silenia słowa na poetyckie. realizm magiczny P.Marqueza jest naturalny, by nie rzec - niepostrzeżony, acz oczywiście wiersz nie musi być pachożyj na markeza. natomiast pachożyj ili niet, winien być (moim zdaniem) wciągający na tyle, by chcieć go czytać i na tyle prosty, by go poczuć i zrozumieć, dopiero później można grzebać w głębokich zakamarkach. sporo motywów z różnych zbiorów, daje odczucie przypadkowości i nie słuzy spójności wiersza.
przerzutnie i ten okropny szyk nie dają mi się poczuć, jako zabieg, a raczej 'widzimiś'
wiersz mi się nie podoba, Han, i upatruję winy w jego techniczności.
pzdr :)

- szyk przestawny, to nie błąd ortograficzny, może się nie podobać ale " dziobanie go paluchem ", to tryyndowa, baraniopędna papieskość, bardziej święta od papieża/ słowa
- ja nie Marquez, tylko Lecter, to nie realizm magiczny, tylko moje " widzimiś "
- wiersz faktycznie nie ma magnetycznej siły " gównowartości "
- jakie motywy, z jakich zbiorów ?
- godzę się na brak uroku osobistego wiersza i jego trudność " ponad ludzką miarę "
- zarzut przypadkowości i braku spójności to bzdety
- jakie przerzutnie ?! Jak sobie przerzutniowo pościelisz, tak się " poczuciowo " wysypiasz
- do twojego niepodobania odnoszę sie z pełną atencją

Pozdrawiam.
: )

nawet by mi na myśl nie przyszło, Han, żeby porównywać Ciebie i Marqueza, natomiast jeśli używasz w wierszu Marquezowych motywów, to chyba robisz to po coś, zdaje się winna istnieć przynajmniej szczątkowo linia, albo komentatorska, albo polemiczna z tym, do którego się nawiązuje.
motywy są różnorodne i jest ich sporo, jak na tak mały wiersz - mamy więc czerwień, nieskończoność, dzwony, ziemię (w dodatku spopielałą), źródłą, koniczynki, ciemności, kwiecień, wiersz, sto samotnych lat - to zamazuje wiersz
jeśli idzie o szyk przestawny, to tak, nie jest to błąd ortograficzny, niemniej wygląda brzydko i niezgrabnie, użyty w taki sposób, jak w tym wierszu.
nie rozumiem co z tą "gównowartością", nie pojęłam tego myślnika, możesz rozwinąć?

:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie sposób przejść milcząco, kolumbijczyk to taki zwykły facet,
walczy i jest samotny, czasem zapatrzy się w deszcz, który padać
będzie cztery lata bez stu oddechów wiersza...zdrówka
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



- szyk przestawny, to nie błąd ortograficzny, może się nie podobać ale " dziobanie go paluchem ", to tryyndowa, baraniopędna papieskość, bardziej święta od papieża/ słowa
- ja nie Marquez, tylko Lecter, to nie realizm magiczny, tylko moje " widzimiś "
- wiersz faktycznie nie ma magnetycznej siły " gównowartości "
- jakie motywy, z jakich zbiorów ?
- godzę się na brak uroku osobistego wiersza i jego trudność " ponad ludzką miarę "
- zarzut przypadkowości i braku spójności to bzdety
- jakie przerzutnie ?! Jak sobie przerzutniowo pościelisz, tak się " poczuciowo " wysypiasz
- do twojego niepodobania odnoszę sie z pełną atencją

Pozdrawiam.
: )

nawet by mi na myśl nie przyszło, Han, żeby porównywać Ciebie i Marqueza, natomiast jeśli używasz w wierszu Marquezowych motywów, to chyba robisz to po coś, zdaje się winna istnieć przynajmniej szczątkowo linia, albo komentatorska, albo polemiczna z tym, do którego się nawiązuje.
motywy są różnorodne i jest ich sporo, jak na tak mały wiersz - mamy więc czerwień, nieskończoność, dzwony, ziemię (w dodatku spopielałą), źródłą, koniczynki, ciemności, kwiecień, wiersz, sto samotnych lat - to zamazuje wiersz
jeśli idzie o szyk przestawny, to tak, nie jest to błąd ortograficzny, niemniej wygląda brzydko i niezgrabnie, użyty w taki sposób, jak w tym wierszu.
nie rozumiem co z tą "gównowartością", nie pojęłam tego myślnika, możesz rozwinąć?

:)

- przyszło ci natomiast na myśl, że stroję marquezowe " miny " ; )
- linia polemiczna, owszem, istnieje i to bynajmniej nie szczątkowa
- pytałem o motywy a ty mi sypiesz garścią słów, z których zbudowany jest każdy wiersz. Wskaż do jakich dzieł nawiązują owe słowa a będziemy mówić o motywach ; )
- na brzydkie i niezgrabne użycie szyku przestawnego, mogę się zgodzić. Można było jednak odnieść wrażenie ( tak to niezgrabnie ujęłaś ), że inwersja jest grzechem sama w sobie
- gównowartości nie rozwijam, żeby uszanować twoje prawo do poetyckich wyborów

: )
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



chwilowa czerwieni nieskończoność jest nie do przeczekania ;)
mogę powiedzieć śmiało, że zmyliła mnie przypadkowa przerzutnia (:P),
ale gdzie tam kwiecień. Zatęskniłam :(
Piękny wiersz, piękna książka, ale do wiersza wrócę, a do książki raczej już nie ;P
Do ostatniej kropli plusk :))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



chwilowa czerwieni nieskończoność jest nie do przeczekania ;)
mogę powiedzieć śmiało, że zmyliła mnie przypadkowa przerzutnia (:P),
ale gdzie tam kwiecień. Zatęskniłam :(
Piękny wiersz, piękna książka, ale do wiersza wrócę, a do książki raczej już nie ;P
Do ostatniej kropli plusk :))

Jak jest kolumbijczyk, to i kwiecień się znajdzie - z powodu, powodów... : ))

Dzięki, Agatku.

P.S.
Deszcz dopija dzisiaj, jakby miał kaca... ; )
Opublikowano

Nie ja zastrzelę ten wiersz. Zastrzeli go rewolucja.

Wydumał pan erudyta nawiązania i dialog z arcydziełem
i skąd ten kwiecień teraz nagle? ni w pięć ni w ząb
ja tam się nie znam, ale wolę frywolności w naturze z ociupinką pieszczot dla damy

a fajne jest to: czerwieni nieskończoność
i to: ostatni kwietnia powód
i jeszcze to: czterolistna ciemność
i tytuł - dość, pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie strzelajcie do pianisty... ; )

Kwiecień również jest z wydumania, to znaczy z frywolności i ociupinki pieszczot dla arcydzieła...
W stosunku do twoich potrzeb odczuwam pełne zrozumienie i całkowitą bezradność.

Dzięki.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jasne, faceci przeważnie odczuwają zrozumienie i bezradność
mają przekarmiony rozum
marny w tylu kwestiach, szczególne zaś w tych ważkich
pozdrawiam bezradna wobec bezradności

Nie będę adwokatem rodzaju męskiego, bo to misja dla straceńca... ; )

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @m1234 Dziękuję za odwiedziny i refleksje. Pozdrawiam. @Nata_Kruk Dziękuję za uwagę, pozdrawiam.
    • Pod koniec dnia, Zosia jak zwykle nie spieszyła się z powrotem do domu. Przycupnęła rozmarzona na nawłoci, zachwycając się bogatą paletą jesiennych kolorów. Była niezwykle sympatyczną, choć nie zawsze pracowitą pszczółką. W czasie pracy, zdarzało jej się zamyślić, zapatrzeć, pomarzyć... - Och, zapomniałam! Dzisiaj zamykają drzwi przed zimną..- Zerwała się nagle przebudzona tą myślą. Za późno. Kiedy przyfrunęła, wszystkie ule były już zamknięte, do wiosny. - Trudno, może jakoś przetrwam. - Pomyślała naiwnie, podlatując do pożółkłego drzewa jesionu. - Panie jesionie dostojny i jasny, może byś mnie trochę ogrzał. Nie jesteś kuzynem słońca...? - Mruknęła na małej gałązce. Jesion nic nie odpowiedział, a na miejsce ciepła, nadchodzący wieczór owiał ją przejmującym chłodem. Instynktownie sfrunęła z drzewa, szukając schronienia między opadłymi na ziemi liśćmi. Drżąca, schowała się pod tymi, które wydawały się najbardziej suche. - Co ty tutaj robisz maleństwo ? - Na krótko zbudowaną kryjówkę, zburzył swoim nosem jeżyk. - "Cudownie, skończę jako przekąska jeża.." Pomyślała wystraszona, wpatrując się w czarne oczka przybysza. - Czemu nic nie mówisz? Nie będziesz moją kolacją. - Uśmiechnął się jeżyk, jakby jej myśli usłyszał. Bardzo podziwiam i szanuję pszczoły. Bez Twojej pilnej pracy, nie miałbym teraz tylu przepysznych jabłuszek. A muszę ci się przyznać, że jest to mój ulubiony przysmak. - Dodał pogodny, i sądząc po głosie, nieco starszy jeżyk. - Poza tym, lekarz mnie męczy, że powinienem przejść na dietę....Jak wiadomo, ciężkostrawne jest żądło pszczoły...- Próbował żartować, na co w końcu, uśmiechnęła się Zosia. Kiedy opowiedziała mu co się stało, jeżyk wyznał, że wcale jej się nie dziwi, bowiem jesień była jego ulubioną porą roku, więc i on na jej miejscu pewnie by się spóźnił do domu. - Zaraz coś wymyślimy. - Pocieszał ją, widząc jak coraz bardziej drży z zimna. - Tutaj, w naszym ogrodzie, kiedy jest już po słońca zachodzie, mamy małą tajemnicę. Obiecaj, że nikomu jej nie zdradzisz..?- Zaciekawiona Zosia pokiwała znacząco główką. Jeżyk mocniej chrząknął, po czym z suchej trawy i patyczków w ogrodzie wznieciło się małe ognisko. Ożywione liście zaczęły tańczyć wokół niego, zarobiło się gwarnie od śmiechu i cichych rozmów. - Ojej! - Wydobyła z siebie zaskoczona pszczółka. - A te liście się nie spalą? - - Większość z nich trafi do stajni, gdzie staną się nawozem. Niektóre jednak, z ogniem wolą przytulić przestrzeń ostatnim powiewem ciepła. Przyjemnie ogrzana, Zosia z ulgą zatrzepotała skrzydełkami. Zadumana przy ognisku, zadawała sobie pytanie, jak przetrwa następne coraz chłodniejsze dni. . - Zanim zaśniesz, pamiętaj: O świcie polecisz do pasieki. Wtedy, kiedy człowiek koło kur się kręci. - Wyrwał ją z zadumy jeżyk, jakby znowu czytał w jej myślach. - Po co? - - Zaufaj, zobaczysz rano. - Jeżyk okrył ją troskliwie liściem i oddalił się na drugą stronę ogrodu. W pachnącym i wygodnym kokonie, pszczółka zasnęła, zmęczona po całym dniu silnych emocji. Poranny chłód, bez trudu ją obudził. Mimo że w zimnym powietrzu, ciężko jej było rozprostować skrzydła, dzielnie wzbiła się w górę i pofrunęła w stronę pasieki, tak jak radził jej przyjaciel. Z daleka ujrzała przy ulu człowieka. Ul leżał przewrócony. Zosi mocniej zabiło serce. Pofrunęła szybciej, z bliska dostrzegła, że ul był otwarty. Być może to była jej jedyna szansa, aby wlecieć do środka. Gdy już się zbliżała do drzwi, pod ulem zobaczyła rannego jeża. - Co się stało?!- Wzruszona, natychmiast do niego podfrunęła. W tym samym czasie, człowiek podniósł go i włożył do małego koszyka. -Nie martw się o mnie. Ten człowiek ma dobre serce. Na pewno mi pomoże. Szybko uciekaj do domu. Niebawem, na nowo będziesz bardzo potrzebna. - Wyszeptał z uśmiechem jeżyk. Było za mało czasu aby wszystko jej wyjaśnić. Przed świtem, przydreptał tutaj w towarzystwie krecika. Razem przewrócili ul, tak aby drzwi mogły się otworzyć. Niestety w tym samym czasie zakradł się przy kurniku lis. Zaatakował i lekko go zranił. - Do zobaczenia przyjacielu. - Szepnęła Zosia, ufając że właściciel pasieki dobrze się nim zaopiekuje. - Do zobaczenia kruszynko, dziękuję za jabłuszka. Wiosną Ci wszystko opowiem. - Jeżyk zawinął się wygodnie na dnie koszyka w kłębek i zasnął. Wiosną, zazwyczaj rozproszona Zosia, tym razem była niezwykle pilna. - Zwolnij, mamy czas siostrzyczko- Upominała ją rodzina. - Nie wolno zmarnować ani jednego kwiatuszka. Jeże uwielbiają jabłuszka. - Odpowiedziała pszczółka, uśmiechając się na myśl o wieczornym spotkaniu z miłośnikiem jabłek.
    • Ej, do psot! A na Togo kiwi kogo Tanatos podje?
    • @Migrena lepiej bym tego nie ujęła

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...