Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'krew' .
-
im większy potwór - tym więcej krwi potrzebuje ludzka Bestia - wszystko dokładnie planuje czują to ludzkie Dusze tym bardziej - Bóg wybaczający po zadośćuczynieniu Janusz Józef Adamczyk
-
Masz krew na stopach. Każdego dnia depczesz swoje człowieczeństwo. https//grabara.art
-
Myśli miewam te same I tu ma drgania, Ruchu powietrza Wczoraj nas jeszcze nie było Wczoraj taplaliśmy się we krwi, W ziemi - Z czegoś musieliśmy powstać Istniejemy dopóki nasze żyły rozgałęziają się i kurczą - A potem jest bezdech, Drżenie mięśni. Taki chłód, który łamie kości Pękam i budząc się krzyczę Że mnie boli i chce już stąd wyjść Chce wrócić do łona matki Otulić się jej krwią Bo mojej krwi nie znam i mojej się boje Chce z powrotem niewysycone wapniem gumowe kości A jeśli już wyjść na ten świat - To bledsza, Wyjałowiona, Żeby ziemi lżej było mnie pochować
-
Można się z Ciebie wyleczyć Nacinając starannie każdą z żył I wtedy już nie przyjdziesz we śnie Blada jak śnieg. Czasem chce tylko Zasnąć nago w tym śniegu Krew mam wrzącą Nie zamarznie we mnie Ale niech wsiąknie w śnieg Zwabi ptactwo Niech wydziobie mi serce Słyszysz...? Jak pękają moje kości Wygłodzone i wycieńczone Od noszenia na barkach całego świata Wiedząc, że Cię na nim już nie ma.
-
Po nią sięgnąć Boję się, że znowu po nią sięgnę, że po prostu przegram. Nikt nawet nie spyta się jak się czuję. Ja chcę przecież tylko sięgnąć. Przeciąć swój delikatny nadgarstek. Patrzeć jak spokojnie spływa krew. Utonąć w niej bezpowrotnie. Nie mam już ochoty chwytać się już pomocy poręczy. Chcę po prostu utonąć. Właśnie to chcę zrobić. Po żyletkę sięgnąć. Kiedy ktoś podaje mi rękę, oddaje ją z niechęcią. Bo to tak bardzo kusi. Widok krwi kapiącej na podłogę. Nie potrafię wstać. Jestem delikatnym Płatkiem róży, który usycha. Wpadam w ogień. Nie czując bólu. Delikatna doń na moim ramieniu, unosi moją martwą duszę. Ta osoba zabiera mnie z rąk śmierci. Płacze w objęciach matki. Jej ramiona są tak troskliwe... Szlocham w jej szyję histerycznie. Zresztą nie wiem. Pragnę tylko wyjść z morza krwi. Na zawsze zostać w bezpiecznych ramionach.
-
Obudziłam się ze zdartym łokciem Krew wolniutko spłynęła Zbadawszy szczegóły lewego ramienia Zaschnęła tuż nad dłonią Zostawiając kruchą smugę A śniłeś mi się dzisiaj Byłam na placu wielkim Wokół gwaru i jasnych świateł Które dziko rozpraszając mrok Wcale go nie odgoniły I stałeś tam Gdzieś na drugim końcu Za światłami i minąłeś gwar i chaos i szum brzmiący jak codzienność Jak to zwykle potrafiłeś robić Wiem to jedno że Szłam do twoich ramion A gdy się zbliżyłam nie mogłam unieść dłoni Byś mnie obdarzył objęciem bezwładna nie chciała się słuchać Palce opadały lekko za każdą próbą Brakło jej sił By złapać koniec twoich rąk Strużka krwi wysiłku spływała wolno gdzieś przed dłonią I to tylko przeniesie się na jawę Ta krew ta pustka i bezdotyk wszystko byłoby w porządku Normalnie Już tak miałam po śnie Jednak już nie brakuje sił Tylko rozumu brakuje By złapać koniec By spróbować go ogarnąć Wtulić w ramiona i oswoić ostatatecznie Raz na zawsze
-
Pierwsza strona - zabita żona. Na drugiej stronie zwłoki spalone. A trzecia strona też zakrwawiona I zakrwawiona kolejna strona. Na stronach pierwszych już nie ma wierszy a stan ten raczej się nie polepszy. Nikt już nie pisze o rzeczach pięknych Popyt wyklucza autorów miękkich. Szuka sensacji i pragnie śmierci.
- 7 odpowiedzi
-
- dziennikarstwo
- redakcja
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cześć i czołem wszystkim! Publikuję tutaj pierwszy wiersz, który powstał wiele lat temu. Jakieś 18 upłynęło. Wyciągam sztukę z "szuflandii". Zachowawczo postępuję, choć tekst powinien się obronić. Taki papierek lakmusowy, bo obecnie mam szkice innych pomysłów, którymi chciałbym się z Wami podzielić. Żeby nie przeciągać... "Róża" Skąpana w promieniach, smukła i powabna, kwitła biała Róża. Czysta i jedwabna. Z samą Afrodytą zgodnie ją równali. Wielbili ją wszyscy - i wielcy i mali. Więc zakwitła pani dumna i wyniosła. Zdobyć się nie dała. Kolcami obrosła. Wielu śmiałków było. Długo próbowali lecz jej nie zdobyli. Krwawiąc uciekali. Sprawiedliwa Ziemia wszystko zrozumiała i każdego ranka krew w korzeń wtłaczała. Dziś samotnie stoi i w głowę zachodzi : "Kiedyś takie tłumy; dziś nikt nie przychodzi?!"
-
Zew krwi i ducha
Janusz Józef Adamczyk opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Trudno powiedzieć, który zew jest silniejszy - krwi, czy ducha, - raczej rzadko się zdarza, by oba idealnie ze sobą egzystowały, jednak zew ducha jest zawsze szansą na odnalezienie się w Miłości Pana. Janusz Józef Adamczyk