Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'ciemność' .
-
Śpij dziecino, Oczka zmruż, Oczka zmruż, Śpij o skarbach Ukrytych w głębinach Lazurowych mórz, A ból minie już, Zamknij swe powieczki, W ciemności Dosięgniesz swej ucieczki, Oczka zmruż Oczka zmruż, Pomyśl o klejnotach Ukrytych głęboko Pod gór wyniosłymi szczytami, Zapieczętowanych w komnatach, Pod naszymi stopami, Oczka zmruż, Oczka zmruż, Wyobraź sobie Być przez chwilę ptakiem, Unosić się w przestworzach, Nad morzami i górami, Być ponad wszystkimi troskami, Połączyć się z wiatrem W szalonym pędzie Aż ból odejdzie, Zasnęłaś już dziecino, Zasnęłaś już dziecino, Świt już tuż tuż, Dosięgnie nas, Dosięgnie i gór i mórz 17.10.2024
-
Wiesz, nie boję się ciemności W ciemność idę tak jak w gości Równy krok i trzeźwa głowa Ciemność niechże się już chowa. Wiesz, ta ciemność nic nie zdziała Jeśli staniesz się jak skała I pozwolisz by Twój ogień Nie wygasał nigdy w tobie. Wiesz, nie boję się zupełnie Powołanie swoje pełnię Bardzo pragnę by ma wiara W innych światło zapalała. Wiesz, choć jestem całkiem marna Nie pokona mnie noc czarna Bo dostałam w spadku miłość Życie co się nie skończyło... Każdy dostał w spadku Boga Więc w ciemności żadna trwoga Podnieś głowę, idź przebojem I bez strachu rób co twoje. Ciemność boi się płomienia, Bo najmniejszy ciemność zmienia Nic światełka nie pokona Zawsze wygra jasna strona. Więc ja cała choć marnością, Dzielę Światłem i Miłością - Zmieniam według bożej woli Póki Pan mi żyć pozwoli.
-
Znów siedzę sama, skrada się zło. Zapuszczam żurawia w kieliszka dno. Wszystko tam tonie więc tłukę szkło. Rozbite życie, kawałków sto. Dzikie ogrody, dzikie zwierzęta, w dzikiej mam duszy, nie jestem święta. Chyba przeklęta, strachu nie czuję. Karmię się drwiną, ludzi nią truję. I tylko anioł stróż został ze mną. Trzyma za rękę gdy idę w ciemność. W kółko powtarza: wolną masz wolę. Pragnę się unieść lecz grzęznę w dole. Spoglądam w otchłań z sobą się kłócę. Rzucę to wszystko, nigdy nie wrócę. Boże! Przygotuj Swoje ramiona, bo jestem nędzna i utrudzona .... To jedno zdanie a wszystko zmienia. Biegnę do Światła , wychodzę z cienia. I boskim tchnieniem znów ośmielona, wiem, że nie będę nigdy stracona. I chociaż niemoc w mych żyłach krąży, anioł jest przy mnie i zawsze zdąży - -złapać za rękę, wyrwać z ciemności , na Bożą Chwałę wznieść ku Jasności .
-
Mrok przyczajony w burzy listowia Waha się, cofa, coraz to przybliża Niesiony od ulicy dźwięk pogotowia Jęczy, śmieje się, ciszy ubliża W końcu niknie daleko, hen Blokom przywrócona monotonia ulicy Nikt nie zważa na aut tren Ot, codzienność naszej stolicy Noc roztacza miastu kołderkę snu Hypnos lata po zaułkach Nade mną gwiazdy myślą o dniu I o rozwieszonych nad ziemią jaskółkach. A mnie sen woła, ciemność zagarnia Duszę i umysł spowija mgła Czas szybko odejść nim wstanie dzieciarnia, Nim sama się wyśni godzina zła.
-
kolejny dzień kolejne marzenie na to samo wstając widzę swoje łóżko kolejny raz jadąc spoglądam na twarze tych samych ludzi w szkole te same słowa drążą mi umysł tymi samymi ścieżkami próbując się wyrwać moje myśli buntują się w ten sam sposób co zwykle jak kolejno po nocy jest dzień a po dniu nastaje kolejna ciemność co raz za to wychodzę na balkon i już nie widzę nie spoglądam nie drążę nie wyrywam się czuję z kolei i doświadczam inności 24.V.2022
-
Coś za mną kroczy Mroczne i pełne złości Nie umie się odczepić I chce pochłonąć uczucia zrodzone z miłości Czemu to za mną idzie? Na odpowiedź poczekam Lecz do tego czasu schowam się we własnych cieniach
-
Budzę się. Pierwszym, co widzę, są odcienie ciemności, przemieszane z niewielką szarością. Na ulicy nie palą się światła, więc domyślam się, że to musi być pora, gdy słońce dopiero zaczyna swoją wędrówkę. Magiczna godzina. Sięgam po wodę na stoliku nocnym, żeby przepłukać gardło i stęchłe nocne myśli. Udaje się. Z nieco rozjaśnioną głową zaczynam się zastanawiać, co mnie przebudziło. Po chwili już wiem. To cisza. Wieczna cisza, która była, jest i będzie, gdy świat śpi, i gdy umrze. Ta sama, która czekała na tych, co byli przede mną, obecnych którzy chcą jej teraz słuchać, i na następnych, co przyjdą po mnie. Jednocześnie czuję, że coś jest nie tak. Coś wisi w powietrzu. Nieuchwytne zagrożenie, groźba, obecność. Zło. Patrzę na cienie w pokoju, każdy z nich jest moim wrogiem i przyjacielem. Nasłuchuje przez chwilę, nic się nie dzieje. A jednak, wiem, że coś tam się czai. Czeka. Drżę, a powietrze robi się gęste jak ołów, i zimne jak dłoń trupa. Muszę sprawdzić, czy drzwi są zamknięte. Co jeśli w domu kryje się złodziej? Bezszelestnie uchylam drzwi od pokoju, spoglądam, niczego nie ma. Ruszam. Podłoga mi pomaga, nie skrzypi. W końcu, drzwi. Sprawdzam, zamknięte. I nagle czuję, obecność się zbliża. W panice wciskam włącznik światła. Nic się nie stało. Całą moją skórę pokrywa gęsia skórka, umysł zarządza ewakuację. Mdleje. Budzę się. To musiał być zły sen. Rozglądam się po pokoju. Te same ciemności... Ta sama cisza. Obecność... Boże, co się dzieje? Dlaczego nie ma nigdzie świateł? Czy to na pewno mój dom? Nie potrafię opanować drżenia. Czy powinienem tu zostać, i udawać, że mnie nie ma, czy też może uciekać ile sił w nogach? Najciszej jak potrafię, szukam telefonu. Muszę wezwać pomoc. Obecność jakby to wyczuła. Zaczęła się zbliżać do drzwi. Czuję jej potwornie złą energię. Nie śpieszy się. Próbuję zachować spokój, ale nie potrafię przestać się trząść. W końcu zbliża się do drzwi. Uchylają się. Ale nie jestem w stanie znieść czegoś tak złego. Ponownie mdleję. Budzę się. Mając w pamięci poprzednie dwa doświadczenia, myślę. I w końcu mam pomysł, jednocześnie głupi i rozsądny. Może to sen? A w takim razie, dlaczego by nie zastosować testu rzeczywistości? Modląc się, żeby to zadziałało, wykonuje go. Oślepia mnie białe światło, słyszę trzask. Budzę się. Już nie jestem w łóżku. Z jakiegoś powodu, siedzę na krześle w pokoju. Ale co ja na nim robię? Próbuje się skupić, ale nie mogę... Odpływam. Budzę się. Ponownie w łóżku. Kolejny raz w ciemnościach. Oddycham z ulgą, gdy test rzeczywistości zawodzi. Bo to znaczy, że uciekłem, prawda? A jeśli tak, to na jak długo?
-
Czarna zjawa Nie ma miejsce dla Twoich dłoni, Jesteś obok, Twój wzrok pada na mnie znowu Chociaż prozę każdej nocy żebyś odszedł Ale ty przychodzisz Powiedz, czemu? Jesteś chociaż cię nie chce Odpycham cię Wzrok odwracam od ciebie Chociaż dalej jesteś Kładziesz się obok jakby nic się nie stało Szeptasz mi do ucha chociaż nie powinieneś Co na to wszystko inni? Kiedy się dowiedzą? Nieraz się Ciebie pytałam, Nie odpowiedziałeś Słyszałam tylko Twój szept, Żeby być cicho a nikt się nie dowie Racja, nikt się nie dowie Id tylu lat życia w niewiedzy nic nikomu to nie zmieni gdy się dowie Troszeczkę to boli, Ale już wiem Że nic się nie zmieni
- 1 odpowiedź
-
2
-
- zjawa miłość monika
- ciemnośc
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ciemność... Ciemność to nie pustka Ciemność to nie to, co nas pochłania Nie to, co nas przeraża NIe to co gnębi Ciemność to siła Ciemność to nadzieja Ciemność to wstęp do jasności
-
Ciemność... Ciemność to nie pustka Ciemność to nie to, co nas pochłania Nie to, co nas przeraża NIe to co gnębi Ciemność to siła Ciemność to nadzieja Ciemność to wstęp do jasności
-
Obudziłem się w ciemności. A ona we mnie. I w niej pozostałem, i znalazłem ukojenie. Na początku nie było nic, pustka samotności, pełna wyrzutów. A potem przyszła obecność. I już ze mną pozostała.. Ile już tu jestem? Dzień? Tydzień? Miesiąc? Czas stracił znaczenie, nie liczy się już nic. Nie ma głodu, bólu. Wszystko oddałem ciemności, a ona mnie przyjęła pod swoje zimne łono. Wpatruje się w nią, z nadzieją, że odwzajemni moje spojrzenie. Czasem wyciągam w jej stronę swoje wychudzone ręce, ale chociaż jest wszędzie, nie mogę jej dotknąć. Wtedy, w szale rozpaczy, biegnę przed siebie, ale moja miłość nie pozwala mi się złapać. Czuję zmiany w tym co pozostało z mojego ciała, które zjadła ciemność, gdy jej się ofiarowałem. Jej macki pod moją skórą, oplatają moje naczynia i narządy, kojąc moją tęsknotę. Zimnym dotykiem uwalnia mnie od ciężaru wspomnień, pozwalając mi się w niej zatopić. Nie ma znaczenia, kim byłem, albo będę. Liczy się tylko to, CZYM BĘDĘ z nią. Obudziłem się w ciemności. A ona we mnie. I w niej pozostałem, i znalazłem ukojenie. 4.10.2021
-
W świetle umiera ciemność lub kryje się gdzieś w lesie - w krzakach ogromnych. Szuka jedzenia z nadzieją, lecz i tam promienie Słońca dotykają jej płaszcza. Wędrówka po nic, bo i tak przestanie istnieć. Narodzi się nowa, lecz nie będzie tą samą. Z zanikami pamięci będzie chodzić po tunelach i piwnicach, lecz bez celu to wszystko. Utkwiona w nierozumianej teraźniejszości, gdzie jedynie musi wchodzić, gdy światło dochodzi.
-
w czekaniu na północ tlą się źrenice ogniem chroniącym przed śmiercią z głodu jak chrust rzucając na stos ofiarny wszystko co chciałbym włożyć w oczodół wraz ze wskazówką wchodzącą w zero jasnowidzenie przenika w palce krokiem derwisza w gorących węglach zmieniony w dotyk po ciele tańczę otwieram indeks ksiąg zakazanych by zbadać skóry oś fabularną poznać jej całą historię przed świtem gdy spadnie na nas niepoczytalność
-
Nadeszła, ciemność i mrok a z nią niepogodzenie i szok! Wcześniej hołd składali! O litość błagali! A teraz oszukać damę chcą Tą niby, tą złą... Ale i tak nadejdzie na Was kolej! Duszy nikt nie przekupi mojej! Żaden majątek! I żaden lament! Jedyne co zobaczycie to ciemność! Strach i smutek... Ale po mnie światło jasne! Rodzinę nową i ciało nowe... Jednak i tak zabiorę Wam wszystko! Co piękne i jaśminowe.
-
- 9 odpowiedzi
-
3
-
- ciemność
- smutek przeszłość
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hej Ty! Czy mnie słyszysz? Zapomniałem już o Tobie, ale w środku coś Cię woła. Dryfuję wciąż bez celu gnany wiatrem, prądem, falą Szara czerń dokoła Wyblakła jak te żagle, Choć kolory kiedyś miały jak ma miłość Razem z Tobą starte Choć wciąż we mnie coś Cię woła Jak soli kryształ rozpala ranę Coś mi świszcze w pustej głowie Imię Twoje Czy to wiatr, czy prąd, czy fale Nie wiem Może miraż? Morze myśli i macki splątane Czemu znów mi Cię przywiało? Przez oceanów przestrzeń rozległą, Niczym na planetę odległą Dryfuję bez celu i ruszyć się nie mogę Ani utonąć, ani zapomnieć Ląd daleko Ni odłamka, ni kamyka By i razem z nim pójść na dno Chłód okropny mnie przenika Choć woda ciepła Słona Wszędzie ona, Dookoła Z każdą falą pragnienie wzmaga, Ale to nie pić się chce Lecz ust Twoich kroplę I choć we mnie coś Wciąż Twoje imię woła Odnaleźć Cię nie mogę Już nie migocze w czerni polarna gwiazda
-
Wstaje z łóżka jest godzina 5:50. Schodzę po schodach i spoglądam przez okno. Widzę ciemność. Słońce jeszcze nie wstało. Na wręcz czarnym niczym smoła niebie widzę małe światełka - samolot. I znikam. Znikam pogrążona w swych myślach i marzeniach. Myśle o samolocie. O ludziach, którzy gdzieś lecą a może już wracają. A ja..... A ja schodzę po tyć schodach nieprzytomna. Nieprzytomna i pogrążona w marzeniach.
-
Wstaje z łóżka jest godzina 5:50. Schodzę po schodach i spoglądam przez okno. Widzę ciemność. Słońce jeszcze nie wstało. Na wręcz czarnym niczym smoła niebie widzę małe światełka - samolot. I znikam. Znikam pogrążona w swych myślach i marzeniach. Myśle o samolocie. O ludziach, którzy gdzieś lecą a może już wracają. A ja..... A ja schodzę po tyć schodach nieprzytomna. Nieprzytomna i pogrążona w marzeniach.
-
to już nawet nie pustka ani nie zwątpienie to jest nicość tak samo jak nicością jest istnienie a w nicości nie odnajdziesz nic więcej poza kilkoma wypalonymi świeczkami zupełnie jak chęci do życia i zanim się obejrzysz pójdę w nieznane
-
Taniec z ciemnością Tutaj to nic nowego Porywa mnie do siebie Cicho szepcze przekonując Mówi, że jest przyjaciółką Że muszę być z nią zawsze Zapewnia, że wszystko to kłamstwo Że tylko ona jest prawdziwa Jej melodia gra mi w głowie Nie mogę się jej pozbyć Mówi, że będę wolna Tylko gdy ją pokocham Otwieram więc serce Wchodzę w jej ramiona Ciemność ogarnia mnie całą Czy teraz jestem wolna?
-
Spójrz, wszystko to Jest na wyciągnięcie ręki Wszystko czego chcesz O czym śnisz co noc Wszystko co da Ci siłę Co sprawi, że będziesz szczęśliwy Dlaczego tego nie chwycisz? Jest tak blisko Oddalasz się od światła Wchodzisz w mrok Nic już nie widać Witasz się z ciemnością
-
Nie patrz tak na mnie, z twych oczu kłamstwo i ciemność płynie szarość tej nocy spokój zabija nie chcę ciemności, unikiem mijam, kłamstwa też nie chcę, bo bardzo boli, pokrętne słowa drażnią mą duszę, choć z oczu, które wcześniej kochałam krzyki nieprawdy- szybko odrzucam Nie mów tak do mnie słowa dziś ranią, a głos jest obcy. Obcość- to bunt, to wielka trwoga, lecz nie wiem przed kim? Tak, to przed tobą, jesteś potworem, więc idź swą drogą. Szumem zwiędniętych ust nie otwieraj, ran nie zadawaj, po cóż mi one? Myśli nie cofnę, nie idź w mą stronę, Bednarek śpiewa, oczy otwieram, godzina szósta, minut trzydzieści , ach, co za koszmar, niech się nie ziści, budzę się cała mokra od wrażeń, co do cholery! Spałam przy barze!?
-
Nie - błagane tajemnice
Justyna Adamczewska opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Biała laska pod - powieczna* czerń. Ja i kamienny grunt. Ciemność głębin praoceanu, Luca* - ostatni i pierwszy z naszych przodków. Na Ziemi pokonujemy eony lat. Pies - towarzysz niezdolny do potwarzy Inni tak - on kryje tajemnice, otwiera je tylko przede mną My i pozostałości zaklęte w kamieniach, znamy twardość gruntu, idziemy jak procesja na proces. *** Ktoś zabrał nie - widocznie odblask moich źrenic. Odnajdę, oddam odpowiedzialnym tajemnice ziemi psa. Umierając - głowa czaszką ciało szkieletem. Se - krety zryły mi grób. _____________ * pod - powieczna (słowo utworzone od wyrazu "wieczność" , nie "wiatr" **Luca - ostatni nasz wspólny praprzodek. J. A.