Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'żal' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Znowu pachną dzikie kwiaty bzu miodem i wiosenną miłością i choć czuję, to nie cieszy nic oddycham i płonę żałością. Wciąż zamieram blednę dzień po dniu ze smutkiem dzień i noc w objęciach, już zupełnie brakuje mi słów to cierpienie nie do pojęcia. Gdybym mogła uratować Cię jakąś walką, nieziemską siłą to bym była zażarta jak lew i nic tego by nie zmieniło. Lecz Ty znikasz, co dzień mam Cię mniej choć kurczowo trzymam za rękę ta bezradność jest niczym mój cień, czuję, że moje serce pęknie. Jeszcze wczoraj śmiałaś się i moc z twego ciała, duszy tryskała, a dziś płyniesz w jakąś mglistą dal, ja stoję jak skruszona skała. Gdybyś Boże podarować mógł jeszcze parę wiosen mej mamie... Lecz ja godzę się na wolę Twą choć jak gałąź dusza się łamie. Znowu pachną dzikie kwiaty bzu i skowronek śpiewa radośnie, a ja płaczę i brakuje tchu, ta wiosna wygląda żałośnie.
  2. Liczyłam na ciepło, bo miało wyjść z tego piękne dzieło. W zamian z twoich ust otrzymałam tylko chłód i myślałam, że obejdzie się bez szkód. To był początek walki, a myślałam, że to będzie jak z bajki. Serce bije się z rozumem, a ty byłeś jedynie oszustem Albo aż, ciężko stwierdzić. Bo jednak nie chciałam ciebie na zawsze skreślić. Ale to co mam robić? Pozostało mi się tylko modlić. O spokój i harmonię, Z nadzieją że o tym bólu kiedyś zapomnę. Ciekawe jak długo będę musiała jeszcze czekać, bądź jak dużo muszę jeszcze przegrać.
  3. Za górami marzeń, za lasami snów, głowa pełna wrażeń a pod skórą lód. Kruszą się odłamki jeden w oko wpadł czy kaleczy oko, czy kaleczy świat? W tym pucharze wino ma porażki smak, patrzę łzawym okiem na zepsuty świat. Za górami nocy, za lasami dni, wyjdę po angielsku nim otworzą drzwi. Nawet nie pomacham, nie odwrócę się, lód spod skóry wyjmę i obudzę się. Za górami żalu, za lasami kłamstw zostańcie na balu nie pożegnam was. Ciągle gra muzyka w rytm się stacza świat myli proste kroki prawie na twarz padł. Jeszcze jeden obrót Piruet, może dwa Wyjdę po angielsku Zanim sięgnie dna. Za górami głupot za lasami bzdur bajka się skończyła i nieludzki twór.
  4. Niespełnione obietnice, setki kłamstw. Jak mogłam wiedzieć, że ty będziesz jednym z nich? Może zbyt ciebie idealizowałam, a może to ty zbyt idealizowałeś siebie. Przed oczami moimi, które były młode i naiwne. Spragnione prawdziwej miłości. Jak z bajek, które oglądałam w dzieciństwie. Patrząc na nie rozmarzonym spojrzeniem. Pragnąc tego czego nigdy nie dostałam od ciebie. Dziś patrze na nie pustym wzrokiem. Może jest w nim też smutek i żal? Z delikatnie gorącym kubkiem herbaty. Na dworze pada deszcz, a ja przypominam sobie ten jeden deszczowy dzień, który wtedy niczym jak bajka dziś przypomina mi dlaczego przestałam w nie wierzyć.
  5. Nocy każdej zamykając swe oczy Ciało moje jest w wielkiej niemocy Lico Twoje przepala mą duszę od środka Jak przez ten czas kiedy byłaś dla mnie słodka Wciąż nie mogę uciec od ciebie Mimo że sama jesteś wolna ode mnie I sprawia mi ból myśl rwąca serce Że nie zobaczę już cię więcej Czas może leczy rany Jednak czuję się już słaby Nie oczekuję niczyjej litości Tylko przebaczenia w palącej mnie złości Modły me kieruję w stronę twoją Byś odnalazła ścieżkę swoją Gdy ja odpokutować muszę Za wyrządzone tobie katusze Życie płynie dalej z prądem Dotykając niechybnie ludzi swym sądem Czy zaznam uwolnienia duszy mej Zanim Kościej krzyknie do mnie HEJ Jedną tylko pewną myśl posiadam Ową, że poddawać się nie przepadam I walczyć do końca o siebie będę Bo może komuś jeszcze szczęście uprzędę
  6. Dziś się gwiazdy błyszczą na tafli jeziora Pod brzegową wierzbą siedzi Janka zmora Oczy tak jak węgle wyjęte z ogniska Lepki śluz mu kapie do jeziora z pyska Od lat już dziesięciu podczas pełni blasku Pojawia się ta postać na brzegowym piasku Skulona nad wodą kiwa się i gnije Astmatyczne chrapie potępieńczo wyje Złota była jesień przed dziesięciu laty Dzika Róża Ania w sukience od taty W białych tenisówkach wtedy przydreptała A przed wakacjami siebie obiecała Na brzegu po dzwonku tam się spotykali Długie przyszłe życie razem planowali Trochę inną teraz Dzika Róża była Po wakacjach w mieście chyba się zmieniła Nie pocałowała nawet nie dotknęła Jakoś dziwnie zimno tak się uśmiechnęła Nie usiadła wcale szybko powiedziała Że w tym wielkim mieście to kogoś poznała Uścisk suchość w gardle poczuł Janek wtedy I wyszeptał tylko "chciałbym Aniu żeby Też tak zaciśnięte było twoje gardło Przed momentem w którym każde z nas umarło" Od tej chwili wszystko poza czasem było W rękach z wierzby witki tak jakby się śniło Owinął witkami delikatną szyję I nie zauważył że Ania nie żyje Nikt nie wie jak długo opłakiwał zdradę Delikatnie tulił policzki jej blade I na pożegnanie chłodne ciałko ścisnął Puścił je na wodę na drzewie zawisnął Z wierzby tej skakano na główkę w przeszłości Teraz smutne drzewo nie ma żywych gości Odwiedziny tylko biednego demona Dzikiej Róży szuka nie wie gdzie jest ona.
  7. kiedyś lubiłam listy pisać zatem napiszę dzisiaj do ciebie słowa w nim padną tradycyjne opowiesz mi jak jest w niebie drogi Jasiu synku kochany biegałbyś teraz roześmiany przyjaciół wielu byś miał jednak los inaczej chciał chociaż się nigdy nie urodziłeś w sercu wielką zasiałeś nadzieję w moim życiu dzień zajaśnieje i tym co mam się z tobą podzielę realnie wtedy myślałam o tobie szykując świat do twoich narodzin dziecięcą wyprawkę szykowałam w twoim pokoju do dzisiaj stoi życie ci jednak szansy nie dało nigdy się z tobą nie przywitałam nie wezmę nigdy cię w ramiona nie spojrzę w oczy ukochane nie ma cię teraz obok mnie jednak w duszy obecność czuję biegasz po łące kolorowej w krainie szczęścia podobnym tobie
  8. Tyle dni przeżytych I nocy przepłakanych, Zmęczona codzienności gehenną... A ile przede mną? Tylko Bóg jeden wie. I choć sił i chęci brak, A w duszy czujesz się jak wrak. Nie jesteś w stanie spokojnie żyć, Zadajesz sobie pytanie: "Lepiej mieć, czy być? ". Ciężar tego przytłacza, Lecz odpowiedź Jeszcze bardziej wtłacza W ciemne odmęty umysłu, Pozostawiając Cię samego, bez pomysłu Na życie...
  9. Życie jako męczarnia, Zbiorowisko podłych chwil, Nie czujesz nic, Tylko upokorzenia i wstyd. Nosisz to w sobie, choć nie chcesz. Czarne zasłony myśli Twych dobijają Cię każdego dnia. Choć walczyłeś - to przegrałeś. Nadzieję dawno utraciwszy, powłóczysz nogami w tej znanej wszystkim męce, zwanej Życiem.
  10. Święta idą, te pierwsze, Bez Ciebie Kochanie. Święta pełne bólu, Miast pełne radości. Bo gdzie radości szukać? Jak Ci prezent zrobić? By wywołać przepiękny uśmiech Na Twej cudnej twarzy. Nie wiem jak to zrobić. To moje przekleństwo. Ja nie jestem godzien Miłości, przyjaźni, świąt i rocznic wszelkich. Bo jak można być godnym, Gdy do swojej Żony, Mówisz takie słowa na Jej łożu śmierci: „Walcz, Walcz, Walcz Kochanie Lecz jak już nie możesz to idź w stronę światła. My sobie tu poradzimy.” Posłuchałaś. Odeszłaś. A słowa te ciążą mi na sercu, Jak kamienna zbroja, już prawie od roku. Bo gdybym inaczej to Tobie powiedział, To byśmy byli razem do dnia dzisiejszego. Cieszyli się życiem i dziećmi naszymi. Lecz jedno Ci mogę obiecać Kochanie: Będę trwać w tym świecie, W tej życia nicości, Do ostatnich dni moich. I kiedy nadejdzie ma chwila ostatnia, I trafię gdzieś tam, ponad tęczę piękną, I Ciebie zobaczę. To znów się rozpłaczę. Tym razem z radości. Andrzej Pawłowski, Warszawa 16.12.2020
  11. Ból, płacz, radość, jestem ludzikiem na planetce.... ziemio kocham Cię ziemio dałaś mnie ale odejdę zostawię Ci dzieci ziemio umieram dziś... Czy umrę kiedyś naprawdę? Życie się zmienia krew leje z trzewi A ja idę dalej ludzie mnie nie słuchają na przestworzach zostawiają a tu tylko podniecenie gdy piszesz wiesz, że czujesz żyjesz, marzysz i idziesz dalej tańczysz, i tak dalej..... zatracasz się leniwy żal dotyka cie nie wiesz czemu czy każdy jest artystą?... tak, już wiesz że tak padnij Chopin, Mozart nie tylko wy jeśli wy to nie my....przeklęci wy
  12. Ludzie są jak świeczki... Jedni gasną przy pierwszym podmuchu Przy lichym oddechu niemowląt Przy każdym uśmiechu blakną Są też tacy, których płomień pozostał Pozostał nawet przy hucznych wiatrach, Lecz zgasiły go łzy Ale są też osoby takie jak ja Takie jak ja i ty Takie jak MY Jak te świeczki, których jasność nie gaśnie Nie gaśnie na dobre i na złe Nie gaśnie By inne mogły płonąć
  13. Widzę Twoje oczy, są pełne nienawiści, stachu i bólu. Dlaczego dostrzegłem tylko je spośród tłumu? Są jak moje... smutne, martwe w kłebach dymu. Nie widzę już trzeźwo po błędach popełnionych tylu... Minus i minus to plus? Logika jest od dawna z tyłu. Wynik to samotność, zapamiętaj szczylu...
  14. Znów nadeszły gorsze dni, dosyć uśmiechu, dosyć głupstw, prawdziwy ja myje nową twarz do nowej gry. W ciemnościach mojego pokoju, gdzie prawda pozostaje prawdą. W bieli dzisiejszego świata, gdzie kłamstwo rani pod osłoną rzekomej prawdy. Wstaję, siadam, słucham. Oczy zaczerwienione od niegasnącego ekranu telefonu. Słucham, siadam, wstaję. Wyobrażam sobie jakie kwiaty przyniesie mi ten dzień. Tracę rozum. Chorym się staję. Kaszlę kłamstwem, a piszę prawdę. Martwią mnie tajemnice przekazywane podczas zmierzchu, po czym sam w mroku wymyślam kolejne tajemnice. Kim jestem? Gdzie jestem? Kim jestem? Gdzie jestem?
  15. "KU PAMIĘCI NAJWAŻNIEJSZEJ OSOBY MOJEGO ŻYCIA" Kochana Mamusiu, Chciałbym Przekazać Ci Kilka Tak Ważnych Dla Mnie Słów, W Których Pragnę Wyrazić Swoją Miłość Do Ciebie. Matulko Kochana! Dałaś Mi Życie Bezcenną Duszę. Cenię Twoje Poświęcenie I Przy Tym Odczuwam Dumę,Że Obdarzyłaś Mnie Sercem I Rozumem. Byłaś Dobrą Kobietą O Wielkim Sercu,A W Moim Oczach Świętością. Wiesz Co W Tym Wszystkim Jest Najpiękniejsze? Że Ponad Trzydzieści Lat Poświęciłaś Tylko Mi. To Był Wspaniały I Niezapomniany Czas. Chyba Ci Nigdy Tego Nie Mówiłam,Ale Cudownie Jest Być Twoją Córką I Prawdziwy Zaszczyt Mieć Taką Mamę. Nigdy Nie Spotkałam Kogoś Tak Podobnego Do Ciebie. Człowieka;Odważnego,Zdeterminowanego,Niestrudzonego. Zawsze Mnie Zastanawiało Skąd Czerpiesz Swoją Siłę. Choć Bywało Trudno A Los Rzucał Kłody Pod Nogi Ty Nie Poddawałaś Się A Do Tego Potrafiłaś Jeszcze Pocieszczać I Wspierać Innych. Tak Wiele Razy Byłaś Dla Mnie Przykładem,Tak Dużo Mnie Nauczyłaś. Nie Tak Łatwo Być Matką,Ale Ty To Zadanie Wykonałaś Mistrzowsko! Może Ta Magia Polegała Na Tym Że Nie Chciałaś I Nie Próbowałaś Być Autorytetem Tylko Chciałaś Być Przyjacielem. Wiesz,Nikt Nie Ma Takiej Mamy Jak Ja. Pięknej,Mądrej,Zdolnej,Pomysłowej,Bystrej,Błyskotliwej,Uśmiechniętej,Troskliwej,Kochającej. Dziś Już Jestem Dorosła,Ale Tęsknię Do Bycia Dzieckiem. Przywołuję Wspomnienia I W Większości W Nich Jesteś W Nich Tylko Ty. Stoisz W Cieniu,Ale Zawsze Jesteś Gotowa Aby Pomóc,Pocieszyć,Przytulić. Zawsze Byłaś Dla Mnie Najważniejsza. I Zawsze Potrafiłaś Sprawić Że Czułam Się Ważna I Potrzebna. Czym Zasłużyłam Sobie Na Taką Mamę..? Wychowałaś Mnie Sama,Na Jak Uważam Porządnego Człowieka Z Sercem Pełnym Ciepła,Potrafiącego Kochać. Szacunek Dla Ciebie To Opos Twojej Ciężkiej Pracy. Mamo,Teraz Stoję Tu Przed Tobą,A W Moich Myślach Sala Widzeń. Widzę Jak Cierpiałaś I Męczyłaś Się. Starałam Się Jak Tylko Mogłam Aby Ci Pomóc Złagodzić Twój Ból. Lecz Jesteś Teraz Potrzebna Gdzieś Indziej. Pan Bóg Zabrał Cię Do Siebie Abyś Tam Uczyniła To Dobro Które Spełniłaś Tu Na Ziemi. Lecz Nie Przejmuj Się MAMUSIU. Dam Sobie Radę,Choć W Sercu Odczuwam Ogromny Ból. Pamiętaj,Zawsze Będę Z Tobą,A Ty Zawsze Będziesz W Moim Sercu. Kocham Cię Moja Ukochana Mamusiu. Twoja Na Zawsze Córka Lilianka.
  16. raz po raz smagana wiatrem, miesza ciepło łez z chłodem deszczowych kropel, wzbiera w niej niewysłowiona gorycz, a kres sił kształtuje jej niemy wyraz, otworzywszy swe oczy, błądzi po podniebnym bezkresie swej udręki, na wskroś przeszyta chłodnym pomrukiem burzy, łka, brodząc kolanami we łzawym marzeniu. gwałtowną myślą sięga do swego wnętrza, jak gdyby szukała nienazwanego źródła wszystkiego, co teraz pomimo jej krzyków i płaczu, bezlitośnie odziera ją z naiwnego snu, zostawiając jedynie z tlącym się w sercu wspomnieniem twej bliskości i bolesną ułudą tego czym niegdyś dla niej była.
  17. Ukradkiem od niechcenia przysiadł przy stole szary człowiek, istota nie pozorna, wszystkim znana, dość skromna, lubiana czy nie ? Niby widoczna lecz cierpi. Wszak szarego człowieka codzienność dotyka, a patrząc na owego człeka świat oczy zamyka. Nie chcąc wcale patrzeć na jego żale wiedzieć o nich czy ich czuć, toć to zwykły chuć. Dla życia ważna tylko rodzina, czas w gronie bliskich co dobrze przemija, portfel i materialna zdobycz wokoło tak by tylko życiu było wesoło. Nie pomyśli życie co zrobić dla człeka i szybko gdy spotka, omija, nie zwleka. Traktuje go jak powietrze a on cierpi choć nie chce, Pomocy znikąd otrzymać nie może. Dopomóż mu Boże. Bo tak już na świecie bywa ktoś musi wygrać, a ktoś przegrywa, a ci na szczycie z braku czasu i chęci, zapominaj by mieć innych w pamięci. Więc dzień w żalu i bólu przemija. Nie ma chleba, znikła rodzina. Szary człowiek zagryza swe wargi, ucieka od życia w ręce kochanki. A ona złudną wszak jest ucieczką kusi kłamstwem, a macha z trucizną chusteczką. Człek wie, niegłupi lecz oko przymyka, woli umierać powoli bo życia codzienność gorzej dotyka.
  18. Krwinki płoną by już zniknąć, zagrzebane blizny strute. Włosy wbite w błonę smug bo w powietrzu Was dziś widzę, zwiewni tak leżymy, jak wspomnienie. Spełniać się w nostalgii życia. Pić łapczywie szare zdjęcia, tak kiedyś kochałem, taki kiedyś byłem szczupły. K-pax, uczucie z tragedii stworzone. Wielkie domy, wydarzenia, sole, kap, kap, na kartki. Nie pójdziemy już na kłody, na plaży już bez tych książek, bez historii o kochaniu. Spełniam się w wiecznym pragnieniu, to jest przeszłość, rzeczy bieg, strumieniami piętrzy rzeki, w żyłach spienia starość chwil. Pokaż mi te blade zdjęcia, chude twarze w dłoń wlepione. na plaży znalazłem piasek, nie znalazłem naszych kapsli. Wody daj łapczywie wołam, jeszcze chcę pójść z Wami. Tak budują dziś imperia, każdy w innej części świata. Wyjazdy do naszych państw. obraz marzeń w tych pastelach. Obraz szkicu niewinnego. Delikatnie było, teraz siłą trzeba brać. Garściami nas nie nasycą. Ciągle iść, znaczy już biec. Poza światy oniryczne poza sen i fotel miękki. Oniryczny taniec świtem, tak mocno ja nie potrafię, pogodzić się, że ten budzik, będzie wciąż mi przypominał, o tym, że boję się straty.
  19. Śniadanie zagryzam papierosem, a obiad kawą. Na kolację piję polską herbatę, wódkę. Wieczorami wznoszę wysoko dłonie, naga szukam guzów i modlę się do siebie. Siadam przed lustrem, ale nie mogę zobaczyć w nim żadnego odbicia. Nocą walczę ze smokami, by później bandażować poranione ręce i wymyślać niestworzone historie. Dzwonię do wszystkich swoich błędów o trzeciej nad ranem. Przepraszam, przeklinam i wyznaję winy. Zanim pierwsze promienie słońca spłyną ciężko po łóżku, unoszę się w górę, jako zupełnie nowy człowiek, by o poranku, drżącymi dłońmi, znów wyciągnąć zapalniczkę.
  20. Chcę uciszyć swe sumienie Zrzucić z barków ciężkie brzemię Zasnąć w końcu bez koszmarów Przejść do baśni pełnej czarów Niech zła czerń mnie już nie męczy Nocna mara niech nie męczy Chodź i weź mnie w swe ramiona Lecz nikomu nie mów o nas Bądź mą słodką tajemnicą Bezpieczną otocz mnie granicą
  21. Wziął mnie kiedyś na swą ścieżkę Droga przez płomienie wiodła Szarpnął włosy - odpust grzechów Chciałam zniknąć lecz... Nie mogłam Jego szorstki, brudny dotyk (Z każdą chwilą chciał go więcej) Wiązał myśli - pustka w głowie Obezwładniał kruche ręce A po wszystkim, gdy już kończył "Nic nie było między nami" On - to diabeł w ludzkiej skórze Co mnie ogniem piekła zranił
  22. Nie mam już nic, oddałam wszystko. Nawet ostatnie buty i sweter, a idzie zima I tak, jest mi zimno, czuję jak wiatr przebiega przez wszystkie moje kości Sunie zimną dłonią po plecach, rozlewa po ramionach, w dół Nie mam już nic, oddałam wszystko. Nawet ostatnie dobre myśli i pocieszenie, a idzie smutek I tak, jest mi smutno, czuję jak rozpacz przechodzi przez wszystkie moje myśli Sunie ostrym lękiem po głowie, rozlewa po ramionach, w dół Nie mam już nic, oddałam wszystko. Nawet ostatnią dozę siły, a idzie trud I tak, jestem zmęczona, czuję jak niemoc obciąża każdy mój wysiłek, również mentalny Sunie przez każdą tkankę i każdą myśl, rozlewa się wszędzie, od 20 lat Nie mam już nic, oddałam wszystko. Oddałam nawet ostatni posiłek, zostały tylko okruchy. Oddałam nawet posiłek. Oddałam. Możesz zapytać dlaczego Wykrzycz mi to pytanie: Dlaczego to oddałaś?? Dlaczego się zaniedbałaś?? Bo i tak nie miałam nic, a chciałam choć trochę. Tylko zapomniałam że i tak jestem sama. A teraz kiedy nie mam już nic, zrozumiałam że też nic nie masz. Został nam żal
  23. Można się z Ciebie wyleczyć Nacinając starannie każdą z żył I wtedy już nie przyjdziesz we śnie Blada jak śnieg. Czasem chce tylko Zasnąć nago w tym śniegu Krew mam wrzącą Nie zamarznie we mnie Ale niech wsiąknie w śnieg Zwabi ptactwo Niech wydziobie mi serce Słyszysz...? Jak pękają moje kości Wygłodzone i wycieńczone Od noszenia na barkach całego świata Wiedząc, że Cię na nim już nie ma.
  24. Gdzie jesteś miłości moja Gdzie jesteś Szukałam cię każdego dnia Przyszedłeś Spragniona opieki twojej Ucisk w sercu czuję Krwawią mi oczy Moja oczy pustką są Nie widzę nie czuję nie słyszę Brak tlenu Odszedłeś zabrałeś serce moje Kim jestem kim będę Pytam siebie każdego dnia Lecz głuchy telefon milczy Stracona miłość nie wróci Orchid.Solma
×
×
  • Dodaj nową pozycję...