dzieci z zasadami dynamiki
dorośli o oczach wampira
zagubieni kochankowie
na estradzie pogoni za życiem
odgrywają swoje role
wędrując pomiędzy zimami
od wiosny do wiosny
dar cielesny nie jest łatwy
do podźwignięcia bagaż doświadczeń
wcale nie ułatwia
ale zawsze
istnieje kwiatowa przenośnia
w rozkwitłe sady równiny zbóż
brzozowy lasek kolorowe motyle
marzenia i gołębie
zatopiona w złości podniesionym głosem
spieniasz słowa jakbyś była nad morzem
w paru zdaniach ciskasz gromy i zatapiasz okręty
jakby to miało nadać sens znaczeniu
i zaopatrzyć słońce w blask
wiem że wczoraj wróciłem dość późno
ale rozumiesz że nie miałem złych intencji
owszem wzburzyłem krew
przelewając trochę piany z kolegami
jednak twój sztorm jest o wiele groźniejszy
i nie służy niczemu
kałuża łez po burzy
ale przynajmniej nie jest parno
nadchodzi cisza
poznałem mężczyzn
którzy wypluwali tęsknoty
i wypowiadali jej imię
przy samotnym stole
topiąc smutek w johny walkerze
zmęczonych
w przemijaniu tańczących na linie
balansujących na krawędzi
dwóch oblicz miłości
poznałem kobiety
które pisały o niej wiersze
a nocą wtulone w jej zapach
wypłakiwały oczy
solą łez nasączając poduszki po brzegi
poznałem ludzi
którzy byli ponad to
i mimo wszystko bez rozgłosu
wtuleni w jej ramiona pragnęli kochać
chłopaczyna? :))))
pozdr. K ;)))
no tak cię odbieram z tym słomianym zapałem, entuzjastycznym podejściem i pełną emocji poezją ;-) to komplement ;-)
Pozdrawiam
no jak tak ... i jak komplement ... to fajnie ... ;)))
półmrokiem szeptu
uprzejmie donoszę
że nie odpowiadam tej nocy
za siebie
i na żadne pytania
nie potrzeba nam słów
przecież dobrze wiesz
że pragnę nawet idąc ulicą
przerywany oddech
coś pięknego
głębia
nie mam już siły
czemu nie powiesz dosyć
mów do mnie świeć
idę za tobą
zechciej uwierzyć
nie gardzę światłem
ukołysany ciszą
inaczej pojmuję blask słów
bezsenne noce
to długa droga do gwiazd
w smak wina złapany w pajęczynę
wiosenne sny uwięzione na poddaszu
krzyk serca
zawieszony na ramieniu
a ja chciałem tylko od ciebie
jedynie skry
iskierko
myśli mam nieprzebrane
zatrzymaj mnie
zanim poznam twój smak
i doskonałość budowy atomu
odważnie
chcę spojrzeć w twoje oczy
by udowodnić że potrafię latać
dwa słowa
na do widzenia
małą kropką na czerni
wciąż świecisz w niebogłosy
ostatni spacer
po drugiej stronie blasku
patrzę na ciebie
to tak bardzo boli
oczy
wypalone po stokroć
jeszcze się delektują
chwile
wystawione do wiatru
już nie wierzą
kiedy cię nie ma
bliżej do gwiazd niż do szczęścia
idę tam
gdzie są miejsca
zaczarowane pomiędzy
rozstaniem a nocami fantazji
zaprowadź mnie tam
obiecałaś
narysuj wiatr liniami słów
przygarnij przeplecionego poezją
wiem że gdzieś zabłądziłem
zgubiłem bilet do szczęścia
ale nie możesz teraz odejść
ze stacji ja i ty pojadę na gapę
potem wyślę ci kartkę z podróży
na ostatniej prostej
prosząc boga o skrzydła
by odlecieć w puste przestrzenie
by móc odnaleźć
to miejsce
gdzie osiodłam ci niebo
kiedy pragnę słuchać
najlepiej wychodzi ci milczenie
płyniesz pod prąd
zachód słońca już za nami
a ja kolejny raz
nad oceanem nadziei
piszę list do najwyższego
by wiedział
że prawdziwe słowa
delektują się jedynie ciszą
a świat zaczarowany w eden
uparcie wystawia chwile do wiatru
niewinnośc bieli pławi się we łzach
ironicznie
ponad górami tworząc źródła
krystalicznie czystej rzeki
do której ponoć
dwa razy się nie wchodzi
kiedyś o brzasku
anioł zstąpił dzięki tobie
w mętnym świetle poranka
zanim jeszcze
szeroko otworzyłem oczy
na dobre spałaś obok
taka piękna
jak cisza na wysokości
gdzie ptaki nie pytają o wolność
zrobiłem kawę przypaliłem papierosa
a on wciąż tam był
i nie mogłem wzroku oderwać
spacerując jak więzień
po każdej cząstce twojego ciała
nienapatrzony
wstawaj aniele już ósma
tak bardzo ...
na kwiecistej łące zbieram cię nocą
pachniesz głodem kobiety
płoniesz i drżysz
nie zostawię cię z tym samej
niech ta podróż trwa
tymczasem
smakować cię będę pod palcami
aż dojedziemy do ostatniego przystanku
jesteś zagadką
ucztą dla oczu białym sonetem
i światłem słowa na wyżynach wierszy
które w nas obudziłaś
na dnie mojej świadomości
tam gdzie miłość chodzi w sandałach
w ciszy otwartych ramion
sny nie przemijają z wiatrem
raj którego nocą pragniesz tak
to niebo to raj
a ja
chcę pozbierać tobą myśli
...
wspólnym rytmem odpalasz race
grając melodię nutami które kocham
naprężona w klucz wiolinowy
do granic
uzależniony od twojej miłości
oddaję dźwięki kiedy dostrajasz
dostrajasz się do wariacji na jednej strunie
koncert zaczynamy w rytmie trzy czwarte
kończąc tańcem u wrót szaleństwa
potem już tylko rozkosz spojrzenia w oczy
i błoga cisza rozkoszy
najpiękniejsza muzyka zawirowanych serc
... cieszmy się z małych rzeczy bo
szczęściem w chmurach mi
zapisana jesteś
z zapasem energii palce wiatrem po włosach
mówisz że ci tak dobrze tylko
w płucach mam już mało całe powietrze oddałem
na pompowanie basenu po brzegi bo chciałaś
teraz woda jeszcze zimna ale są perspektywy
słońce świecisz tak jasno
twój blask
daleko mi do tego ale staram się
a ty wciąż pragniesz żebym dmuchał
chcesz
wykąpiemy się w tym razem