-
Postów
1 737 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
2
Treść opublikowana przez Kraft_
-
smakujesz dżin tonikiem gasząc uparcie kilka fragmentów przeszłości co ma być to będzie próbujesz nie nucić rozbieranych kołysanek kiedy na ciebie patrzę nocą moralnego nieładu już dawno usnąłem a tyle chciałem się dowiedzieć teraz dzwonisz pomiędzy bajkami przecież nie tak miało być wbrew pozorom pogodzenie z losem wciąż zmienia etykiety żyjesz we mnie ambrozją wspomnień za każdym razem kiedy spalam się jak nowicjusz i co powiesz na ten taniec w krzywym zwierciadle proporcje naszych kroków nie nazwane jeszcze imieniem bezgranicznie zachwiane gdzieś wysoko ciągle gra muzyka zielenią jałowce a ty smakujesz dżin
-
nagle wyszłaś przez zamknięte drzwi na do widzenia ubierając żyrandole w pajęczyny na parapecie martwa cisza przyozdabia kwiaty w suche chwile półotwarte okno wlatują tylko ćmy tuląc skrzydła do resztek światła pozostało w kolorze włókien zapomniałaś spakować wciąż wisi na krześle nie dotykam jest taki zielony
-
:))) po wszystkich piegach ...;))) pozdr.
-
sen malarza w martwym ogrodzie zakwitło niebo rozganiając chmury złych miejsc zrodzone słońce poturlało blask śladami namiętności nieosiągalne nabrało barw wśród ptaków które dostały skrzydeł kiedy drzewa zbudowały dom pod gałęziami uśmiechasz się wreszcie się uśmiechasz smakujesz radość ust już nie tkwisz w obawie o jutro wszędzie blisko i drzwi otwarte słowami do serca przeskoczony czas przebudzenie oprawione w blejtram sieci życia nareszcie jesteś tęcza
-
kochamy je nie dlatego że ich potrzebujemy ale potrzebujemy ponieważ je kochamy chociaż często nieudolnie cóż nie jesteśmy przecież doskonali jak one małe dziewczynki zbierające poziomki dla niesfornych chłopców kobiety ustawiające dużych chłopców do pionu dalekowzroczność szósty zmysł a nawet siódmy i reszta dnia codziennego wszystko poukładane w niedzielny rosół za dnia czujne jak Global Positioning System nocą ponad zmysłowo namiętne w fazie bez globusa jednak zawsze naturalnie piękne
-
w moim szkicowniku tam gdzie rosną dzikie róże na zielono wytwarzałem światy w wersjach roboczych dla ciebie rysując klucze na zakręcie zmagałem się z zamkiem pachnących listów by otworzyć powoli drzwi i wpuścić jej blask do środka rozkwitła dostojnie ptakami wśród drzew obierając sobie za cel inny punkt postrzegania sięgnęła poza horyzont nienazwane nazywając drogą obiecała już nigdy nie mówić do widzenia wzniecając lato na pograniczu uniesień nie wciskała tandety wszystkimi zmysłami promując kwiaty dla wrażliwych mówiła że niebo jest niebem nawet jeśli wojna a niepewność podpisała imieniem naszych dzieci nie pozwól jej zwiędnąć
-
kiedy piszesz głupoty o wiedźmie miotle i inne takie trele morele owocowe ptaki słowa wyglądają jak te pierdolnięte za dużo ich i za mało jednocześnie niezdarnie zakrzywione w klucz wiolinowo nie potrafią śpiewać dźwięki wygięte w łuk który plując strzałami bez piór nigdy nie trafia w dziesiątkę a spostrzeżenia uciekają bezradne tracą skrzydła w pogoni za uzurpowaną miłością kiedy zastanawiasz się jak poderwać Zośkę z parteru bo na przykład ma duże cycki i jest wąska w pasie zakładasz klapki nie tylko na nogi szkoda słów
-
ślicznie odchudzasz ... pozdrawiam ... ;)))
-
od tylu lat zaplątuję wzrok w sznur kormoranów a one wciąż odlatują podążając wzdłuż linii grabienia liści z zatęsknienia robię się smutny czekając kolejnych zakwitnięć ponownie stanę na naszej łące wśród rozkołysu traw z takich miejsc lepiej widać zamknę oczy i raz jeszcze zaplączę wzrok by potem o wszystkim ci opowiedzieć znów będziesz
-
plusk ... :)))
-
tak jak trzy dni temu halucynacje ponownie zbudowały domek z kart w którym leżące na dnie porcelanowej filiżanki dwa kawałki szlachetnego kruszcu z wygrawerowanym dumnie for ever błyszczały zdjęte z palca i leżały tak sobie przytulone jeden na drugim jeszcze nigdy dotąd nie będąc ze sobą tak blisko apatia wyzwolona w tunelu do światła pozwoliła na chwilę zebrać w myśli resztki rosy z ogrodu kiedy głodny drzew umierałem tobą po raz drugi chciałem zmartwychwstać liściem ale zabrakło whisky
-
wszyscy gdzieś wychodzą potrącają gonią pędzą omijają cel szerokim śpiesząc się na złamanie złamasy bieganina pieprzony romantyzm też wyszedł z mody w dobie wahadłowców próżnia i ty w tym tłumie tak kosmicznie odległa
-
nagle zgasło świecy jak na lekarstwo a chciałem obejrzeć TV poczytać radio też milczy tylko cisza zaprasza ciemność zakrada się szczelinami w poszyciu jestem wkurzony a ty z drugiego pokoju przerażona krzyczysz że się boisz że pająk wsadził ci rękę do ucha że coś rusza się za firanką rany idzie zwariować telefon odbierasz i coś tam mamroczesz podchodzę na macanego kto dzwonił z elektrowni pytali czy wolimy światło czy prąd o boże nie dobijaj mnie
-
wieczorny nastrój zainspirowały lilie wodne kiedy głębina poezji pod muzykę jeziora grała symfonię na grzbietach fal dyrygent wiatr w uniesieniu szarpał chwile dedykując tęsknoty dla dwojga wyjąłem ręce z kieszeni żeby cię objąć wtulona czytałaś półgłosem
-
świecę jak mogę a ty suszysz parasolkę ze słońca
-
żyję uczciwie a przynajmniej się staram raczej wstaję rano chodzę do pracy od lat jedną drogą kamienie są na niej już tak wyślizgane że można się w nich przejrzeć dbam o dzieci żonę dom pana boga nie proszę o wygraną na loterii czasami jednak krew nie woda poszalałoby się jak za młodych lat dobrze już dobrze jestem spokojny jak ten ocean i grzeczny przecież tak samo jak byłem za czasów kawalerki nie kłamię serio serio mówię jej zawsze że to jest święta prawda tylko ojciec uśmiecha się z pożółkłej fotografii
-
zakrzywienia czterech pór roku wydłużone etapy nieśmiertelności jak guzik naciśnięty dla wybrańców interpretują upływ czasu póki ujęcie trwa starość nie musi być pomarszczona z wyboru gdy pomimo upływu nie widać zmian a szkatuła delikatnych śladów nie ma znaczenia to ich siła bo duch zwyciężył nad ciałem dla nich kolory życia wyznacza wieczna tęcza a szklanka zawsze jest do połowy pełna z przesłaniem na jutro tego wam życzę
-
w moim szkicowniku tam gdzie rosną dzikie róże na zielono wytwarzałem światy w wersjach roboczych dla ciebie rysując klucze na zakręcie zmagałem się z zamkiem pachnących listów by otworzyć powoli drzwi i wpuścić jej blask do środka rozkwitła dostojnie ptakami wśród drzew obierając sobie za cel inny punkt postrzegania sięgnęła poza horyzont nienazwane nazywając drogą obiecała już nigdy nie mówić do widzenia wzniecając lato na pograniczu uniesień nie wciskała tandety wszystkimi zmysłami promując kwiaty dla wrażliwych mówiła że niebo jest niebem nawet jeśli wojna a niepewność podpisała imieniem naszych dzieci nie pozwól jej zwiędnąć
-
wędrując po krawędzi słowa wyciągasz myśli z kieszeni plecaka nie otwierając ust malujesz majowe dni wierszem o zapachu kolan i konwalii w pewnej odmianie wyobraźni zastałem cię na zieleńcu podobno oczy masz niebieskie by rany przestały być codziennością by wzrosło nowe skrupulatnie wypalasz trawy a ja zostanę panem pogorzeliska
-
w barwach melancholii
Kraft_ odpowiedział(a) na Kraft_ utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
kiełkując kolorami wędrowałem pochowany w dylematach na wypadek kamienia zaopatrzony w halucynacje z drogi do edenu zboczyłem o sześćdziesiąt dziewięć stopni mimowolnie rekonstruując odcienie nocy pod obronę nieba ubrałaś praktyczny półpancerz wysyłając do mnie listy z domku na skraju przepaści pisałaś że wiersz ominął mnie w tej podróży że na rozstaju nóg wybrałem zły azymut że już lepiej powinienem zapisać się na lekcje latania próbując zrozumieć patrzę w to niebo szukając podpowiedzi niestety bóg wziął wolne wyjechał do sanatorium tylko tęcza w barwach melancholii -
tak między wierszami
Kraft_ odpowiedział(a) na Kraft_ utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
:))) napisz... ;) pozdr. -
tak między wierszami
Kraft_ odpowiedział(a) na Kraft_ utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
gdybym wtedy nocą tam gdzie umiera wczoraj ten jeden raz zdobył się na nowe jutro dzisiaj być może miałbym swój dzień -
z premedytacją lecz wbrew samej sobie roznieciłaś ogień na moście widzę cię jeszcze na przeciwległym brzegu stoisz smutna pozostając w symbiozie z płaczącymi wierzbami słyszę zagubione myśli fale doskonale rozchodzą się po wodzie twoje ptaki treluja półgłosem między skrzydłami a ziemią wyćwierkując krótką historię o obłędzie dzisiaj nasz anioł stróż zachorował na autyzm nie dokończymy już tego nieba cóż gdzie by nie spojrzeć z każdego miejsca widać górę a prąd jest zbyt silny dobrze wiesz że nie dopłynę wpatrując się w drugi brzeg stoję tylko niedorzecznie obok tabliczki z napisem do wynajęcia
-
:))) pozdr.