Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kraft_

Użytkownicy
  • Postów

    1 737
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Kraft_

  1. kołysząc piramidy jak słowa na wietrze o pierwszej w nocy interesownie poprawiasz wizerunek wmawiasz mi że to był tylko kolega który poczęstował cię kawałkiem łóżka kiedy przesypywałem piasek by odnaleźć twoje perły na pustyni w jego hotelowym pokoju zapatrzona na pięć gwiazdek znalazłaś chwilową oazę a teraz ofiarowujesz mi serce ze szrotu złudzenia nie są opodatkowane jak twoje kłamstwa zamówię whisky a ty mów do mnie twardniejącymi sutkami niech chociaż fatamorgana
  2. kiedy przyjdzie dzień przypomnę delikatne dłonie jak myślisz czy anioły sprzedają odczucia zamówię na wynos pełną tacę dla nas przecież taki dotyk nie może przejść obojętnie koniecznie powinien się przepoczwarzyć nie potrafię jeszcze dokładnie sprecyzować w co ale moje ciało już to wie grawitacja sprawiła że czułem dokładnie nasze współistnienie i to jak czułem każdym szeptem westchnieniem każdym twoim wnętrzem w kolejności obojętnej poznałem twój artyzm to naga sztuka jesteś natchniona nakarm mnie jeszcze raz a potem niech wali się świat
  3. w twoich futrynach bezwstydnie skrzypi nowy wiatr intymnie romantyczny plądruje każdy zakamarek oddajesz skąd się wziął taki nienazwany jakim prawem tańczy we włosach plotąc trzy po trzy jak pijany jaki podśpiewując piosenki lekkie i zwinne jak jego palce nie mam pretensji był szybszy wpadł kiedy smarowałem zamki w pokorze zamykam drzwi zapomniany z drugiej strony klamka ma smak metalu dobrze że chociaż położyłaś nową proszę powiedz coś waruj
  4. jedności z kilku niewypowiedzianych płaszczyzn wytrwale budujesz słabościan konsekwentnie załamując światło niewidoczna w równości ścian uśmiechnięta niczym tęczę na tacy podajesz krawędzie ostre jak brzytwa z gracją niezapominajek mówiąc masz potrzymaj a dłonie całe w skowronkach chwytają ufne kalecząc sobie linie papilarne kim jestem gdzie jesteś teraz posłuchaj mnie uważnie ta bryła musi mieć geometrię na kształt dotyku i zrozumienia oczu brakiem słów ubranego w pocałunki inaczej motyle odlecą a ty nigdy mnie nie rozpoznasz
  5. w sukience z kwiatów dobra z natury nie potrafisz odmawiać nigdy nie myślałem o tym w ten sposób czuję się niedowartościowany ta litość zabija moje ptaki które pomiędzy nigdy nie chciałem być jedynie obiektem a teraz nie potrafią umiejętnie latać masz rację nagi nie jestem twój daleko od domu subiektywnie z nurtem zdarzeń niewydarzonych poczyniłaś pustostan w ogrodzie zanim jeszcze zdążyłaś zakwitnąć
  6. nie całkiem pozbawiony piór przesyłam ci pocałunek z lotu ptaka oddajesz trzy godziny szczęścia prawdopodobnie to tylko fantasmagoria ale jakże naga w świecie gdzie anioły mają dzieci kiedy w pionie ustawiłaś niebo trzeba to przeżyć po właściwej stronie by móc bezbrzeżnie utonąć w sobie
  7. czas spienionych szeptów ostatnich spojrzeń historia kochanków w cieniu nocy gdzie wędrówka na szczyt marzeń nie potrafi dogadać się z rozsądkiem samotne podróże aleją kasztanów i zdrada na pożegnanie to wszystko co pozostaje w dziurawym płaszczu chowając resztki uczuć a potem kilka zakłamanych słów trzymaj się możemy być przecież przyjaciółmi takie tam sranie w banie zostajesz zmuszony by stać się siewcą niepamięci na polu wspomnień uprawiasz amnezję żeby nie żałować szalonych myśli nad grobem wyglądających przez okno
  8. myślę sobie coś przychodzi coś odchodzi jednak nie zupełnie potrafię pływać w tej wodzie drugi brzeg to takie odległe brzmienie dlaczego motyl mówi do mnie popatrz czekając na reakcję człowieka o smutnej twarzy przecież dusza ze skały jest już odporna już nie chce a jednak cichy żal i pytajnik na końcu zdania są podzielone w dniu narodzin zamknę oczy może znów podarujesz mi siebie wyskakując z pudełka niespodzianki odbiło mi czy co wiatr we włosach nie istnieje tylko molekularna obojętność panoszy sie zamiast bliskości no nic muszę zapalić a potem w twoim ogrodzie poczekam sobie na drzewa w końcu może zakwitną zanim na dłoniach wyrosną kaktusy a czołgi rozjadą oczy do końca
  9. jesteś wszechświatem dryfującym w przestrzeni oceanu ocean jest bezkresem jesteś oceanem oczami nieba patrzę na twoją nieskończoność i nie widzę granic jesteś
  10. zakuta w bezradność leżysz twarzą do kamienia z zamkniętymi oczami nosisz strach w kieszeniach na wypadek gdyby jakimś cudem przez chmury przebił uśmiech dziura w bucie chce na spacer a ty podciągasz skarpetki pod szyję czas woła idź ale nie ty nie przecież kochasz godziny nieistnienia kiedy motyle boją się kolorów a ptaki piór bez skrzydeł dotykam cię na wyłączność podaję przestrzeń i wiatr na tacy jedyne co musisz to nauczyć się latać niebo
  11. zabłąkany we wrzosach czuję się fenomenalnie dziura w ośrodkowej części układu nerwowego nienerwowo dotyka zapachu a ja turlam słońce po twoim brzuchu słyszysz niebo? gada od rzeczy tylko ptaki tchnienie skrzydeł granice snu rozciągają po widnokrąg pająki w podziękowaniu tkają sieci pod jemiołą liczą że złapią kilka ziaren no chodź nie bój się nocy mam zapałki rozpalimy pożądanie drżenie spotkanych palców chwyci za piersi i przepowie przyszłość z piegów rozkołysana ofiarowujesz mi morze a tam meduza w taką noc nawet ona świeci zanim pójdę spać kochaj mnie z bliska w pokoju luster nie ma granic przyzwoitości o rany ustrzeliłaś mnie a na tarczy szósta pora wstawać a mogło być tak pięknie
  12. to jest ważne jestem tu by się nie powtórzył cierpki smak niewypowiedzianych słów za mało wyjdźmy z dziupli bezczasu zbudowanej z niedokończonych postanowień i chodźmy poszukać zielonej łąki nie wychodząc z łóżka niech koncert wśród tęczowych dźwięków trwa wiecznie chcesz będziemy smakować usta motylimi skrzydłami słuchając wybuchów na słońcu oczami dziecka oglądać ślady saren na śniegu by oddechem otulonym w noc oddać sobie zapomniane szepty a bezkresem zanurzenia w ogień namiętności o pełnej godzinie kiedy już odwróci się nasza karta ocieplić klimat wszechświata a wtedy nawet sąsiedzi niech wychodzą na papierosa
  13. o to to ... innocenty ...;))) pozdr.
  14. w kręgu przemyśleń przeciętność dialog proszę pani to korepetycje z porozumienia kiedy możemy być dumni z tego że jesteśmy we dwoje twarzami wprost i oczami w siebie bez słów
  15. zanim jeszcze dzień pokaże język wędruję nocą i sam już nie wiem w którym kierunku szumi las kiedy szukam echa odbitego od jednego drzewa gdy niebo gwiazdami zwala mi się na głowę niewidoczny porywam wiatr kiedy tak dmucha niepewny by rozwiać wszelkie wątpliwości usypiam wśród mchów i paproci przy trelu niewyklutych ptaków zbierając poranną mgłę bo może schowałaś za nią tęczę jak to coś nierealnego z nadzieją na rozmowę z bogiem który jak ty nie chce mówić
  16. zanurzona w poranku kontemplujesz kawę pomiędzy łykami w zamyśleniu układając historię o nocy której zabrakło błękitna papeteria rozłożona na stole w oczekiwaniu na zapis letnich nostalgii cierpliwie patrzy na twoje dłonie może w końcu się odważą obok myśli szukających odpowiedzi w zakurzonych lamperiach sto uczuć w pustej butelce i listek który wczoraj wleciał przez okno przypominając że czas ucieka drzwi zaskrzypiały serce mocniej zabiło to tylko kot
  17. gdybym wtedy nocą tam gdzie umiera wczoraj ten jeden raz zdobył się na nowe jutro dzisiaj być może miałbym swój dzień
  18. Bajadero ... to banalnie ... z drugim dnem ... o nikim i o wszystkich ... życie ... pospolite;) pozdr. K
  19. dziekuję serdecznie za miły komentarz :))) pozdr. K
  20. :))) dziękuję za wgląd Aniu ... pozdrawiam ciepło ... :))) K.
  21. poznałem mężczyzn którzy wypluwali tęsknoty i wypowiadali jej imię przy samotnym stole topiąc smutek w johny walkerze zmęczonych w przemijaniu tańczących na linie balansujących na krawędzi poznałem kobiety które pisały o niej wiersze a nocą wtulone w jej zapach wypłakiwały oczy solą łez nasączając poduszki po brzegi poznałem ludzi którzy byli ponad i mimo wszystko wtuleni w jej ramiona pragnęli kochać
  22. choćbym wygiął swoje w chińskie osiem nie dogonię twoich rozklekotanych niczym bociany bez własnego gniazda zmieniasz je szybciej niż ustawa przewiduje o rękawiczkach i rękach w kieszeniach szukających dziury w całym odezwij się kiedy już się dowiesz czego tak naprawdę chcesz i w którym kierunku się rozbiegły
  23. zjawiskowo wydobyłaś na powierzchnię eksplodowałem wulkanem lawą rozlany w twoich ramionach ten ogień nie osłabł najgorętszym żarem trzymasz w uścisku wciąż silnego nie puszczaj
  24. zagrzmiało lipcową porą ale to tak że nawet nie pytaj tysiące armat na raz na bębnach natury grających diabelski koncert błyskawice przez okno zaglądały nie pytając wcale o pozwolenie miały to wszystko gdzieś rozbielały czerń nocy raz po raz prując powietrze niczym stado śmiercionośnych odrzutowców tak jakby tam na górze ktoś dla zabawy krzesał iskry pocierając czarcie krzemienie psy z opętaniem w oczach węszyły armagedon uciekające przed siebie na złamanie karku nie baczyły na to co przed nimi deszcz grał na dachu okrutne melodie wybijając krwawy rytm i dziurę w dachówkach wiatr hulał pijany w trzy dupy jakby na wiejskim weselu raz po raz wywołując awantury i dla pryncypu łamiąc wszystko co stoi mu na drodze a ty wtulona we mnie pustą stroną łóżka gdzie jesteś też się boję
  25. po tamtej stronie chodźmy razem nie ma miejsca na czereśnie tylko urojone szczęście puka by wejść do ogrodu gdzie fotografie żółkną same a świat pięknieje kornikami w starej gruszy teraz już się nie oglądaj nie ma za jest tylko do przodu w przyszłym jutrze zakwitną jabłonie kiedy jesteśmy inni
×
×
  • Dodaj nową pozycję...