Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

WiJa

Użytkownicy
  • Postów

    2 921
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez WiJa

  1. Wiersz w starym dobrym stylu autora, ale już nie taki cały wprost, bezpośrednio (jak wiele poprzednich wierszy), bo zarazem dzieje się na kilku płaszczyznach, przynajmniej jak dla mnie. Mianowicie, do dwóch pierwszych zwrotek, że tak powiem – normalnych, tj. właśnie w starym stylu, dochodzą z kolei wyobrażenia, oczywiście bohatera wiersza. Rzeczywistość więc w tym wierszu koresponduje z wyobraźnią, ale właśnie po to, żeby to, co sobie człowiek myśli, wyobraża, w końcu ciałem się stało vel urzeczywistniło się. Ale, jeśli się urzeczywistni, to też będzie niedobrze, bo może być już za późno, jeżeli tylko człowiek może być zbyt dorosły na odwzajemnienie miłości. Zresztą, cały wiersz jest pewnie odpowiedzią i refleksją na kosz, czyli na „nie”, jakie się bohaterowi wiersza dostało od pewnej pani. Ale za to jaki fajny i dobry powstał utwór, i to wcale nie koniec, bo któż, poza bohaterami wiersza może wiedzieć, co się jeszcze może zdarzyć. Ale, co by się jeszcze nie zdarzyło, to i tak wiersz mówi o tym starym porzekadle, że cały ambaras w tym, żeby dwoje chciało naraz, a nie więc, żeby się jedno oglądało na drugie, a drugie na siebie. Ale takie jest życie, jakże piękne życie, że się chce żyć i żyje. Pozdrawiam, i przepraszam, jeżeli do końca nie odgadnąłem wiersza, że pewnie tylko pojąłem na swój sposób.
  2. "nie łatwa do odczytania za pierwszym, ani za drugim razem. Za trzecim i za czwartym też nie tak łatwo" "to nie z powodu, że zagadkowe czy intrygujące ale dlatego, że z pewnych względów, dla mnie interesujące" "nie czerpiąc z tego żadnej przyjemności, a tylko satysfakcję" "Biorę pod uwagę również tytuł i tutaj, jak staram się o domysł za przenośnią po cieple jak i po zimnie" "bo takie spojrzenie czy wyczucie daje możliwość zwrócenia uwagi" "wystarczy wiedzieć, że bez tłumaczenia się z czegokolwiek śmiało ją można mieć i z pełnym przekonaniem, bo właśnie dlatego jest" Pierwsze miejsce w kategorii krytyka literacka, Kacze Pióro 2010... ;) Fly Elika - Zasadniczo nie prowadzę polemiki, ani z osobami (krytykami) przychylnie mi nastawionymi, ani negatywnie (a choćby dlatego, że dobrze wiem co robię, choćbym źle robił, co do twórczości poetyckiej i krytycznej /jeżeli to w moim wypadku, nie jedno i to samo, a przynajmniej coś bardzo podobnego/). Jednak, kto zabiera głos (wystarczy, że nie negatywny, a więc nie koniecznie pozytywny) na temat mojej twórczości (również krytycznej), ten tym samym naraża się na to właśnie, co Cię spotkało. Nie Ciebie więc to pierwszą spotyka, ale oszczędź Boże więcej tego innym, żeby się dowiadywali, czego…, jakich przykrości mogą sobie oszczędzić, po prostu nie komentując mojej twórczości. Chyba, że (jak już mówiłem) mają na temat mojego pisania, jak najgorsze zdanie, to nawet wszystkich takich zachęcam, bo zdobędą wtedy uznanie pewnych i to nie w ciemię bitych, a raczej kutych na cztery łapy, osób. Przepraszam więc Ciebie i wszystkich takich i nie takich.
  3. Oczywiście, że to są dwa różne wiersze, przynajmniej jak dla mnie, i oba są niezłe, a nawet dobre. Ale który jest lepszy od którego, sam chciałbym wiedzieć. Bo są napisane (oczywiście, że jak dla mnie) nawet w różnych poetykach, i z jednej strony jeden mi się podoba bardziej, a z drugiej strony – drugi. Ale, co tu mówić o różnicy (dwóch) wierszy; kiedy nawet jeden wiersz (mówię ogólnie) czy jest dobry czy zły, różni (dzieli) niuans, czyli coś, co dla jednych jest ledwo odczuwalne, a dla drugich, ledwo pojmowalne. Czyli, ocena wiersza zależy, przynajmniej w pewnej części od humoru, nastroju czytelnika. Nie mówię, że nie zależy też od upodobań, wiedzy, i Bóg jeszcze wie czego – co ma na uwadze czytelnik i oceniający. Ale też bez przesady, bo i tak najwięcej zależy od poziomu i wartości (ogólnych i wyjątkowych) samego wiersza. Bo nawet jeżeli ktoś do oceny wiersza myli się (w potocznym znaczeniu tego słowa), ale wszyscy raczej nie mogą się mylić. I to nawet, jeżeli nieraz, mało to razy, wszyscy wykazują się owczym, a więc tyle ślepym, co błędnym pędem. Przepraszam, że tak mało piszę o samych wierszach, ale wiersze, jakie są, każdy widzi, chociaż nie każdy tak samo musi rozumieć, czy to bardziej odczuwać. Ale i tak, w każdej ocenie najbardziej chodzi o elementarne poczucie sprawiedliwości, i to wystarczy. A wtedy też można dostrzec, że te wiersze spełniają podstawowe i szczególne (ale więc nie wszystko dla wszystkich) poczucie piękna i wartości. Pozdrawiam
  4. Ludzie twardo stąpający po ziemi - to nie ja i nigdy taki nie będę ani mam taką potrzebę. Skądże się więc tu wziąłem - taki nieżyciowy. A choćby i z Księżyca bo jeżeli to jest normalne że z czegoś miłego robi się coś obrzydliwego to ja już wolę taki być a choćby i upośledzony i jestem zresztą z miłą chęcią i z całego serca. Acz trudno tu mówić o jakiejś mojej przyjemności ale satysfakcję - nie powiem że nie - mam swoją.
  5. Chociaż nie zaleca się twórczości o twórczości, ale któż tego nie robi. Tym bardziej jeżeli się to robi z ciekawej strony. A jeszcze bardziej (tym bardziej) interesuje mnie ten wiersz dlatego, ponieważ jest to opis, z którym w gruncie rzeczy każdy może się identyfikować, a przynajmniej, w którym może się widzieć (a kto wie, czy czasami nawet nie odnaleźć się), oczywiście nie koniecznie tymi samymi słowami i związkami (powiązaniami). Ale, w końcu poeci to jedna wielka rodzina, i tak, czy podobnie wszyscy, albo prawie wszyscy przeżywają, nie koniecznie jedno i to samo i to w dodatku tak samo, ale przeżywają z natury rzeczy, serca i duszy, coś podobnego. W tym wierszu nacisk położony jest akurat na terminy i pojęcia zmysłowo-zapachowe, poprzez choćby przyrodnicze, żeby to uniesienie poetyckie (jakie nie może człowieka w tym czasie opuścić), zakończyć zresztą w pięknym stylu (a więc niezłą puentą) terminami muzycznymi. I dobrze jest taki wiersz napisać, choćby i po to, żeby pokazać czym dla kogo jest poezja, i to zwłaszcza jeżeli czytelnik, że tak powiem innym „normalnym już wierszem” nie może się doczytać, czym dla autora jest poezja, niejako rozszerzając zapytanie (zainteresowanie), co autor miał na myśli pisząc to i to, tak i tak (a nie więc co innego, i nie inaczej). Ale też czytelnik wcale wszystkiego nie musi się dowiedzieć, niech się sam domyśla, ale i niech coś (zwłaszcza z warsztatu twórczego, zresztą dla dobra i na chwałę poezji) pozostanie tajemnicą autorską. Pozdrawiam.
  6. Oczywiście, że autor tego wiersza mógłby go rozczłonkować i to na wiele sposobów, ale widocznie nie chce, tj. nie ma takiej potrzeby. A może nawet rozczłonkowanie tego wiersza mogłoby mu ująć coś z wartości, a przynajmniej z nimbu, tyle poetyckiego, co w tym wypadku domowego. Ten wiersz w tej formie, naprawdę nabiera jakiegoś nowego znaczenia. Trzeba tylko wiedzieć, kiedy to jest nieodzowna potrzeba, a kiedy nieuzasadniona maniera. I autor pewnie o tym wie; a ja cóż, czytam ten wiersz na różne sposoby i czym częściej czytam, tym bardziej jestem przekonany, że ten zapis jest właśnie najodpowiedniejszym zapisem tego, o czym mówi ten, i to w końcu dwuczłonowy wiersz. Bo z grubsza rzecz ujmując, można by powiedzieć, że pierwsza część jest opisowa, a druga refleksyjna, ale przecież pierwsza część wiersza też kończy się refleksją i to jakże na miejscu refleksją. No to, chcąc, nie chcąc, jest to gradacja pewnego podsumowania życia w pewnym miejscu, zastanawiam się, czy li tylko i wyłącznie czasu letniego. Ale sam tytuł tego wiersza, z tym podtytułem, też jest swego rodzaju ciekawostką i dobrą rzeczą. No, i idąc za znamiennymi (w pewnym sensie więc kluczowymi, bo nawet powtórzonymi) słowami wiersza, można powiedzieć, ile to się dzieje w wierszu, w którym na pierwsze zwrócenie uwagi, mogłoby się wydawać, że nic się takiego nie dzieje. Ale też taka jest rola poety, żeby dostrzec to, co, ani wszyscy domownicy, ani wszyscy czytelnicy dostrzec muszą, ani potrafią; a właściwie, żeby w tym, co wszyscy uważają za oczywistość, dostrzec coś niesamowitego. Pozdrawiam
  7. Mnie się ten wiersz, tyle podoba, co mi odpowiada z pewnych względów. Ale jakie to są względy, to się wkrótce okaże… Bo okaże się, że tyle śpiewasz do ludzi, co bardziej sobie, a muzom. Dlaczego? Bo, jak mniemam, najważniejsza dla Ciebie w wierszu jest treść, informacja; a co za tym idzie, najważniejsze dla czytelnika jest (albo powinno być) przesłanie wiersza i wyciągnięcie, dojście (albo i nie) tym przesłaniem do jakiegoś wniosku. I to raczej chodzi o dojście do konkretnego, jednoznacznego wniosku, a nie więc o wieloznaczność, przynajmniej wtedy, kiedy trzeba się opowiedzieć za czymś jednym vel po jednej stronie. A co się tyczy poezji, czyli liryki w wierszu, co/która to ona najbardziej się czytelnikowi udziela, to ja uważam, że właśnie liryczność nie jest celem samym w sobie, tylko środkiem, drogą, wyrazem do tego, żeby człowiek, tyle zrozumiał, co odczuł (we własnym sumieniu i/czy na własnej skórze) to, co rozumie (albo i nie rozumie). Krótko mówiąc, chodzi o to, żeby być pod wpływem tego, co się odczytuje, jeżeli tylko coś ważnego się odczytuje. A dla mnie to jest właśnie ważny wiersz i dobra rzecz. Pozdrawiam.
  8. Znam takich i to (na pęczki) blisko i daleko którzy wręcz tak mają że dobre to jest tylko to co jest dobre dla nich. I faktycznie tak jest – na więcej ich nie stać – ograniczeni sobą jak – sam chciałbym wiedzieć ale to mnie przerasta.
  9. Zastanawiam się, dlaczego ten wiersz jest taki dobry, taki niezwykły (swego rodzaju zwykłością). Ale, co tu się zastanawiać, ten wiersz, to jest po prostu, czyli wprost, rozmowa z dziadkiem, jakby dziadek (sobie i komuś) tu i tam żył w najlepsze. Czy, jak kto woli, to jest naturalna rozmowa wbrew czemuś. Może wbrew naturze, może wbrew śmierci, może wbrew logice, jeśli nie wbrew wszystkiemu. Ale, czy to mało ludzi rozmawia ze zmarłymi, widocznie, nie do końca zmarłymi, bo są silniejsze więzy (łączące ludzi), które wiążą, nawet ponad śmierć. I takimi więzami są właśnie i przede wszystkim miłość i przyjaźń, czyli te i tym podobne stany i uczucia, tym razem w wymiarze rodzinnym. Ale przecież to, co się odnosi konkretnie do kogoś, czy nie odnosi się tym samym do całego świata? Na pewno odnosi się, i jest przykładem tego, że cały świat, to są tylko i wyłącznie konkretni ludzie pod wpływem konkretnych uczuć, myśli, czynów, itp., itd. Gdyż tak, jak nie ma zbiorowej duszy, nie ma zbiorowej odpowiedzialności, i to nawet, jeżeli niektóre osoby odpowiadają, nie tylko za siebie. Znowu (w komentarzu) odbiegłem od ścisłej wymowy wiersza, ale niektóre wiersze są właśnie takie, że nie mieszczą się w swoich ramach. A nie mieszczą się tym bardziej, im są rzeczowe i jedyne w swej postaci. Zresztą często w przeciwieństwie do wierszy, tzw. kosmopolitycznych, które są o wszystkim i niczym, i do tego tak relatywistyczne, że np. zło może być dobrem, a dobro złem. Ale to już jest inna bajka i historia. Pozdrawiam
  10. Czy to jest wiersz banalny? Pewnie jak dla kogo. Dla mnie nie koniecznie, Ale też autorka, nawet jeżeli wzbiła się ponad codzienność, to jednak nie wzbiła się (że tak powiem, parafrazując wiersz), ponad oczywistość patrzenia, na co by nie patrzyła. A przecież patrzy, wcale nie na banalne sprawy. A jak patrzy? Już mówiłem, dla jednych banalnie, dla drugich nie. Ale też trzeba wiedzieć, że co dla (pewnie młodej) autorki jest inną perspektywą, dla innych, to jest dla czytelników, może być starą perspektywą. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wiersz mówi o konkretniej sytuacji (powiedzmy więc, że) takiego bohatera wiersza, dla którego taka zmiana vel przemiana, to jakieś odkrycie, a nawet spore odkrycie (jako że), ile to można zobaczyć, i do jakich dojść wniosków z innej perspektywy. A można tyle zobaczyć i dojść do takich właśnie rozstrzygnięć (egzystencjonalno- /jakichś tam jeszcze/), jakie stoją i okazują się w ostatnich czterech wersach wiersza. I to są bardzo trafne i potrzebne w życiu prawdy, bez wzglądu na to, czy są stare jak świat (czy odkrywcze, jak wiersz), bo jednak w nowym świetle ukazane przez Dorotę Karolinę. Tym światłem jest przede wszystkim sama autorka. Którą to pozdrawiam.
  11. Wiersz, przynajmniej ma zamysł i coś wyraża, widocznie coś ważnego, co wcale nie jest ważne tylko dla autora, chociaż nie musi być ważne i nie jest ważne dla wszystkich. Widać, tacy są ludzie, że nie wszystko musi się im podobać i nie wszystko więc im się podoba. A (to i) tym, co się podoba nie musi się podobać w takim samym stopniu. W końcu i na szczęście każdy mówi (i pisze) po swojemu, że tak powiem, językiem żywym, co nie dla wszystkich musi być tym samym. Bo nawet jeżeli jest jeden nasz wszystkich język – język polski, to przecież nie ma jednego poczucia piękna, nie ma jednej skali wartości, nie ma jednej poezji. Nawet miejsce i warunki zamieszkania determinuje rodzaj wyrażania się. Mogę tu posłużyć się powiedzeniem, dobrze oddającym charakter porozumień międzyludzkich (przynajmniej w części), że syty nie pojmuje głodnego, itp., itd., albo i takim przysłowiem: „Gadał dziad do obrazu, a obraz /do niego/ ani razu”. Pozdrawiam, i życzę autorowi wytrwałości w tym, co i jak robi, a więc wierności sobie i …
  12. W zasadzie do wymiany są tylko trzy wersy (pierwszy, piąty i szósty). Po prostu powiedz to samo, tylko że już swoimi słowami, a nie takimi wytrychami, które wszyscy używają do otwierania wszystkich drzwi. Bo wiersz wcale nie jest taki zły; a jest to nawet w końcu dość dobry vel ciekawy obraz metafizyczny. Ale poetycko, trzeba go właśnie i jeszcze bardziej, że tak powiem, uosobiścić. Bo skoro to jest Twoje widzenie, to niech też będzie, jak już mówiłem, powiedziane jak najbardziej Twoim (charakterystycznym) językiem. Pozdrawiam.
  13. Ludzie mają sprawczą moc czynienia z tego co najlepsze tym co najgorsze – jakby naprawdę nie wiedzieli że najbardziej dla siebie. Bo dobrze o tym wiedzą – tylko jak to ludzie nie bardzo godzą się bo nikt im nie daje szansy z tego wyjść (bez uszczerbku na dumie)… W końcu z taką prawdą która po pierwsze i po ostatnie nie jest prawdą wybiórczą dla wybranych ludzi – tym razem spod znaku gęsiego pióra. Nieprawdaż Jacku S. nawet jeżeli teraz panuje nowa kategoria ludzi – z honorem splamionym jak najbardziej – ale jacy dumni. [Napisałem w odpowiedzi na niedawno usłyszany wiersz (właśnie Jacka Sojana), w którym to wierszu Jacek porusza sprawy wdzięczności, tyle literackiej, co bardziej ludzkiej]
  14. Dziękuję Doroto, przynajmniej za próbę zrozumienia (ogarnięcia) tego, co robię. Chociaż ten ostatni wiersz jest sprzed około dwudziestu lat i mówi więc najbardziej o ówczesnym mnie. A zamieszczone tu tłumaczenie, to tylko ciekawostka, zresztą w ślad za wierszem Moniki Gromali (tydzień, dwa temu - forum poezji współczesnej - Wielka sztuka/Die große Kunst), nic więcej. A co do moich wierszy, to problem być może jest w tym, że ja ostatnio, raczej celowo omijam liryczne tematy, na rzecz zadziornych [z ostatnich, które tu zamieściłem, właściwie tylko Do Ciebie (poświęcony pamięci matki) jest choć trochę liryczny, a przynajmniej zmierzający w stronę liryki sensu stricte]. A poza tym, to cała moja twórczość jest walką ze samym sobą, acz nie tylko ze sobą, ale ku czemuś (jeżeli nie służącą, to) zmierzającą. Pozdrawiam
  15. moje ciało mój umysł moja dusza trzy osoby w jednym - nie każda gdzie indziej jest żadna nie wie gdzie wszystkie wszystko jak nie przytłacza to rozprasza nic im się nie podoba nic podoba moje ciało mój umysł moja dusza istne trzy zapałki w ręku jedna po drugiej błyska - przypalone palce przypalony nos przypalona brew tylko papieros w ustach nie [Jest to wiersz z czasów, kiedy jeszcze paliłem papierosy, i kiedy namiętnie słuchałem zespołu TSA.Może nawet ten wiersz jest inspirowany jedną z piosenek tej heavy metalowej kapeli ze znamienitym solistą Markiem Piekarczykiem. No i oczywiście, że nie ja jestem autorem przekładu, gdyż (niestety) nie znam j. niemieckiego. Zresztą, nie mogę też powiedzieć o sobie, żebym dobrze znał język polski.] Dreifaches Ich mein leib mein geist meine stele drei personen in einer - nein jede ist anderswo keine weiß wo alle sind ales zerstreut wofern es nicht niederdrückt nichts sagt ihnen zu nichts gefällt mein leib mein geist meine seele drei wirkliche streichhölzer in meiner hand eins nach dem andern flammt auf versengte finger versengte nase vergengte brauen nur die zigarette im mund brennt nicht
  16. Ile piękna i ile serdeczności może się kryć w tak niewielu słowach, a właściwie w epizodzie, który wywołał taką piękną (trafną) refleksję. I piękne jest to, że ten wiersz szokuje, ale nie jakąś przewrotnością, tylko dosłownością. Zresztą wiersz, który już jakże pięknie skomentowała Magda Tara. No i właśnie ten piękny wiersz, i ten piękny komentarz odbierają mi głos na temat tego wiersza. I to nawet , jeżeli w życiu sam napisałem (wydany niedawno) tomik wierszy w całości poświęcony matce (nawiasem mówiąc zatytułowany „Najpiękniejsze słowo świata MAMA”). Pozdrawiam
  17. Prawie całkowicie zgadzam się z Jolantą S., a „prawie” dlatego, bo co do „cwaniaka” mam pewne wątpliwości. Bo albo jest to cwaniactwo niezamierzone, albo w najlepszym guście. A cwaniactwo w tym sensie nie zamierzone, że każdy dobry wiersz, każdego autora, jest rodzajem cwaniactwa, a więc takiego postrzegania rzeczy i wydarzeń, o jakim wielu może tylko pomarzyć. I to na tym wcale się nie kończy, bo mniej więcej, każdy widzi i czuje to samo, a sztuka pewnie polega na osobistym odniesieniu się do widoku, do tematu, do sprawy, do rzeczy, niejako więc na przewrotnym podsumowaniu tego, co się tak, czy inaczej dzieje. Czym więc autor jest dalej od utartych widoków i znaczeń, tym to potem większą przyciąga uwagę. Chociaż czytelnika już tak bardzo nie interesuje, że to jest sztuka, która zresztą idzie w parze z talentem. Liczy się po prostu przyjemność obcowania z czymś, co jest warte tego. A więc, taki to jest i ma być końcowy efekt twórczy. Pozdrawiam
  18. Ten wiersz i poprzedni „odciski”, różnymi tematami i troszkę na inny sposób, mówią o jednym i tym samym, czyli o wspólnym życiu. Ale czy mówią o ognisku domowym, czy jak kto woli, o rodzinie, miałbym wątpliwości. Chyba że życie, wspólne życie, tak poszło do przodu, że ja z moimi staromodnymi wartościami o życiu rodzinnym, jestem już daleko z tyłu. Ale chyba nie, bo bohaterka tego wiersza, tak czy inaczej, pokazuje to (jak życie teraz wygląda) zapewne w jakimś celu. A w jakimże innym niż po to, żeby się choć coś niecoś zmieniło, pewnie na lepsze. Czyli na to, żeby inne wartości bardziej się liczyły. Ale jak tu żyć coraz lepiej, kiedy w Polsce żyje się (przynajmniej na przyzwoitym poziomie) coraz trudniej. Jak to jak żyć (żeby się lepiej żyło)? Wystarczy się kochać (niektórzy mogą bardziej), a wtedy wszystkie trudności, zapewne nigdy nie znikną, ale będą do przezwyciężenia. Jak to w rodzinie często bywa, ale może być jeszcze częściej. Może jeszcze wspomnę, że ciekawie skonstruowany jest tytuł tego wiersza, bo z jednej strony jest to pytanie, a z drugiej strony, lepiej na nie, nie odpowiadać, a przynajmniej pozostaje bez odpowiedzi. Zastanawiam się tylko, czy pozostaje tak bardzo do końca bez odpowiedzi. Bo wiersz na coś zawsze odpowiada i za czymś się opowiada, przynajmniej, jak dla mnie. Pozdrawiam
  19. Zawsze jestem pełen podziwu dla tych, którzy w tak niewielu słowach potrafią tak wiele powiedzieć [myśl nie moja, nie nowa, ale podziw mój]. No i w tym wierszu jest zaprzeczanie rzeczywistości vel przekomarzanie się z rzeczywistością, ale jest to ujęte w dość zabawny sposób, czyli jest to rodzaj gry słownej. A z kolei pierwsza odsłonie mówi o tym, że nawet wielkie, wydające się więc nie do złamania rzeczy, są jednak (przynajmniej z czasem) do złamania. Bo ja, co być może czasami jest nadużyciem, lubię brać (odczytywać) wiersz dosłownie, ale i w przenośni (a więc wyobrażam sobie, nieraz nawet za wiele), i to nawet jeżeli wiersz, a tym bardziej ten, odnosi się do konkretnej sytuacji. A co się tyczy samego tytułu, to być może odnosi się do jakiegoś elementu w wierszu, i może też dlatego jest w nawiasie, ale nie wiem, czy odnosi się do ostatniej gałęzi, powodzi, czy jeszcze do czegoś innego. Ale też, co często powtarzam, wcale nie trzeba wiedzieć wszystkiego, żeby się wiersz podobał; a ten wiersz, taki jaki jest, po prostu i nie po prostu, podoba mi się. Pozdrawiam.
  20. Jak mnie tak chwalą, to się zawsze zastanawiam, czy się przypadkiem ze mnie nie nabijają. Bez przesady, nie żartuję sobie i nie mam złych /ukrytych/ intencji, chociaż autorka ma uzasadnione podejrzenia tak twierdzić, bo ludzie są różni. Ale też komentując, zawsze mogę się mylić (bo gdybym tyle nie komentował, to bym pewnie się nie mylił). A poza tym, to byłoby małostkowe, a ja, przynajmniej nie chcę być małostkowy (nawet jeżeli być może takim bywam). A przy okazji powiem, że samo to, że już komentuję jakiś wiersz, oznacza, że ten wiersz ma dla mnie więcej cech pozytywnych niż negatywnych, że jest po prostu warty komentarza. A z kolei, co do mojej twórczości, to nie mogę przecież nikogo zmusić, żeby się komuś podobały moje wiersze i komentarze; chociaż mogą to zrobić (i nieraz to robią) same moje wiersze i komentarze. A jeśli tego nie robią, cóż, takie właśnie jest samo życie, bo każdy przede wszystkim ma prawo do własnego gustu, i (co za tym idzie) do wyrażenia oceny. A jeśli dla kogoś ta ocena jest negatywna, to przynajmniej można wyciągnąć z niej pozytywne wnioski. Ale na pewno, żadna ocena nie jest powodem do stracenia kontaktu z rzeczywistością, do przestania twardego stąpania po ziemi (nawet jeżeli nieraz ziemia wprost usuwa się spod nóg). No i moje pozytywne, jak i negatywne komentarze, nikogo do niczego nie obligują, a zwłaszcza do (tym bardziej ślepego) wdzięczenia się. A poza tym, czym są te nasze działania, wobec wieczności, czyli wobec okazania się człowiekiem, kiedy najtrudniej być człowiekiem. Pozdrawiam
  21. Może i miałem, ale już nie mam żadnych wątpliwości, co do ludzi, dlaczego tacy są, jacy są. Jakimi to intencjami, kto się kieruje, a właściwie, jakie to one same kim kierują. Każdy przecież ma jakiś, swój czy nie swój, ale jakże ważny powód, takie czy inne uzasadnienie, że się zachowuje tak, a nie inaczej. Tym bardziej, że dzisiaj każdy o każdym wie wszystko, co chce wiedzieć, a przynajmniej woli jedno, od drugiego. Takie więc, a nie inne zachowanie, wywołuje taką, a nie inną reakcję. A ja, cóż, w tej sytuacji, w takich chwilach, nie jestem inny – ani lepszy, ani gorszy. Zawsze tylko powtarzam sobie, nic się nie bierze z niczego, to sam człowiek jest pozwanym i powodem wszystkiego zła, a mało czego dobrego; i nie ma co głowy chować w piasek, że jest inaczej. Bo ja wiem dobrze i ktoś dobrze wie, co robi, że robi to, a nie robi czego innego; acz właśnie tak się tylko broni. Koniec końców, jak sam uważa, przede mną, czyli przed złem. Inna rzecz, że to jest broń obosieczna. Ale to wcale nie jest wszystko, ani najgorsze, nawet jeżeli wreszcie człowiek jest skłony, a nawet gotowy pogodzić się ze wszystkim, co go spotyka. A dlatego to nie jest takie najgorsze, bo człowiek, kim by nie był, czego nie robił, czegoś mu jednak za żadne skarby robić nie wolno. Ale już najbardziej, nie wolno dać się uwięzić tym, co sobie ktoś o nas myśli, a pewnie myśli, że z nas uzależnionych nami vel sobą, zrobi nas uzależnionych kimś vel wobec kogoś. Jak to się właśnie najczęściej dzieje, tak z tymi, którzy mają poczcie krzywdy swojej, jak i z tymi, którzy mają poczucie czyjejś (czyli wobec kogoś) winy. Niech więc sobie każdy wyprawia, co chce do woli, ale to właśnie ktoś jest zniewolony nami, kiedy za wszelką cenę dąży do odwzajemnienia się nam. I już nie ważne czy za zło, czy dobro, ani ważne czy dobrem czy złem. Bo człowiek nie powinien nigdy dać się sprowokować, wyprowadzić z równowagi, czyli po prostu zbagatelizować takiego siebie – czy ja wiem, czy tylko czy aż człowieka, jakim się jest w istocie swojej. Ale to już jest inny rozdział tej opowieści, jaką jest samo życie. Zatem, nie od rzeczy będzie w tym miejscu powiedzieć, że nie ma takich ludzi, którzy by się nigdy nie mylili, a co gorsza, takich, których by czasami same nerwy nie poniosły, bo cóż może innego i co bardziej. I to właśnie najbardziej świadczy o człowieku, że człowiek jest, na szczęście już wiem – tylko i aż człowiekiem. Chociaż lepiej byłoby dla człowieka, żeby nas – ludzi sztuki, ponosiła, przynajmniej częściej niż nerwy, sama muza, natchnienie, przymus . Acz sam nie wiem, czy to coś bardziej rzeczowego, czy uczuciowego, ale co działa na człowieka, jak, jednym słowem – medium. A ja, cóż, nie byłbym chyba rzeczonym człowiekiem, gdybym w tym miejscu nie przyznał się do pewnego błędu, który jeszcze jest i niech pozostanie moją i czyjąś tajemnicą. Rzecz jednak w tym, że niniejsze wyznanie dedykuję pewnej osobie z tutejszego Forum Poezji Współczesnej. I tak właśnie bardzo ją przepraszam, bo kiedyś (mam nadzieję, że raz i koniec na tym) straciłem nerwy, zresztą szkoda, że nie (całą) głowę, chociaż nie koniecznie do owej osoby. Ale to ją…, jak wszyscy diabli dotknęło…, że się jeszcze odbija…, na kimże innym i bardziej…, kiedy to ja mam czkawkę…, a wolałbym już mieć poczucie winy.
  22. Pierwsze, co muszę powiedzieć o tym wierszu, to jednak to, że nagromadzenie wielu (tzn. tylu, ile strof ma wiersz) ważnych, wręcz nawet dziejowych kwestii, wcale nie czyni takim samym (ważnym) wiersza. Jak dla mnie każda zwrotka (sentencja) jest zbyt programowa, a nawet zbyt podniosła, zresztą pewnie koszem jeszcze większego polotu, większej inwencji, osobistego znamienia. Ale czy ja nie za dużo wymagam od autora i wiersza? Nie, bo przecież, w tym wierszu jest trochę tak, że zbieżne sentencje mają dać piorunujący efekt, a dają tylko potwierdzenie, tego, co jest mniej lub bardziej dawno już wiadome dla czytelnika. Zaznaczę jeszcze, że od samego początku czytelnik musi zapytać, a kogo zapytać, jeśli nie samego siebie, czy chodzi o kamień dosłowny, czy symboliczny. Pewnie o jakiś dosłowny kamyk, który jest punktem wyjścia do jakże istotnych wspomnień i refleksji. Ale też na końcu dochodzę do wniosku, że jednak zbyt wiele wymagam od tego wiersza, bo przecież wiersz spełnia swoje podstawowe zadanie, tj. w sprytnych zwrotach, czyli w miarę interesujący sposób, przypomina i czci. A to chyba jest kwintesencją i istotą tego wiersza, i już nie przykładałbym większej wagi, jak na dzisiejsze globalne czasy, do ciągłego „niepokoju”; a przynajmniej dzisiaj niepokój wszystkich ludzi jest wszędzie taki sam. Pozdrawiam
  23. Cieszę się, że mogę czytać tak niekonwencjonalne wiersze, jak ten wiersz. A że jeszcze lubię porównywać, to trudno mi ten wiersz nie porównać z wierszem (o którym przed chwilą pisałem) „lepiej palić mosty” – LadyC. I to porównuję te wiersze pomimo tego, że ani temat, ani poetyka (styl) nie bardzo przystają do siebie. Ale mówią, o jakże istotnych (życiowych) sprawach. A mówią o sprawach, które nawet w pewnych środowiskach uchodzą za tematy tabu, a więc nie do poruszenia, przynajmniej w tak otwarty sposób. No i, w tym wierszu jestem zauroczony tak(imi) niespotykanymi często, a przynajmniej dla mnie nowatorskimi wersami (czym jest wyszczególnienie nowym wersem łącznika „to czy”, który to łącznik, z jednej strony łączy umieranie, z jakimś drugostronnym epizodem), co w połączeniu z tak nowatorskim spojrzeniem (obrazowaniem) daje szokujący efekt. A wszystkiego (dobrego) dopełnia jeszcze, jakże piękna i celna puenta. Pozdrawiam
  24. Nie chciałbym się odnosić częściej (niż przeciętnie do wszystkich) do jednej osoby, ale jak tu nie powiedzieć, chociaż kilka zdań o tym wierszu. Oczywiście, że wiersz może się podobać, jednym bardziej, a drugim mniej. Mnie się akurat podoba bardziej. Ale dlaczego? No, właśnie! Bo taki wiersz, to mówi więcej niż nawet koleżanka mówi koleżance; i więcej niż może powiedzieć najbardziej osobisty pamiętnik, któremu to powierza się najskrytsze tajemnice. Inna rzecz, że ten wiersz zarazem mówi o tym, o czym w gruncie rzeczy wszyscy naokoło dobrze i bardzo dobrze wiedzą. Ale co innego podejrzewać, domyślać się, czy wiedzieć z drugiej reki, a co innego o tym dowiedzieć się bez mała bezpośrednio, czyli prosto z wiersza. Aż się boję, że autorka takim stawianiem kawy na ławę, robi sobie poniekąd krzywdę, ale z drugiej strony, cóż może bardziej oczyścić człowieka i atmosferę wokół tych spraw, jak nie powiedzenie sobie (całej) prawdy, choćby (a może przede wszystkim) do bólu, i to jak mniemam, nie tylko serca. A poza tym twórczość i to każda twórczość, w znacznym stopniu i obszarze, to mniej czy bardziej ubrany (zakamuflowany) nihilizm, czyli, jak ja to mówię, odsłonięcie się, tyle do goła, co nawet do szpiku kości. Oczywiście, że też (przy tym) bez talentu vel pewnych umiejętności literackich nie obejdzie się. Ale w tym wypadku o to nie ma się co martwić. I na tym więc (i dzięki temu) może tylko zyskać i zyskuje literatura piękna. No i na koniec muszę powiedzieć, że może pewne rzeczy w tym wierszu dlatego dotarły do mnie bardziej, bo czytam go znowu (z niewielkimi poprawkami), ale jak widać, ten wiersz wówczas przerósł mnie, i pewnie przerósł warsztat. Pozdrawiam
  25. Niezła rzecz, dlatego (że) dobra piosenka, humoreska, ironia, satyra, a może i parodia. A wiec odskocznia od poezji współczesnej, ale dobra odskocznia. Bo z ciekawością się czyta, no to też pewnie niebawem niektórzy, tj. wybrani będą mogli z zainteresowaniem wysłuchać tego utworu (z podkładem muzycznym). I dobrze, że to jest właśnie piosenka, bo gdyby to była liryka sensu stricte, to mogłyby czytelnika drażnić, np. niektóre podobieństwa do Gałczyńskiego, ale to też dobrze, że akurat (chociaż nie tylko) do Gałczyńskiego, bo jak już brać przykład, no to od kogo bardziej. Kto inny tak lirycznie i przewrotnie obrazuje, jak (nie) właśnie sam autor z Leśniczówki Pranie; a Oxyvia J. wykonała, ale przecież na swój sposób kawał, że się powtórzę, niezłej rzeczy (a więc i roboty), która teraz niejednemu czytelnikowi czy słuchaczowi może umilić czas. I mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...