
WiJa
Użytkownicy-
Postów
2 921 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez WiJa
-
Ciekawi mnie dla kogo jest ten wiersz, bo tak naprawdę, chociaż jest do i dla wszystkich, to jednak do nikogo-siebie, tylko zawsze do kogoś-obok. Ale dobrze, że jednak jest taki wiersz, że można się czegoś więcej dowiedzieć, właściwie o sobie, i najlepiej kiedy o sobie, bo inaczej to nie dotrze z pozytywnym skutkiem. Bo zawsze to lepiej (wygodniej, bezpieczniej) widzieć to i owo u kogoś, byle tylko niczego niewłaściwego nie zobaczyć w samym sobie. I nawet ten, tak prosty i tak dobry wiersz nie pomoż; każdy tylko będzie dobrze wiedział, co jest grane, w czym rzecz, ale nikt, jak już mówiłem, nie weźmie sobie tego do siebie. I więc po lekturze wiersza, tak samo będzie, jak było przed…, jakby nie było wiersza, jakby nie było problemu, jakby nie było (takich) ludzi. Są, i będą tylko rybki w akwarium, które… (głosu nie mają), którym właściwie więc można przypisać wszystko, a nawet jeszcze więcej, i to wcale nie będzie absurdem, przynajmniej jak na/dla niektórych ludzi. Pozdrawiam
-
nic nie uwiera
WiJa odpowiedział(a) na Alicja_Wysocka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zgaduję (chociaż to nie są do czytelnika pytania [jeżeli to w ogóle są pytania, bo jeśli już, to najbardziej retoryczne, ale kto tam wie do końca], tylko do partnera od partnerki – bohaterów tego wiersza): 1. bohaterka przejmuje się, 2. bohaterce nie jest wygodnie, 3. i to (o czym mówi w wierszu) jest bardzo trudne dla bohaterki wiersza. No więc, tyle to są pytania (najbardziej retoryczne), co bardziej wyznanie (nie koniecznie takie intymne, ale piękne i pożądane, pewnie w niejednej takiej sytuacji). Zastanawiam się jeszcze nad ‘słownymi przepiórkami’, czy to jest zwrot genialny czy grafomański? Ale, jak na pierwsze usłyszenie (przeczytanie) może się wydawać, właśnie bardzo kiepski, tak szybko się reflektuję i uznaję, że to jest wręcz genialne przyrównanie ‘słów’ do ‘przepiórek’. Zresztą z wierszami jest w ogóle pewien kłopot, i myślę, że nie tylko mój, bo czasami wiersz genialny od grafomańskiego różni tylko i wyłącznie niuans, coś więc ledwo dostrzegalnego, czyli po prostu – poezja. Ale właśnie, czym jest ta poezja, jakim nastrojem, jaką muzyką, jakim pięknem, że jak czasami, to i człowieka zwala z nóg, czy obezwładnia vel ubezwłasnowolnia. Ale jeszcze piękniejsze jest chyba to, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi, czym jest poezja (przynajmniej, jak dla kogo). Mam jeszcze małe wątpliwości co do… tyle wiesza, co znaczenia, że kiedykolwiek może komuś, a zwłaszcza parze osób nie brakować czasu. Ale znów się szybciutko reflektuję, bo przecież mowa jest o konkretnej sytuacji, że więc wtedy, kiedy „dobrze się milczy na każdy temat”, to komuś, zwłaszcza zakochanym, może i czasu nie brakować, nawet jeżeli trochę przesadzam, ale chyba nie przesadzam, tylko wierzę w sprawczą siłę miłości i poezji, przynajmniej w wierszu „Nic nie uwiera” – Alicji Wysockiej. Którą to autorkę pozdrawiam. -
Stefanie to miłość
WiJa odpowiedział(a) na Jolanta_S. utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Zapewne w innym miejscu, ten wiersz znowu mógłby, a właściwie może jeszcze wywołać burzę (zawsze tam /dla/czegoś), ale już pewnie komuś i amunicja się wyczerpała, i ile też można szukać dziury w całym. Bo, co do wiersza…, to przecież jest wiersz na tyle dobry, jakich wcale tak dużo nie znajdzie na forach. No, owszem, znajdzie w tym wierszu te same akcenty, co w głośniej już „bombie”, ale przecież to jest wiersz o tym samym, z tymi samymi bohaterami wiersza. I nawet uważam, że ten cykl wierszy (bo autorka pewno ma więcej tych wierszy) jest i będzie cennym dorobkiem w twórczości autorki (bez względu na to, co kto sobie myśli). To jest naprawdę bardzo wymowny i sprawny (warsztatowo-literacko) wiersz, nawet jeżeli to czy owo może razić i pewno razi. Tylko że dochodzi problem tego, że natura ludzka czytelnika jest taka, że jeśli się zna więcej danych o bohaterach, o tajemnicach wiersza (po prostu szczegółów), to się zaraz wybrzydza vel szuka dziury w całym vel ma pretekst do pozwolenia sobie na więcej niż przeciętnie vel codziennie człowiek może sobie pozwolić i pozwala (oczywiście, że są nieujarzmione wyjątki, którym w ogóle mało co się podoba, byleby więc ci, do końca byli wierni sobie vel swoim literackim upodobaniom). No i pewno znowu mi się dostanie opier…, że to jest miejsce na komentowanie wierszy, a nie komentatorów; ale komentarze komentatorów, to chyba wolno komentować, przynajmniej co do natury rzeczy. Pozdrawiam -
Chciałbym być adresatem takiego wyznania miłosnego, zresztą, kto nie chciałby być. Trochę dziwna rzecz z tym wierszem, bo na pierwszy rzut, na pierwsze wejrzenie, wiersz ten wydaje się mniej interesujący niż jest w rzeczywistości. Ale po chwili zadumy dociera, że to, co takie życiowe, takie z serca i takie z wątroby, że się wydaje wręcz naiwne, jest najwłaściwszym w takiej sytuacji wyznaniem. No i ten wiersz nawiązuje do…, tj. porusza temat, który już wielokrotnie był ukazywany i to w słynnych wierszach, na czele ze słynnym wierszem Urszuli Kozioł (który rozpoczyna się słowami „Jesteś za blisko / za naocznie jesteś…”. Ale to dodaje temu wierszowi tylko wartości, bo autorka całkowicie po swojemu przedstawiła sytuację vel wyznanie vel wyrzut... No i w tym wierszu najmocniej jest zaakcentowany wątek zazdrości i zemsty, ale co to za zazdrość i co to za zemsta?! Jakże słodka taka zazdrość i słodka taka zemsta, przynajmniej dla tego, do kogo są adresowane te słowa wierszem; pięknym więc, nie tylko na swój sposób, wierszem.
-
Dla mnie najważniejsze w takich krótkich rzeczach (prozą, ale zresztą to odnosi się nie tylko do prozy) jest, po pierwsze własne widzenie, odsłaniane więc tematu tak, jak tego nikt by nie zrobił w ogóle, a tym bardziej lepiej. Bo każdy, przede wszystkim jest tylko sobą, i każdy ma swoje skłonności i upodobania do czego innego. Chodzi więc właśnie o to, że tworząc należy być wiernym, tylko sobie, a nie dorównywać, upiększać, szpanować na ostatnią modę, czy do ostatniej mody, czy z ostatnią modą (czy z jakimi by nie innymi jeszcze preferencjami vel ułatwieniami literackimi). A po drugie należy się trzymać prawdy starej, jak świat, że każda rzecz, jaką się (s)tworzy, powinna mieć głowę, ręce, tułów, nogi i coś więcej, czyli po prostu musi się składać, z wprowadzenia w temat, z opisu vel przedstawienia vel rozwinięcia sytuacji (w czym rzecz, co porusza, o czym to jest), i z zakończenia vel podsumowania, czyli z puenty. Najlepiej więc jest stopniować napięcie i informacje, żeby wybuchnąć (czymś) najlepszym w puencie. I takim właśnie jest dla mnie (przynajmniej w przeważającej części), ten utwór. Że właśnie to, co najlepsze(go) uderzyło mnie w puencie. Powiem wprost, od słów „Dużo by mówić o czymś tak błahym jak śmierć…”, jestem trochę oniemiały tym utworem. A szczególnie jestem pod wrażeniem np. takich wciągających i pouczających zwrotów: „…kiedy przyjdzie by jako jedyna pozostać z tobą do samego końca”, „Próbowano o niej wciąż mówić by zapomnieć, że istnieje. Potem zakopano ją bo tak było łatwiej”, czy samo już (jakże celne) zakończenie utworu „Nie dość, że podniesie największy głaz by dopaść, może nawet i ciebie. To jeszcze z jaką gracją to robi”. A po trzecie, to ja sam chciałbym wiedzieć, dlaczego człowiekowi coś raz wychodzi, a raz nie wychodzi. Ale może to i lepiej, że przepisy przepisami, a twórczość i tak rządzi się swoimi, nigdy chyba niedookreślonymi prawami. Że jednak jakiś talent, czyli jakiś imperatyw wewnętrzny musi w człowieku tkwić, jak jakaś zadra, że nawet wbrew wszelkim przeciwnościom, robi się to, co się robi, (że) nic (wielkiego) ponad to.
-
Są ludzie i ludzie – ci, którzy wolą się mylić niż silić, i ci, którzy wolą się mylić niż nie robić nic, i każdy taki człowiek bardzo dobrze wie, co robi, że nic nie robi. Tak, tylko że, nic nie jest przesądzone, dopóki człowiek żyje. Chociaż różnica między życiem a życiem jest taka sama, jak między życiem, a śmiercią. No, i są ludzie, którzy, żeby lepiej czy gorzej żyć, muszą spotykać się w swoim życiu z grozą vel zagrożeniem, właśnie samego życia, a przynajmniej tego, co robią, a co się może wymknąć im z rąk, czyli po prostu stracą kontrolę nad tym, co robią, jak żyją. Inna sprawa, czy w ogóle mają taką kontrolę nad życiem, czy tylko mają takie przeświadczenie (że mają kontrolę nad życiem), ale to (przynajmniej w głębi rzeczy) i tak znaczy jedno i to samo. Ale też, są ludzie, którym, żeby, tyle lepiej żyć, co w ogóle żyć, wystarczy w życiu to, że coś zawsze może ich zaskoczyć. Że więc, co by ich nie zaskoczyło, nie musi to być nic negatywnego, a przynajmniej nic takiego, co ich postawi na przegranej pozycji w życiu i z życiem. Dlaczego? Bo tyle samo dobrego z dobrego, co dobrego ze złego można wyciągnąć (żeby nie mówić – brać przykład). No i, człowiek z człowiekiem, jedni doskonale rozumieją się z daleka, a drudzy nie mogą obejść się bez siebie. A poza tym człowiekowi, kim i jakim by on nie był, nic tak nie potrzeba, jak oddechu trochę więcej od wszystkiego, zwłaszcza jeżeli wszystko jest… A jakże by się chciało, żeby wszystkim było wszystko jedno (jakby to nie rozumieć). Bo człowiek to, właściwie może wszystko, a przede wszystkim, wszystkiego wyrzec się (jak to pięknie brzmi), a jednak, jak się trudno czegokolwiek wyrzeka, zwłaszcza czegoś, na co całe życie za mało jest życia (żeby się raz, a dobrze wyrzec, zdążyć więc przed czym, jak nie przed śmiercią).
-
Wiersz na pewno warty, przynajmniej kilkakrotnego przeczytania, a choćby po to, żeby się trochę (byle nie za głęboko) zastanowić nad… I tu mam problem, bo równie dobrze, jeżeli nie łatwiej, można było wybrać to coś, nad czym nie trzeba by było się zastanowić (właśnie po lekturze tego wiersza). Niby, że wiersz mówi o czymś jednym, ale to jedno, to jest, jak taka brama, przez którą wchodzi się do niejednego czegoś. Bo to są, i po to są właśnie ślady. Pozdrawiam.
-
Jednym z zadań, a może bardziej, jednym z przywilejów literatury jest ocalanie, czy choćby tylko zatrzymywanie, a choćby i na chwilę. I dla mnie właśnie taki jest ten wiersz (nawet jeżeli przesadzam, ale warto w tym wypadku /przy tym wierszu/ przesadzać), który zatrzymuje i ocala pewne rzeczy, pewne wartości, pewne klimaty, pewien czas. Mógłby ktoś powiedzieć, że to tylko zwykłe atelier. Tylko że z punktu widzenia fenomenu sztuki i życia, niezwykłymi, wręcz cudownymi rzeczami i zjawiskami są zwykłe rzeczy i zjawiska. No i właśnie, ten wiersz nie tylko mówi o możliwościach, ale spełnia to, o czym mówi, czyli zatrzymuje (przynajmniej na jakiś czas) czas i rzeczy, że więc to, co minione, nie jest tylko czymś minionym. Inna i nie inna rzecz, w jaki sposób to robi? Jak dla mnie, wystarczająco dobrze, czyli nie koniecznie (żeby) bezmiernie urzekająco, ale na pewno tak, że jest, jak nie co przeżywać, to dobrze się nad tym (i owym) zastanowić.
-
Jakże prawdziwy wiersz, jakże prawdziwym językiem, no i do tego, wcale nie do przesady ta niby-spowiedź, niby-skarga, niby-pijaka, niby-świętoszka, niby-dziecka, niby-dorosłego, po prostu kogoś, kto wkracza w dorosłe życie i widzi co (to) jest naprawdę, co to wszystko znaczy, że takie sprzeczności człowiekiem targają. A to jest po prostu (co nie znaczy, że i nie pokręcone) normalne życie, normalnego człowieka. Z tym, że nie każdy się odważy napisać (w gruncie rzeczy) o sobie taki wiersz. Ale też nie ma co zaprzeczać czy udawać, że życie takie nie jest, jakie właśnie jest, tym bardziej (jeżeli się to /życie/ ma) na co dzień, i to dzień po dniu, dzień za dniem… Co się dopiero zaczyna doceniać, kiedy zaczyna tego brakować.
-
wszystko się wydarzy
WiJa odpowiedział(a) na BARBARA_JANAS utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jeżeli już coś trzeba poprawiać w tym wierszu, to ewentualnie, a przynajmniej najbardziej pierwszą zwrotkę, która, jak na mój gust jest zbyt literacka (w ogóle i) nawet w stosunku do pozostałej części wiersza. Bo reszta wiersza jest oparta na dość oryginalnym pomyśle, a nawet pomysłach (dzięki którym temat dziwi, tj. zadziwia). Można tu wymienić trzy cechy charakterystyczne dla tego wiersza, tj. powtarzający się wers „to będzie dzień ranny od słońca”; to, że coś i ktoś (najpewniej ona), dopiero gdy znika, gdy zapadnie się, rozpłynie, będzie dopiero wtedy dostrzeżone, dostrzeżona i docenionym, z kapitalnym zwrotem „nim upadną drzewa na kolana”, żeby się to coś w końcu dokonało, i coś się dokonuje. A co się dokonało, ja osobiście boje się tego powiedzieć wprost, ale wyjaśnia to, tyle opis tego, że (zapewne on): „złapie blade księżyce bioder / i poniesie w szczerosmutną szarość”, co bardziej (wyjaśnia( puenta wiersza, która jak dla mnie, jest podwójną puentą, bo z jednej strony jest to sam ostatni wers, a szerszym sensie są nią (puentą) trzy ostatnie wersy. Sporo więc tego wszystkiego dzieje się, jak na jeden wiersz, który jest z pogranicza, jak nie baśni, to fantazji, ale taki właśnie jego urok i taka jego wartość. -
Wiersz bardziej niezależny
WiJa odpowiedział(a) na Jimmy_Jordan utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Bardzo dobrze się dzieje, jeżeli o nielekkich sprawach pisze się lekko, tj. niezależnie, tj. satyrycznie, a nawet ironicznie. Poczucie humoru ratuje wiele wierszy, chociaż akurat tego wiersza nie musi ratować, bo wiersz po prostu się nie gubi w sobie, tj. trzyma, tj. ciekawi do końca. Acz porusza temat (czy tematy) od zabawnego do bardzo, bardzo poważnego – wiary, czyli odwoływania się do Boga pod różnymi imionami (no i do najlepszego w takiej sytuacji /o jakiej mówi wiersz/ świętego Antoniego). A jest to sytuacja, jak to w życiu bywa, o nieuzasadnionym (niewiadomym) znikaniu tego i owego, kiedy to w ogóle nie wiadomo, co się z człowiekiem dzieje, nawet jeżeli to bardziej czy mniej dzieje się wokół niego. Niby więc tego wiersza, tej całej sytuacji jest logiczne wytłumaczenie i zarazem wprowadzenie słowami „Ten wiersz to trick”, ale bądź tu mądry (czytelniku) i jednoznacznie określ o co autorowi chodzi, poza tym, że chodzi tylko o to, o co chodzi, tj. zostało powiedziane słowami i między sowami wiersza. Ale na szczęście tak jeszcze jest na tym świecie, że nie trzeba wiedzieć (przynajmniej za dobrze) dlaczego coś jest dobre, dlaczego (to, a nie co innego) się podoba. Nieraz tylko bardziej trzeba się zdać na wyczucie, na tak zwany nos poetycki (nawet jeżeli mowa o uchu, czy o oku), bo też nic nie działa w oderwaniu od (powiem tylko, że) umysłu (żeby się za dużo nie rozpisywać od czego jeszcze). Pozdrawiam (a pozdrawia ten, który nigdy chyba niczego do końca nie wie /poza zawsze tam czegoś, paroma wyjątkami/) -
Nie tylko opuszczenie kilku słów, czy choćby jednego słowa, ale nawet np. opuszczenie wielokropka czy myślnika zabija wiersz, tym bardziej rozpisując go po swojemu, tj. prozaicznie vel prozatorsko vel niedopuszczalnie. To samo można zrobić z każdym wierszem, tym samym deprecjonując… już mniejsza z tym, co i kogo, bo to jest broń obosieczna; kiedy po prostu zawsze może się coś nie podobać, i zawsze to można powiedzieć wprost słowami typu: kosz, bzdet, byle co, nie w moim guście, nie wiersz itp., itd., a nie więc dorabiać ideologii do gustu, do poczucia wartości, do uzasadnienia tego, czego nie potrzeba uzasadniać vel usprawiedliwiać się ze swojej oceny, jaką by ona nie miała być. I już. Pozdrawiam
-
Ja doskonale rozumiem, że ten wiersz może się wielu osobom nie podobać, i że się właśnie nie podoba, no i że więc nie ma co roztrząsać, w głównej mierze kwestii gustu. I to, czy się wiersz podoba czy nie podoba jest po prostu OK.! Z tego więc względu nie prowadzę (a przynajmniej staram się nie prowadzić) z nikim polemiki. Ale, że tak, jak to Ty podsumowałeś ten wiersz, zasadniczo wyrywając wersy i fragmenty wersów z kontekstu, to można udupić każdy wiersz, więc powiem na swoją i nie swoją obronę, że każda Twoja wypiska nie istnieje sama dla siebie. Że każdy wers (w moim i nie w moim wierszu) odnosi się do poprzedniego i następnego wersu, a w konsekwencji więc do całego wiersza, który ma taką czy inną wymowę, ale zawsze jakąś ma. Ja akurat, to co chciałem powiedzieć i powiedziałem, tak to ująłem, takimi słowami, takim językiem, takimi wersami, takimi zwrotami – cechami charakterystycznymi dla mojej wymowy, mojego języka. Nie mówię, że to zrobiłem dobrze, ale mówię, że to zrobiłem najlepiej jak potrafię i to potrafię po swojemu, czy to się komu podoba czy nie podoba. Pozdrawiam
-
Świat jest zbyt piękny żeby powierzać wszystko jednej rzeczy. A jednak.. Widocznie więcej człowieka kosztuje odmówić sobie choćby najmniejszej marnej rzeczy a tym bardziej żeby raz na zawsze. A właściwie to człowiek jest owładnięty i to tak samo jedną jak i każdą rzeczą - czy się więc ma wybór czy nie ma wyboru. A jeśli nawet.. Co to za różnica między rzeczą a rzeczą - tym bardziej że nie ma jednej rzeczy która by do Boga się nie odnosiła. Jakby kto chciał wiedzieć - do jednego Boga.
-
Zasnuci w mroku
WiJa odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Wiersz byłby lepszy, gdyby nie był tak bardzo (żeby nie powiedzieć nachalny) namawiający. No i też ta zbytnia kategoryczność wielu stwierdzeń w tym wierszu, raczej nie pomagam, a przeszkadza, tyle temu wierszowi, co potrzebie udzielenia pomocy tym dzieciom. I czy ja wiem, czy tak bardzo to są „dzieci bez nadziei” czy „nieznające celu”, myślę, że na ich dziecięcy i tamtejszy (miejscowy) sposób, dzieci te przynajmniej nie pozbawione są normalnego myślenia, zresztą połączonego z marzeniami. Oczywiste jest, że punkt widzenia, zależny jest od punktu siedzenia, z naszej więc perspektywy, dzieci te są bardzo nieszczęśliwe, a z punktu ich samych, wcale tak nie musi być, przynajmniej tak bardzo źle. W końcu, co dla jednych jest normalne, dla drugich (to samo, takim samym) być nie musi i nie bywa. Co też wcale nie znaczy, żebym w najmniejszym stopniu wątpił, albo ograniczał dostęp jakichkolwiek dzieci, do tego, co wszystkie dzieci mają, albo mieć powinny i to bez dwóch zdań. Nie kwestionuję więc potrzeby pisania takich wierszy, a nawet w pewien sposób (nie koniecznie sensu stricte literacki) takie utwory są potrzebne, a nawet pożądane (można powiedzieć, że na równi z chlebem i wodą /jak dla niektórych dzieci w niektórych miejscach/) o czym właśnie często powinno się przypominać, upominając się o pomoc dla nich. -
Widocznie na tym świcie poetyckim są (żyją, każdy sobie w najlepsze, a drugiemu w najgorsze) dwa rodzaje ludzi. I jednym ten wiersz się bardzo podoba (jak właśnie i chociażby mnie samemu) a drugim się nie podoba (jak widać). Widocznie więc jedni znają życie od podszewki (można mylić z poszewką), a drudzy po opłotkach, tj. tyle znają życie, co prześlizgują się po życiu. I dobrze, że tak jest, nie ma przecież równiłowki . Niedobrze jednak jest, jeśli jedni kwestionują drugich wartości, zresztą kwestionują niezbywalne (żeby nie mówić o prawach) wartości i stare jak świat wartości; wartości więc takie, dzięki którym w ogóle świat przetrwał. I ja właśnie takie wartości widzę w tym wierszu, zapewne nie tymi słowami, jakimi dla każdego byłyby znośne, tj. nie burzyłyby czyjegoś pięknego świata. Który to świat o takich rzeczach nie słyszał, nie widział, i nie chce słyszeć i widzieć. Kiedy nawet w tym wierszu jakże piękne są także wartości (żeby nie mówić literackie) poetyckie, że posłużę się dwoma przykładami: „niby takie miłe oczka / uśmiech rzeźbiony łzami”, „Życie; klatka raz złota raz żeliwna / -kluczyk przychodzi ostatni”. Albo jakże wymowne wtręty: „a dużo by mówić”. No i czego tu więcej chcieć od takiego pięknego, ciekawego i dobrego więc wiersza. Oczywiście, że nikt tu nie mówi o rewelacji, czy o jakiejś sensacji, ale ja mówię [a nawet w pewnym sensie się powtarzam], że ten wiersz (jaki by nie był i co by o nim nie mówić), to jest prawda nad prawdami.
-
Chce się powiedzieć, jak niewiele potrzeba, żeby napisać dobry wiersz, właściwie potrzeba tylko schylić się. Można nawet powiedzieć, że im, co jest bliżej brudnego chodnika, tym jest bliższe człowiekowi. No i to powtarzanie słów, jakże na miejscu, bo to przecież jest wiersz-mowa, a tak się przecież mówi. No i jeszcze ta puenta „to zrobi z ciebie małpę”, która stoi w opozycji do pozytywnego „to zrobi z ciebie człowieka”. A może w istocie rzeczy jest odwrotnie, tzn. to, co robi z człowieka małpę, jest dla człowieka jakoś tam wartościowe, przynajmniej pod pewnymi względami, takim np., że człowiek dowiaduje się, że co za dużo (uczynnego, podległego), to nie zdrowo. Bo człowiek to człowiek, a małpa to małpa, że więc nie można jednym być drugimi. A przynajmniej nie można robić wbrew naturze (i to nie tylko ludzkiej).
-
Co ja tu robię? Niech sobie każdy myśli co chce, ja nie mam zamiaru zabierać głosu w oczywistej sprawie. A oczywiste jest to, co jest oczywiste dla mnie intruza i oczywiste dla wszystkich chyba interlokutorów. Jednak bardzo mało takich spraw jest, ale one są, bo pojawiają się od czasu do czasu, tak, że wówczas nie ma(my) wątpliwości, przynajmniej takich, które by, tyle znacząco, co negatywnie odbijały się na nieskazitelnym wizerunku wszystkich, acz każdego z osobna. Kim jestem? Sam chciałbym wiedzieć. Już wiem! Nieprzyjacielem! Nieznanym! Bo się znam na tym co robię. Przepraszam, zapomniałem dodać, że znam się trochę więcej, niż większość tu zna się na tym co robi. No i wiem, że nieprzyjacielem jestem dlatego, bo jestem nieznany(m), a nieznany(m) jestem dlatego, bo jestem nieprzyjacielem. Czego chcę? Poza tym, że wszystkiego, co mogę zdobyć w pojedynkę, niczego więcej już od nikogo, zresztą już od dawna. Chyba więc, chcę tylko potwierdzić, że to nieprawda, że ludzie tacy są, jakimi ich, kto najbardziej zna. I odnosi się to do tych, których znam osobiście, i do tych, których nie znam osobiście, ale znam na wylot, jak własną dziurawą kieszeń. No to więc nie dziwota mi, że to pusta kieszeń, i nie dziwota mi, że pusta aż strach. Tym bardziej strach i tym bardziej pusta, bo pusta nie dlatego, że dziurawa, jak dziurawiec. A pusta dlatego… Powiedzmy, że to jest mój wybór, a nawet, że to jest mój dobry wybór, co wszystkim pewnie nie mieści się w głowie. Co ja więc sobie wyobrażam? Wszystko! Ale nawet tacy jak ja, którzy całe życie, co najwyżej robią, to zmagają się ze samym sobą, reprezentują (tak), tyle coś, co kogoś, i tyle siebie, co pewne wartości. Jakie? Że można mieć wszystko! Tylko nie wolno podchodzić do wszystkiego, jak na ścięcie głowy. No bo, jeśli już, co do czego, to lepiej by mi było od razu postradać rozum, a nawet stracić głowę. Co nie zaprzecza temu, że każdy mój krok, że dosłownie wszystko, co bardziej lub mniej mnie dotyka, dzieje się tylko i wyłącznie w mojej głowie. Co zresztą, żeby nie zwariować, ciągle sobie powtarzam. Chociaż… Zwykła rzeczywistość jest bardziej niedorzeczna, niż człowiek potrafi sobie wyobrazić, czyli zmieścić w głowie. Że też są na tym świcie takie rzeczy, które chyba nie są z tego świata, a przynajmniej człowiek odwołuje się do nich, jakby tonący brzytwy się chwytał. Ale żeby je chwycić, trzeba chyba rozum postradać, albo go nie mieć tyle, żeby wszystkie rozumy zjeść. Tylko, zaiste, trzeba tyle wiedzieć, żeby nie tylko dla siebie wiedzieć. Jakoż wiedza najbardziej jest tym, co inni czują.
-
Jeżeli już coś wychodzi na jaw to co tu dużo mówić – można przypuszczać bo to jest polityka czyli wiedza powszechna – w służbie czy gestii tego gdzie kto jest a gdzie go nie ma. Owszem – prawda wcale nie dla głupich jest niewyobrażalna ale najbardziej tam gdzie nie ma miejsca na improwizację… Że kto by kim nie był jest tylko tym kim sam odnajduje się poczuwając.
-
motto: „Prezydent, który nie miał luk w pamięci” (R. Ziemkiewicz) Niski wzrostem wielki duchem – nie on pierwszy ni on jedyny taki… Który mylił się bo nie był święty ale nie mylił się w najważniejszym… Który pamiętał co przeszedł i co nie tak mało innych przeszło – nie minęło.
-
Anielskie równanie
WiJa odpowiedział(a) na Bieszczadzki Anioł utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jeżeli tylko coś jest niekonwencjonalne, a przynajmniej w pewnej części niekonwencjonalne, to, co to takiego jest? Dla jednych coś ciekawego, dla drugich nic takiego (ważnego). Jest trochę dziwna rzecz z tym wierszem, bo jest to konsekwentny przekładaniec konwencji z nie konwencją. Konwencjonalne są niektóre wyrazy i zwroty, jak np., że wymienię jednym ciągiem: gwiazdy, serce, smutek, ciężar życia, usta różowe, marzenia dziecka. Ale jeżeli to jest przedstawione w niekonwencjonalny sposób, że tak powiem, matematyczny (podziel, pomnóż, odejmij dodaj) i poprzez anielskie vel anioło/w/skie odniesienie, no to, co by o tym wierszu powiedzieć czy nie powiedzieć, to jest to, właśnie, przecież i przede wszystkim (jak sam tytuł mówi) anielskie równanie; a czy spełnia czy nie spełnia czyjegoś oczekiwania, to też zależy od tego, czy ktoś ma konwencjonalne czy nie konwencjonalne spojrzenie. Acz autorka, tym wierszem balansuje na bardzo cienkiej i dość długiej linie, która ledwo co oddziela ważność od banału, piękno od sztampy. Ale całościową wymową, a więc łącznie z puentą, wiersz się jednak dość dobrze odnajduje (w przepastnym świecie poezji), i tak czy inaczej broni się, nawet przed bardzo konwencjonalnymi (i negatywnymi i pozytywnymi) ocenami. W końcu też nie wszystkie wiersze muszą być, ani będą, wiekopomnymi dziełami. -
Z pamiętnika Szymona rybaka
WiJa odpowiedział(a) na Robert_Siudak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Może być i „Z pamiętnika Szymona rybaka”, ale wtedy tytuł jest najsłabsza rzeczą z całego wiersza, a gdyby było np.: ‘Z zapisów Szymona rybaka’, to wtedy tytuł byłby równie dobry, jak cały wiersz. Muszę przyznać, że to jest ciekawa kompozycja, a więc i propozycja wiersza, i co najważniejsze, nie jest to powielanie Biblii, nawet jeżeli mówi się, że wszystkie (w jakim by nie stopniu) religijne wierszą, są rodzajem nowej wersji, a właściwie zapisów (byle nie ‘zapisków’), w tym przypadku Nowego Testamentu. W każdym razie czytając ten wiersz, odczuwa się, że autor wczuł się w postać, a może i łaski Szymona rybaka. -
Jest kilka dobrych, a nawet bardzo dobrych rzeczy w tym długim wierszu (zresztą wieloczęściowym wierszu). Ale jak na tak długi wiersz, to za mało, po prostu zła moneta (nawet jeżeli trochę przesadzam), tyle wypiera, co w niej gubi się dobra. A tak pięknie rozpoczyna się ten wiersz, że przytoczę: „teraz powinniśmy już sięgać nieba / (ono z pewnością po nas nie sięgnie) / zamiast tego wciąż w górę przez piętra”. Ja rozumiem, a przynajmniej mam nadzieję, że rozumiem, że w całości, jako swego rodzaju relacja, ale i podsumowanie (pewnie pewnego okresu), wiersz ten spełnia swoje zadanie. Ale ten wiersz, zaiste, najbardziej zadawala, najbardziej zainteresowanych. I najbardziej więc odpowiada, jakoś tam bliskim, czy wtajemniczonym, chociażby rówieśnikom, z którymi to zawsze łatwiej się dogadać niż z każdym innym, a tym bardziej z jakimś tu starym dziadem, który to nie wiadomo czego chce vel wymaga. A wymaga on (od autora), góra, jeszcze z kilka podejść (na chłodno) do tego wiersza.
-
Znowu wiersz (tego samego autora), obok którego nie da się przejść obojętnie, nic więc, tylko się cieszyć. Chociaż te (oba) wiersze mają w sobie jakąś taką dziwną naiwność, co tak do końca nie wiem, czy jest taką wielką zaletą, czy taką wielką (że za wielką, a zarazem za lekką) swobodą w odnajdywaniu się w tematach. Ale czym by ta naiwność (nie) była, jest pewnego rodzaju otwartością się, tyle na świat, co na człowieka. I to jest właśnie cenne, a może i najcenniejsze w tych wierszach.
-
[ Pan dał nam kosmos wielki]
WiJa odpowiedział(a) na Janusz_Ork utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
To jest właśnie jeden z tych wierszy, co to nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać. Bo to jest, i taka jest satyra, a taki właśnie jest urok satyry. I nie ma co szukać dziury w całym, że np. może się komuś wydawać, że przez puentę to temat troszkę jest zbanalizowany, bo kto inny może sądzić, że właśnie przez taką, a nie inną puentę wiersz nabiera znaczenia (żeby nie mówić o wartościach /artystycznych/, które dla jednych są czymś wymiernym, a dla drugich niczym takim). Ale też nie ma dwóch/dwoje (jednakowych) osób, żeby dla nich jedno i to samo było jednym i tym samym – szczęściem.