Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bronisław Jaśmin

Użytkownicy
  • Postów

    935
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Bronisław Jaśmin

  1. Odbicie w liściach umierającego słońca krew rodzi ślad dni
  2. Był dzień ubrany w słowa. Myśli przystępują dźwięk - próg jadalni.
  3. Wizyta. Obraz rozdmuchał czas na świetle. Związki śpią w mroku.
  4. Krąg na dnie słońca, człowiek wychodził z gniazda, w powiekach ptak snu.
  5. Bogactwo w zmysłach powolna wegetacja błyskotek w oczach
  6. Doba w kieszeni. Jabłka płoną w ogrodach. Dzień - woń w języku.
  7. cierpienie żyły rodzą krew na rozstaju snu twarz ogniskiem
  8. wargi drży rycerz na smoku bez potęgi na nagim mieczu
  9. Stół statek w czasie ukroi chleb na dłoniach cień bezradnych rąk
  10. Wołanie księżyca grób stoi na otwartym wspomnieniu w nocy
  11. Motyl oddycha krew okrąży oddech oddech spije krew
  12. Babilon stopa zakłada zigguraty upadki dla gwiazd
  13. * Mistrz patrzył w łuski ryb na skrzelach promieni korzeń wschód w ciszy ** Korzenie rosną odwrócone rzeki twarz spluwa wschód w rzeki
  14. Głowy krążyły labiryntem zegarów kalekich bez drzwi
  15. Szlak ścina góry ogień nosi śmierć rzeki zapalił brzeg - śmierć
  16. Cytryna świeci zapach łza nagiego dnia mieć dłoń na wietrze
  17. Powrotny deszcz dmie w ciszę i kładzie chmury kolebki myśli
  18. Zgubione dzbany glina przenika żyły czas wieje w drzewie
  19. Szykowanie snu blask tańczy tango z rosą twarz - krok dla światła
  20. Pielęgnowałem ciszę stopami na drogach, Pod słońcem, na poduszce, przed lustrem i światem. Dziś nic mi nie zostało, idę z moim bratem - Zegarem po okruchy w głębokich gospodach. Czasami nimi pachnie serce, nieraz dusza Nawdycha się krwi wonią gdy rozedrze żyły. Lecz blaski z ciepłych gospód nigdy nie zmieniły Ust, źrenic i języka, drzew w twarzach jak susza. Już wiem. Będę wędrować po brzegi oddali, Przez drogi w myślach deptał krokami marzenia. - Cień - słowo na języku - padlina mnie spali. Bo życie jest nie warte gdy pręży się ziemia Na ustach, by połączyć się znów z równinami, Nie wiedząc gdzie położyć puls między grobami.
  21. handluje płcią na chmurach zagląda pod sznurówki prawdziwy surrealizm potrafi podnieść oczy we wzrok i jeszcze zwinąć powieki pod światło galerie przekwitania poznasz po krawędziach na którym ptak powrotny zakupywał skrzydła na niebie uśmiechnięty zegar odsiaduje wyrok przed klawiszem słońce dokłada do żołądka kolejną kromkę z datą terminu ważności do dzisiaj nieustalonego krojenie białego pieczywa przypomina zimę zostawioną pod płotem gdy mówi się o chlebie na uczcie anemicznego zegara należy też pamiętać o tym kto te wszystkie okruchy posprząta gdy będzie po wszystkim
  22. chwila * wahadło na uśmiechu cień przemykającej rzeki pod promieniem woda dostaje nóg przeważnie przed zmierzchem chwila ** koncepcja na tanim zegarku w którego czeluściach czas rzeźbi korytarze wyposaża je w przedmioty układa na wskazówkach jak w jakimś szpitalu kolory które skarżą się na częstą zaćmę gdy noc księżycem ślepnie ostateczną jaskrą chwila *** oddychasz słońcem spływają myśli w liście jeszcze jeden krok a w sercu bez-chwile w wieczność snem przekwitnie
  23. handluje płcią na chmurach zagląda pod sznurówki prawdziwy surrealizm potrafi podnieść oczy we wzrok i jeszcze zwinąć powieki pod światło galerie przekwitania poznasz po krawędziach na którym ptak powrotny zakupywał skrzydła na niebie uśmiechnięty zegar odsiaduje wyrok przed klawiszem słońce dokłada do żołądka kolejną kromkę z datą terminu ważności do dzisiaj nieustalonego krojenie białego pieczywa przypomina zimę zostawioną pod płotem gdy mówi się o chlebie na uczcie anemicznego zegara należy też pamiętać o tym kto te wszystkie okruchy posprząta gdy będzie po wszystkim
  24. No nie wiem czy zasługuję na takie uznanie. Dziękuję i pozdrawiam.
  25. Pociesza myśl, że tylko niebo jest jedynym Tych rozłąk świadkiem, które cierpią nawet drzewa; Gdy wiatr sędziwy kończy objęciem prawdziwym Całować świat przez wargi obłoków i nieba. Błękity są objęciem dla wszystkich pod triumfem Planety, lecz niestety ich szczęście spoczywa, Jak ptak umarły w morzu, tak dla nas w stóp buncie Wysoko, bo chmur pieśni szukamy na szybach. I płynąc na swych krokach jak chmury w przestworzach Najwięcej dżdżu wydamy z rąk i z serc szkaradnych. On wsiąka potem w ziemię lub w głębiny morza..., Ze smutkiem, bez nadziei, bo nie z chmur upadłych.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...