Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bronisław Jaśmin

Użytkownicy
  • Postów

    935
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Bronisław Jaśmin

  1. Brzoskwinie kwitną. Zachodził język w niebo, chroniąc się w deszczu.
  2. * Muzyka nocy. Światło położyło uśmiech w kołyskach rzeki. ** Cisza. Wiatr słucha próśb wystraszonych powiek. Upadł jeździec snów.
  3. Staw w porze letniej. Odszukać o poranku zaginionych drzew.
  4. Ognisko. Język zatoczył żółte ptaki. Niebieskie oczy.
  5. Rozcinać góry wylewał się uśmiechem lawiny wspinacz
  6. Ślad wrzosowiska zgadywać pod powieką gniew burz i włosów
  7. Deszcz wisiał w oczach promienie na gałęziach strącą z chmur oczy
  8. Dzwon w morzu szeptał zaklęcia dla kochanków na niebie ogień
  9. Gołębie w oknach zapukać gdy promienie ucztują w trawach
  10. Zmierzch czytał chmurą godziny na topolach skupionych w otchłań
  11. Sen świecił w nocy szlakami wiśniowymi grzbiet zaniósł słońcu
  12. chroniłem ogniska ostatnie noce plądrują ulice położą na rozstajach sen kiedy odszedłem by szukać pod powieką płonących spacerów znakami związanymi na wietrze i w ogniu ze skóry zszedł grobowiec śladami łopianu las rodził się językiem pod jasnym jeziorem na dnie którego słońce zmieniało się w rybę wlókł liśćmi podobnymi do kubków smakowych gorący pocałunek mierzony w obłoki gdy dym dosięgnął nieba strop nad czarnym lasem natura czyli mżawka dym kąsała wściekle miłością pocałunkiem dymiącym i deszczu chroniłem więc ogniska schowane pod sercem gdy wzięło mnie na zazdrość mierzoną w naturę świat będzie teraz inny czas odwróci ręce horyzont w kalendarzach otworzy mi oczy już nie ma cię w źrenicach pamiętam las czerwony zakwitłaś wśród gałęzi zmieniłaś się w topolę okrytą czerwonymi liśćmi na kościach niosłaś kwiaty świat będzie teraz inny
  13. Widzę, że trzeba ZAKUPIĆ Słownik ortograficzny.
  14. liczby są poezją ciszy matematyka w jeziorach liczyła równanie parowanie przenikało do znaku równości uśmiechy to przedziały między snem a słońcem zakrzepło na kącikach ust wędrowcze szczęście dobro zaplatało oddechy na sumie zło głowy rozbijało w działania minusów to taka odsłona innego rzemiosła malującego oddzielne obrazy wielkiego wybuchu gdy liczby się stały czarnymi zwierciadłami dla czarnej przestrzeni nastało to zakole na wielkim zegarze nad brzegiem którego wyrosło myślenie powietrzem ludzkość lgnęła do gwiezdnych kieszeni wyjęła z nich rachubę a potem monety i wlewał człowiek przestrzeń liczbami do źrenic poezja pożyczała promienie od liter języki z kalkulacją stawały się pewną algebrą porzuconą na wietrze i w sercu
  15. Wiem. Można pisać prosto gdy krzywe jest niebo, bo musi być dla trawy tęgim parasolem. Deszcz nie uderza w dach z cienkiej materii. Zbierają się inne chmury w kałuże zegarów. Ze słońca pada światło. Ulewy dni i nocy zbierałem na oczach. Serce jak pająk siedzi na wilgotnej sieci. Każda chwila pod tkankami wymusza przypływy, gdzieś sny są z marzeniami jak samotne wyspy. Przez zegar sączy się rytm serca. Godzina wybijana na zmiękczonym dzwonie zawija w pojedynczy kokon wzburzone porywy podobne do złapanych komarów lub chrząszczy. Zastygły z kamieniami odwieczne błądzenia. Sny o potędze odłożę do starych bibliotek. Niech zetną się od wschodów i zachodów słońca. Od książek będą własny rozciągać horyzont; stronice otwierają w napisach zmyślone zaćmienia i południa, wieczory. Ja pójdę. Poszukam jak w poezji wydeptać pomosty.
  16. Nowoczesność z konsekwencją. Zgadzam się z tym wierszem. Pozdro
  17. Smerfy jak choroba morska...
  18. Taki styl bardzo mi się podoba. Widać, że wena zaniosła pod niebo. Pozdro
  19. Pisałem dumne haiku gdy byłem samotny gdy świat okrążył gniazdo niewiernych obietnic hodowanych w oślepłych zagrodach bez światła sen był paszą i między kosmkami ujść z łodyg nanosił pajęczynę pod śniady koloryt lub imaginację otwartych obrazów promienie otworzyły mój język na niebo poranny deszcz napoił pioruny wzruszyły przyniosły zadumane niezłomnością słowa zasypiałem w kołyskach dla wszelkiej nicości w dymiącej niepamięci siedemnastu wersów gdy pokutuję z obłokami * horyzont klęczy w słońcu plecionka ciszy położy wieczór ------------------------------------------------------ widziałem ** piękno na liściach oczy były plugawe wdzięk snem kołatał ------------------------------------------------------ wędrować pod skrzydłami z powietrza i zegarów *** wyrastać w słońce wzgórza czytały stopy od traw i ziemi (...) kolejno wędrowałem od świata do świata
  20. A ja mówię nie dla takich komentarzy...
  21. Pestka to pokój. Wojna nosi w dolinach serce - miąższ, jabłka.
  22. Wojna położy owoce wyklute z krwi - martwa natura.
  23. Kołysać barwy. Różnorodność uplotła snem czucie świata.
  24. * Skóra jak łóżko, osadnicy w krwi i słońcu w ciasnym zegarze. ** Bliźniaczy wicher pod łóżkiem, nad uśmiechem żyje w nim jedność.
  25. Źdźbła słów w modlitwach wzrastanie w ciszę chmury deszcz uczył grzechu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...