Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wiesław J.K.

Użytkownicy
  • Postów

    4 231
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Wiesław J.K.

  1. Krysiu, dziękuję za znakomite spostrzeżenie. Bardzo podoba mi się twój komentarz, sam bym lepiej nie napisał. odnosząc powyższe do człowieka, można powiedzieć, że człowieka wolnego duchowo można ujarzmić jedynie zewnętrznie ... - wielki plus za to :-))) pozdrawiam Wiechu
  2. Witam Duks! Dziękuję i pozdrawiam. Wiechu
  3. Witam Babo Izbo :) wierzgnę jest poprawnie: //sjp.pwn.pl/lista.php?co=wierzgn%EA "ujarzmiony człowiek" - ciekawa interpretacja, ale dlaczego tak myślisz? pozdrawiam
  4. z dedykacją dla człowieka przodkowie moi galopowali w tabunach wiatr czesał im grzywy ujarzmiłeś mnie ostrogami batem raz po razie kostka cukru surogatem wolności teraz stajnia klepanie po zadzie pogodzony z losem czasem wierzgnę
  5. Wiechu, misie ta wersja :))) serdecznie i ciepło - Krysia Miło mi Krysiu :))) pozdrowionka
  6. o tak, tak, pogadam Krysiu i ociosam, i wytarguję :) pozdrawiam
  7. postaram się zrobić wszystko co tylko możliwe w mojej kompetencji :) pozdrawiam
  8. warto było przyjść tutaj i przeczytać fajny wiersz pozdrawiam serdecznie Krysiu
  9. pierwsza jest ok dalej wiersz się zatraca, rozmienia na drobne i nie jest dobrze - niestety pozdrawiam r Postaram się pozbierać do 'kupy te drobne' :) pozdrawiam
  10. I ZNOWU MOJE TRZY GROSZE treśc i owszem gorzej z wykonaniem, przeładowany słowem niepotrzebnyhm puenta całkowicie do wymiany ponieważ to warsztat uważam że kubeł wody potrzebny do nauki miłego dnia i myślenia nad puentą Wilcza Jagodo, dzięki za trzy grosze, właśnie mam konferencję z 'rumakami' i planujemy zmiany w tym wierszu :))) pozdrawiam
  11. Witam cię Nata! Próbuję otworzyć temat, pożyjemy zobaczymy :) pozdrawiam
  12. z dedykacją dla człowieka przodkowie moi galopowali w tabunach wiatr grzywy im czesał ujarzmiłeś mnie ostrogami batem raz po razie kostki cukru surogatem wolności teraz stajnia klepanie po zadzie pogodzony z losem czasem zawierzgam ******* (wersja orginalna) ujarzmiłeś mnie batem ostrogami w bok kostkami cukru razy osładzając wiązką siana ujeździłeś wolność o losie moją za twoją moi przodkowie po sawannie w tabunie galopowali z wiatrem w zawodach wierzgając pamiętam byłem rumakiem zdrowy jak koń teraz stajnia i klepanie po zadzie pogodzony z losem czasami podwójnego kopa odpłacę jakbyś był mną obraziłbyś się na Boga
  13. Drogi Wiktorze, zacznę od tego, Wiesiu brzmi tak słodko, że poczułem się od razu młodziej, wszakże w moim wieku preferuję jak ludzie mowią do mnie Wiechu, z góry dziękuję :-))) Dzięki za wgląd i pogląd i jak już w powyższej odpowiedzi dla "bestia be" napisałem jeszcze nad nim popracuję... P.S. Jestem gdzie byłem i masz rację w nausznikach trzeba bo mrozi ;-))) Pozdrawiam Wiechu
  14. Hac urget lupus, hac canis - tu czyha wilk, tam pies, z punktu widzenia mizantropa, świat na pewno tak jest widziany - ale tutaj widzę iskrę nadziei: osamotniony lecz uśmiechnięty pozdrawiam Wiechu
  15. witam pathe :) moja odpowiedź jak powyżej dzięki za wizytę i pozdrawiam Wiechu
  16. dzięki serdeczne za komentarz bestio be :) szczerze, o to mi chodziło aby: można go różnie interpretować na pewno niedostatecznie opracowany, bo napisałem go w piątek (8 Stycznia) jeszcze nad nim popracuję pozdrawiam Wiechu
  17. "rzesze stóp" już same w sobie są niezliczone zbyt pompatycznie napisany pozdrawiam r "rzesze stóp" już same w sobie są niezliczone - to prawda i już poprawione ;) pozdrawiam
  18. Bogowie, szczury, gość z mitologi oraz rzeczywistość i mamy kolejny dobry wiersz w mojej skromnej opinii. w kieszeni mam tylko przykazania miłości - "kupuję" :-))) pozdrawiam Wiechu
  19. (wersja pierwsza) niezliczone odciski stóp w wędrówce ku przestrzeni przecież niemocne wzrokiem nadążyć horyzontom snów w marzeniach miliony dróg spalone żarem jawy prowadzą do krainy słów w marazmie zobojętnienia marszem tęsknoty naprzód drogami kołowrotów prą mgłą przetartych szlaków wierząc w nadziei głos ******* (wersja druga) niezliczone odciski stóp w wędrówce ku przestworzom wiodły dusze do szczęścia przecież niemocne wzrokiem nadążyć za horyzontami snów w marzeniach miliony dróg zdawały się celem w sobie spalone jawy żarem zmieniały sens prowadząc do krainy słów w marazmie zobojętnienia marszem tęsknoty naprzód szły życiowym kołowrotem w nicość na przetartych szlakach wciąż wierząc w duchu nadziei głosom
  20. Słowa w transformacji na dźwięki, brzmi jak niebiańska uczta :))) Pozdrawiam Wiechu
  21. Ja pisze wiersze krótko, ale ogromnie rzadko. Tylko, kiedy wiersz sam do mnie przyjdzie. I to się nazywa wena! :-))) Pozdrawiam Wiechu
  22. Krytyka rządzi się jeszcze innymi prawami niż pisanie bo przede wszystkim musi dążyć do maksymalnego obiektywizmu i chłodnego spojrzenia. To już nie jest "podoba mi się" tylko... "podoba mi się", ok - ale dlaczego? Absolutnie, zgadzam się z tym, że łatwo powiedzieć: "podoba mi się" albo "nie podoba mi się". Do konstruktywnej oceny potrzeba nie tylko maksymalnego obiektywizmu i chłodnego spojrzenia i uzasadnienia dlaczego tak albo nie , ale również sporej dozy doświadczenia w danej dziedzinie krytyki w tym przypadku poezji i prozy. Głębsza analiza danego utworu to już profesjonalizm! Lecz czy nie jest lepiej od czasu do czasu przeczytać słowa pochwały z ust "amatora krytyka": "wiersz podoba mi się" niż być kompletnie zignorowanym!?
  23. Niech żyje nam ten portal 88 lat, 100 lat, a nawet więcej!
  24. Maria Konopnicka Stefek Burczymucha O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha, - Ja nikogo się nie boję! Choćby niedźwiedź... to dostoję! Wilki?... Ja ich całą zgraję Pozabijam i pokraję! Te hieny, te lamparty To są dla mnie czyste żarty! A pantery i tygrysy Na sztyk wezmę u swej spisy! Lew!... Cóż lew jest?! - Kociak duży! Naczytałem się podróży! I znam tego jegomości, Co zły tylko, kiedy pości. Szakal, wilk,?... Straszna nowina! To jest tylko większa psina!... Brysia mijam zaś z daleka, Bo nie lubię, gdy kto szczeka! Komu zechcę, to dam radę! Zaraz za ocean jadę I nie będę Stefkiem chyba, Jak nie chwycę wieloryba! I tak przez dzień boży cały Zuch nasz trąbi swe pochwały, Aż raz usnął gdzieś na sianie... Wtem się budzi niespodzianie. Patrzy, aż tu jakieś zwierzę Do śniadania mu się bierze. Jak nie zerwie się na nogi, Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi! Pędzi jakby chart ze smyczy... - Tygrys, tato! Tygrys! - krzyczy. - Tygrys?... - ojciec się zapyta. - Ach, lew może!... Miał kopyta Straszne! Trzy czy cztery nogi, Paszczę taką! Przy tym rogi... - Gdzie to było? - Tam na sianie. - Właśnie porwał mi śniadanie... Idzie ojciec, służba cała, Patrzą... a tu myszka mała Polna myszka siedzi sobie I ząbkami serek skrobie!...
  25. Julian Tuwim Okulary Biega, krzyczy pan Hilary: "Gdzie są moje okulary?" Szuka w spodniach i w surducie, W prawym bucie, w lewym bucie. Wszystko w szafach poprzewracał, Maca szlafrok, palto maca. "Skandal! - krzyczy - nie do wiary! Ktoś mi ukradł okulary!" Pod kanapą, na kanapie, Wszędzie szuka, parska, sapie! Szuka w piecu i w kominie, W mysiej dziurze i w pianinie. Już podłogę chce odrywać, Już policję zaczął wzywać. Nagle zerknął do lusterka... Nie chce wierzyć... Znowu zerka. Znalazł! Są! Okazało się, Że je ma na własnym nosie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...