
Mirosław_Butrym
Użytkownicy-
Postów
514 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Mirosław_Butrym
-
Świadomość pozorna.
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ale ja tutaj nie korzystam z warsztatu, chodzi o mój pierwotny zapis, pierwszą myśl twórczą, nie będę nic zmieniał, bo wtedy wiersz będzie miał inne brzmienie. Pozdrawiam -
Świadomość pozorna.
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
No, ale chyba lepiej niż ostatnio, dzięki za wpis. Pozdrawiam -
Świadomość pozorna.
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dzięki za wpis, a już się martwiłem, że dostanę opieprz. Pozdrawiam -
Świadomość pozorna.
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
To dowody błahe, świadomość pozorna, głębi nie poznanej, nieistnienie w pełni, refleks dni upadłych, obraz oczu martwych, tylko grat widzących, co kamieniem leży. W blasku, śnie pustynnym, gdzie łza niknie chwilą, piękna straconego, gdzie koniec dorodny, wionie trzy nieznane, dla życia nadobne, jedną z nich ułuda, jak owoc spalony. -
Rocznica śmierci Jana Pawła II
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Minea Elizejska utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
zdzisław dyrman - Ja tam nie jestem zwolennikiem takiego zadęcia, jakie się prezentuje. Ale do Jana Pawła II szacunek duży miałem, mimo że specjalnie wierzący nie jestem. Czego dokonał? Stać go było na poważne ekumeniczne gesty. Swoją postawą dawał przykład (co z tego, że mało realny do spełniania przez większość) na przykład zachowaniem wobec swojego niedoszłego mordercy. Szanowałem go również za to, że miał poczucie obowiązku wobec świata. Przecież nie dla przyjemności tyle tych pielgrzymek, szczególnie pod koniec, gdy jego zdrowie podupadło, odbywał. Mógł siedzieć na Stolicy Piotrowej i wydawać orędzia, których nikt by nie słuchał. A on jeździł po świecie i ludzie go słuchali. Ktoś powie, że to było wołanie na puszczy. Być może. Ale być może też jego słowa trafiały; jeśli nie zawsze, to może czasem. I ja tak sobie myślę, że dobrotliwy facet, ubrany na biało, który mówi z telewizora "nie lękajcie się", to dużo. To duża zasługa. Bo z telewizora rzadko pokrzepienie płynie. Raczej zgryzota i demoralizacja. Odnośnie tej dobroduszności, to ja bym dodał, że mnie się zawsze zdawało, że ta dobrotliwa twarz jest zasnuta jakimś smutkiem. To nie była szwejkowska dobrotliwość, ani zadowolona, ani głupawa, a właśnie zasnuta jakąś smutną refleksją. Przede wszystkim szanuję go za to, że był w stanie udźwignąć taki ciężar. Być twarzą, głową, emblematem takiej instytucji, z obowiązkami wobec ludzkości, instytucji, wiary, Boga i nie wiadomo czego jeszcze. Świecić oczami za inkwizycję, borykać się ze zmianami obyczajowymi, bronić stanowiska kościoła w sprawach kontrowersyjnych, a z drugiej strony nie dopuszczać do odwrotu od religii. Na każdym kroku dawać świadectwo pokory i posłannictwa. Do tego nie zapominać o Polsce. Pan myśli, że nie bolały go doniesienia o dewiacjach wśród kapłanów? ale co miał zrobić? co można zrobić z czymś, co jest nieuniknione? bo dlaczego do dewiacji może dochodzić wśród świeckich, a u księży już nie? to są tacy sami ludzie, nawet bardziej narażeni, bo można sobie próbować wyobrazić, co z mężczyzny potrafi zrobić celibat. Ale to już dyskusja na inny temat. Trzeba szanować Jana Pawła II choćby za to, że funkcja go nie przerosła. A że ludzie lubią się gromadzić z potrzeby gromadzenia to co innego. To najbardziej sensowna wypowiedź. -
judasz
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Sprzedajność w zamiary, cień fałszywy wiary, zarys myśli krzywych, kaprys niegodziwy, język helodermy czarnym sierpem werwy, zdrady kosi niwy. Nektar pije smolny z ogrodów otchłani, czarny motyl śmierci nie lubiący granic i płacze przeklęty który chciwość kochał, bo po stokroć gorsze, niż podła macocha, ran sumienie pełne. Jest miejsce podstępne, dom nocy przy niebie, skąd dusza jak orzeł, lecieć chce przed siebie, by dostrzec świątynie, dnia gdzie gości smutek. -
poglądany
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na tęsknota szukająca utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Rozum zyskał świadomość, nagle osłabł wbrew woli...- Ja bym zaczął w ten sposób, bo tak składasz zdania, że aż dziwnie się czyta. Pozdrawiam -
Refleksja
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
M. Krzywak -" Żart nadzwyczajny - coś, czego być nie powinno funkcjonuje jako wiersz - to tylko w tym dziale jest możliwe..." - No, bo tu wielu żartuje i widocznie tak musi być. -
Refleksja
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Bogdan Zdanowicz -"no, ale nad rymami mógłby pan popracowac, przynajmniej - nad rymami." - Ale to taki szkic, mogłem użyć rymów nie dokładnych, ale to jest taki twór chwili w którym nie chciałem nic zmieniać, taki kaprys. -
Refleksja
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
były premier i Marcin Gałkowski - Trudno, bronić tekstu nie będę, to jaki jest każdy widzi, niech się broni sam, albo tonie w odmętach krytyki. Wiersz był pisany 2 minuty i niemiał żadnych poprawek, niesą to przynajmniej wypociny, Panie Marcinie ostatnio niemam motywacji do pisania więc trudno mówić o szczerych chęciach. -
Refleksja
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
kasiaballou i Andrzej Gruhn - Dzięki za dobre słowa, to przyjemność napisać dla was wiersz. -
Refleksja
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nie lubię twoich żali, niech duszę rozpali, zachwyt, piękno lśniące, smutku proch rozwieje, wcześniej szaty spali, niech szczęście przywieje. Przykre, gdy z rozumu ktoś boleść wywleka, aż go w morze nicości przeleje i czeka, myśli czerniąc niebo, na stosie składając, i łkając, szczerych słów swych złotem... -
Zwierzaczki cwaniaczki cz. 2
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dotarło w końcu do rzeki spragnione, stado szczęśliwie lecz bardzo zmęczone i pić wodę chłodną poczęło zachłannie, i pryskać na grzbiety trąbami starannie, chwaląc sobie komfort w słoniowym żywocie, bo cóż warta wolność na takiej spiekocie, gdy nie ma wytchnienia chwili odprężenia, nie może wtedy cieszyć się zwierzę z istnienia, i choć świat ma zalety, w surowości nikną Afryki niestety. Biało czarne wtem przybiegły, zebry w pasy pełne klasy, by się również wody napić, zrobić sobie niby wczasy i choć krótki ich przystanek nad srebrzystą rzeką, zawsze pragną się nasycić słodkich chwil uciechą. Widząc zebr sielankę największy ze słoni, co mógłby ciosami swoimi rozgromić, każdego rywala, gdyby wszedł mu w drogę, nawet wielkie koty czują przed nim trwogę, a, że widział wiele udanych polowań, znał już zatem wiele drapieżnych zachowań i chcąc ustrzec zebry powiedział z powagą, pijcie koniowate lecz zawsze z rozwagą, czujność jest wskazana, i zawsze popłaca, nieostrożność za to często życie skraca, wiele krokodyli tutaj w rzece pływa, którym nie wystarczy czasem zwykła ryba, mają wielkie paszcze uzbrojone w zęby, którymi rozerwać potrafią na strzępy. Po tych słowach zebra stara, która ucha nadstawiała, na tę przestrogę odparła zuchwale, nie widzę by w wodzie robiło coś fale, siejesz tylko tu panikę, lepiej poćwicz atletykę, jestem bystra szybko biegam, gdy mnie gonią to uciekam, i jak widać jestem cała, nikt nie pożre mego ciała, wiele już wody z tej rzeki wypiłam i żadna mnie bestia nie pochwyciła. Po tych słowach słoń sprostował, od lwa szybciej biec nie możesz, wie to nawet nosorożec, wiele razy już widziałem, gdy ze stadem wędrowałem, lwów pogonie i biesiady, bawół przy nich jest dość słaby, ich jadłospis jest obszerny, mają wiele kociej werwy, nie pogardzą żadnym ssakiem, zebry zaś są ich przysmakiem, a jeśli chodzi o krokodyle, wiem, że wcale się nie mylę, kiedy polują nie widać ich w wodzie, zbliżają się zawsze po cichu jak złodziej, wątpię by dzisiaj przeszły na dietę, zawsze wyskoczyć może z impetem, gad wygłodniały i mułem cuchnący, z każdej okazji korzystający, a gdy już ciebie zaskoczyć zdoła, nic nie powstrzyma tego potwora. Nagle duży się wynurzył, groźny z wody hipopotam i zaczyna głośno mówić, co za straszna z was hołota, nie ma chwili tu spokoju, mam już dosyć życia znoju, wkroczyliście na mój teren, i nie myśląc chyba wiele, więc uprzedzam was lojalnie, już nie jeden skończył marnie, kiedy działał mi na nerwy, tutaj ginie ktoś bez przerwy, często w paszczy krokodyla, ale czasem ja zabijam, i nie będę nic ukrywał, wielu ludzi tutaj bywa, pewnych siebie i odważnych, lecz zwyczajnie niepoważnych, chyba myślą, że w tej dziczy na posiłek nikt nie liczy, i choć mięsa nie spożywam, śmierć swe zbierać musi żniwa. Raz dorwałem tu człowieka, co od domu był z daleka, dobrze skończyć nie miał prawa, przecież sprawę sobie zdawał z ogromnego zagrożenia, przecież ze mną żartów niema. Słoń wysłuchał tych przechwałek i powiada co za talent, co za wielki krasomówca, ale bać bym mógł się wówczas, gdybym nie był wszędzie królem, każdy tutaj respektuje prawa moje i szanuje. Jestem tutaj najsilniejszy i na pewno skuteczniejszy, niż niejeden hipopotam, każdy przymnie to miernota, mam od ciebie więcej w kłębie, grubą skórę wręcz pancernie, moja trąba umięśniona może wyrwać drzewa konar, na dodatek kły posiadam, każda ze mną większa zwada, zwykle skutki ma tragiczne, wiem jak zadać rany liczne. Groźbę słonia chcąc odeprzeć z gniewem w oczach, jakby zetrzeć w proch spojrzeniem, co jest zwykle klęski cieniem, więc orzeka w sposób butny, wiem, że umiesz być okrutny, masz przewagę co do masy, ale nie masz mojej klasy, miarkuj słoniu swoje siły, może bój ten odłożymy, bo gdy dojdzie do potyczki, efekt będzie jej tragiczny. Wszystko jednak przemyślałem, sprawę sobie z tego zdałem, że bez szwanku nie wyjdziemy, gdy tę walkę rozpoczniemy, i choć nie mam długiej trąby, zawsze szczęki ścisk ogromny, mógłbym nawet krokodyla, w pół przełamać jak badyla. Słoń zaś uniósł swoją trąbę i powiedział to rozsądne, stanowisko racjonalne, po co walczyć bez potrzeby lepiej myśleć integralnie, przecież jakoś żyć musimy choć jesteśmy z innej gliny, cechę jednak wspólną mamy, granic swoich przestrzegamy, lecz ominąć czasem trzeba, tę regułę gdy potrzeba, do odstępstwa zwykle zmusza, nas pragnienie, wielka susza. Argumenty rezolutna także miała zebra smukła, więc wtrąciła się w rozmowę, przed innymi ręczyć mogę broniąc swego stanowiska, iż rozwaga jest wam bliska, nie jesteście tylko silni, rzec dziś muszę nieomylni, dwa kolosy pragmatycy mądrzy bardzo zawodnicy, których wielka równowaga umysłowa i powaga, w stanie trzymać jest na wodzy nerwy, każdy z was mnie tym zaskoczył, podziwiam was w pełni. Po tych słowach w ekscytacji w których było wiele racji, łeb schylając swój ku wodzie, mówić nagle zaprzestała, nie zważając na przestrogę, gdy się napić chciała i w tej wielkiej kontemplacji, zamyślona, pełna gracji, czuła dumnie się radośnie, wtedy chwycił ją krokodyl w paszczę bezlitośnie. Tak swój żywot zakończyła, nieroztropność ją zgubiła. Reszta członków zebry stada, widząc tak wielkiego gada, zaskoczona wydarzeniem biec zaczęła z przerażeniem, aby dalej co sił w nogach, prysł ich spokój radość błoga, na ten obraz hipopotam, mówi szczerze to głupota być posiłkiem krokodyla, to jest chyba losu kpina, bo te gady prymitywne, liczą zawsze na naiwne, trawożerne i kopytne, myślą pewnie, że są sprytne, ja zaś myślę bez wątpienia, iż krokodyl się przecenia, gdyż poluje na niezdary, swym zwyczajem bardzo starym. Na ten przebieg sytuacji, słoń powiedział z przekonaniem, nie ma życia takiej stacji, która mogła by być rajem. -
Gratulacje dla pana Zdanowicza
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na M._Krzywak utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Gratulacje dla pana Zdanowicza Czytam atakujących ten pomysł (chodzi o "zoned") i pewnych rzeczy tutaj nie łapie. Tzn. - o jakim poziomie na Z mowa? O poziomie Żeromskiego, Lilianny, Butryma, Maryjanny, Białego Pióra i innych tego typu twórców? No nie ośmieszajmy się, albo inaczej - nie ośmieszajmy znaczenia słowa "zaawansowany poeta" (tutaj bardziej pasuje grafoman i to "megazawansowany"). Pan Bogdan trafił w 10 - ze śmietnika stworzył śmietnik kontrolowany, a kicz wreszcie jest nazwany kiczem, a nie wierszem w beznadziejnych komentarzach "kupotwórców", co rodzi reakcje opadania rąk. Zatem, Szanowni Zonetowicze - pociśnijmy trochę grafo, niech się wyniosą, a po karnawale zaciskamy pasy i bierzemy się porządnie do roboty. Niech dział Z będzie rzeczywiście dla Poetów Poważnych i potrafiących pisać, a nie dla Adolfów, którzy nawet nie potrafią odmienić poprawnie rzeczownika. Nie lubię czepialstwa, całej tej waszej klaki od wzgardy i poklasku, ten portal jest dla każdego, by czytać, publikować i oceniać a nie bawić w pryncypała. Chce Pan pociągnąć za sobą dobrze znaną grupkę znajomków do walki z grafomanią, a tym czasem sam Pan nie umie pisać dobrych wierszy, no bo bycie średniakiem to nie szczyty poetyki, jeżeli jest Pan naprawdę, aż tak zacnym przodownikiem pracy twórczej, to niech Pan zdradzi chociaż rąbek, jaki wygrał konkurs, a może jest już literatem i oceniał Pana teksty już jakiś znawca krytyk, jeżeli tak to kto?. -
Styl wolny
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nie szukam umiaru, regularnych reguł, kształtów, form kanonów, snobizmu maniery, ani wzniosłych celów, ideału niszy. Niech popłyną z rozumu, myśli niby ruczaj, porwą swą harmonią, cichym tchnieniem sztuki, musną słodkim pląsem, zmysłową rozkoszą... -
Pieśń Trzecia : Zaślubiny poczynione
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na slawomir_zeromski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Almare - Kolego Butrym,KORZYSTAĆ a nie kożystać!!!na litość Boską!!! - przepraszam za błąd, już poprawiłem -
Pieśń Trzecia : Zaślubiny poczynione
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na slawomir_zeromski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
To nie wiersz, to zaprzeczenie sztuki, tekst jest przesłodzony, wręcz landrynkowy, jego forma nie istnieje, za dużo zaimków, to nie liryka, tylko jej parodia, gdyby usunąć z tekstu nie potrzebną euforię nie pozostało by zupełnie nic, brakuje konsekwencji w pisaniu, autor powinien zachować dystans do opisywanej sytuacji, tak jakby był obserwatorem cudzych przeżyć, nie jest to dojrzały tekst, pisze Pan jak pozbawione racjonalizmu dziecko, a przecież nim nie jest, nie liczy się długość tekstu ale jakość, musi Pan unikać szablonowych, wytartych zwrotów, powinien Pan stosować metafory i koniecznie korzystać z dobrych rad ludzi mających pojęcie o pisaniu poezji, Pan poprostu stoi w miejscu, pewnie myśli, że tu tyle wrednych typów, niestety jest Pan w błędzie, niech Pan spojrzy,na to co napisał i pomyśli, czy taki banalny dialog mógłby zaistnieć realnie, jednym słowem kupa. -
nie boję się śnieżnobiałego policzka gejszy
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Ela Adamiec utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Podoba mi się treść utworu, brawo. -
Zwierzaczki cwaniaczki (bajka)
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Rafał_Leniar - Przeczytałem cały tekst. To, co zaznaczyłem rzuca się na początku w oczy i czytelnik może pomyśleć, że cała ta bajka jest ni-do-rymu, ni-do-taktu. Ale na szczęście im dalej - tym milsze wrażenie. Dłuuugi utwór, ale czyta się jak hop-siup. Wstawiam plusa (za wyobraźnię i zgrabność). Po prostu sympatyczna bajka. Pozdrowienia. - Dzięki, mam nadzieję, że cz. 2 wyjdzie mi lepiej. -
Zwierzaczki cwaniaczki (bajka)
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Bogdan Zdanowicz - "Pan se daruje tę część drugą, Brzechwie i tak Pan nie podskoczy ;)" - na pewno, ale nawet niemyślę podskakiwać, piszę tylko swoje teksty i sprawia mi to radość. -
Zwierzaczki cwaniaczki (bajka)
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dzięki Stefan za wpis, ślad pod tekstem "W cdn dawaj krótsze kawałki. Pozdrawiam, Stefan."- postaram się, ale nie obiecuję, bo nie wiem jak napiszę dialogi podmiotów, druga cz. musi zawierać wszystko bym mógł zamknąć temat 2 cz. będzie ostatnia. -
jakiś wtorek
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Liliane utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
"ta pani oddała swój bagaż do odprawy a w nim było tylko życie osobiste parę walizek i torebka" - to rozumiem, ma sens, podmiot wiersza jest pusty jego życie to nędza, powierzchowność, frazesy, przed którymi nie ma jak uciec "pomyślała że gdy przejedzie prostym ściegiem po kieszeniach i dziurkach to już nic nie będzie jak dawniej" - ten fragment wydaje się jakby oderwany od pierwszego, jest podtekstem, lecz brzmi jak banał, rozumiem, że chciała by zmienić bieżący stan rzeczy, oszukując samą siebie "ten pan bada przestrzeń bliżej echa serca jeszcze pulsuje wygniecione sprawnymi dłońmi"- rozumiem, oprucz " wygniecione sprawnymi dłońmi",- czy uwarzasz, że serce naprawdę da się wygnieść, wiem o masarzu serca (pierwsza pomoc) "ja odleciałam w nową wersję różu bliżej głębokiego fioletu umownie poszarganą starym rytmem i na razie nic z tej podróży nie rozumiem"- rozumiem, ale brak w tym wierszu metafor, płenta niema drugiego dna, jest zbyt prosta, oczywista, nie zaskakuje. -
Zwierzaczki cwaniaczki (bajka)
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Afrykańskie popołudnie, ziemię skwar okrutny spieka, przez sawannę idzie stado, dumnym krokiem lecz narzeka, jakie słoni życie ciężkie i jak wolno czas ucieka, a pragnienie gardła suszy, sęp opodal znakiem nieba. W pewnej chwili słoń na przedzie, miał już dosyć paplaniny, więc przemówił gniewnym głosem, słów mi szkoda moi mili, jest wodopój niedaleko, po cóż guzdrać się marudzić, nie jest źle być mogło gorzej, lepiej chodźmy się ostudzić, po co czas bezcenny tracić, hieny głodne są w pobliżu, trzeba sobie jakoś radzić, miejcie bracia trochę wstydu. Nagłe wybiegła roześmiana, hiena zza drzewa pręgowana, i krocząc tuż obok zaczęła rozprawiać, dobra ze słoni byłaby strawa, kawałek wystarczył by nogi, pół ucha, nawet zwyczajna kość byle krucha, i choć wiele mi nie trzeba, manna dziś nie spadnie z nieba, a, że dbam o swój żołądek, i nie poszczę nawet w piątek, zjadła bym słoniny kawał, gdyby tylko słoń miał zawał, padł od słońca, siłę stracił, wielce by mnie tym uraczył. A słonica łypie okiem, myśli obok zadziwiona, chyba problem mam ze wzrokiem, czy ta hiena jest szalona? i zadrwiła z niej z pogardą, może jeszcze słoń z musztardą, zgniotła bym cię jak robaka, wtedy najadł by się szakal, chyba dziś za mało piłaś, i się trochę odwodniłaś, czy się dobrze dzisiaj czujesz?, chyba główka ci szwankuje, ciągle bredzisz coś w amoku, czy nie jesteś w jakimś szoku?. Nie odparła mówiąc hardo, nie rób takiej dziwnej miny, czuła bym się znacznie lepiej, robiąc słonia oględziny, co zaś smaków mych dotyczy, świeżość mięsa też się liczy i z musztardą być nie musi, mogła byś się czymś udusić, mięso w sosie własnym wolę, na posiłek nie biadolę, i z reguły jem ze smakiem, czasem chodzę za biedakiem, co zazwyczaj ciężko dycha, zwierząt śmierć mi sprzyja licha. Nagle sęp przyleciał śmiało, czyżby coś tu dziać się miało, czemu hieno ząbki szczerzysz, jakbyś deser zobaczyła, w szczęście swoje widać wierzysz, nie bądź znowu taka miła, też skromnością swą nie grzeszę, mam przyjaciół swoich rzeszę, poradzimy sobie wszędzie, pokarm zawsze sęp zdobędzie, z góry wiele dostrzegamy i najwięcej pożeramy. Nie istotna jest potęga, dla mnie lew to kawał mięcha, zjadłem nawet raz geparda widać było mi pisane, piękne zwierze cętkowane, jadłem z bardzo wielkim żalem. Nic nie umknie mej uwadze, nie straciłem nic na wadze, dobrze jestem odżywiony, ale znowu krwi spragniony. Mógłby ktoś tu dzisiaj skonać, wspomóc trochę głodomora, słoń czy hiena bez różnicy i się z nimi chce chandryczyć. Znieść już nie mógł tej dyskusji, jak balonik słonik krągły, z nerwów doszedł do konkluzji, że nie może sęp być mądry i powiada sfrustrowany, żywot hieny jest mi znany, nieustannie żyje w smrodzie, myśli tylko o swym głodzie, je padlinę bez umiaru, nie mam słuchać jej zamiaru. Sęp z kolei wszystkich razi swą brzydotą móżdżek ptasi, i w makówce łysej główce, ciągle myśli o karkówce, chudą szyjkę ma jak patyk, w każdym ścierwie liczy gnaty. Nie chciał tego sęp już słuchać i powiada do malucha, nie wiesz więcej niż słonica, szmat przed tobą długi życia, ja po prostu przetrwać muszę, przezwyciężyć głód i suszę, a, że bywa los brutalny, dla niektórych wręcz fatalny, na tym musi ktoś korzystać, jest to sprawa oczywista, a okazji nie przepuszczę, ciała swego nie odtłuszczę, gdyż energii mi potrzeba, moim życiem cudza bieda. Pożywienia nie marnuję i zazwyczaj nie próżnuję, tam więc jestem, gdzie być muszę, czasem kogoś tym rozjuszę, bo za sępem nie przepada, żaden słaby członek stada. Wtem przerwała hiena cwana przemówienie i dodała, jeszcze ptaszku jestem młoda, i choć czasem niewygoda, przeciwnością życia sprostam, nie znam strachu tak wyrosłam, i dlatego słabeuszu pozbawiony animuszu, nędzne twoje są złudzenia, niema przymnie śmierci cienia. Wiele w sobie mam wigoru, nie brakuje mi splendoru, nie mów zatem bzdur okrutnych, bo się robisz nader nudny. Jestem szybka i drapieżna od nikogo niezależna, działam solo albo w grupie, nie myśl o mnie jak o trupie, sam wyglądasz na starucha, brzydki jesteś jak ropucha, pewnie sam niebawem padniesz, i się w paszczy czyjejś znajdziesz. Wy zaś słonie pełne buty, wolał bym mieć brzuch rozpruty, niż nadzwyczaj być naiwnym jak mamuty prymitywnym, każdy z was to zwykła trąba, każdy wolno ciężko stąpa, wyglądacie na zmęczonych, lub leniwych jak kto woli i grubiaństwem przemawiacie, chyba łby zakute macie, wy nie wiecie czym ogłada, zamiast mowy marmolada, taka prawda, schemat znany, słoni w składzie porcelany. Wasze ciosy mi nie szkodzą, kłusownicy w prawo godzą, uwielbiają polowanie, są łajdaki z nich i dranie. Zawsze w cenie kość słoniowa, niema bardzo gdzie się schować, wielkie ssaki wy biedaki, nie jest mi was szkoda. Byli ostatnio patrzyłam z daleka, ubili trzy słonie, nie wzięli ni deka i szczerze mówiąc zostało w całości, mięso przepyszne, bo wzięli kości, zyskali za nie spory kapitał, mogli by znowu gdzieś tutaj zawitać. Na skutek obrazy wizerunku stada, broniąc wszystkich słoni słonica powiada, już mam dosyć konwersacji, nie masz hieno wcale racji, nikt z nas nie jest tu zmęczony, mamy siły całe tony, grube nogi, umięśnione i idziemy w dobrą stronę, jeszcze chwila a dojdziemy, i się wody napijemy, relaks tam będziemy mieli, bo się w wodzie wykąpiemy, wtedy problem nasz przeminie, i zapomnę o twej kpinie, nie jesteśmy ślamazarne, wolę myśleć racjonalne, ciała swoje oszczędzamy, wtedy mniej się wypacamy. Widząc zachwyt zawiedziona i nadziei pozbawiona, nagle hiena zrozumiała, iż się tylko ośmieszała, do słonicy zatem rzekła, głodna bardzo i przebiegła, nudna z ciebie jest słonica, i mizerny masz styl bycia, chyba nie mam co tu szukać, przestań do mnie w końcu dukać, w inny rejon pójdę zaraz, bo tu widzę bieda stara, sęp zaś dodał nerwów szkoda, życie przecież jak przygoda, jeszcze dziś się wiele zdarzy, słonko przecież pięknie praży, łowców dużo, gardeł wiele, z nieba dojrzę jakieś cele, może lwy coś upolują, one co dzień gdzieś ucztują, czasem resztki zostawiają, gdy już brzuchy pełne mają. Tak zakończył dyskurs ptaszek, gdyż już dosyć miał igraszek, poczym w górę poszybował i się w błękit prawie schował, słonie natomiast swoim zwyczajem, jak władcy Afryki, szły dumnie dalej, przez trawy wysokie, pośród natury, dzikiej i strasznej jak bestii pazury. CDN. -
Pokład rozumu
Mirosław_Butrym odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Przyjemnie gdy zabłysły, niby kryształ w świetle, lub aleksandryt szlachetnie, myśli blaskiem zorzy, wartko w lot flamingów wzbiły się nad wody, różowiąc horyzont wschodu purpurowy, za którym, mądrość kwitnie niby kwiat liliowy. Rozlewiska odkryć, mienią się bez końca, srebrzą się w promieniach natchnień ludzkich słońca, pieśni tam zwycięstwa usłyszą natury, wszyscy których wiedza większa jest niż góry, na których, życia przędzie czarne chmury nędza i biedy wypuszcza łabędzia. -
Być może to zabrzmi dziwnie, ale w Twoim wierszu Leszku, da się wyczuć przestawiony szyk w wersach, w moim odczuciu, być może tylko w moim, nadaje to utworowi charakteru sztuczności pod względem fonetycznym, warto by było tak myślę, popracować nad składnią.