Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Freney

Użytkownicy
  • Postów

    645
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Freney

  1. A swoją drogą byłaby niezła historia spotkać się forumowo na obczyźnie :D w tłumaczeniach jest co robić w ojczyźnie, więc póki co nic mnie na zachód nie nagli. Służę wiadomościami co do Goteborga w Szwecji jakby co :)
  2. Ja też w kwestii formalnej: korozja dotyczy metalu, szczytów może raczej dotyczyć erozja. Co do tych nieszczęsnych zgliszczy - są nie tyle efektem kataklizmu w ogóle ile pożaru w szczególe. Wydaje mi sie że na pochwałę zasługuje melodyka wiersza, ale na to chyba (? - o ile dobrze pamiętam), zazwyczaj zwracasz baczną uwagę. Żłobienia drugiego dna też nie ganię, to chyba niezgorsza obserwacja. Bez nadmiernych wzruszeń, bez rwania włosów z wściekłości. F.
  3. W polszczyźnie jeszcze ciągle zdanie rozpyczna się wielką literą. Żadnego w tym tekście nie rozpoczęłaś w ten sposób. Kontestacja? dla mnie po prostu śmierdzi niedbalstwem. Pierwsza osoba czasownika w liczbie pojedynczej kończy się na ę, nie na e - żaden czasownik w Twoim czymś się tak nie kończy. To też przeszkadza w lekturze i jest dość wymowne. Kancelaria też woła o ę. Reszta bardzo nierówna, z jednej strony ciekawe pomysły, z drugiej temat oklepany aż do bólu. Najważniejsze jednak - popraw błędy. Wtedy będzie można rozmawiać o innych sprawach.
  4. Norwegia jest nieprzyzwoicie droga i wcale niełatwo znaleźć pracę. A na Spitsbergen, jeszcze Norwegia, gdzie dostaje się legalną pracę wprost z ulicy (nie żartuję), nie każdemu chce się jechać. I dobrze, bo Spitsbergenu nie godzi się deptać ot tak. Wszem wobec ogłaszam, że nie jadę w wakacje za pracą, pracuję w kraju, nie przez patriotyzm, ale ze względów praktycznych :) Jacku, zarzutów brak. Jednego przecinka gdzieś za dużo, ale nie pamiętam gdzie. Zresztą po co psuć zrzędzeniem. Chciałem tylko zaznaczyć pinezką, że byłem, czytałem, nie wzruszyłem się ;) F.
  5. porwistego - porywistego. Często zastanawiała czy z powodu - brakuje się. przęc - prząść. O świcie szóstego dnia, domowników obudził jęk - przecinek jest zupełnie niepotrzebny. Wśród białego puchu, wszystko wydawało się małe i kruche - jak wyżej. Było słodkie - czy aby na pewno surowi wieśniacy z dalekiej północy byli tak infantylni? "słodkie" zamieniłbym na coś mniej rażącego swoją współczesną nam infantylnością. Dwie sprawy: tekst jest ociężały. Napisały sprawnie, ale ociężały. Na przestrzeni dwóch akapitów chciałaś bardzo mocno osadzić tekst w realiach zamierzchłego świata sprzed jakichś dziesięciu wieków; jest tego zwyczajnie za dużo. Jako czytelnik odnosiłem wrażenie, że za dużo tu nordyckiej kultury, że staje się ona przez to pretensjonalna, zamiast rozwiać wątpliwości czytelnika - zwraca uwagę na siebie. Gdyby odrobinę to rozwodnić (wywalić połowę Freyów, Thorów, Asów, Asgardów) tekst zyskałby na lotności. Jak traktować "Trondsheimsfjord"?; nazwa natychmiast odsyła do Trondheim i fiordu nazywanego w polskich atlasach Trondheimfiorden. Zgubiłem się w rezultacie czy chcesz osadzić tekst w konkretnej przestrzeni środkowej Norwegii, czy też opracowałaś własne miejsce, położone nad nieistniejącym fiordem? Tyle ode mnie. Bez oskarżeń o krytykanctwo proszę, wszystkie uwagi z prostej czytelniczej życzliwości :) kłaniam się, F.
  6. Wypłowiałe, w strzępach odzienie - wypłowiałe odzienie w strzępach nie beznadziei Ucałowałam jego dłoń - brak interpunkcji Wyruszyliśmy w drogę. Wszyscy idziemy boso, zmęczeni z trudem poruszamy obolałymi ramionami. Czarny pył okrywający drogę pokrywa mi brwi, rzęsy i usta, ślady popiołu dawno zmył deszcz. - rozumiem, jaki efekt chciałaś osiągnąć rozdzielając czas na dwie różne formy, ale trzeba to posprzątać; jest zrobione niedbale, przez co efekt zwyczajnie nie wyszedł. spojrzał na mnie zobaczyłam jego surowy, przenikliwy wzrok - interpunkcja. Gdy zbliżała się noc przydrożny kamień służył nam za poduszkę pod głową. Letnie poranki nie zwiastowały odrodzenia, były zapowiedzą dalszego umartwiania ciała. Spożywamy byle jakie posiłki z rosnącym pośpiechem, bo oto mnich z biczem w ręku wzywał nas do podjęcia dalszej wędrówki - znowu błędy logiczne; musisz wygładzić kwestie czasowe w tym opowiadaniu. przyjemna mym nozdrzom - przeczytaj sobie cały ten fragment; ta fraza gryzie się z resztą języka i to bardzo mocno. Nie ma uzasadnienia, nie wygląda na dowcip. nadwyraz - osobno. Zanalizowano - chyba lepiej przeanalizowano, w ten sposób się nie kojarzy. lekarze – roboty, słodko- kwaśnych - odstęp nie jest tu potrzebny. Jak widać z wypowiedzi kolegów tekst się przyjął i spodobał. Mówiąc najszczerzej uważam, że pomierzyłaś nim za wysoko, uważam że jest słaby - Twoje historie lustrzane zasadzają się na dużo, dużo ciekawszym pomyśle niż ten; niewątpliwie poruszyłaś bardzo istotny problem, bo rzeczywiście w średniowieczu wcale niekoniecznie istniało coś takie jak miłość małżeńska, co z pewnością było przyczyną mnóstwa zdrad. Nie ma najmniejszego sensu czepianie się realiów, bo nie o odwzorowanie realiów Ci chodziło; niemniej, podziwiam za odwagę porwania się na opis czasów tak odległych. Tyle ode mnie. F. PS. Miło widzieć kogoś, kto tak poważnie myśli o temperowaniu swojego warsztatu pisarskiego. Serdeczności.
  7. Skoro już mowa o Dąbrowskim to inwestujemy w prawie całkiem młodych ;) mój typ spośród młodych to Paweł Sarna. Modny pewnie nie jest, ale obiecujący :) i chyba w takim właśnie kręgu, w jakim chciałbym bywać jako czytelnik. Howgh :)
  8. Z cyklu religijne poszukiwania Kocicy :) Ech, kobito, jak Ty potrafisz nie przyzwyczajać do jednorodnego pisania; raz się wszędzie doszukujesz -kotów (stu-kotów itd.), raz puszczasz pod rząd serię na pół pornograficzną, potem śledzisz swojego bohatera lirycznego upałem, teraz z kolei powrót do chłodnej nawy :) Czytywałaś może Pawła Sarnę? bo ten wiersz pobrzmiewa odrobinę podobnie do niego, podobna metaforyka, tematyka przede wszystkim, ale stylistyka chyba równie mocno. To miłe skojarzenie jak dla mnie - Sarna jest jednym z oryginalniejszych młodych, w moim odczuciu. Ładnie uspokojny ten wiersz, Kocico. Cenię to, kiedy ktoś wypowiada się na te tematy - tak bardzo z zewnątrz - ale na spokojnie, z rozmysłem i bez agresji. :) Serdeczności, F.
  9. Onakocie, Fenakicie, niniejszym motywuję Cię do lepciejszego pisania :P nie mogę oprzeć się wrażeniu, że na tle soczystości i potoczystości pozostałych Twoich wierszy ta propozycja jest nieco słabsza... choć może to komentarze zrobiły na mnie takie wrażenie - tyle tej bieżącości w nich. Bardziej od proroczo-odgrażającej się drugiej widzi mi się strofa pierwsza, gdzie jako oporny czytelnik z łatwością wyławiam tego kogoś idącego przez miasto i prześladowanego przez upał, szybki oddech, głośne bicie serca, chowanie się po bramach - a za nią (nim?) U. Pał w ciemnych okularach i z gazetą :D F. PS. Na uczelnię - a co studiuje / wykłada Kocica?
  10. Gwoli ścisłości: nikt nie powiedział, że im więcej tym lepiej. Im bardziej tyle, ile potrzeba - tym lepiej. A to dopiero jest kwestią interpretacji. Nie róbmy z literatury sprawy absolutnie niemierzalnej... Równie nieofensywnie i równie ostentacyjnie odpowiadam na pozdrowienie :) F.
  11. Tak, zasada ekonomii w wierszu; a co ze sprawami, które wymagają gruntownego omówienia i nie da się ich zamknąć w kilku wyrazach podzielonych na kilka wersów? bezpieczniej i wydajniej mówić krótko o rzeczach krótkich, małych, łatwych do przekazania, dłużej o rzeczach, które tego wymagają.
  12. Zgadzam się, straszna bzdura :/ mnie też zastanowiło dlaczego co niektórzy z tutejszych bywalców z taką łatwością orzekają, że coś nie jest poezją albo nie jest wierszem, podczas gdy biorąc rzecz obiektywnie - wierszem jest. Eksperyment bidny, ale wiersz jest; nie takie eksperymenty już robiono i pewnie nie takie się będzie robić (vide wiersz niejakiej Doktorki pt. "alkoholizm"). Ja z kolei przede wszystkim nie lubię wielkich dodatkowych znaczeń nabudowanych na poezji - moralnych, etycznych, romantycznych itd. Przyzwyczaiłem się do tego, co rzeczywiście kładziono nam w głowy na początku studiów, że poezja to zbytek - zbytek uporządkowania języka. W takim razie może przysługiwać też prozie. Twór, który ma wersy, a do tego jest zaprawiony językiem zwracającym na siebie uwagę jest wierszem, któremu to tworowi zwykło się przypisywać poezję. Nie oznacza to bynajmniej, że poezją jest tylko to, co jest lingwistyczne, bo takim naduporządkowaniem może byc zwykła (!) metafora. Lubię też antyczny rodowód słowa poezja - "robota" ;)
  13. Temat niestety niestety zniknął w cień, szkoda że oblegane są tylko te wyświetlone na pierwszej stronie. Na razie obserwuję, bo wiem że kwestia jest nieznośnie zawikłana. Obstawiam, że jeśli będą odpowiedzi, to sporo będzie okołomagicznych - tyle przynajmniej wnioskuję z komentarzy, gdzie zdarza się "zaczarowałaś mnie", "urzekło mnie", "magia" itd. Ale pożyjemyzobaczymy...
  14. U nas na prowincji w Szczecinie taki problem nie istnieje. Anglistki są śliczne, a polonistki ... ;)
  15. Pomysłów na kształcenie polonistów nie brakuje, podobnie jak luk w ich wykształceniu - co do tego pewnie obaj się zgodzimy, jako (zgaduję?) przyszli poloniści. Postmodernizmem zachłyśnęto się swego czasu do tego stopnia, że chyba nie musimy poświęcać mu tu specjalnej uwagi teoretycznej. Do błędu też się przyznaję, literatura po 1989 wystarczy. Pewnie nadarzy się prędzej czy później jakaś podobna cezura i będzie literatura po...
  16. Na uniwerkach uczy się polonistów przedmiotu "Historia literatury polskiej: Literatura współczesna po roku 1989". Więc chyba jednak coś przełomowego było, zwłaszcza że Różewicz to jeden z tych niewygodnych pisarzy, którzy łapią się na x epok i to raczej w obrębie jego samego trzeba wyróżniać nurty niż oddzielać go od Świetlickiego. Trudno rzeczywiście wymyślić coś mądrego i zobowiązującego; do niedawna jeszcze modna była - ponowoczesność, albo - jak kto woli - postmodernizm. Ale podobno już się skończył ;) poponowoczesność? postpostmodernizm? a może po prostu będzie to "wiek XX", "wiek XXI" itd? skoro jest "dwudziestolecie międzywojenne"... podoba mi się niezmiernie pomysł Kocicy: ikoniec :)
  17. Chodziło mi tylko o to, żeby było konsekwentnie - małą albo wielką literą. Bo jest rozbieżnie ;) Serdeczności raz jeszcze, F.
  18. tchnę swym wątłym palcem życie w każdej komórce - "swym" jest tym jednym zaimkiem, który sprawia, że jest ich w wierszu za dużo. Zwłaszcza że nie jest nieodzowny w tym miejscu (wiadomo będzie czyj palec po wywaleniu "swym", o co po cichu wnoszę); - życie można tchnąć, ale w każdą komórkę - zastanawiałem się czy to błąd czy solecyzm, ale z racji tego że nic nie wnosi, uznałem że pierwsza opcja. - malusieńka niekonsekwencja natury kosmetycznej: "twym" a "Cię" - jedno majuskułą, drugi minuskułą, warto ujednolicić poza tym niezgorsza liryka roli ;) dość konsekwentnie budujesz nastrój swoich wierszy. I jak widać z komentarzy przedmówców i ich ilości - może się to podobać ;) serdeczności, F.
  19. Czy tam aby na pewno ma być "wzbudzić"? Wcześniej jest sen, wydawałoby się, że wskazane jest "budzenie" zamiast "wzbudzania". Bo "wzbudzanie" się samemu brzmi nieco pornograficznie; a Twoim zamierzeniem - jak wnoszę z pierwszej części - była subtelność?
  20. PS. Nie mam żadnego mądrego pomysłu ;)
  21. Może dajmy epoce trochę czasu; za 50 lat, kiedy o dzisiejszych przebojach będą pamiętać już tylko skrupulatni badacze, a próbie czasu oprą się tylko istotnie wartościowe pozycje, z pewnością wszelkie szufladki okażą się lepiej dopasowane do tego, co my oglądamy z krótkiej perspektywy. Z zewnątrz widać lepiej ;)
  22. No właśnie stwierdzenie "to największe dzieła polskiej literatury" jest tym, które nas tu polemicznie zgromadziło. Przyznaję bez bicia - choć może zostanę za to pobity - że na dobiegu studiów polonistycznych nie bardzo rozumiem na czym polegała wielkość tych naszych wieszczów... :| W przypadku Sienkiewicza sprawa jest dość prosta: Sienkiewicz genialnie wyzyskał konwencję. I chyba nic poza tym ;) napisać tyle książek osnutych wokół tej samej intrygi: heros + Oleńka -> miłość do grobowej deski + gbur -> mnóstwo przygód -> happy end, i jeszcze figurować w podręcznikach szkolnych! - do tego trzeba umieć zagrać konwencją wzorowo. Po więcej tego typu rozważań odsyłam do artykułu Gombrowicza "Sienkiewicz". Natomiast oklaski dla autorów kanonu za "Mistrza i Małgorzatę" ;) co do tego zgodzimy się chyba wszyscy, że to bardzo mądra książka, a do tego doskonała w lekturze. Myślę natomiast co by tu o kol. Masłowskiej rzec i na razie nie wiem. Napiszę potem. F. PS. Łapy precz od "Lalki", jedna z wielu moich ukochanych lektur. Serio.
  23. Do "malowanego ptaka" trzeba by niechybnie powołać odrębną klasę, np. o profilu wytrzymałościowym. Znam i takich jej czytelników, którzy żałują faktu jej przeczytania. Ale dlaczego nikt dotąd nie sięgnął do Lampo przyciętego przez drzwi w "Psie, który jeździł koleją"? to było dopiero wyrafinowane okrucieństwo, sprzedawać coś takiego ośmiolatkom. Gdybym jeszcze pamiętał co nie spodobało mi się w "Puc, Bursztyn i goście" w drugiej klasie szkoły podstawowej to pewnie przyburzyłbym się też do tej pozycji :) ale nie pamiętam, niestety, wobec czego możemy się dalej swobodnie wyżywać na "Ojcu Goriot", która to książka była niestety równie kiepska co "Eugenia Grandet", a obie razem wzięte wbrew obiegowej opinii nie pozwoliły mi uznać wielkości Balzaca. Co innego "Pani Bovary" - paluszki lizać, ech.... :)
  24. Gwoli wyjaśnienia: rozmowa z gruntu z przymrużeniem oka... żeby nie wyszło nagle, że ktoś zrobił ze wszystkich wypowiadających się bandę ignorantów. Bez widzenia literatury w róznych wymiarach pewnie by nas tu wszystkich po kolei nie było, albo przynajmniej nie byłoby żadnych sporów. Ja na przykład dostaję apopleksji na wszelkie okołomagiczne i ogólnie rzecz biorąc czarodziejskie pomysły na poezję. Z komentarzy pod najrozmaitszymi wierszami wnoszę, że inni nie, pewnie nawet przeciwnie. Tym razem zatem ja: ech... :) przymrużamy oko i z rozjaśnionym obrazem idziemy spać. W pluralis maiestatis ;) F. PS. No i Konopnicka też musi odejść, choćby na jagody. Jak sobie pomyślę, że jej dom kupili z wdzięczności obywatele, to mnie......
×
×
  • Dodaj nową pozycję...