biele bogate na łące
żołnierze co poszli spać
mak słodzi senne mary
nie myśli strach się bać
fiolet okiełzna swym blaskiem
wypełni co sinym być miało
i zieleń ,i żółć co rozbroi ciało
radością spokoju , stać
w oddali zachód słońca
nadejdzie noc
bujna w świerszcze
licho wreszcie przebudzone
z koszmarnego snu
na opak
czekam na gwizd pociągu
signum temporis, wiek pary
moda na kontrast
spędźmy ten czas balansując
jak ćma pod lampą
która wie co to dopełnienie
luksus i zwykła codzienność
nim pęknie drucik żarówki
sentyment do jasności
wędrowiec zakurzony
oczy błyszczą przygodą
niewypowiedziane
śpiewem czyni przygodę
szepcze z wiatrem
tańczy z burzą
w głębinie oceanu
spotyka ryby
i wzlata w niebo
niebem podziwia
swój lot wieczny
chce do gwiazd
spotyka cię na chwilę
wieczną i żywą
znika bez śladu...troska