rozliczą
i wszystko zjedzą
praca się źle kojażyła
kognicja koszmarnie banalna
aby nas rozliczyły żarna
nie jakaś gawiedź niekompetentna
co bez wódki nie ma tętna
przez kolorowe światło dni
oglądam Ciebię wiecznie
czasami zerkam na bok
widok mój się odmienia
wciąż nowe są wrażenia
kielich wspolny wznosimy
przez wieczność niosąc dzban
twarzy wiele rysuję
dziecięce najdłużej
ten trud jest najtrudniejszy
później jest noc
a w nocy bal
uderzą w nas miliony fal
odmienią nam oblicza
kolejne dni nadmienią nas
grymasom ust uwierzą
dla mnie jesteś fajnie nam razem słowa płyną też literami szastasz po swojemu i te postmodernistyczne poematy romantyczne na modłę grecką... podoba mi się.
to taka wczesno arystokratyczna przecedzona dobrymi obyczajami względznie wciąż cedzona piesń
uwiodła chłopca a on szuka arche bo czuje pustkę i cierpienie ale jeszcze o tym nie wie tak to odczytałem