bazyl_prost

może macie mrożone motyle...

niedopowiedziana noc taka krótka a gwiazdy?

podczas wieczornych biesiad przemielmy komary na łagodną sałatkę

liryczny łobuz widocznie zna się na czynnikach kacotwórczych...

okrucieństwo wieków zebrane w krople trucizna sprzeczności podstawowe wychodzą z nienacka krótkie spięcie czy wyłania się nowa jakość rachunki akceptacji bilanse niesnasek kropla wody

kobieta kwintesencją charakteru... może pszczoła , misie konstruują owady,charakter co za wygodne słowo dla ludojadów...no

zapytaj scenarzystów

bezwględność i bezsilność katusze zjadają ciągle mą duszę nie modlę się bo do kogo komarów roje i pająki dusze męczone dusze skalane nazbieram kwiatów coś rozdepczę nadam nowy sens nie zgubić krztyny świadomości ...

jak groszek pachnący albo wyka ptasia słania się ku pięknu, świerzo

ludojad, a ja kształtuje formy, estetyka przede wszystkim

zakop żydów w wapnie i ulep aniołki i wypluj całą gałkę muszkatłową, doszedłem do wniosku że to najlepsze co można zdziałać

nie mogę się zgodzić z tą końcówką ,to jakiś żywot skazańca

bawicie się w cjanek...hm

nie wiedziałem że to bardziej skomplikowane, gwałt i rabunek na mężczyźnie i mówi się że to bóg a to jakiś tuman, straszne

znam taką dziewczynę e-mol a ten scenariusz wydaje mi się sztuczny

utopiłaś mnie w wannie czy co?

rozpłyńmy tę ponurą ciemność i ból jakoś

Darek tłumaczy się w budownictwie zrujnowany krajobraz Polski

koszmary i złośliwosci na miarę wariatkowa więcej czy mniej lepiej czy gorzej granica

sałata, jaka sałata każdy widzi,lodowa, zwykła i inne

kolorowe gliniane krasnoludki czekają

miedzywymiarowe problemy mieszkaniowe, ja zabiłem Teklę i zamieniła się w osnutka na krzaku lepiej by było dwie pary a tu stwory nie do wiary

czerwone nie jak światło i wino aegri bikaver wiśniowe oczyszczenie zielone do Cię pienie różowe twe wabienie frywolna sałata fiolet zawisł w zastanowieniu niebieski żywioł dnia nużany szarościami żółty blask nie nam miga bieli cały garnitur i czerń prapoczątku miliony innych wątków...

o mało wam nie wyszedł faszystowski lukier z czerwoną szminką, mdły

letni wiatr z północy dawne burze w wielkiej chmurze co w obłok się zmienia przelotną ulewą to tu , to tam