Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Leszek_Dentman

Użytkownicy
  • Postów

    1 458
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Leszek_Dentman

  1. Jak zwykle wyłapujesz Natalio każdy, najdrobniejszy błąd, ale zdarza Ci się niekiedy zagalopować. To że we wsi świecono lampaminaftowymi, nie oznacza, że nie dziadek nie mógł używać latarki. Do tego nie potrzeba słupów i przewodów elektrycznych. Zaś Godnie Święta, to jak przypuszczam regionalizm. Zważ, że akcja opowiadania toczy się na lubelszczyźnie.
  2. Uświadomiłem sobie właśnie, że opracowany przeze mnie projekt regulaminu jest niekompletny. Nie napisałem mianowicie, jak moim zdaniem powinien wyglądać ewentualny pojedynek. Otóż proponuję, by każdy z finalistów dobrał sobie sekundanta, którego zadaniem będzie przekonanie uczestników tego forum, że praca reprezentowanego przezeń autora zasługuje na pierwsze miejsce. Ponieważ mam świadomość, że to nie ja będę finalistą, to- z wrodzoną sobie prfidią- proponuję temat: NOWY WYROK (sic!)
  3. Całkiem fajna i dobrze podana historia. Nie wiem tylko dlaczego nie chciałeś jej dać w konkursie. Ale pewnie jeszcze nas czymś zaskoczysz...
  4. Rzadko dajesz okazję Piotrze, by Ci coś wytknąć. Teraz przeszedłeś samego siebie. Delicje! Pozwolę sobie zadać jedno pytanie: Czy Eryk, mimo swojego światopoglądu będzie obchodził wigilię? Ja w każdym razie oczekują na czwartą, konkursową część.
  5. A może on był po trawce?
  6. Niezłe. Bogart chyba się pisze bez "h" i jedno złe sformułowanie: a pozostałym międzyczasie...?
  7. Traktuję z humorem. Nie sądzę, albowiem w piśmie jest na pisane: nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni. Przepraszam, to miał byc żart, ale nie wyszedł. Post wyrzucony.
  8. Chyba nie mogłeś tego odebrać, bo Ania jest TheGreen. I to zarówno wiekiem jak i stażem. Pisze po prostu to, co czuje ona sama i jej rówieśnicy. J się nie doszukałem w tym niczego interesującego i wynika to pewnie z różnicy wieku. Ale tekst jest moim zdaniem ( ale jam nie jest p. Profesor) zupełnie poprawny.
  9. Pierwsze zdanie jest dla mnie niezrozumiałe: możechodziło Ci "jak tu leży, lub od kiedy tu leży"? Trochę dziwaczne opowiadanie. Nie bardzo wiem jak go zakwalifikować. Mogę Ci tylko podpowiedzieć jak się drania pozbyć, choć Ty przecież masz na to sposób. Wszak jesteś wampirką...
  10. Już wiem! Możecie mi przysyłać buty do czyszczenia ( ale tylko porządne). Nie będzie "poczesne", ale może pozwoli zarobić na czesne...
  11. Do puszczenia jest jeszcze mnóstwo czasu, a ja i tak jestem zablokowany do soboty. Ale słowo się rzekło, choć przypomniałem sobie wypowiedź imć Onufrego Zagłoby (chyba): "Znaj chamie swoje miejsce". I coraz bardziej biorę je sobie do serca. Na razie się zastanawiam, które miejsce przeznaczone jest dla piszącego te słowa.
  12. No i znowu rarytas. Wszystkie dotychczasowe prace takie, że palce lizać. Choć nie... Z uwagi na tasiemca lepiej tego nie robić. Jeszcze Natalia i Freney na pewno pusczą jakieś ekstra hitorię, nie mówiąc o kilku innych osobach, które się czają ze swoimi opowiadaniami. Zaczynam wymiękać. Gdyby nie fakt, że to ja sprowokowałem tą całą hecę z konkursem, to pewnie nie miałbym odwagi pchać się do "galacticos".
  13. Gratuluję LIMERYSTRZOSTWA! :-)))
  14. Przeszły mnie ciarki. Super.
  15. A mnie sie ten opis podoba. To tak jakbym oglądał replay z meczu. Można dokładnie prześledzić lot piłki, zachowanie poszczególnych zawodników i każdy najdrobniejszy szczegół. Zreszta analiza zachowania każdej postaci też jest dosyc drobiazgowa. Na razie jeszcze nie wystawiam oceny. Najpierw wydrukuję sobie wszystkie prace, a potem zacznę dokładną analizę. Obiecuję, że będę ostry i całkowicie nieobiektywny :-)
  16. Nie czarujmy się. Z tego na pewno nigdy nie powstanie żaden film. To jest tylko zwykła zabawa.
  17. Mam, nawet na papierze,ale trochę przydługi i wybieram tylko jeden wątek.
  18. 16 lipca, godzina 9:27 W urządzonym w stylu empire ogromnym gabinecie wytworny gentleman w wieku około 60 lat toczy rozmowę telefoniczną: -Halo! Czy to firma „Elewacja”? Mister McKenzie? Chciałem zamówić u was malowanie fasady budynku 1234 przy Piątej… Kiedy możecie przystąpić do prac? Chwileczkę… Zapisuje w notatniku: JULY 22 …-Zaliczka? Proponuję inną umowę; zróbcie kosztorys, a ja skontaktuję się z panem jutro około trzeciej po południu. Kiedy będę znał cenę, od razu wypiszę czek na całą sumę. O.K.? I jeszcze jedno- nie zapomnijcie o dokładnym zasłanianiu okien, zwłaszcza wystawy sklepu jubilerskiego, bo jak mu zachlapiecie szybę, to właściciel może wam narobić sporo kłopotów, tylko róbcie to delikatnie, bo byle stuknięcie w szybę uruchomi alarm i ściągnie wam na kark gliny z całej dzielnicy. 21 lipca, godzina 9:26 Ten sam gabinet. Przed biurkiem ustawiono cztery krzesła zajęte przez czterech facetów. Pierwszy z lewej siedzi Nico Grandini. Jest to człowiek, a raczej człowieczek mizernego wzrostu, szczupły, o nerwowych ruchach. Obok niego- blisko dwumetrowy olbrzym, dysponujący odpowiednią do wzrostu siłą. Jest specjalistą od „mokrej roboty, przy czym rzadko zmuszany jest do używania gnata. Niestety, nie grzeszy nadmierną inteligencją, co często, bezlitośnie wykorzystuje Nico. Dalej- Łysy, wysoki, dobrze zbudowany, z dokładnie wygoloną głową. Czwarty osobnikiem jest Giovani- średniego wzrostu, nie wyróżniający się niczym szczególnym, poza zamiłowaniem do broni palnej. Przed wejściem do gabinetu szefa jego magnum zostało zatrzymane przez ochroniarza, co nie powstrzymało go przed odruchowym dotykaniem marynarki w miejscu, gdzie nadal przypięta była kabura. -…kiedy Massimo przyniesie wam torbę ruszacie natychmiast naprzód nie przekraczając przy tym żadnych przepisów ruchu drogowego. Przed skrzyżowaniem z 14 Ulicą czekać będą na was w niebieskiej furgonetce białym dachem Łysy z Giovanim. Nie zatrzymując się wrzucacie towar na skrzynię ładunkową i jedziecie do najbliższego parkingu, gdzie porzucacie wóz. Tymczasem Łysy z Giovanim jadą na melinę. Wszystko jasne? -Jasne, szefie. -No to nalejcie sobie po jednym. Nalewają do szklaneczek grappę. Nico wychyla jako pierwszy. Rico tymczasem obraca swoją szklankę w dłoniach, co wykorzystuje Nico- wyjmuję mu szklankę i wypija jednym haustem. Rico z żalem spogląda na kompana, ale nie śmie protestować. -Ale, szefie... odzywa się Rico Wygląd szefa w jednej chwili uległ niesamowitej zmianie. Z podtatusiałego gentlemana zmienił se w gotującego do skoku lamparta. Spojrzenie, jakbłyskawica spowodowało, że Rico zmalał w sekundę. Móglby w tej chwili wspiąć się na drzewo i wciągnąć je za sobą. W swoim życiu bał sie bowiem tylko trzech osób: swojej matki- drobnej zasuszonej staruszki, Nica i właśnie szefa. Ale tego ostatniego najbardziej. -Nie, nic. 24 lipca, godzina 11:17 W budce telefonicznej stoi Massimo. Podnosi słuchawkę i wybiera numer. -Szefie, zaczynają zasłaniać. Za pięć minut wkraczamy do akcji. 24 lipca godzina 11:18 Niewielka włoska kafejka. Przy barze, sącząc Chianti siedzi Nico. Dzwoni telefon. Barman podnosi słuchawkę. –Cafeteria Napoli. Słucham. Mister Grandini? –zwraca się do Nika. Nico potakuję głową i bierze słuchawkę. -Już? O.K. Nico wychodzi z kawiarni i wsiada do stojącego nieopodal samochodu, za kierownicą którego siedzi Rico. -Za pięć minut uruchomisz silnik! 24 lipca, godzina 11:22 Malarze właśnie skończyli zasłaniać wystawę sklepu jubilerskiego i wsiedli do samochodu. W tej samej chwili do jego wnętrza wchodzi dwóch facetów. Rozglądają się wokół. W sklepie, prócz właściciela znajduje się jeszcze troje, oglądających biżuterię klientów. -Rączki do góry! Wszyscy twarzą do ściany. I bez jakichkolwiek gwałtownych ruchów, bo te zabawki mogą komuś wywiercić elegancką dziurkę w głowie. To znaczy elegancką z jednej strony, bo z drugiej taka dziura wygląda strasznie paskudnie. Właściciel i klienci stają pod ścianą. Wtedy do sklepu wchodzi Massimo. Zamyka drzwi i przekręca tabliczkę z napisem „CLOSED” na zewnątrz. Podaje wspólnikom torbę, z której uprzednio wyjmuje jakieś zawiniątko, oraz niewielką butlę ze sprężonym powietrzem. W czasie, gdy jego wspólnicy przekładają biżuterię z gablot, Massimo przykłada wężyk prowadzący z butli do zawiniątka i odkręca zawór. Niekształtny pakiet wypełnia się tworząc postać mężczyzny wyposażonego w pistolet maszynowy. Ustawia manekina na tle okna wystawowego z „bronią” zwróconą w kierunku stojących pod ścianą ludzi. We trójkę kończą pakowanie łupu i odchodzą. W przejściu jeden z nich rzuca uwagę: -Pilnuj ich Johny. A wy uważajcie, bo kolega jest nerwowy. Cała trójka bez pośpiechu opuszcza sklep i zaraz potem rozstają się. Massimo przechodzi kilkanaście metrów, skręca w przecznicę i podaje torbę czekającemu w samochodzie za rogiem Nikowi. PRZERWA NA REKLAMY
  19. Jak zwykle, prowokacyjne, ale czyta się fajnie. To tyle tylko uwag na gorąco. Sprwadź na wszelki wypadek, jak pisze się barmicwa, bo mi sie wydaje, że jednak razem, ale nie jestem pewien.
  20. Smutna, bo rujnuje się na leczenie u okulisty.
  21. W czym swój żal utopiła rozwódka? W Olzie, ma się rozumieć. Extra, lecz popracowałbym nad interpunkcją. 03.05. się
  22. Szok! Elektrowstrząsy w Wariatkowie, przy tym, to bułka z masłem. :-)))
  23. No cóż. Mnie bardziej się to miejsce kojarzy z: w Hawełce popijanie Kaczary rymowanie cygańskich skrzypiec łkanie hejnału wygrywanie Piotra S. spotykanie pod Adasiem spotkanie i wielom innymi...
  24. Dobrze mi się czytało. Czuję te klimaty. Opisałaś "Mój Kraków". Takim go pamiętam. Jedyne zastrzeżenie mam do wersu: ostatnich kupców targowanie. Jakoś nie przystaje do całości, ale to tylko moje skromne zdanie.
  25. Tiepier' poniał.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...