
Leszek_Dentman
Użytkownicy-
Postów
1 458 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Leszek_Dentman
-
Ach! Ta pieprzona uczciwość...
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Scarlet O`Hara utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Kolejny temat dla sejmowej komisji śledczej? -
tato nie wraca
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Tato nie wraca wieczory i ranki. We łzach go czekam i trwodze. Nie wiem, czy czas swój spędza u kochanki, czy go napadli na drodze. Pójdźcie o dziatki, pójdźcie, a odważnie na plac przy stacji Statoil i rozejrzyjcie się wokół uważnie, czy taty TIR tam nie stoi. Poszły więc dziatki, zgodnie, jak barany. Nagle stanęły w rozterce, bo zobaczyły, że tatuś kochany ściska tirówkę w szoferce. Gdy skończył ,tak córka do niego powiada: Tatusiu, pozwól na słówko. Pion budżetowy mi nie odpowiada. Ja wolę zostać tirówką. Praca to lekka, przyjemna i zdrowa, bo klient, nie majster haruje. I od myślenia nie rozboli głowa, a warsztat nic nie kosztuje. Syn rzekł-ja zejść też nie chcę na manowce, więc nie zostanę doktorem, tylko zostanę, tak, jak ty- tirowcem. Tyś zawsze był dla mnie wzorem. W potężnym wozie przez szosy Europy będę się szybko przemieszczał, a w stacjach paliw, po nalaniu ropy będę tirówki przypieszczał. Matka wnet rozwód wzięła-to się zdarza. Została sama, nieboga, jednakże wkrótce wyszła za lekarza, znanego ginekologa. Tato nie wraca...Tato znów nie wraca. -
"Stanisława przygód świątecznych kilka"
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Behemot utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Zabawna i sympatyczna historia. Trzecie zdanie (ze śniegiem jakieś takie niezrozumiałe, oraz za dużo "barwnych" w ostatnim akapicie. Proponuję puścićw konkursie. -
Niesamowity pomysł. Brak mi słów!
-
Świetny tekst, chociaż, kiedy pzrzeszłaś do wątku "spirytystycznego" odezwał się we mnie zatwardziały sceptyk. Jestem ogromnie ciekaw, jak z tego wybrniesz. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję.
-
Opowiadanie wigilijne *
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Po przeczytaniu dwóch opowiadań z pewnymi oporami wziąłem się za Twoją historię. Jednak nie mam kiepskiego dnia! Świetne, intrygujące, ale trochę przerażające opowiadanie. Kilka drobnych uchybień, w tym zupełnie niepotrzebne, potrójne myślniki w dialogach. -
Gość wigilijny*
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na marcin balcerzak utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
gdzie pytałem się jej są te pieniądze, gdzie złoto, które zostawiłem? w tym zdaniu? coś nie gra... A wogóle, to chyba mam dzisiaj zły dzień, bo już drugie opowiadanie mi się nie podoba :-( -
Dla mnie ten przydługi monolog jest zdecydowanie męczący. Mężczyźni na ogól nie mają takiego "gadanego". Popraw rządze na żądze.
-
Gratulacje!!!
-
Ścigany, czyli kolejny sukces... (cz.II)
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dzięki ash, ale nie mam serca do tego tekstu. Dodałem gotowca i tyle. Odkąd zrezygnowałem z pisania tego, co lubiłem najbardziej wystąpił u mnie "burn off syndrome" i już mi się nie chce. Może kiedyś... -
Moje najwyższe uznanie. Znakomite opowiadanie. Czy to jest fantastyka fantastyka? Chyba niezupełnie. Dla mnie jest to bliższe psychologi (może i psychiatrii), ma w sobie coś z Matrixa i nie wiem jeszcze co. Chyba jednak dobrze, żei nie rozwijałeś tematu, bo teraz stanowi naprawdę znakomitą, zamkniętą całość.
-
*Wigilia Cyberiusza
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
10 Q drwu za tę garść cennych uwag. Zaraz poprawię. -
Ścigany, czyli kolejny sukces... (cz.II)
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
24 lipca, godzina 11:28 Samochód rusza. 24 lipca, godzina 11:33 Do stojącej w umówionym miejscu niebieskiej furgonetki z białym dachem wsiada łysy facet. Uruchamia silnik i czeka na możliwość włączenia się do ruchu. Obok furgonetki właśnie przejeżdża kierowany przez Rika samochód. Nico wrzuca torbę na skrzynię ładunkową. Zaraz potem skręca w przecznicę i dostrzega czekających w identycznej, niebieskiej furgonetce. Przez szybę dostrzegają siedzących wewnątrz Łysego z Giovanim. Nico natychmiast pojął swoją pomyłkę. Kiedy pomyślał o jej konsekwencjach zjeżyły mu się włosy na głowie. -Zatrzymaj się natychmiast! Pechowcy wyskakują z kabiny i biegną, by odebrać towar, ale nim dobiegli do skrzyżowania zobaczyli oddalającą się furgonetkę. Przebiegają zatem na drugą stronę ulicy, wypychają z szoferki zaskoczonych Łysego i Giovaniego i rzucają się w pościg. 24 lipca, godzina 11:36 Ruch pojazdów zostaje wstrzymany, bowiem z przecznicy wypada jadących z włączonymi sygnałami samochodów policyjnych. Rico i Nico dostrzegają w odległości kilkudziesięciu metrów furgonetkę z łupem. Wyskakują z samochodu i biegną w jej kierunku. Brakuje zaledwie kilku metrów, gdy cała kolumna rusza. Muszą, tracąc cenne sekundy, powrócić do swego pojazdu. Natychmiast ruszają w pościg, jednak duże natężenie ruchu niesłychanie utrudnia Rikowi wszelki manewry i ani o metr nie mogą zbliżyć się do ściganej furgonetki. 24 lipca, godzina 12:37 Przed gmach portu lotniczego podjeżdża niebieska furgonetka z białym dachem i zatrzymuje się na parkingu. Kabinę opuszcza dwóch mężczyzn. Zdejmują ze skrzyni ładunkowej dwie torby i biegną do terminalu. 24 lipca, godzina 12:38 Na ten sam parking wjeżdża samochód z Rikiem i Nikiem w kabinie. Rico parkuje za ściganym przez nich samochodem, obok stojącego na chodniku kontenera na śmieci., tuż za znakiem zakazu postoju. Obaj wyskakują z auta i biegną w kierunku budynku dworca. Biegają po rozlicznych holach, barach, poczekalniach i ruchomych schodach. Nagle Nico dostrzega człowieka niosącego torbę z „ich” towarem. Niestety jest on już po odprawie paszportowej, a więc dla nich nieosiągalny. Na ich szczęście widzą stojącego przed barierą drugiego mężczyznę, wołającego do odlatującego: -Trzymaj się Robert! Do zobaczenia w Warszawie! Nazwany Robertem człowiek odwraca się i mach ręką na pożegnanie. Cześć, wujku! Do zobaczenia! 24 lipca, godzina 12:41 Na parking podjeżdża ciężarówka z kontenerem na odpadki. Kontener powoli zsuwa się na chodnik obok samochodu, który przywiózł na lotnisko Roberta, a następnie wciąga kontener, obok którego stoi furgonetka ścigających i odjeżdża. 24 lipca, godzina 12:45 Rico wychodzi z terminalu i podchodzi do furgonetki stojącej obok kontenera, otwiera drzwi i widząc tkwiące w stacyjce kluczyki wyjmuje je i wrzuca do studzienki ściekowej, po czym wraca do gmachu. Tymczasem Nico rozmawia z automatu telefonicznego: -Szefie, wpadka. Towar zabrał jakiś facet, który właśnie odlatuje do Warszawy. Nie wiem gdzie to jest, ale chyba w Rosji... -Cretini!... Natychmiast lećcie za nim. A jeśli w ciągu tygodnia nie wrócicie z towarem, to... -W porządku, szefie. Lecimy. 24 lipca, godzina 12:46 Krewny Roberta wychodzi przed gmach portu lotniczego, wsiada doi samochodu i odjeżdza. W kilka sekund po nim z gmachu wybiegają Nico i Rico. Dostrzegają opuszczającą parking furgonetkę. -O, mamma mia! Cretino! You bastard! Miałeś go unieruchomić. -Widocznie miał zapasowe kluczyki... Zajmują miejsce w kabinie swojego samochodu. W stacyjce oczywiście ni ma kluczyków. -O, Santa Madonna! Uruchomisz tego gruchota? -Zrobi się. Rico otwiera zrywa osłonę kierownicy, grzebie przez chwilę i silnik zaskakuje. Samochód rusza, gdy nagle rozlega się syk uchodzącego powietrza. Nico sprawdza co się stało. Okazuje się, ze na przednim kole założona jest blokada, która w przypadku próby odjazdu z miejsca w którym nie wolno parkować, prowadzi do przebicia opony. 24 lipca, godzina 12:49 Przed podmiejski domek podjeżdża niebieska furgonetka z białym dachem i zatrzymuje się obok, stojącego na podjeździe samochodu osobowego. Z szoferki wysiada łysy facet niosący w ręku wielką papierową torbę z zakupami. Nogą otwiera drzwi domu. -Już jestem! Możesz mi otworzyć puszkę piwa? W tej samej chwili rozlega się dzwonek telefonu. Facet podnosi słuchawkę. -Słucham...Tak, to ja... Co napad na jubilera? Przecież szef obiecywał mi spokojny weekend. No tak, jak zwykle brakuje ludzi... No dobrze, jadę. Wsiada do samochodu, zakłada na dach migające światło i ostro rusza sprzed domu. 24 lipca, godzina 19:41 Przed domek na przedmieściu powraca samochód z łysym jegomościem za kierownicą. 25 lipca, godzina 10:12 Łysy wychodzi przed dom, rozciąga gumowego węża i przystępuje do mycia furgonetki. Dostrzega leżącą na skrzyni torbę. Otwiera ją, przez chwilę spogląda zaskoczony, a następnie wsakuje do auta i na sygnale pędzi do miasta. Po chwili wyciąga z kieszeni lizaka i pakuje go do ust. 27 lipca Poranne wydania wszystkich gazet tłustą czcionką donoszą na swych pierwszych stronach: KOLEJNY SUKCES PORUCZNIKA KOJAKA KOSZTOWNOŚCI ODZYSKANE! PRZESTĘPCY LADA CHWILA TRAFIĄ ZA KRATKI! -
prezent pod choinkę*
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Można dwojako... Gdzie dziecko? -
prezent pod choinkę*
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
No, ciekawe- poznałem "innego Piotra". Czepił bym się zwrotu "na mieśćie"- po prostu go nie lubię, oraz przydługiego fragmentu kolędy; wystarczyłoby chyba Dzisiaj w Betlejem... Dalszy ciąg (przynajmniej jedną zwrotkę) znamy wszyscy. Gratulacje. -
Jeśli, jak piszesz, jest to wersja mocno zmodyfikowana, to przeczytam wolnej chwili.
-
Ten utwór od razu wydał mi się znajomy. Poszukałem i znalazłem w archiwum. Nie analizowałem go, by stwierdzić, czy to jest coś, co zostało w znacznym stopniu przetworzene, czy po prostu kalka. Możesz odpowiedzieć, Saro?
-
Turniej Prozatorski
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Ewelina_Tarkowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Zasady są jasne i pełne. Każdy uczestnik musi ocenić utwory pozostałych (w proponowanej skali). Jeśli ktoś nie chce oceniać publicznie, może to zrobić wysyłając do mnie mail z ocenami poszczególnych opowiadań. Można zacząć już teraz, nie trzeba czekać na wszystkie opowiadania. Potem wystarczy dosyłać pozostałe oceny. To może ten cytat wyjaśni do końca Twoje wątpliwośći? -
Turniej Prozatorski
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Ewelina_Tarkowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
2. Utwory oceniane są przez wszystkich uczestników Z tego punktu wynika jednoznacznie, że prace uczestniczące w konkursie są oceniane wyłącznie przez jego uczestników. "Normalne" ocenianie dostępne jest dla wszystkich zarejestrowanych. A długość? Hmmm... Nie zawsze długość jest najważniejsza. Liczy się również technika. Formalnych ograniczeń brak. Sam musisz się zdecydować, czy ktoś zechce odczytać z ekranu dwustustronicową powieść. Odpowiadam ja, ponieważ znany jest aktualny problem z moderatorami. -
Wilcza choinka(poza konkursem)
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Damian Cz. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Wykasuj to chłopie z tego działu i puść jeszcze raz, ale koniecznie w konkursie. Całkiem fajna bajocha i jeśli nawet nie wygrasz, to w tej zabawie nie chodzi przecież, by złapać króliczka, ale , by gonić go. -
*Wigilia Cyberiusza
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Aneta,cara mia- wszystko zależ od tego co jest podmiotem, ale dla jasnośći zmieniam. -
Anioł wigilijną porą (konkursowe...)
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Wuren utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Setne otwarcie, panie W! "Cztery pory roku nas złączyły, piąta pora roku dzieli nas". Nie wiem jakich wad dopatrzyła się w tym tekście PPR, ale ja ich nie dostrzegam. Moim zdaniem praca na wysokim poziomie. A ze krótka, to i co z tego. O ile więcej dramatyzmu moąna dopatrzyć się w sprincie niż w chodzie na 50 km (niezależnie od nazwiska i narodowości zwycięzcy), wie tylko ten , kto choc trochę interesuje się sportem. -
*Wigilia Cyberiusza
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Wigilia Cyberiusza Zapadał zmrok. Nielicznych przechodniów usiłowały kusić ze sklepowych wystaw kolorowe pudełka, jednak już nikt nie zwracał na nie uwagi. Tylko w supermarketach pojedynczy klienci pośpiesznie dokonywali ostatnich zakupów. W oknach domów lśniły światełka na choinkach. Tu i ówdzie rozlegało się kolędowanie. Tylko Cyberiusz (wnuk sławnego Tumora) Mózgowicz nie myślał o wigilii. Jak zwykle siedział przed ekranem komputera i zapamiętale buszował w cyberprzestrzeni. Tego jednak wieczoru z komputerem działy się dziwne rzeczy: wyświetlał jakieś niezrozumiałe komunikaty, lub po prostu się zawieszał. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby jego użytkownikiem był ktoś zwyczajny, ale w kompie Cyberiusza takie rzeczy nie miały się prawa wydarzyć. Uruchomił w końcu skaner antywirusowy. Po dłuższej chwili na ekranie ukazał się komunikat: robak internetowy:worm.Santa Claus .Usunięcie niemożliwe. Czekaj, robaczku! Zaraz się ciebie pozbędę! Jednak, kiedy chciał ręcznie usunąć robaka usłyszał nagle, wychodzący z komputera, basowy głos: -Ho, ho, ho! Myślisz, że uda ci się mnie pozbyć? Niedoczekanie! Zaskoczony Cyberiusz rozejrzał się niepewnie. Jakim cudem komputer przemówił, skoro w ogóle nie miał podłączonych głośników... W pokoju nie było nikogo... Przekonany, że się przesłyszał ponowił próbę. Ten sam głos odezwał się ponownie: -Szkoda twojego zachodu. Mnie się nie da zlikwidować, choć wielu ludzi bardzo tego pragnie. -Kim jesteś? I jakim sposobem dostałeś się do mojego komputera? -Nie przeczytałeś komunikatu? Jestem Santa Claus, co po waszemu znaczy Święty Mikołaj. A jak dostałem się do twojego komputera... Widzisz, przestało mi się podobać włażenie przez komin. Nieraz mi się zdarzało w nim utknąć, co niekiedy powodowało znaczne perturbacje w harmonogramie dostarczania prezentów. A ponadto moja pralnia nie mogła nadążyć z czyszczeniem pobrudzonych sadzami kostiumów, a przecież nie mogłem przychodzić do dzieci usmolony. Korzystam więc z nowoczesnych metod odwiedzania domów. -Mam więc rozumieć, że przyniosłeś mi prezent? -Ho, ho, ho! Też ci się zachciewa. A uważasz, że zasłużyłeś na jakiś? -No, nie wiem. Ale chyba nie jestem taki najgorszy... -Może i nie najgorszy, ale mogłoby być lepiej. Kiedy ostatnio zrobiłeś coś dla innych ludzi? No widzisz, nie pamiętasz. A pamiętasz tą Hanię, z którą zerwałeś bez słowa pożegnania? Pamiętasz! I co z tego? Ona dalej czeka i płacze po nocach za tobą. A ty wiecznie siedzisz przed monitorem i zajmujesz się pierdołami! Cyberiusz zawstydził się tymi słowami i zaczął sobie przypominać. No tak, jestem bezdusznym zimnym draniem. Przecież kochałem tę dziewczynę. Dlaczego ją zostawiłem? Chyba z tchórzostwa... Mikołaj nie miał widać kłopotów z odczytywaniem myśli, bo odezwał się ponownie: -To prawda. Okazałeś się tchórzem i beznadziejnym dupkiem, ale wiesz co? Daję ci szansę na poprawę. Mam prezent, ale nie dla ciebie, baranie, lecz dla Hani. Ubierz się teraz przyzwoicie i dotknij ekranu monitora. I, ku swojemu zdziwieniu uniósł się Cyberiusz ponad miastem .Spoglądał z góry, jak zwykli ludzie spędzając ten uroczysty, jedyny dzień w roku. Potem znalazł się przy wigilijnym stole, w mieszkaniu Hani. Stół nakryty był dla dwóch osób. Widocznie, zgodnie z tradycją przygotowała miejsce dla niespodziewanego gościa. Czy domyślała się, kto nim będzie? Hania krzątała się jeszcze w kuchni i nie dostrzegła przybysza. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. Cyberiusz przez szparę w niedomkniętych drzwiach dostrzegł Hanię która w pośpiechu ocierając ręce, o nałożony na odświętną sukienkę kuchenny fartuszek śpiesznie przeszła przez przedpokój . Po chwili posłyszał szczęk otwieranego zamka i cichą rozmowę. Drzwi do pokoju otworzyły się i wkroczył doń, łudząco podobny do Cyberiusza młodzieniec. -Siadaj- powiedziała Hania. –Zaraz wnoszę jedzenie. -Młodzieniec zmierzał wprost, ku zajmowanemu przez Cyberiusza krzesłu. Cyberiusz chciał odezwać się do przybysza, ale w żaden sposób nie mógł wydobyć z siebie głosu. W tej samej chwili do pokoju weszła Hania z wazą w rękach. Kiedy usiadła przy stole, jej gość również zajął miejsce, na którym siedział Cyberiusz i wzdrygnął się gwałtownie. -Co się stało, kochanie? -Nie wiem, ale nagle poczułem przejmujący chłód. -
Koniuch o ewolucji. Makabreska.
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Freney utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Trudno skomentować. Początek zapowiadać się zdawał humoreskę. Przyciąga i odpycha. Bawi i wku... Ale tekścior napisany z werwą. A koniuch po prostu studiował anatomię, bo chciał zostać doktorem. ;-) -
Wilcza choinka(poza konkursem)
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Damian Cz. utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ja też takiego określenia nie znam , ale dziadek z Roztocza może sie nim posługiwać. "Latarka" dla mnie nie brzmi ani trochę dziwnie. Ten wynalazek znano jeszcze przed (nawet nie wiem którą) wojną.