Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Boskie Kalosze

Użytkownicy
  • Postów

    3 551
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Boskie Kalosze

  1. Dlatego sam zawsze czekam, aż sprawy nabiorą dystansu. Taka zmodyfikowana myśl Schopenhauera: "Pierwsze czterdzieści lat dostarczają nam tekstu, reszta jest komentarzem."
  2. Znów krok do tyłu. Czytałeś może "strategię ciszy" Pchły Szachrajki? Kilka słów a ile powiedziane. Tutaj niby o ciszy a właściwie o wszystkim tylko nie o niej. Pozdrawiam.
  3. Nie wiem, czy nie warto zostawić tylko tego co zacytowałem? W kontekście tytułu daje wystarczająco sugestywny obraz. Oczywiście to tylko moje zdanie. Pozdrawiam swoją wersją: Wspomnienia Park. I wiosna. Zielona ławeczka, alejka w dębach i wiewióreczka. Wieczór szepczący językiem liści. W wieczorze słońce, jak pestka wiśni wypluta łukiem w ostatnie zorze. W tym wszystkim staruszka. Jej szept: "Mój Boże, Boże..." Bo jak się to naraz na nią nie zwali! Jak nie przypomni! Jak nie przygniecie! Przez resztę życia jej potem szukali i nie znaleźli... wiecie?
  4. Bajka o teściowej Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami mieszkała teściowa i... odwiedzała Króla codziennie. W końcu rozgłosił po cichu - "Ktokolwiek mi ją usiecze: Czarny Rycerz, kowal Zdzichu, choćby drwal, albo i klecha - dostanie rękę mojej żony + gwarancję, że matki nie ma!" Wielu śmiałków ruszyło w drogę, pięć lat, jak idą będzie - tymczasem teściowa króla po staremu odwiedza codziennie i pierwsze, co robi, pyta: "A gdzież to podziała się służba?" Król milczy. Co ma powiedzieć, że: "Poszła mamusi szukać"?
  5. Nie zawstydzaj mnie: co tu wybaczać? Poza tym zawsze mnie cieszy inne spojrzenie, bo dzięki niemu uczę się sam widzieć coś inaczej. Ten strumień widziałem naprawdę: latem zagłuszał go szum liści, a teraz właściwie już tylko jego słychać. Z każdym opadłym liściem szumi coraz głośniej. Pozdrawiam.
  6. Witaj :-) No pięknie zapisana myśl! Super! Świetny pomysł. Ale wiesz chyba czego się przyczepię :-) Przenośni. Dla mnie za mało tu haiku. Za to dobrze oddaje takie rocznice, czy to u nas, czy w Stanach cyt.. niepodległość - nawet astronom w ziemi szuka dziś przodków W normalny dzień astronomowie odkrywają (bujają w obłokach) zwłaszcza ostatnio, coraz to nowe układy planetarne na których być może istnieje życie i jest całkiem możliwe, że gdzieś stamtąd pochodzi także i ziemska cywilizacja. Dopiero Święto Niepodległości sprawia, że szuka przodków (dosłownie) w ziemi (przypomina sobie o swojej krwawej genealogii). Pozdrawiam.
  7. Kiedy to oddaje i liście gromadzące się w jednym miejscu, i jesienny strumień, który przybrał zasilany deszczami, i... uczucia ogarniające człowieka kiedy na niego w takiej chwili patrzy: wezbrany «podniesiony powyżej normalnego poziomu» wezbrać — wzbierać 1. «o wodzie, rzece, fali itp.: gwałtownie podnieść się powyżej normalnego poziomu» 2. «o łzach, ślinie, krwi itp.: napłynąć, gromadząc się w jakimś miejscu» 3. «o pewnych częściach żywego organizmu: wypełnić się płynem wytworzonym przez organizm» 4. «o uczuciach, przeżyciach, zjawiskach: nasilić się znacznie» sjp.pwn.pl/lista.php?co=wezbrany Dziękuję i pozdrawiam.
  8. Bea nie wygląda na dorosłą osobę. Albo jest psychicznie niezrównoważona - jak nic jakaś przepracowana polonistka. ;D dyskryminujesz zaczytane, seksowne nauczycielki? To się nie godzi. Ja nabrałem szacunku do tego zawodu w liceum, bo moja pani od polskiego... była... hmmm... powiedzmy delikatnie: obiektem moich młodzieńczych żądz ;) Nie pozostaje mi nic innego jak zaprotestować! Wiem, że się narażam, ale podaję to ze swojego doświadczenia: moja polonistka pewnego razu sfiksowała w czasie lekcji. W filmie "Dzień świra" Konrad także wciela się w postać takiego znerwicowanego polonisty - w końcu skądś wzięło się przekleństwo: "Obyś cudze dzieci musiał uczyć!" Pozdrawiam.
  9. Bea nie wygląda na dorosłą osobę. Albo jest psychicznie niezrównoważona - jak nic jakaś przepracowana polonistka.
  10. ależ nie :p to będą naprawdę śmieszne święta :) /ten tytuł ma denerwować, deprawować i co tam jeszcze :P i nie ma opcji :P dziękuję i pozdrawiam serdecznie ;* W takim razie: "weselnych świąt". Wesołych są takie normalne, zwykłe skoro karpia trzeba namalować i skomponować ciszę, a kotu rzucić ochłapy pod ogon bo też się przekręcił na lewą stronę i szczeka. Tak sobie tylko gdybam... Pozdrawiam.
  11. Pierwsza część rzeczywiście przypomina humor Konstantego, ale druga... Asnyk? Nie jestem pewien, ale raczej już nie Gałczyński. Grunt, że się podobało z czego bardzo się ucieszyłem. Pozdrawiam.
  12. "Okropnych świąt" albo coś w tym rodzaju, skoro reszta jest zaprzeczeniem? Tytuł wydaje się uciekać z tematu, poza tym jak zwykle fajne i z humorem. Pozdrawiam.
  13. Zważywszy na dzisiejsze Święto, pisz póki się jeszcze da właśnie po polsku. Pozdrawiam.
  14. ot niepodległość nawet astronom w ziemi szuka dziś przodków
  15. Pewnie, że się rumienię. Ale również bardzo cieszę, że jeszcze można trafić wrażliwością - nie tylko wszechobecną logiką, czy absurdem - do wnętrza innych ludzi. Dziękuję Ci pięknie i pozdrawiam.
  16. - Krysiu, Twoja wypowiedź potwierdza moje przypuszczenia dotyczące genezy powstania pseudonimu artystycznego Poety, który daje... oj, daje wzruszeń i poruszeń moc. -Dlaczego Boskie Kalosze? To proste: on, na codzień musi chodzić w kaloszach, albowiem brodzi nieustannie w potokach łez, łez wzruszeń. Normalnie, chlapa jesienna bez względu na porę roku- stąd - Kalosze. Boskie zaś, bo to łzy kobiet, a te, przyznasz, są boskie same z siebie.:))) Liryka ma to do siebie, że porusza to, co siedzi w człowieku najgłębiej, więc jest... najbardziej ludzkie. To co od dziecka chowamy tak dobrze, żeby nikt nie mógł nas zranić. Stąd chyba bierze się jej siła, ale i... bezbronność. Coś jak "Stary niedźwiedź mocno śpi..." - czyli listopadowy znak zodiaku: groźnie brzmiący Skorpion albo, jak kiedyś nasi przodkowie nazywali o tej porze układ gwiazd na niebie, bardziej swojski: Niedźwiadek. Dziękuję i pozdrawiam.
  17. Nie, zainspirowała mnie Pani Elżbieta Lipińska, którą znasz z Nieszuflady jako Holy Golightly. Poszukaj wiersza "Roztopy" - właśnie pod jego wpływem napisałem swój. [quote] Ale tak silna poezja jeszcze wróci do łask, poki co lewacka-hedonistyczna-finajsera nadaje inny ton i wmawia, że prawość to fałsz, a ich przekręty i materializm to prawość, ale nie łammy się - tenchwilowy triumf zezwierzecenia kiedyś minie! Oby. Ludzie wiele by stracili, gdyby zapomnieli, co to jest liryka. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
  18. Dziękuję Ci pięknie i pozdrawiam.
  19. Dlatego, że dokładnie to samo sobie pomyślałem. Okazuje się: czytamy siebie już nawet w myślach. Pozdrawiam.
  20. Z tym wierszem związane jest pewne wydarzenie sprzed paru lat. Byliśmy akurat umówieni z grupką zaprzyjaźnionych poetów na recital Janusza Radka... ale może przytoczę rozmowy nazajutrz i jak ten wiersz widział dosłownie ktoś z boku: > Warto było zaufać M i wszystkim, którzy zachęcali do obejrzenia > spektaklu: > > To tylko ślad po recitalu, który zostawia ślad:-) ja dodam jeszcze inny ślad, zapachowy :) - BK dzierżył w dłoniach torbę z kosmetykami renomowanej firmy francuskiej, które to kosmetyki własnie odebrał jako nagrodę za wrzuconą kartke z wierszem. otóż przechodząc niedawno koło salonu firmowego przypomiał sobie że kończy mu się woda do golenia; ponieważ akurat nie miał przy sobie drobnych a w witrynie zauważył ogłoszenie o konkursie na hasło reklamowe szybciutko skreslił kilka wierszowanych słów. i zapomniał. aż do przedwczoraj kiedy to dostał telefon od pani mówiacej łamaną posko-francuszczyzną informującą go o tej drobnej wygranej :-))) (imię i nazwisko, jak to się pisze, znane Redakcji) Od siebie dodam, że z tydzień wcześniej przechodziłem koło salonu "Yves Rocher" i zauważyłem konkurs na hasło reklamowe. Nie namyślając się, wpisałem ten wierszyk, tyle że pod tytułem: "Kobieta pachnąca Yves Rocher". Po tygodniu zadzwoniła do mnie Francuzka, przedstawiciel firmy w Polsce i na wpół po polsku na wpół po francusku oznajmiała, że co prawda nie jest to hasło, ale wiersz jest tak cudowny, tak wspaniały, że Kierownictwo postanowiło nagrodzić go dodatkowo koszykiem perfum i mam to natychmiast odebrać tam, gdzie go wysyłałem. Chyba przez dwa lata chodziłem wyperfumowany jak Ludwik XIV drogimi kosmetykami, a wiersz jak widać, został do dziś. Jednak "Dobranoc" też mi się podoba o wiele bardziej. Dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam.
  21. Dziękuję i również życzę Ci spokojnego i dobrego wieczoru.
  22. *** jest w tobie tchnienie jezior zielony poszum lasów świeżość kwitnących łąk i coś z lotności wiatru trochę ze słońca blasku i księżycowych pełń więc w radość twą popłynę w twój zapach się zanurzę więc *** Stała naprzeciw siebie nad wezbraną rzeką i padał deszcz ze śniegiem i ze śniegiem deszcz przebiegały przez nią i przez jej przeźrocze, łabędzie po niebach wracały jak echo. Która była którą? Zatracone w sobie zagubiły drogę, którą tutaj przyszły: rzuciły się, chcąc odejść, przez wezbraną wodę i przez siebie na brzeg, jeszcze bledsze wyszły. I patrzyły na siebie przez piany na rzece, jak śnieg pada z deszczem i jak z deszczem śnieg. Na łabędzie, jak echo na przeciwnym niebie lecące za nimi ku drugiemu z nieb. *** czarna polana Jest taki las... zaczyna się w lesie, by ten prawdziwszy wydał się sobie: cieniodrzew rzuca w nim czarne słońce? drzewocień tak snuje się po drodze? Ileż w nim razy byłem... bez ciebie szukając ciebie - zanim odeszłaś. Zaczynał się las, gdzie las się kończy i dalej rósł tak, jak... nie pamiętam. Lecz skoro chodzę po nim, zatem... jest! Jak kiedyś zbieramy w nim jagody: - ty, której poza nim, nigdzie nie ma - ja, który nie znam powrotnej drogi. *** Ślad małej stopy na pustyni jak zadra lodu wbita w upał. Wędrowcy wokół się stłoczyli i na kolana któryś upadł. - Jedźmy efendi, to tylko wiatr przyniósł znad morza Czerwonego kobiety zapach, jej ciała ślad. - - Szatański gad zniósł go na pewno! - Gdzie spojrzeć piaszczy dal pustynia i słońce piekli się w zenicie, ale ten jeden się zatrzymał a karawana dalej idzie. Dawno dotknęła wód oazy, spieczone plecy wciera w drzewo i rozpowiada wkoło każdy o odciśniętym śladzie przez Nią. W oliwnym gaju, wieczorami jest przyjacielem krwawe słońce, - tu kończą żywot karawany, a ten co został? To był... nonsens: Ciągle "wędruje ciepłym krajem, malachitową łąką morza. (Ptaki powrotne umierają wśród pomarańczy na rozdrożach.)" (Ostatnia strofka jest fragmentem "Piosenki" z 1938 roku Krzysztofa Kamila Baczyńskiego) *** Wieczór dziś cichy, zwyczajny i trudno go zauważyć, dlatego takie wieczory gubiłem już tyle razy. Potem w pamięci, uwierzysz? - jak w Biurze Zgubionych Rzeczy: lśnią twoje włosy na wietrze, a w oczach słońce znów świeci. Tuż obok, migoczą w rzece po sam pas drzewa nadgniłe... a przecież ja te wpółdrzewa nie z tobą, miła zgubiłem? I znam cię taką - wieczorną, dzień ma się dopiero zdarzyć. I wieczór zwyczajny, cichy, aż trudno go zauważyć. *** gdy "Stary niedźwiedź mocno śpi..." Noc zagościła w przykrótkich zasłonach, księżyc przekomarza się z wiatrem - przy nas doskonałość zawstydziła się, że jest przedoskonalona nagle. Noc listopadowa wtem tak stroma! - ileż razy sen na nas z niej spadnie? Szkoda chwili... kochajmy się, póki nasze na wierzchu, jej - na dnie. *** Jesteś taki przezabawny ciągle w parkach kradniesz kwiaty Jestem! przez otwarte wrzucam okna wkładam do snów poematy aż zatęsknisz śnić mnie jeszcze (tu następuje wrzucenie kwiatów zawiniętych w poemat) Nic się nie stało. Nie zdarzyło nic. I nawet jeszcze nie zacząłem śnić. Więc czemu tęsknię i czego pragnę, nie mogąc zasnąć i zbudzony nagle? Czemu cię widzę wszędzie dokoła, świat cały wokół twe imię woła, gdy nawet oczu nie śmiałem marzyć - nie znałem przecież, że możesz się zdarzyć? *** Na jeziorze już cisza. I tylko rozblaski kąpią puchy łabędzie w pomarszczonej fali. Niesie wiatr pajęczyny, zamarłego lata odgłosów kruche nitki i chowa gdzieś w dali. Więc stoję. Niewysłowna. Z głową pod chmurami. Sukni zieleń soczysta bezmiar smutku plami zdając się zwielokrotniać żałosność jesieni, jakbym nagle wtargnęła śmiejąca, radosna wznosząc echa uśmiechów w ciemnej, chłodnej sieni do domu, w którym pachnie świeżo ścięta sosna, dokańczają się świece w konarach lichtarza. W ostry ból zrozumienia: nie mam gdzie już wracać. *** Dobranoc Płakała w nocy lecz jej płacz Zagłuszał cichy rynien szmer Bo właśnie o niej sam śnił a Jej płacz użyźniał jego sen Na wodzie wierzby gięły się Był słońcem wielki złoty dzban Dolewał ciepła w jego dzień U niej gęstwiała zimna mgła Płakała w nocy lecz jej płacz Zbyt cichy był by przebić się Przez jego nieruchomą twarz Gdy w księżyc niski do niej biegł A w górze krążył srebrny smok Łuskami jak latarnie lśnił Ej smoku dobry ląduj chodź Raz w koniczyny ziemskie wnijdź Daj wdrapać się na mocny kark I drogą mleczną nieś mnie nieś Spójrz jak rosami miła ma Czekając na nas śmieje się Płakała w nocy lecz jej płacz Nie zbudził nigdy go ze snu Płakała w nocy łkała a Tak dobrze było we śnie mu
  23. Ja nie oceniłem minusem ani plusem, bo nie mam prawa głosu. Cóż, takie jest (tu) życie. Pozostając w temacie fraszki, jeszcze raz dam jej dojść na ten temat do słowa: Żyć... jak to wiele tłumaczy. A najtrafniej Ślązacy.
  24. Tutaj udało mi się znaleźć podobne mniej więcej do tego, co chciałem wyrazić, zdjęcie: www.cyfrowefoto.net/foto.php?id=0126 "Zjesienniały las" w pierwszym wersie byłby trafniejszy, ale chyba jednak zbyt poetycki choćby dlatego, że w Google nie występuje ani razu.
  25. w jesiennym lesie jak głośno szumi liśćmi wezbrany strumień
×
×
  • Dodaj nową pozycję...