Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Karol Samsel

Użytkownicy
  • Postów

    386
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Karol Samsel

  1. Dziękuję za przeczytanie i opinię, ale to niestety nieubłagane prawa sestyny. Tak musi być, choć wiem, że słowo jest ryzykowne. Pozdrawiam.
  2. powiedział do mnie: wiesz, chciałbym umrzeć, jak gołąb przerwać wiotką membranę, zobaczyć jeszcze ciało cezanne’a na jednym z jego autoportretów, gdy stoi jak centaur nad brzegiem wyspy i spina włosy w rachunek sumienia. te jego czaszki, martwe natury, sumienia gór, dolin – tych, które nie umarły, to je wezwano w samo ostrze wyspy i rozciągnięto na smukłych membranach, on sam zaś biały jak autoportret, bez krucyfiksów, bielutki cezanne. kiedyś pomyślałem, że mały cezanne musiał nie lubić swojego sumienia, że jego matka, kobiecy autoportret, zbyt często mówiła chłopcu, że umrze, stąd potem ptaki na płótnach z membrany i na pejzażach - nagie krzyże wysp. a może to kłamstwo, nie ma żadnej wyspy i w aix-en-provence ten oszust, cezanne, nigdy się nie narodził, nie wsunięto membran w jego podbrzusze, gładsze od sumienia, żaden jego obraz nie musi więc umierać, ogień tego świata nie dotknie portretów. być może zbyt łatwo zawierzam portretom porządek historii, dialektyki wysp, i nie dbam o to, kto z nich pierwszy umrze: syn boży czy malarz, chrystus czy cezanne, doprawdy niewiele zależy od sumienia, o wiele więcej od giętkości membran. pomyśl: dziewczynka, drżąca jak membrana, upada na ziemię jak zdeptany portret lub ślepnący naród, a ziarna sumienia miarowo się wysypują z jej pożółkłej wyspy, jak myślisz, drogi, co mówiłby cezanne, gdyby usłyszał, że dziewczynka umrze. ja także umrę, pęknę jak membrana, a cezanne mi wybaczy tamten autoportret, zbyt wiele wysp zabito – falami, sumiennie.
  3. Panie Rafale, dziękuję. W tej pierwszej strofoidzie pewnie zawiniło usilne "napędzanie" sobie klimatu, stąd mnogość atrybutów i przegadanie. Cieszę się z Pana wypunktowań. Może przejdziemy na "Ty"? Zwłaszcza, że jak pewnie Pan już wie, łączy nas przyjaźń z Radkiem Sobotką:). Napiszę na priva. Pani Marianno, święta prawda. Nie każdy ma ochotę snuć historie o martyrach na pół godziny przed snem:). Dziękuję. Pozdrawiam serdecznie.
  4. Dziękuję za opinie. Panie Tomaszu, no tu właściwie przede wszystkim Galicja, wojna i rekonstrukcja mitu greckiego. A cała reszta przyprawiona fikcją literacką. Bardzo się cieszę, że się podoba. To trzeci i ostatni wiersz z cyklu tworzonego dzień po dniu, po dwumięsiecznej przerwie od pisania. Innymi słowy, część poetyckiego słowotoku, jaki mnie dopadł po zaliczeniu sesji. Bałem się, że nie starczy potencjału, dlatego tym bardziej miło mi, że tekst "oddycha". Pozdrawiam serdecznie.
  5. dziś wieczorem pomyśl o niewielkim miasteczku w galicji i o pięciu austriackich eurydykach które zanim przyszedłeś na świat pogrzebano żywcem w kryształowych workach poprzywożonych na ostatnią chwilę z podalpejskich sanatoriów na prawach odwróconej rekonstrukcji wsuń usta w kanał powietrza przepływający z wylotu w piersi jednej z nich do przedwiecznego adriatyku pamiętaj o grzechu niedbałości zamknij rybom łuski nim skosztujesz ich cieni stań się przezroczysty i weź ostre narzędzie orfeusz będzie bogiem za późno lub za wcześnie ty tylko strącisz portret ze ściany jego włosów 25.06.2008r.
  6. Serce się raduje, Panie Jacku, z powodu takiego komentarza:). Dziękuję. Miłego wieczoru.
  7. Dziękuję, Panie Michale. Plusa przygarniam z niekłamaną radością;). Pozdrawiam ciepło.
  8. Dziękuję. Kłaniam się bardzo, bardzo nisko:).
  9. Dziękuję. Serdecznie.
  10. Nawet nie wie Pan, Panie Lecter, jak miło coś takiego usłyszeć. Dziękuję:). ozon48, no wypunktował mi Pan całe moje metaforzenie;). Wiem, że nieraz przesadzam z nadrealizmem, zatem przepraszam. Rzeczywiście, czasami może się to odbić niemałą czkawką. I oby nie stop, bo zapraszam Pana następnym razem:). Pozdrawiam serdecznie.
  11. pamiętam że było ciepło i że zanim uderzyli mnie w twarz myli w łazience tweedową marynarkę przypominającą rozdarty dziób ibisa pomyślałem wtedy jak matka wyglądałaby w albie i w kolczykach zsuniętych z dwóch przekłutych bizantyjskich liczb przez moment chciałem znów być natanem światłoczułym natanem który otwiera drzwi sklepu bławatnego i wierzy że pan śmierć śpi w słoju z mandragorą potem wrzask rewolweru jak smuga z karbunkułów i wołanie o chłopca który przyszedł za późno z prawem morza w ręku 23.06.2008r.
  12. Dziękuję, Olesiu. Kamilo, a bo wiesz, tak zostało, ale chyba nie jest to zbyt uczciwe i powinienem zmienić podejście. Fajnie, że fajnie, że jestem... a dygresje lubię;). Wiersz to czysta fikcja, rok pięćdziesiąty pierwszy i Hamburg służy tylko do podkreślenia konkretnego "tu i teraz", którego klimat chciałem odwzorować w wierszu - tzn. powojnia w RFN. Wszystko przed Tobą, Igoria:). Dziękuję za opinię.
  13. Dopóki jedne nie stają się drugimi, problemu rzeczywiście nie ma. Miłego wieczoru, Oskarze.
  14. Dziękuję Panu, kłaniam się nisko i w takim razie zapraszam ponownie:).
  15. Rzeczywiście, chyba trochę przekombinowałem. Zgadzam się i odcinam końcówkę - myślę, że z korzyścią dla wiersza. Dziękuję Wam za podpowiedź. A Tobie, Oskarze, dziękuję za dobre słowo. Ta "rozpoznawalność" tekstu jest dla mnie dużym komplementem. Choć z drugiej strony wiem, że całe lata nie można pisać tych samych wierszy. Życie zweryfikuje prawo do zmiany. Pozdrawiam serdecznie.
  16. Dziękuję za przychylny komentarz, dawno mnie tu nie było i zastanawiałem się, czy moje pióro niestępione:). Z tą końcówką to rzeczywiście, Pani Barbaro, może brzmieć trochę anachronicznie. Ale starałem się, aby i tam było choć trochę dwuznacznego niepokoju. Innymi słowy, wiersz miał mieć tylko pozór "happy endu":). Równie serdecznie.
  17. próbuję pisać rosalie jak wtedy gdy miałaś pięć lat i pozwalałaś szukać początku od którego by można zsunąć twoje ciało ze skóry hamburg jest mi cudownie obojętny chłopcy w mundurkach jak w powłóczystych hostiach próbują co prawda rozmazać rok pięćdziesiąty pierwszy na wargach swoich przyjaciółek ale i bez tego liesbach strasse jest tak popołudniowa jak skrawek pomarańczy wdeptanej w wartki akord alarmu lotniczego dziś w świętym dominiku festyn ku czci słońca ktoś na rogu kościoła wyłożył mi z pamięci krew trójcy przenajświętszej koniec końców to tylko smutek jak chleb zaszyty w sutannie wszystko umrze rosalie pod tym niebem z moskitier trwa właśnie tura rozcieńczeń krajobraz drży i faluje 20-21.06.2008r.
  18. No ładnie, Kasiu. Dziękuję za powiew awangardy, zabrzmiałaś tak fajnie i "bilokacyjnie". Zgadzam się w całej rozciągłości ego, zwłaszcza te podkolanówki i samonośne pończoszki mnie urzekły:). Bo wiesz, ja do tej pory wszystko na szelkach...;) Super. Panie Tadku, a czy ja kiedykolwiek mówiłem, że jestem niekiepski? Serdecznie pozdrawiam.
  19. Dziękuję, Karolciu. Tak mi ciepło, że jesteś obok i zawsze komentujesz te moje wypociny. Ech...;) No, Pani Basiu, cieszę się niezmiernie z Pani interpretacji. Miło mi było przeczytać coś tak zaangażowanego. Dzięki serdeczne. Jeśli mogę tylko słowo od Autora (a właściwie autora), choć wiem, że nie powinienem. To zresztą Myśliwski świetnie spuentował - poeta powinien umierać tyle razy, ile razy napisze wiersz/wyda książkę, by go przypadkiem nie podkusiło do aktów perswazji na czytelniku;)... Napisała Pani, że peel zastanawia się, czy to aby nie przez dziedziczenie. Proszę zwrócić uwagę na to, co mówi Chrystus o Judaszu: "Biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Lepiej by mu było, gdyby się ów człowiek nie urodził". Pozdrawiam serdecznie i znów dobrej nocy życzę.
  20. A ja dziękuję za zapytanie. Było potrzebne:).
  21. Podziwiam zdolność zadawania najtrudniejszych pytań. To mnie kiedyś zabije. Ale serio... Dla Autora? Maestro jest kimś, kogo pasjami nienawidzi, od kogo ucieka i ma nadzieję do niego nie powrócić. Ktoś kiedyś słusznie powiedział, że to, co kiedyś kochaliśmy, z czasem budzi naszą odrazę. Z łatwych odpowiedzi Woland byłby najprostszym rozstrzygnięciem. Z trudnych, ale prawdziwszych - Apollo czyszczący instrument z Herberta. Pozdrawiam serdecznie i dobrej nocy.
  22. kim jestem maestro i czy to już koniec jeśli celsjusz na języku a krew w progu mieszkania może to przez moją matkę może anioł lub judasz to takie kłopotliwe gdy nikt nie umiera spójrz maestro na bogów tych których zdradziłem z głowami niemowląt ciałem jednorożców okaleczeni dreszczem z oczami bielszymi od rozkrojonych jabłek właśnie wymiotują twoim śmiechem panie 1.05.2008r.
  23. Espenko, bardzo dziękuję. Ja wiem, że z tą drugą zwrotką jest nie do końca zgrabnie, metafora rozbudowała mi się jakoś za szeroko, ale pozwól, że jeszcze się chwilę nad tym zastanowię;). Bartku, serdeczności i ogromne dzięki za odwiedziny. Kopę lat... Dziękuję Ci za opinię i kłaniam się tak nisko, jak tylko potrafię:). Dziękuję, Kasiu. Ale proszę bez wahania krytykować, jeśli coś nie gra;).
  24. Bardzo mi miło, kłaniam się nisko i polecam na przyszłość;). A Pani interpretacje, Fanaberko, ze sznurem i szyją bardzo mi się podobają, o to właśnie mi chodziło - o niekończący się ciąg wieloznaczności, choć przyznam, że moje odczytanie tego fragmentu byłoby mniej subtelne. Pozdrawiam serdecznie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...