Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Karol Samsel

Użytkownicy
  • Postów

    386
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Karol Samsel

  1. Dziękuję. Pierwszy dystych był nieuniknionym wprowadzeniem do tematu, stąd pewnie cały kłopot, który potem wyniknął. Pozdrawiam serdecznie.
  2. tamtej jesieni na dworcu znalazłem martwą kobietę trzydzieści dwa lata miasteczka jubilerów aż po sznur splatany na szyi i palcu serdecznym nazwałem ją meredith by była jak drżenie plam na owocu chciałem ją zanurzyć w gorącej porcelanie wybudować tu szafot lub gabinet luster przyjechali po nią zdarli podkolanówki rozpalili ogniska respiratorów czyhając na echo deszczu do dziś gdy słyszę krzyk niemowląt jest przez moment tak jakby meredith zsuwała czarną rękawiczkę 12.04.2007r.
  3. Bardzo dziękuję. Serdeczności.
  4. Dziękuję Wam. Wszystkie uwagi przemyślę, niektóre są bardzo intrygujące (E-m-e-m, zaskoczyło mnie to skojarzenie dwóch strof, naprawdę ciekawe, choć zastanawiałbym się wtedy nad "pikanterią" wymowy). Będę poprawiał, Dotyku, też czuję niegramatyczność tego spójnika. Dziękuję za zwrócenie uwagi, utwierdziła mnie w moim przekonaniu:). Fanaberko, Twoja interpretacja jest równie uprawniona jak moja i co więcej, bardzo mi się podoba. Cieszę się, że usypał się w tym fragmencie taki ładny "kopczyk" wieloznaczności;). A Pasoliniego polecam szczególnie ze względu na Chrystusa, ale i Maryję graną przez matkę reżysera (jej lament pod krzyżem mnie poraził). Jeszcze raz wszystkim wielkie dzięki, zabieram uwagi do łóżka, trzeba się z nimi przespać:). Dobrej nocy.
  5. smak etruskich dziewcząt i chorał wód kolońskich fresk o końcach świata oczy ojca (mój boże niebieskie oczy jak z pasoliniego) to planeta na której mógłbym nie zabijać w słodkiej jerozolimie strącono by ją w przepaść nurkowałaby pod lodem winnicy bądź też gaju oczy ojca (mój boże piwne oczy jak z pasoliniego) są ciszą tak głęboką że krojona gwoździem trysnęłaby rzęsą trzecia po południu biegnę do ogrodu przywarty do płaszcza jak brązowy kleszcz gdyby nie nadmiar soli na spalonych plecach mógłbym wyprowadzić równanie całunu Wielkanoc, 23-24.03.2008r.
  6. Dziękuję. Szczególnie za to, że chcecie interpretować, każdy na swój wyjątkowy sposób. I pochylić się nad tekstem. Że się posłużę farmazonem z telewizji: są rzeczy, za które nie zapłacisz Visa Credit Card:). Za nie jeszcze raz wielkie dzięki. Serdecznie.
  7. Wszystkim z serca dzięki:). Przyzywam moce i niebiosy na świadków, że próbowałem pisać prosto i bez udziwnień - oczywiście nie wyszło:). Nie chodzi o konkretnego Jehudę, ale to nie ma znaczenia, tekst w końcu do autora interpretacyjnie nie należy. Pomysł z Amichajem kuszący. Muszę przyznać, że odczytanie wypadku samochodowego w przedostatniej zwrotce jest również zaskakujące i ciekawe. Fajnie, jeszcze raz dziękuję i może zaproponuję, żeby uwzględnić tylko sytuację liryczną, nie skupiać się na wikipedii. "Małe zielone dziecko" to rzeczywiście tautologia, wybacz, Subiektywie. A ten Krzysztof i dziecko - przyznaję, naplątałem i czuję kontrowersję tego fragmentu. Dziękuję i wszystkich najserdeczniej pozdrawiam:). PS Puenta to nie cytat, a mowa niezależna peela, stąd ta (pewnie trochę myląca) kursywa. PS 2 A Baczyński właśnie za takie teksty zasłużył, na to, na co zasłużył. Klasyka. PS 3 Może Jackowi (mogę?) chodziło o to nieprzemakalne morze? Ale mogę się tylko domyślać:).
  8. chciałbym żeby to był chłopiec w zielonym tużurku z imieniem jehuda wygrawerowanym nad lewą powieką małe zielone dziecko o stopach nieprzemakalnych niczym morze śródziemne i oczach gęstych jak rodos słońce zgasłoby wtedy na krócej klomby za oknem zrywałby wiatr z drugiej księgi machabejskiej na pytanie czemu ja jehuda opowiedziałby o stuleciu samotności wziąłbym go na przejażdżkę tam gdzie nigdy nie było gorączki ani ukąszenia potem nakazałbym ciszę palce twardo na kierownicy krzyk wycieraczek i święty krzysztof tak by z cieniem chłopca tworzył puchar wina nie płacz jehudo bóg się śmieje tylko przez łzy 27-28.01.2008r.
  9. Dziękuję, Panie Tomaszu. Rzeczywiście, bardzo chciałem, żeby tu pojawiła się Anna Jantar, a zwłaszcza kontekst jej tragicznej śmierci. Za "wieżowiec włosów" przepraszam - miało budzić skojarzenia z WTC, ale chyba brzmi dość pretensjonalnie. Rachel, jest mi ogromnie miło, mam nadzieję, że jeszcze czymś zaskoczę. Proszę nie dziękować - takie słowa wypowiada się u końca drogi, a ja bardzo bym chciał jeszcze nie dobiegać do mety:). Pozdrawiam serdecznie.
  10. Bardzo dziękuję. Wiem, że wiersz trochę "nieskoordynowany", tym bardziej wdzięczny jestem za wysiłek interpretacyjny. Tak, nazywam się Samsel. Pozdrawiam serdecznie/szalom:). PS Paznokcie i kolibra odkładam w takim razie do mojego warsztatowego bestiarium - obiecuję nie eksponować:).
  11. szanowni państwo wpierw spójrzmy na nieudeptaną ziemię godną wzmianki w le figaro i męski charkot który mógłby być basem rodzącym areopagi oto nad jakubem przelatuje awionetka zbuntowani aniołowie wyjaśnia przeciwnik i zaciska pięść na wieżowcu jego włosów teraz patrzcie państwo uważnie światło rozbija głowę o tysiące palców każdy paznokieć to hektopaskal jakub płacze coś wybucha w powietrzu anna jantar krzyczy koliber wykłuwa oko szalom drodzy szalom 26.12.2007r.
  12. cukiereczku mnie już nie ma a na tym małym półwyspie właśnie kończy się planeta pójdziesz więc na południe księga powtórzonego prawa otworzy ci plecy od wewnątrz musisz zachować spójność prosi cię o to rozkawałkowany zawiń moje lewe ramię w swój błyszczący żakiet potrafię brudzić bardzo dyskretnie potem co najwyżej zerwane włosy bo męski blond jakie to proste łatwo wchłania czerwień zaklinam na wszystkie świętości pamiętaj twój braciszek uśmierca tylko martwych 21.12.2007r.
  13. :). Dzięki, komu jak komu, ale mi przyda się co jakiś czas spojrzeć na to z przymrużeniem oka. Serdecznie.
  14. Dzięki, koliste powieki ze strachu. Będę starał się wydłużać - ostatnio wersyfikacja mi nie wychodzi. Messalin, cóż mogę rzec, o to, co zawsze:). O życie i śmierć. Tym razem z przedwojennym tłem. Dosyć ogólne pytanie, więc nie wiem, czy zadowoliłem odpowiedzią. Pozdrawiam serdecznie.
  15. w październiku przy postoju dorożek kogoś zabito całą zimę żydowskie dzieci lepiły bałwany na kolistych powiekach życie nigdy nie umiera śmierć nie żyje powtarzał vogel do żony w tamte dni które przypominały strukturę kryształu odbitą na tafcie vogel mówił wiele rzeczy dopiero gdy bomby usiądą na jego wiązadłach zapadnie milczenie ale o tym cicho sza przed nim kilka lat życia niech wieje ciepły południowy wiatr trzeba dopieszczać umierających posłańców 28.11.2007r.
  16. Dziękuję, Sławku, miłość - rzecz piękna i arcytrudna do odkrycia na serio:). Espenko, rozumiem i również dziękuję, myślę, że byłoby inaczej, gdybym przynajmniej nie tak bardzo ciął te wersy, a że prozą opisać sytuację jest bardziej atrakcyjnie to rzecz jasna. Serdecznie pozdrawiam:).
  17. jerry gra w tenisa kort wygina jego ramiona w świecznik którym za kilka lat zabije ojca pejzaże nevady błyszczą diasporą urwisk i kanionów nawet mojżesz chciałby urodzić się w stanach dziś synaj i hollywood to dwie połówki jabłka jerry upada eli eli lama sabahthani krzyczy jego biała koszula napój energetyczny wylewa się z ustnika butelki wiatr poci się forehandem przyniesionym znad atlantyku gdybym zrobił mu zdjęcie teraz gdy wściekle zdziera kurtynę piasku z amerykańskiej ziemi pewnie jutro znaleziono by mnie martwego na jednej z okolicznych skarp koniec końców jak każdy mam śmierć we krwi 22.10.2006r.
  18. Bardzo dziękuję i na pewno się zastanowię. Podobają mi się te interpretacje - 'dzień był polarną obietnicą' oznaczało w moim zamyśle jeszcze coś innego, miał się nie kończyć - jak dzień polarny. Cieszę się, że patrzymy tak różnie na wiersz:). Pozdrawiam serdecznie.
  19. mój drogi henry pamiętam nasi ojcowie byli blondynami matki opalizowały od ich ciosów na słońcu stygły kobiece karki chciałem zobaczyć zmarłych wydeptujących nam oddechy wziąłem margaret do pokoju dzień był polarną obietnicą moja droga margaret pamiętam mężczyźni płaczą raz w życiu drugi raz na sądzie ostatecznym czekam na wielkanoc kogoś zabiją henry ktoś wstanie z martwych margaret 5.10.2007r.
  20. Dziękuję, Pani Joanno. Morfina to mój wymysł akurat, zupełna fikcja. Przyznam, że chciałem tym tekstem polemizować z rajską wizją filmu Weira. Ciekaw jestem, czy choć w małym stopniu mi się udało:). Ślę pozdrowienia.
  21. Bardzo dziękuję, taki hermetyczny ten tekst, jestem tego świadomy:). Pozdrawiam serdecznie.
  22. Tak, Aniu, zdaję sobie sprawę, że przerwy czasami źle robią dla warsztatu. Roboty jest dużo, w tej chwili pracuję nad redakcją czyjejś książki i przygotowuję się do napisania na studia czegoś większego o Norwidzie. Wakacje pracowite, ale na wiersze jest jednak czas:). Ten autograf sławnego poety, Aniu, to już przesada:). Jeśli kiedyś coś wydam i nie będę się tego wstydzić, dam Ci na pewno znać. Dziękuję, Nesso, bombastycznie, że Ci się podoba:). Skoro masz już ulubiony, spróbuję podnieść poprzeczkę. Próbować zawsze można:). Serdecznie.
  23. Dziękuję, Tomku, tak właśnie się zastanawiałem, jak zareagujesz;). Cieszę się, że tekst się spodobał, polecam również film Petera Weira. Aniu, dzięki, świetnie, że tym razem tak mi się udało:). Dam myślom jeszcze chwilę ostygnąć, ale już rozważam poprawkę. Może 'bardzo' zamiast 'naprawdę' - taka pierwsza myśl. Pozdrawiam.
  24. mirando zejdźmy dziś z góry na pensji dadzą trochę morfiny mała edith wyprasuje sukienki pani appleyard znów nas nazwie córkami marnotrawnymi załóż pończochy skończ z podbijaniem izajasza pomyśl albert będzie w nowym smokingu włoży palec wskazujący między guziki na twoich piersiach niewierny tomasz naprawdę się boję a jeśli piekło może udawać niebo pamiętasz balladę o szalonym jacku te potworne jodły babcia mówiła że szatan ma iglasty brzuch 16.08.2007r.
  25. Widzisz, Bartek, nie kapnąłem się;) - a to takie proste było. Trochę niekumaty ostatnio jestem. Cieszę się, że jest optymalnie. Bono, i co ja biedny mam teraz zrobić - jestem między młotem a kowadłem:). Na razie przyjmijmy, że wiersz ma dwie wersje, a ja za jakiś czas na chłodno i z dystansem zerknę do niego z powrotem. Oxyvio, jesteśmy tu dla tekstów, rzadziej dla komentarzy:). Taki sarkaźmik Oskara działa na mnie czasami jak kubeł zimnej wody i bardzo dobrze, niech tak będzie. Zapraszam do siebie częściej, miło mi będzie Ciebie gościć. Serdecznie i dobrej nocy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...