Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Karol Samsel

Użytkownicy
  • Postów

    386
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Karol Samsel

  1. Bardzo Wam dziękuję. Ja też nie wiem, jak gryźć ten wiersz, dlatego za każde słowo opinii będę wdzięczny. Co do tekstu - powstał z inspiracji tomem opowiadań Apollinaire'a pt. "Poeta zamordowany" i utrzymany w tej manierze. Trochę romansuję z Tuwimem i Rymkiewiczem. Ale naprawdę nie wiem, czy to udolne naśladownictwo. Pozdrawiam serdecznie.
  2. Nie będzie to apokryf ani moralitet, nie wejdę do mieszkania z tym wierszem na ustach, nie będę straszył dzieci, tego, co zakryte nie zamierzam odkrywać: mój świat – moja kruchta. Zamordował poetę, po prostu – spinkami do wieszania bielizny dobijał po nerkach, wytrząsał z mięśni ścięgna, zdzierał resztki tkanin, poeta cicho jęknął, rozpadł mu się w rękach. Nie będzie to przypowieść ani inkunabuł, zamordował poetę, poeta nie żyje, reszta jest milczeniem, reszta brzmi jak tabu, to już sprawka kosmosu, czyj zegar wybije. Nawet sam Demiurg nie wie, czy jego wszechwładztwo ogarnie tę śmierć jedną, krew tak wydzieloną, lichwiarka-wierzba sapie, gdy podniebne ptactwo zmiękcza skórę poety dziobami jak żądłem. Ta historia nie będzie pachniała olejkiem ani nie rozweseli jak tokijskie wino, proszę pana, na Boga, na wszystko, co wielkie, niech pan przy nas nie mówi, jak poeta zginął.
  3. Bardzo Wam dziękuję. Najserdeczniej.
  4. Dziękuję, Piotrze. Miło mi bardzo:). To życie takie rustykalne, jak rustykalny sam Constable, ale chyba o to w tym życiu chodzi. Mówi warszawiak, ech;). Kłaniam się.
  5. Nie jest dobrze, Piotrze. Gubię ludzi takich, jak Ty;). Żarty żartami, ale bardzo Ci dziękuję. Ja wiem, że powikłany ten tekst, ale w sumie nic nie jest proste i ostatnio - im bardziej chcę napisać coś prostymi słowami, tym częściej wychodzą takie mozaiki. No właśnie, z tej papierowości nie ma ucieczki. I mam nadzieję, że o tym wiem nie tylko ja. Że wie o tym także Ten, któremu dedykowałem wiersz. Dzięki:).
  6. Dziękuję, Emu. Moja wina w takim razie, bo w tym, co dalej następuje, chciałem zawrzeć to, co najważniejsze. Jeżeli jest jałowo, to znaczy, że coś nie poszło. Ale cieszę się, że zagajenie przyjęłaś z uznaniem:). Tak, ta mnogość "na których, którego, której" to wypadek przy pracy, trzy zaimki w trzech strofoidach, ich obecność od biedy można by tłumaczyć paralelizmem tekstu;). Pozdrawiam serdecznie. Pomyślę nad Twoją wersją. Dzięki.
  7. Radkowi Sobotce masz to o co walczyłeś oto świat cienki i nieprzepuszczalny jak na pejzażach johna constable'a na których chłopiec proszkuje kamień by lepiej przeżuć nasiona rzepaku a kuropatwy przebiegają po oleistych stopach kobiet mających porodzić milan kundera powiedziałby że jesteś owocem granatu którego przełożą z ust do ust jak kapłańskie pozdrowienie i przegryzą popijając winem o zdradzieckiej proporcji kiedyś umrzesz ułożysz laudację pochwalisz dzieła natury i skórę ludzi której kosztowałeś bez ograniczeń wzruszy cię myśl o świętych miejscach drogach twoich pielgrzymek miraklach aktach wotywnych o złoceniach w lourdes w twojej sytuacji iluzją będzie zwątpić pozorem uwierzyć niech będą z tobą twoje opiekunki i wszyscy twoi odwieczni wrogowie
  8. Marianno, to nigdy nie przechodzi. To mit, a jego trwałość od nas nie zależy. Dziękuję, Marto - no tak, nie powściągnąłem dostatecznie tej swojej surrealnej wyobraźni. Może "zamknięta baszta podwórza" i "rozbijaliśmy"? Przemyślę to wszystko, w gruncie rzeczy bardzo bym chciał, żeby tekst ten był takim czystym przepływem przez mikrokosmos, bez żonglerki metaforami i stylistyką. Kłaniam się nisko. Joaxii, dziękuję, dobrze, że się udało z architekturą, to ważne. Ostatni czterowers trochę jak w "Antychryście" Adama Guzińskiego - taki był zamysł, to na usprawiedliwienie ogranego leitmotivu, o którym wspominasz. Miłego wieczoru.
  9. Dziękuję, Franko. Chodziło mi o takie dziecinne mylenie aksjomatów - dla dorosłych oczywistych. Mylenie Boga Ojca z Synem chociażby. Poza tym z perspektywy dziecka bliższy jest chyba ojciec niż jego potomek - ojca się kocha, a z synem się rywalizuje o jego względy. Ja - prywatnie - czytam ten fragment, desakralizując go: oto bawią się dwaj bracia, udają, że ścigają się fikcyjnymi volkswagenami, a ich ojciec schodzi właśnie z rusztowania gdzieś w głębi podwórza. Pozdrawiam serdecznie:).
  10. I o tę "niedbałość" chodziło mi, Kasiu:). O taki sposób interpretacji (choć czy chodziło mi w pierwotnym zamyśle o Polskę, to zostawię dla siebie). Bardzo Ci dziękuję za dobre słowo. Pozdrawiam serdecznie.
  11. Bardzo dziękuję każdemu z osobna. Giovannii, w pierwszym zamyśle chodziło o sunięcie po ziemi wyprostowanej dłoni, przylegającej palcami do siebie, wzdłuż linii prostej na podobieństwo poruszającego się pojazdu. Alleno, Jacku, bo tu w sumie istotny jest cały ten paradoks. Trochę jakby na modłę dawnych scholastycznych sprzeczności średniowiecza typu: "czy Bóg może stworzyć kamień, którego nie będzie w stanie udźwignąć?" - podobnie z tym mruganiem zaciśniętą powieką. To węzłowy punkt wiersza i szczerze mówiąc, chciałbym go wybronić. A, Jacku - dziękuję, rzeczywiście, sprawdziłem w słowniku i okiem się "tego" nie zrobi;). Pozdrawiam i dobrej nocy.
  12. jeśli chcesz bym o tym opowiedział muszę się cofnąć jakieś szesnaście lat do zabawy w policjantów i złodziei i do starej kartoteki ogrodu nazwanego przez nas zaschniętą macierzą podwórza on miał imię którego się nie wymawiało ja zaś umiałem wyszarpnąć mu z gardła niejedną zmarszczkę jego matki zawsze to na moim podbródku roztrzaskiwaliśmy fioletowe jak kule jagód zapalniczki wszystko ginęło z prądem zachłanna chłopięca ręka wciąż udawała volkswagen nasz ojciec niebieski schodził wtedy z krzyża i mrugał na nas zaciśniętą powieką
  13. Już rozumiem - proszę wybaczyć, roztargnienie wokół sesji. Pozdrawiam:).
  14. Popracujemy;). Dziękuję. Niemniej jednak - język sam w sobie jest instrumentacją, pewnych rzeczy najpewniej nie unikniemy, myślę, że z tymi samogłoskami nosowymi w wygłosie trochę tak jest:). Kłaniam się, Panie Dariuszu.
  15. Panie Dariuszu, też nie do końca rozumiem. Chodzi o jakiś eklektyzm czy raczej nieścisłości ortograficzno-semiotyczne? Joaxii, ups:). Dziękuję, Fagocie. Serdecznie.
  16. Joaxii, Agnieszko, dziękuję. Joaxii, no właśnie coś w tym jest, że wizualnie nie przepadam za "ważykowskim" typem wiersza. Jakoś nie przekonuje mnie ta architektura. Daleko mi oczywiście do enterów Różewicza, ale próbuję jedno z drugim wypośrodkować. Obawiam się, że rosnąca długość linijek mogłaby zbyt prozaizować tekst, zatracać wewnętrzną melodię wiersza. Te dwie ostatnie strofoidy wiersza - z bluźnierstwem i konsekracją - były potrzebne jako krótkie antytezy to długich tez z pierwszych dwóch rozbudowanych zwrotek. Dlatego broniłbym ostatniego zdania tekstu:). Niemniej jednak, może spróbujmy tu inaczej. A może w takiej wersji ten "Rynek w Bergen" zabrzmiałby lepiej: Przyjmij wreszcie do wiadomości, że w 1897 rynek w Bergen miał na sobie zakrzywiony cień pieszczoty, a kiedy wchodziłeś od północy na plac pojednania narodów, nie mogłeś nie przeciąć stopami wielkiej oprawy astralnej matki. Jeżeli uzmysłowisz sobie, że Henryk Ibsen właśnie tu pewnego kwietniowego wieczoru kupił kopię doskonałą Maneta i przekroczył wszystkie możliwe linie zrozumienia, zdasz sobie sprawę ze złotej proporcji XIX-wiecznego dramatu. Skandynawowie dziedziczą własne prawa konsekracji. Chcesz je podważyć, bluźń. Pozdrawiam serdecznie i dobrej nocy.
  17. Dziękuję, Piotrku. Rzeczywiście ten "zakrzywiony cień" będzie bliżej mięsa rzeczywistości. Tu (a zapewne i w poprzednich tekstach) zostawiłem celową nieczytelność, wynikało to wszystko z chęci pozostawienia raczej "smugi" niż konturu. No i dlatego takie wejście in medias res wiersza, w sam środek dialogu podmiotu lirycznego. Impresjonizm? - sam nie wiem. Tytuł na swój sposób w aluzji do "Rynku w Smyrnie" Dehnela. Cieszę się niezmiernie, że urzeka - boję się jednak, że balans między zrozumieniem a tajemnicą nie jest jeszcze tu odpowiednio wyważony. Dziękuję, Basiu. Bardzo miło słyszeć:). Tak, Kasiu, dziękuję, chciałem tym razem być bardziej zachowawczy, stąd te azymuty:). Świetnie, że przekaz uderza "pieszczotliwie" w Czytelnika. Kłaniam się nisko.
  18. przyjmij wreszcie do wiadomości że w 1897 rynek w bergen miał na sobie zakrzywiony cień pieszczoty a kiedy wchodziłeś od północy na plac pojednania narodów nie mogłeś nie przeciąć stopami wielkiej oprawy astralnej matki jeżeli uzmysłowisz sobie że henryk ibsen właśnie tu pewnego kwietniowego wieczoru kupił kopię doskonałą maneta i przekroczył wszystkie możliwe linie zrozumienia zdasz sobie sprawę ze złotej proporcji XIX-wiecznego dramatu skandynawowie dziedziczą własne prawa konsekracji chcesz je podważyć bluźń trojgiem ust
  19. Niech żyje Hedda, Karolinko. Ciepło:).
  20. To była wariacja interpretacyjna, takie nieco przekorne odniesienie do stygmatycznych akcentów i ducha Rebeki Izaakowej. Trudno uwierzyć, że się Pan zgodził bez zastrzeżeń, a może spudłowałam? - dziękuję :) pozdrawiam kasia Bo i nie Rebeka Izaakowa była dla mnie punktem odniesienia w tym wierszu. W rzeczywistości, tej kobiecie dużo bliżej jest do powieści Emila Zoli niż do Biblii. Inspiracją dla jej stworzenia była filmowa postać Karin z "Szeptów i krzyków", grana przez Ingrid Thulin. No a przy okazji wróciła moja pasja z dawniejszych lat - Ibsen... Pozdrawiam serdecznie.
  21. Bardzo dziękuję, Kasiu. Bardzo dziękuję, Karolinko. Dokładnie. Tak jak w Nanie. Pozdrawiam serdecznie.
  22. Judyto, Magdo, dziękuję za pochylenie się nad utworem. To tekst pobergmanowski, w dużym stopniu inspirowany "Szeptami i krzykami" - stąd motyw samookaleczenia kobiety. W najbliższym czasie będę poza internetem, dlatego już teraz z góry dziękuję Wam za wszystkie kolejne opinie. Dobrej nocy.
  23. nie może zapomnieć uciskania gorsetu ostatnim wiązadłem aktu nadziei forte-szkło piano-welon gaz-fortissimo przed pierwszym nadejściem mogła być wszystkim choćby i stygmatem na słodkiej skórze jasnej marty robin jej własne miasto jest ciałem orki złożonym na śniegu mokrym od żwiru najbardziej nierozumną z pamiątek połogu igła szarpiąca koszulę nocną jak nazwy owadów z księgi barucha przywiera pulsem bardzo elastycznym do piersi kobiety o której powiedzieć że zapłaciła jest błędem irytacji pozwólcie że opowiem wam o rebece o jej kolejnych ołtarzach z obrachunków
  24. Dzięki, Piotrze. Upał w Midwich to właściwie przede wszystkim odpodmiotoliryczny przykład na poświadczenie tego, co w pierwszej zwrotce. Słowo, które czytasz, chce dokonać zniszczenia całej Twojej percepcji, no i mamy - upał w rzeczonej miejscowości i ciąg skojarzeń, rozkład zmysłów: ot, sztuczkę kusiciela. A co do demonicznych konotacji Midwich, odsyłam do "The Midwich Cuckoos" Johna Wyndhama:). Pchło Szachrajko, chciałem zestawić ze sobą na zasadzie kontrastu dwa style pisania: Herberta i lata 90. Takie poszukiwanie deformacji: stąd to cesarstwo zmysłów, symfonie i szala pięciu zwycięstw. No i z drugiej strony, stąd ta suka. Pozdrawiam:).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...