Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Duch7millenium

Użytkownicy
  • Postów

    499
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Duch7millenium

  1. @Roma Nie ma za co, chętnie odwiedzam światy zbudowane na metaforach. Apropos, bo widzę, że bawiłaś się tutaj w poszukiwanie drugiego dna - pomyśl czy może być jeszcze coś poniżej, bo być może wyjdzie coś jeszcze ciekawszego ;)
  2. @Roma ciepło wydziela się podczas tarcia
  3. @violetta Ale wiesz.. niebo wysoko, a my nisko, co prawda mógłbym tam zabrać kogokolwiek, bo mam klucze do wrót niebieskich. No i pytanie czy nie lepiej w piekle - tam jest naprawdę gorąco ;)
  4. Konstrukt społeczny, mrzonka i urojenie z góry przegrana bitwa ze samym sobą porażka porażką umysłu jest bardziej arbitralną niźli 70 płci na studiach gender no chyba, że nie masz rąk i sobie nie potrafisz ulżyć ..to jest porażka
  5. @violetta bez niej, ale z tobą jak najbardziej :)
  6. Obrażony, ucichniesz i zaniemówisz na minut 5 trwających wieczność obrażony, powoli, niczym opadający dym po erupcji Wezuwiusza, staniesz na obcasie i obrócisz się by wyjść postawisz mur własnej dumy na rzekomym fundamencie nieufności postawisz ścianę pomiędzy sobą i wiedzą, staniesz za krawędzią zrozumienia bowiem prawda niewygodna i obraża to, co było dotychczas - jakże prawdziwe - w tobie jednak prawdy bronić nie warto już, prawdy tej, która nie może mnie skrzywdzić. A ty, skoro znalazłaś już odpowiedzi i w twierdzy swojej wygodnie siedzisz, nazwisko zmieniłaś, mnie pozostawiając w stanie wolnym .. wolna się czujesz, swobodna i zbawiona, bo jakże inaczej może być, rzekł jeden w końcu: "prawdę poznacie, a prawda was wyzwoli" Więc ja w tym więzieniu swojego stanu jestem pogrzebany łopatami twoich poglądów, łopatami twoich uczuć, gniewem twoim poskromiony, gniewem twoim złamany gniewem niedopasowania do twoich norm rozbity i popękany bo żyję w swoich obrzydliwych pragnieniach bo o jedną noc prosząc złamałem wieczne przymierze nieskazitelności twojej duszy, zawsze czystej w krystalicznym świecie bo swoim obrzydliwym poszukiwaniem szczęścia zbudowanym na latach szacunku, oddania i cierpliwości, będąc opanowanym nawet wtedy, gdy nas zgubiłaś na peryferiach rozległego miasta ..wyprosiłem w tobie drwiny, śmieszne okazało się to, co chciałem ci powiedzieć od kiedy cię poznałem .. wzbudziłem w tobie percepcję mnie jako osoby niedopasowanej, bezradnej, bezsilnej, z głupiej beztroski rzetelnej pracy żyć próbującej i zakończyć bym mógł tutaj swoje historie o raju jaki zobaczyłem bowiem jakże raj wyglądać może? Obrażony, nie obrażony wyobraziłem sobie jednak raj bez ciebie; teraz, kiedy widzę twoją twarz z daleka, jeden wniosek się nasuwa: że w pejzażu owej krainy nie ma miejsca na demoniczne bazgroły.
  7. @violetta Viola, jaki szok? :) Tak zawsze było :) Chyba wszystkich moich wierszyków nie czytałaś ;)
  8. śmiejmy się z życia i jebać dezyderatę!
  9. @Dekaos Dondi Ja ci powiem tylko jedno... dlaczego, przyjmując prawdziwe stworzenie wszystkiego przez Boga, który rzekomo jest miłujący i dobry, mamy tutaj diabła, smoka i wszelkie zło? Czyżby wszechwiedzący Bóg, znający przyszłość, wszelkie swoje zamysły oraz wynik tego wszystkiego zrobiłby psikusa chrześcijaninom? Myślisz, że on ma tutaj jakieś tajemnice? Masz tajemnice przed osobami które kochasz? Widzisz - w biblii coś nie pykło; w żadnej księdze świętej nie pykło. A prawda? Czy istnieje? Co widać? Chyba tylko w to można uwierzyć, co widać. Pozdro tam do twojego diabełka. :)
  10. Więc bajkę wam opowiem dziś, za naradą króla Fredro, która ma wydźwięk współczesny i, conieco - retro. Otóż dzieje, kochani moi sięgają młodych sekwoi tudzież historie takie dzieją się od zarania dziejów, lecz któż patrzał, co było dawniej.. wśród Natalek i Maciejów Żyła piękna bowiem pani, w blond czesana, żadne usta na jej krtani, choć bogato ubierana Niczym gwiazdka na rynku miasta radość gapiów co dzień wzrasta - kto dostrzegał jej urodę ze zdumienia łapał brodę Przechadzała się oczami, z nóg podporą stojąc pewnie, spacer był jej zwykle krótki, ona woli mocne nutki Lecz tu tylko szlachciców w bród, tłuszczem zarośniętych lecz ona poszłaby w wiejski gród, szukać parobków wypoczętych "W życiu tyle nie widziałam szkła ciągle szukam twardej piersi, ta historia mnie już mierzi, pójdę w dom, bo jestem zła" Do pokoju się wróciła, ćwierć litra mleka wypiła, i zgarbiła się na swym losem, nad tym znikomym pokłosiem "Ten ma małe dłonie, ten maniery bez kozery.. ten w cyrku biczuje słonie tam byłam i widziałam same kobiety w zakon iść? Możnaby od biedy.. choć gdzie wtedy zaznam rozkoszy, tu i tak, każdy się na mój widok płoszy" I zasnęła, by śnić w południe jak jej życie płynie trudnie jak czas mija bez ekstazy, lecz nie, moi drodzy, nie chodzi o łóżkowe zmazy Marzy o tym by oderwać się od ciała, by wraz z ciałem - dusza uleciała Tak to śni codziennie, Co dzień śni odmiennie "Magia!" - wstaje, krzyczy, już zerwała się ze swej pryczy, biega, w bibliotece szuka księgi, już jej umysł tęgi ryczy: "Muszę znaleźć przepis na podróże wśród gwiazd, i by zawsze być na górze, muszę zgonić myśli ścisłe! Wiem! Niczym szatan uśmiech wyślę, lecz ze mnie żadna diablica... co najwyżej mięciutka oślica... te szmatki, perfumy, przecież żem za słaba na tajfuny w wir miłości wpaść nie mogę, zawsze najpierw wpadam w trwogę, boleć może serce moje, wezmę tego, który rzuci czar, i będziemy przez choćby noc we dwoje!" Posiedziała, popłakała, że życie jest prostackie, a ona taka mała Wieczorem szaty najlepszej dobyła , a niczego wprost nie ujawniła i poszła na jasełka za zakrętem by się spotkać.. z tajemniczym petentem... Droga kręta jej była lecz.. oczywiście trafiła Patrzy swymi oczami błękitnymi jak pięknie tańczą kukły na scenie jasełka kukiełkowe były obce w jej życiu basenie rzadko się zdarza ale to dzieci, które często są pomysłowymi Obce jednak nie wydawało się jej spojrzenie, rosłego szatyna w czerń ubranego, niczym nocy życzenie, 2 miejsca obok siedział, zerkał tu i tam, niczym by humory miewał Jasełka skończone, a ona w czar zamieniona, dłońmi drobnymi czyni znak błogosławieństwa swojego znamiona być może w końcu się uda, być może w nią też wstąpi diabeł, przecież ona piękna chuda, a on, rysy ma wprost wymarzone! niczym gwiazdozbiory na niebie liniami połączone I tak spojrzenie dłuższe wymienili, a wybrzmiały słowa: "Dzień dobry, pani z okolicy, tutaj, nocą, niczym sowa? pani zgrabnie wygląda, ta suknia złota, niczym żona, która uszła by z życiem - pewnie żona Lota słone usta być pani nie mogą bowiem pani jest słodka, pani jest półbogiem! Półboginią, proszę mi wybaczyć, nie zwykłem się publicznie poprawiać." Ona niczym z góry sanki spuszczone, położyła na intymną rozmowę zasłonę: "Miło mi, pan ma swoje wdzięki tudzież, tu i tam widzę, słowa zna pan również, Ja chętnie z panem poznać bym się chciała, gdybym tylko trochę czasu miała" Rzekła, a on dodał: "Pani czasu nie ma? Ja pani dam czasu tyle! Wieczność będą nosić nas motyle!" Tu się panna w kompot wpiła, jak kluska, śliwka, w życie zatopiła Od słowa do słowa, by spotkała się jedna i druga głowa, wrócili razem do pałacu swoich oczekiwań idąc drogą potakiwań Tam uczynili rytuał północny i zapomnieli, był to dzień zaledwie pomocny, bowiem pani panna wcześniej się nie przyznała, że już stu partnerów takich miała Morał taki z tego leci - - nie daj dusić się dziewczynie zostaw sobie resztkę chęci i i niech znikną z twej pamięci a menda, która się szwenda niech sobie przy domowym kinie - popłynie Ty w wolnym czasie w lustrze się poprzeglądaj i kawałki złóż, by znów było gładkie, wyglądaj!
  11. @iwonaroma Tylko, że widzisz.. ciała trzeba dać, a kto wybrzydza, ten...
  12. Poranek, świt, śniadanie do łóżka - świeże bułki, kruchy chleb, plaster sera, filiżanka kakao wszystko dla ludzi rozgrzewka kawa, praca, komputer, czat ze znajomymi, konferencja w biurze wszystko dla ludzi cyfry, liczby, informacje, pogoń za celami, budowanie przyszłości, wdrażanie jutra, wszystko dla ludzi spacer do lasu, podróż samochodem, jogging, odpoczynek, gry komputerowe, żona, seks, kobieta wszystko dla ludzi spotkania w gronie rodzinnym, wycieczka do kościoła, zabobony, świętości, biblia, koran, talmud wszystko dla ludzi widły, noże, siekiery, wiatrówki, broń palna, karabiny, bomby, nuklearne, granaty, wszystko dla ludzi samotność, zmęczenie, głód, pragnienie, ból, krew, pot, gwałty, tortury, męczarnie, konanie śmierć wszystko dla ludzi ..od ludzi A powyższe od Boga.
  13. @Ewelina wymarzona rzeczywistość, słowami właśnie zbudowana - ciężka jest jak góra gruzu, nic nie wartych półsłówek, w treści niosących przekonania, które mądrego nie przekonują
  14. Lecz gdy ktoś każe ci zostać dłużej w pracy a twoja żona i dziecko tęsknią przystaw mu do łba rewolwer i odpal Lecz gdy ktoś każe ci się rozebrać w zamian za awans a twój mąż czeka z pensją odetnij mu członka Lecz gdy ktoś odbiera kostkę czekolady twojemu dziecku wymagając dyscypliny, ascezy i opanowania pchnij go w studnię bez dna By w wieczność opadł, marszcząc swój intelekt bez serca i skazy na lustrze własnych refleksji Zbaw się sam, bo zbawienia nie ma, walcz, choćby konając mów, choćby milcząć pracuj, choćby w dybach Nieś światło tym, którzy w ciemności szukają schronienia, Oblej wodą prawdy świat wokół ciebie, chrzcząc Ziemię w imię nawet samego diabła. Niech twoja gwiazda nie świeci tutaj, niech świeci tam Niech twoje słowa nie brzmią tu, nie zabrzmią tam A w nadludzkim wysiłku znajdź przyjemność byś umierając z wyczerpania, sercem na zawał kochającym z kilofem, młotem i wiadrem zaprawy w rękach mógł stwierdzić, że dom swoim dzieciom zbudowałeś.
  15. Na raka, idąc wspak i płynąc pod prąd w tłumie ryb z pomylonymi priorytetami chorując z powodu skażonego powietrza w balonie własnej egzystencji nadmuchanej tak by unosić się w STRATO sferze Lucifer deus est Lucifer aeternus est Lucifer ego sum
  16. @M_arianne"Po owocach ich poznacie" - możesz gadać jak przy grze wstępnej ale to i tak nie ma znaczenia - bo chodzi o to, żeby dać dupy.
  17. @M_arianne gadanie to nie postępowanie
  18. Kochać
  19. @Łukasz Jasiński Ja osobiście jestem za niczym, bo logika i tak zrobi swoje.
  20. Mordercy, zabójcy, gwałciciele, nikczemnicy, samobójcy, bratobójcy, nisczyciele są przy niej zaledwie niczym groch u stóp góry bo ona o wszystkim stanowi o wszystkim decyduje jest tym fatum rzucanym przekleństwami i przepowiedniami, które nigdy nie zagaśnie, chodząc między ludźmi i plując im w twarz
  21. żadnej prawdy żadnych pieniędzy żadnych słów żadnych myśli żadnego porządku żadnych sił żadnych chęci żadnego serca nie ma tutaj lecz będą w raju na który czekasz i nigdy się nie doczekasz z tym miałem styczność tam gdzie styczności zabrakło nie sądźcie a nie będziecie sądzeni sądźcie a będziecie sądzeni wszystkie serca każda prawda cały porządek każda myśl każde słowo wszystkie chęci wszystkie siły każdy pieniądz które są tutaj lecz nie będzie w raju na który czekam i w końcu się doczekam z tym nie mieliście styczność tam gdzie w styczności było w bród nie słuchajcie a nikt was nie usłucha słuchajcie a wszyscy was usłyszą czas pokaże amputując ci dumę lub świadomość
  22. Komplementy mówią mendy.. Na potrzeby.. odpowiadają ci, którzy przeszli własne pogrzeby.
  23. Trwać nieusatannie bowiem nie można wrócić tam, gdzie się było a przestrzeń i czas istnieją tylko w umysłach - umysłach tych, którzy przestrzeni i czasu nie rozumieją.
  24. Jest długie, chociaż wspomnieć należałoby, że wysokie szerokie bardzo, tak że ominąć go nie można. Z początku nie sposób w nim zobaczyć wiele, gdyż trzeba się odsunąć od fasady ludzkiego szkła. Szkła; bowiem cymbały jeszcze wybrzmiewały, a teraz: głos aniołów, ich języki, proroctwa, wiedza cała, tajemnice, poświecenie, jałmużny, posypały się i zapadły pod ziemię, a z piachu, który unosi się na powierzchni plaży ludzkich Syzyfowych, bezowocnych trudów, gdzie woda już nie dociera .. cywilizacja .. wytopiła sobie: poklask, pychę, bezwstyd, egoizm, gniew, niesprawiedliwość, nikczemność. Gdzie nikt nikomu w nic nie wierzy, nikt nikogo nie znosi, nikt nie ma wobec nikogo żadnej nadziei, nikt nie jest w stanie przetrzymać choćby jednego dnia postu bez błogosławionego świńskiego wnętrza na patelni ostatecznej prawdy codzienności. I być może zabrakło tu jednego spójnika by zarzucić komukolwiek cokolwiek lub nie zabrakło żadnego, bo nikt niczego nie spełnił z powyższych. Lecz wszystko zgoła inny miało początek. Lustra zbędne były, gdy widziało się w drugim siebie, gdy na każdy paproch w ustach istot, iście boskich, przedstawiających się za wyznaczniki obiektywnego stwierdzenia, rzeczywistych cnót w bezkresie głębi studni życia, reagowało się słowem "tak", słowem "przepraszam" słowem "dziękuję" słowem "proszę" słowem "nie ma problemu" Nie było problemów by iść wgłąb lustra, niczym nowy twór wgłąb macierzy światła, niczym odkrywca króliczej nory, pustynny wędrowiec na tropie oazy. Podróż była przyjemna, zbudowana na ufności, na wierze, na nadziei. Na nadziei, że te wszystkie noże wbijane w serce o których nawet za bardzo się nie myślało to tylko piórka łechcące ego, to tylko głaszcząca matczyna ręka, poważny głos inteligentnego, oczesanego, silnego ojca uśmiech brata i siostry, kuzyna, ciotki, wujka morał księdza zza ambony, opowieść babci o schronach, opowieść dziadka o okopach historie romantyzmu, spełniającego się za ościeniem życia coś o trójkątach, trygonometrii i całej reszcie ścisłych światów smaczki na temat zbawicieli ludzkości, postaci zmieniających bieg życia, zmian w ludzkiej moralności rosnącej jak na drożdżach etyce, proliferacji myśli, idei, nurtów, wspaniałych trendach w ludzkim roku wszystko o bogu, honorze, ojczyźnie wszystko o tym domu, tej Ziemi. Lecz uderzył piorun, gdy zdrowie zamarło, jakby gdzieś zabrakło równowagi. Jakby kolejny mach spalanym tytoniem wbił gwóźdź w serce a myśl o kobiecych pośladkach rozerwała je w drobny mak. I nastała cisza. Cisza wśród złocących się pól wśród wzrastających upraw i truskawkowych plantacji, cisza w pokojowym planowaniu kolejnego skrawka nowego rozwiązania wprowadzanego z wielkim zapałem, wielką chęcią i wielką radością by podzielić się z potrzebującymi, rozwiązać trudy tych, których nagli dzień. Cisza wśród kobiet, by oglądać tę najważniejszą, czystą, dobrą i nieskalaną. Lecz ciągle, będąc głuchym, gdy słysząc "dziękuję" dało się słyszeć nieme "nie ważne", gdy słysząc "proszę" dało się słyszeć nieme "na jedno wychodzi", gdy słysząc "przepraszam" dało się słyszeć nieme "niechcący", gdy słowo "tak" znaczyło "nie", gdy zdanie "nie ma problemu" oznaczało "wykończę się" ..oddech zabierała jakaś nieznajoma twarz rzeczywistości, jakaś magia słów, nazw, kształtów, faktów, snów i jawy. Na horyzoncie jednak pojawiał się mrok, czarne niebo z czerwonym horyzontem, w punkcie zerowym, operacja ciemnych poświat nabierała głosu, niesłyszalnego wtedy jeszcze w sercu, które fantazjowało by wystrzelić się daleko w kosmos i nigdy nie wracać, choćby przy pomocy robactwa drążącego w gruncie, by żyć tu inteligencja była rzeczą wtórną kiedy cel uświęcał środki, a środki są tam, gdzie je można znaleźć. Jednak, gdy pękła bańka, niczym zasłona historii w Konstantynopolu w 1453 roku gdy z dosłownej ciemności zrodziła się zimna światłość, niczym opadający śnieg po jesieni średniowiecza, a na niebie pojawiła się ciemna chmura zwiastująca dosłowną walkę z fizycznymi bytami gdy to, co było prawdą już w całości zostało określone kłamstwem, po krótkiej lecz gwałtownej burzy nadeszły dni ochłody niczym zima postnuklearna pożerająca wszystko, opadami radioaktywnymi, zatruwająca serce, i całe ciało, niczym finał, by dobić człowieka konającego psychicznie cierniami kłamstw kalających tego, co fizyczne, by wrzucić go do studni bez dna, z której nie może wyjść inaczej, jak przez dno. Tym dnem jest kłamstwo tym dnem zawsze było, jest i będzie kłamstwo dnem, którego nie ma, dnem, które należy rozumieć tak, jak rozumieć nie można Bowiem słodkie jest w oczach absolutnej prawdy niezrozumienie, z którego początek biorą: chaos, rozbicie, podział, mróz, lód, jęki, ból, cierpienie, zgon. Być może krew ma słodki smak; tym, którym tak smakuje, tych z pewnością napoi, ci napoją siebie samych. Lecz tajemnica to wielka, a tajemnice zmarły, pochowane w metalowych i betonowych trumnach twardych dobytków; w dobytkach na 4 kołach; w dobytkach na 4 nogach i na fundamentach gładzi doskonałych w grobach pobielanych leżące. Tajemnice nie warte by je tknąć choćby kijem, ze wstydu niedopasowania do reszty eteru. Tajemnica to jednak prosta, prostsza niż dodawanie dwóch pierwszych liczb. Lecz by dodać te liczby tajemnicę ową trzeba znać. Tajemnica, która odkopana może zostać jedynie łopatą woli. Jednak kopiącemu nie przyszedł nikt ze szklanką wody kopiącemu, po pracy, nie przyszedł nikt rozmasować nóg czy pleców, umyć nóg czy pleców, czy choćby z kromką chleba po ciężkiej pracy. On, po ukończonym trudzie dnia, schorowanymi bólem: rękami, nogami, kostkami, starganymi od krawędzi łopaty podeszwami stóp kroczył dalej, w głodnym umyśle kopiąc głębiej. Umysł wykonując pracę rośnie lecz męczy się, by zrzucić resztę wieczoru na pragnące odpoczynku serce. Odpoczynek ten jest samotny, a każdy wdech dzieli powietrze na dwie komory - jedna jest moja, druga jest twoja. Lecz kim jestem ja, a kim jesteś ty? i czy spotkamy się w jamie nosowej delikatnie bawiąc się, jak Eskimosi? Z pewnością nie, bowiem ty nie wychodzisz na spotkanie nie masz tego, co najcenniejsze, nie masz pytań. Kopiąc, nie chciał wiele, nie chciał uznania nie chciał bogactw nie chciał woni olejków nie chciał pięknych wizerunków nie chciał ciała kobiety, ni mężczyzny ..lecz chciał tego wszystkiego, by się tym dzielić. lecz nie przyszedł do niego z pytaniem właściwym żaden nawet duch Ziemski, poza jednym ale był to duch jedynie. Wcześniej oskarżony o oderwany umysł, został wrzucony w wir szaleństwa, cyrk ekstrapolowany na społeczeństwa i zasady moralne w ramach norm rzekomo się mieszczące. Lecz właściwe pytanie nie pojawiło się od tamtego czasu, aż do teraz i nie pojawi się nigdy. Pytanie, którego treść jest prosta. Lecz kontekst nieskończenie złożony złożony, przez zasady zabudowane tysiącami lat, poukładane niczym pustaki na wierzy Babel, z zaprawą hektolitrów cyjanu którego nie zburzą fale grawitacyjne najpotężniejszych czarnych dziur. Kontekst, który obudował ludzkie serca który stał się twierdzami na wysokościach, sięgających stratosfery, 8 miliardów tych twierdz wznosi się, rzucając cień na powierzchnię faktów, cień tak mroczny, że odwraca pojęcie "światła", czyniąc ludzkie życie "światłem" o mocy miliarda słońc bez mocy Kontekst, w którym pytanie "czego potrzebujesz?" zakończone uśmiechem nie brzmi prawidłowo, ponieważ: nie ma władzy nie ma motywacji nie ma chęci nie ma nagłości nie ma zapachu nie ma troski nie ma dźwięku nie ma wiedzy nie ma odniesienia nie ma przedmiotu nie ma wstydu nie ma okoliczności nie ma prawdy nie ma życzliwości nie ma konsekwencji nie ma skutku nie ma oddania nie ma godności nie ma zupełności nie ma szczegółowości nie ma sensu dalej wymieniać lecz nader tego.. nie ma celu .. poza uciszeniem sumienia nadawcy komunikatu nie ma miłości Twierdze owe są nicością, jak pusta przestrzeń, w której nie rozchodzi się światło - może tak najprościej? Lecz w lustrze światło było, jest i będzie. To zwierciadło czynione cudownie raz weneckim, raz pospolitym, przez które zobaczyć można domy i łodzie - - brudne, zaniedbane i dryfujące bez celu; na wycieczce, której punktem przeznaczenia jest powiedzieć "byłem w Wenecji". Pomogło by - być może - nie czynienie tego zwierciadła ciągle weneckim. Lecz zapomnieć nie można, że po drugiej stronie medalu zawsze jest ktoś, kto chce przekroczyć krawędź, bezprawnie, bezczelnie, bezwstydnie. Przekroczyć ją może lecz ta ciemność, którą on jest stanie w obliczu światła i spłonie. Tak czy inaczej Bowiem tam gdzie jest miłość nienawiść musi zginąć, a tam gdzie jest jasność ciemność musi zagasnąć Tak czy inaczej. W tej ciszy, gdzie już wszystko zostało ukryte w ciemności przebywamy w cieniu, niczym złodziej doskonały, niczym w lustrze przeglądamy historię, w której prawda została przed nami ukryta. I przygrywają nam słowa echem odbijające się w wieczności, coraz głośniej i głośniej: Zapieczętuj to, co powiedziało siedem gromów, i nie zapisuj tego
  25. Byłem .. dziś jest inaczej sprzedaję duszę by zyskać na tantiemach ze zżeranych pożądliwością grzechu i oglądania grzechu megawatogodzin spędzonych na konformizmie otoczających mnie, zawsze skompromisowanych duchach ludów szumiejących słowoma o bełkot się rozbijającymi brzmi to haniebnie lecz hańbą życie wśród trzody chlewnej bydło jeszcze byłoby znośne w drobiu byłoby bosko mógłbym być wołem i ciągać owce Agnieszki, bawić kaczki i łabędzie Kasie i Anie A tak muszę bekać szczerością, potakiwać śmiesznym prawdom, lecz wartość sobie przypisuję sam, a ty się pomódl byś jutro zobaczył uśmiech na twarzy kasjerki w lokalnym warzywniaku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...