Dwa ciała splecione
W miłosnym uścisku
A miłość schowana
Przed Bogiem
I nawet deszcz
Nie pachnie tak samo
Gdy kochankowie
Budzą się bladym świtem
To wtedy czas
Wyznacza granicę
Gwiazdy płoną
Tak jak ty
Wiosennym blaskiem
A potem wstaje nowy dzień
I ciepłe powietrze
Uderza w nozdrza
A ty czekasz na nowe
To co nieodkryte w sercu
(Wkrótce znowu nadejdzie noc)
Słońce umarło
Księżyc umarł
Dzień umarł
Noc umarła
Został tylko
Cichy ptaków śpiew
W wielkim lesie
Chłodnym świtem
A szaleństwo już dawno
Osiągnęło swoje apogeum
Czy nagły blask fleszy
Tak bardzo cię ucieszy?
Bo wciąż gonisz za zachwytami
Wciąż gonisz za marzeniami
Bo przecież chcesz być kimś
W tym show biznesowym bagnie
Ta piękna gwiazdeczka w cekinach
Prędzej czy później i tak skończy na dnie
Płonie serce
A ty przyjdź do mnie
(Jak w dym)
Gdzie Rzym a gdzie Krym?
Serce nie wie
Serce nie odpowie
A ty bardziej
Zamykasz się w sobie
(Ta cisza wydaje się taka zabójcza)
Sen
Życie
Miłość
Grzech
I jeden oddech
Który gaśnie tak szybko
Zło
Dobro
Zdarzenie
Czas
I w falach oceanu
Pogrzebane nadzieje
Śmierć
Smutek
Choroba
Odejście
W inny świat
Gdzie ból nie istnieje
Przychodzi i odchodzi
(Tak jak ty)
Czas uwięziony w klepsydrze
A potem nie ma już nic
Tylko zimne dłonie z przeszłości
Pytają o twoją zbłąkaną dusze
I czemu nie jesteś w niebie
I czy twoje sny są tak bardzo
Podobne do moich
Otwórz oczy
I sięgnij głębiej
(Do cna)
Aby ujrzeć światło
Które pokona mrok
A na twojej ścieżce
Nie będzie już śladów
Po których cię szukałem
Bo to takie proste
Odejść któryś raz
I już nie wrócić
Dotknij tego czego nie możesz dotknąć
(Dotknij duszy)
I zatop się w smutku
Ten ostatni raz
W tym niedoskonałym świecie
Pełnym strachu i obaw
(Płonę tak samo jak ty)
To że ja
To że ty
To że my
(Płyną sny)
To nie istotne
Gdy w śnie pogrążam się
Wiem tylko że kocham cię
I odnajduję cię wciąż na nowo
Bo takie cenne jest każde twoje słowo
Wypowiedziane z krwistoczerwonych ust
Słońce umarło
Tak jak my
A na wschodzie
Wiatr wieje bez zmian
I ciemność przykryła wszystko
Nawet lodowate serca
Czy wróciliśmy do żywych
Ten ostatni raz?
Gdzie my jesteśmy?
Czy w punkcie martwym?
Goniąc za oddechem
A nie nadszedł jeszcze kres naszych dni
I Bóg nie zapukał do drzwi
Gubiąc bilet powrotny do raju
Nie zapomnij o mnie
Tak jak o płatkach róży
Które spadały
Na twoje nagie ciało
A twój ciepły dotyk
Był tylko snem
Z którego obudziłem się
Wczesnym rankiem
I nic nie było takie samo
(Bez ciebie)
Hokus pokus!
Czary mary!
Znów jestem sam
I bez pary
A uczucie pustki
Sprawia że jestem
W punkcie zwrotnym
A zwykła cielesność
Jest tylko lękiem pierwotnym