Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Corleone 11

Mecenasi
  • Postów

    2 288
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Treść opublikowana przez Corleone 11

  1. @Somalija Czy przez myśl im nie przeszło, trudno być pewnym. Możliwe, że odsuwali tę myśl od swych umysłów, trzymając się przyjętego schematu lub szowinizmu: nie wiadomo, co gorsze. 🙂 Jak się czujecie: Ty i Dzieciaki?
  2. @Somalija Jak Twoja ulubiona Lagertha 🙂 . Z pewnością będzie to Wysoce Interesujący Wiersz, wart opublikowania 🙂 . Bardzo chętnie go przeczytam 🙂 ...
  3. @Somalija Dodam, że miło mi 🙂 , iż myślisz o tym, co przeczytałaś w moich literackich progach. Któż w końcu, jak nie Ty, miałby wpaść na ten właśnie pomysł 🤔 😂😂? Siostrzyczko, dobrego Piątku 🙂 .
  4. @Somalija Podoba mi się ten pomysł 🙂 . Jest doprawdy Świetny, więc Nawet Bardzo mi się podoba. Poczekaj na urzeczywistnienie i... przyznaj, czekasz na rozdział z dedykacją "- dla Siostry" 😉 . Dobrej nocy.
  5. @Somalija Tak, oni też 🙂 . Dzięki wielkie za komentarz. Pozdrowionka 🙂 .
  6. @Corleone 11 Dzięki za czytelnicze odwiedziny, Siostrzyczko 🙂 . Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂 .
  7. - dla Belli - Claro, oczywiście że wchodzimy - Bella, uśmiechając się, odpowiedziała telepatycznie na upewniające się spojrzenie męża. - Miejscowy mistrz już czeka... Minęli przestrzeń pomiędzy bramami, wychodząc na dziedziniec, rozświetlony słonecznym blaskiem. O tyle nietypowy, że nie wybrukowany, jak w większości zamków, ale będący zwyczajnie niezwyczajnym trawnikiem * . Na jego drugim końcu, przed kolejną bramą - wiodącą do głównego zamku - stała postać, wspomniana przez Bellę jako oczekująca na Nich Trojga. - Ja que, amado marido, voce sabe onde estamos - skoro, ukochany mężu, wiesz gdzie jesteśmy - powiedziała Bella - to wiesz również, kto tam na nas czeka. - Cóż, minha Querida - odparł Mil - rozumiem, że w tych murach miano Miejscowego Mistrza może nosić tylko jedna osoba. - Meu Mil, dobrze rozumiesz - potwierdziła Bella. W międzyczasie postać profesora Dumbledore'a stała się bardzo dobrze widoczną. - Ola, Madame Bella. Witaj, Milu - powitała nadchodzących lekkim ukłonem. - Cieszę się ogromnie, że zawitaliście w nasze skromne progi. - Nao Diretor, nie takie skromne - odrzekła Bella, również kłaniając się lekko. Mil poszedł za Jej przykładem, ze swojej strony też składając ukłon. - Sława twoja i twojej szkoły znaną jest w różnych światach i wymiarach. Nie tylko w tym, przedstawionym przez Jane Rowling.** - Coś mi się zdaje - dyrektor uśmiechnął się lekko - że na to właśnie wygląda, skoro wy Troje przybywacie tu w gościnę. Zresztą zapowiedzianą, o czym zapewne wiecie. - Teraz sim, tak - zorientowali się szybko, któż to mógł zapowiedzieć Ich wizytę. - Zapraszam, moi drodzy - Dumbledore uczynił gest w stronę widocznej za nim, również szeroko otwartej, bramy... * * * - Madame Bella - rozpoczął Miejscowy Mistrz - przybywasz tu więc w określonym celu. I również w tym celu twój mąż ci towarzyszy, zarazem pozostając - że tak to ujmę ogólnie - towarzyszem podróży. - Sim Diretor, tak dyrektorze - przytaknęła Bella. - Tak, Profesorze - dopowiedział Mil. - Madame, jak widzę i jak czytam w twoich myślach - kontynuował dyrektor - Narodziny nastąpią wkrótce. - Tak - przyznała. - A ze względu na fakt, jakiej natury jest To Dziecko, ów zamek stanowi miejsce najbardziej właściwe do Jego Narodzin. - Masz rację, Madame - teraz dyrektor przytaknął Belli. - Dlatego, jak rozumiem - uśmiechnęła się - nasz apartament w skrzydle Gryffindoru *** już czeka. A w części szpitalnej opieka Pani Pomfrey. - Tak jest, droga Madame - Dumbledore przytaknął ponownie, wskazując kierunek - chociaż z twoimi zdolnościami i z umiejętnościami, duchowymi lub magicznymi, co przecież jest jednym i tym samym - ta ostatnia nie będzie potrzebna. - Masz wiele racji, dyrektorze - Bella bez zwłoki ruszyła we wskazaną przezeń stronę - ponieważ jednak "Zawsze w ruchu jest przyszłość" **** , potrzebuję mieć na uwadze i jej fachową wiedzę i pomoc. - Oczywiście, Madame - Dumbledore szedł tuż za Nią i Milem. - To już blisko, jeszcze tylko kilka skrętów korytarzem, jedne schody i już będziemy na miejscu. - To świetnie - Bella z Milem równocześnie uśmiechnęli się z wdzięcznością. * Pozwoliłem sobie na odstępstwo od przedstawionej w powieści i w filmie rzeczywistości. ** Kim jest Jane Rowling, nie ma potrzeby specjalnie wyjaśniać. *** Spośród czterech Domów Hogwartu Gryffindor wydał mi się najbardziej odpowiednim jako miejsce gościny Belli i Mila i Narodzin Ich Kruszynki. **** Trudno, żeby Bella nie znała nauk Mistrza Yody... Cdn. Voorhout, 11. Maja 2023
  8. @Somalija Dlatego nie zrozumiałem, co chciałaś wyrazić w słowach: "(...) nie zamieniłaby się umysłem (...)". Dzięki Ci bardzo za wyjaśnienie 🙂 .
  9. @Somalija Dzięki Ci za komentarz. Przyznam jednak, że go nie rozumiem. Napisałem coś o zamianie umysłów między Bellą a Milem??
  10. @Somalija W ramach odczarowywania proponuję brzmiącą owocowo "brzoskwinkę" - chociaż słowo to też "się zużyło". I "płeć" w takim właśnie znaczeniu. Możesz także uruchomić wyobraźnię i zaproponować coś od siebie 🙂 . Ale oczywiście z drugiej strony masz rację - szerszy, językowy kontekst istnieje. Serdeczne pozdrowienia.
  11. @Somalija Mmm... Czuję się zaszczycony Takimi Słowy ☺️☺️ . Naprawdę ☺️☺️ . Dziękuję Ci Wielce 🙂 .
  12. Siostro, dzięki za wizytę i czytanie 🙂 . Tradycyjnie zaapeluję o komentarz. Serdeczne pozdrowienia.
  13. Wiersz z pomysłem, podoba mi się 🙂 . Bardzo pomysłowo użyłaś i zestawiłaś kontrasty. Sugeruję zmianę wprowadzonej celowo nazwy anatomicznie-potocznej 😂😂 na bardziej poetycki wyraz. O inwersji napomykam już tylko dla porządku wiedząc, że lubisz ją stosować 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.
  14. - dla Belli - Voce sabe, meu amado marido - zaczęła Bella z uśmiechem wyglądającym na tajemniczy. - Wiesz, mój ukochany mężu: teraz ja zrobię ci niespodziankę, agora eu vou fazer uma surpresa para voce. - Chacha! - zaśmiał się Bellomąż. - To na wszelki wypadek nie zapytam, co wymyśliłaś. - Dla kontrastu zrobił zrezygnowaną minę. - Bo i tak mi nie powiesz. Teraz roześmiała się Bella. Żywiołowa jak zawsze. Jak to Ona. - Eu vou te dizer, powiem ci - śmiała się dalej. Ou nao, albo nie. - Lepiej będzie ci pokazać - pocałowała Mila czule, po czym uśmiechnęła się. Wdzięcznie. - Pamiętasz, jak mi mówiłeś, że interesujesz się magią? Opowiedziałam ci trochę na jej temat. Jezus też, jako twój mistrz, sporo mówił ci o niej. - To prawda, opowiadałaś - z uśmiechem ujął dłoń żony. - Mistrz również. - Ale do czego zmierzasz? - Do urzeczywistnienia niespodzianki - odparła. - Prawda, że chcesz zobaczyć jeden ze światów równoległych? - Dobrze widzisz moje myśli - Bellomąż ucałował swoją Milożonę, czując delikatność Jej umysłu, łączącego się z jego własnym. - Claro, że chcę. Zwłaszcza z tobą, w twojej obecności. - W takim razie czas nam w drogę - Bella uścisnęła dłoń męża, całując go przedpodróżnie. - Spodoba ci się to, co zobaczysz: owo "więcej"... tak, jak mówiłam. Tym bardziej, że - jak wiesz - nasze dziecko wkrótce się urodzi. - Tak, wiem - uśmiechnął się Mil. - I podobnie jak ty, minha amada esposa, nie mogę się doczekać. Chociaż wiem, że zmieni się wiele. - Niezupełnie - poprawiła go Bella. - To, co najważniejsze, pozostanie takim, jakim było. "To", czyli nasza Miłość. Przetrwała kilkaset lat, dwa nasze rozstania i bycie poza czasem w innym wymiarze. To jak miałaby zmienić się teraz? - Nie naszą Miłość miałem na myśli - odpowiedział Jej mąż - ale codzienność. - Och, meu querido - Bella przybrała lekko pouczający ton - dlaczego operujesz standardowym myślowym schematem? W dodatku zasadniczo błędnym, a szczególnie w przypadku naszej Rodziny? Przecież ani nasza Miłość jest zwyczajną - o ile Miłość w ogóle taką może być - ani nasza Kruszynka nie jest zwyczajnym dzieckiem. O ile w ogóle o kimś można powiedzieć, że jest zwyczajnym. - Minha Querida - Mil uśmiechnął się przepraszająco - voce esta certo, masz rację. Całkowicie. - Tak, jak się domyślasz - Bella powróciła do rozpoczętego wątku magii - mamy ważny powód, by właśnie teraz odwiedzić tenże wymiar. - Chyba jednak nie wszystko rozumiem... - zauważył Bellomąż. - Zrozumiesz wszystko - Milożona podjęła w odpowiedzi - gdy znajdziemy się w owym świecie. Dlaczego tam? Bo nasze dziecko - ma bardzo wiele wspólnego - z magią - mówiąc, akcentowała poszczególne części dłuższego zdania. Dlatego dobrze byłoby, abym urodziła Je właśnie tam. - Coś mi się zdaje - Mil uśmiechnął się lekko, z niejakim przekąsem - że czasem w twojej obecności trudno mi zestawiać fakty. Czasem nawet trudno mi myśleć. Może nawet częściej niż czasem... - Tak ma być - Bella zaśmiała się radośnie. - Przecież chcę, abyś zawsze pozostawał pod moim urokiem. Aby zawrót twojego serca trwał. Głowy również. Ten emocional, uczuciowy - i ten intelectual, rozumowy. - Tak ma być - zgodził się Mil, składając czuły pocałunek na żoninych wargach. - Mutuamente , z wzajemnością. Zatem, zawrocie, trwaj. - Zatem... zawrocie... trwaj - Bellożona powtórzyła powoli. I spojrzała na męża, z uśmiechem pełnym miłości - Czas nam w drogę - powtórzyła. * * * Po trwającej zaledwie kilka chwil podróży magicznym, otwartym przez Bellę portalem * - Oboje, a właściwie Troje - stanęli przed bramą zamku. Pamiętając zapowiedź żony, że zobaczy jeszcze wiele więcej, nie był specjalnie zdziwiony. Ani jej magicznymi umiejętnościami, ani łatwością, z którą którą otworzyła międzywymiarowe przejście. Ani też krótkim, jak zaznaczyłem, czasem podróży. Mil, zanim żona wyszła z portalu tuż po nim, objął spojrzeniem rozciągającą się przed nim - i wokół - trawiastą równinę. - Pięknie tu - pomyślał. - Sim - Bella połączyła swój zachwyt z jego, znając dobrze przestrzeń, którą wcześniej odwiedzała wielokrotnie, a do której teraz udali się razem. - Jak widzę, meu amado - obdarzyła męża kolejnym uroczym uśmiechem - domyśliłeś się już, gdzie jesteśmy. Otwarta na oścież brama zapraszała do wejścia... * Nawiązuję tu zarówno do czarodziejskich talentów i umiejętności wychowanków Aretuzy, jak i do magicznej wiedzy niektórych znajomych lekarza Reinmara z Bielawy. Jak i jego samego. Jak magia, to magia... Cdn. Voorhout, 8. Maja 2023.
  15. @Somalija Czyli nasi górale spławiali towary także na Morze Śródziemne? Ciekawe 🙂 Miłej Soboty, Siostrzyczko 🙂 .
  16. @Somalija A, i powiedz, jaki to za gatunek?
  17. @Somalija Skąd więc te muszelki u naszych górali? Wygląda na to, że zapożyczyli tradycję od ludzi gór z któregoś południowego kraju. To bardzo możliwe, będę nad brzegiem Morza Śródziemnego 😄 . Dzięki bardzo za wiadomość 🙂 .
  18. @Somalija Odpowiem, że przytoczyłem legendarne uzasadnienie 🙂 . Istotnie, w Bałtyku nie widziałem takich muszli. A gdzie takie występują?
  19. @Somalija Legenda mówi, że górale spławiający zboże i drewno Wisłą w dół rzeki, przywozili z każdego spławu po jednej muszelce jako pamiątce z podróży w obce sobie strony. I że im więcej muszelek, tym góral bogatszy. Dzięki Ci wielce za troskę 🙂 . Jestem już w Niemczech, w drodze do Niderlandów. Ale w połowie czerwca wracam, aby polecieć do Tunezji 😉 ☺️ .
  20. @Somalija Czytając Twoje wiersze, widzę talent oraz umiejętności 🙂 . I dostrzegam potencjał 🙂 . Wszyscy jesteśmy w drodze. Jedni, jak Bella, mają blisko; inni trochę dalej. Są też tacy jak Jezus, którzy zakończyli już ciąg swoich wcieleń...
  21. @Somalija Proszę bardzo 🙂 . Ale czemu jesteś zaskoczona? Przecież nie wątpisz w swoje literackie umiejętności. Ani uważasz, że krytykuję dla krytykowania. Dlaczego więc 🤔 ?
  22. Siostro 🙂 : Pięknie. Pięknie. Bardzo Ładny i Bardzo Dobrze Napisany Wiersz. Brat krytyk literacki ma żadne zastrzeżenia 🙂 . I pozdrawia Cię serdecznie 🙂 .
  23. - dla Belli Późnym popołudniem, gdy w centrum Zakopanego ubyło już przechodniów, spacerowali powoli główną ulicą. Rozradowana i przejęta Bella, co i raz zatrzvymywała się a to przy straganach z wyrobami miejscowych rękodzielników, to - gdy minęli tę część Krupówek - przy ,tych sklepowych witrynach, które kojarzyły się Jej i przypominały amerykańską codzienność. A gdy zawrócili, ponownie nie mogła oderwać się od podziwiania wytworów zakopiańskich i okolicznych rzemieślników. Oczy śmiały się do cudeniek ze skóry i drewna, które dotykała, oglądała i przebierała. Chichocząc przy tym jak mała dziewczynka i przymierzając to kapelusze z muszelkami, to muszelkowe bransoletki. - Milu, meu marido... - Bella uśmiechała się doń trochę jakby nieśmiało - to wszystko jest takie piękne... Takie niecodzienne! Ani w Stanach, ani w Brazylii nie ma takich rzeczy... A tu są! Zobacz - wskazywała z uśmiechem - jakie to jest cudowne! I to! I tamto... Ten zapach skór... drewna... I te kolory... Całe to miejsce... klimat... Maravilhosamente, cudownie... Mm! - kręciła głową w zachwycie. Mil wciąż tylko się uśmiechał. Do Belli. Do Jej i do swojej radości, że tak Jej się tu podoba. Że jest taka szczęśliwa. I do swoich myśli, równie pełnych szczęścia. - Zjadłabym coś - powiedziała, zwróciwszy uwagę na szyld, kojarzący się Jej z miejscowym słowem. - Może być tam? - zapytała, chociaż dzięki duchowej więzi z Milem słyszała jego odpowiedź najpierw w jego, a w sekundę później w swoim własnym umyśle. Wiedząc o czym, nie artykułował odpowiedzi w słowo lub słowa. Zrobił tak i tym razem. - Fajnie rozmawia się telepatycznie - pomyślał. - Estou feliz que voce gostou, cieszę się, że ci się podoba - przesłała mężowi telepatyczny uśmiech, odwracając się lekko i dołączając przesyłany palcami pocałunek. - Pizza za... ko... panska może być? - wskazała oryginalnie dla Niej brzmiącą nazwę w menu. - Szura... łina? - zaśmiała się swobodnie, specjalnie niepoprawnie wymawiając polskie słowo. - Szurałina może być - Mil uśmiechnął się, czyniąc w umyśle myśloskrót i wysyłając go Belli. - Sure. * * * - Estava uma delicia - Bella pokazała oczami pusty talerz, wycierając usta serwetką. - Ale i tak przydałby się stosowny deser... - Znam odpowiednie miejsce - przymrużył oko Mil. - Niedaleko stąd. * * * - Wow... - powiedziała Bella na widok podświetlonej fotografii w menu nad kawiarnianą chłodnią, przedstawiającym torty, ciastka i rurki z kremem. - Woow... - powtórzyła, zaglądając przez szybę. - Chyba szybko stąd nie wyjdziemy... * * * - Michael... meu amado... chcę ci coś powiedzieć - szepnęła, gdy wrócili z podeserowego spaceru i gdy przytuliła się doń, położywszy się do popołudniowej drzemki. - Sim, minha amada ? - przygarnął Ją ostrożnie. - Kruszynka, poczuwszy ojca jeszcze bliżej matki i tym samym jeszcze bliżej siebie samej, wysłała mu radosny, telepatyczny sygnał. Ucałował czule żonę, a potem końcami palców prawej dłoni przeniósł pocałunek na zaokrąglony brzuch. Odwzajemniła jego pocałunek równie czule, moment później uśmiechając się w reakcji na jego gest. - Sim? - ponowił pytanie. Spojrzała nań tym swoim szczególnym, głębokim spojrzeniem. Milowi zdało się, po raz któryś zresztą, że otwiera w ten sposób drzwi do swej duszy. Żeby był absolutnie pewien prawdziwości Jej zapewnień. Chociaż przecież wiedział, że może Jej wierzyć i ufać. I to absolutnie. - Estou bem em todos os lugares, wszędzie mi dobrze - pomyślała powoli, by najpierw odczytał te słowa z jej serca, nim wypowie je szeptem. - Mas com voce o melhor. Ale przy tobie najlepiej. Warszawa, 5. Maja 2023
  24. @Somalija Tak, piękny 🙂 . Dzięki, Siostro 🙂 . Serdeczne pozdrowienia. @violetta Mało wyraźne? Jest na Nich śnieg, a zdjęcia są aktualne - sam je robiłem wczoraj i dziś. Dziękuję Ci za odwiedziny i czytanie. Miło mi było ugościć Cię literacko 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.
  25. @Dekaos Dondi Zatem o wstawianiu przecinków słów kilka. Najczęściej oddzielamy nimi od siebie zdania, z których konstruujemy tak zwane zdanie złożone. Dla przykładu spójrzmy na drugie zdanie Twojej "Siły Ciszy w Muzyce". I na ostatnie. Przecinek po "pomarańczy" jest zbyteczny, ponieważ ciąg wyrazów, aby mógł być nazwany zdaniem, potrzebuje czasownika - tu zwanego orzeczeniem. Zostaje zatem przecinek po słowie "zapach", gdyż "pełznie" jest orzeczeniem. Kolejny ciąg wyrazów w tym zdaniu złożonym jest, co prawda, tak zwanym równoważnikiem zdania - jako że nie zawiera czasownika. Ale za to zawiera imiesłów czasu przeszłego: to jest "przygnieciony". Mamy więc dwie części - i dwa powody - dla których przecinek jest konieczny. Natomiast w ostatnim zdaniu do usunięcia jest przecinek po "takty". Jako że wyrazem tym rozpocząłeś równoważnik zdania, bazujący na "tworząc", czyli imiesłowie czynnym. Powiedz: jaki jest pozytywny sens celowego pisania "nie zawsze (...) tak, jak trzeba"? Odnośnie zaś do użycia piktogramu: powiedzmy, że skoro on "nawiązuje do tekstu", to niech zostanie. Dzięki bardzo za pozdrowienia 🙂 . Wszystkiego pozytywnego 🙂 .
×
×
  • Dodaj nową pozycję...