Corleone 11
Mecenasi-
Postów
2 605 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
4
Treść opublikowana przez Corleone 11
-
Inne spojrzenie, część 172
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija ^(*_*)^ Uuu, będzie. Przecież Soa zgodzila siè wyjśc za Olega. Zatem akcja toczyla siè w tym kierunku. ^(*_*)^ . Dzieki Ci wielce za czytanie i komentarz. Serdeczne pozdrowienia i dobrej nocy. -
- dla Siostry Jak zdążył zorientować się Autor i Brat w jednej osobie, śledząca powieściowy bieg wydarzeń Wyżej Wspomniana daje temu pierwszemu pośrednio do zrozumienia, że czas najwyższy powrócić do wątku ślubu Olega i Soi. Bowiem nie tylko wkrótceżeńcy powoli poczynają się niecierpliwić tak długo trwającym przewlekaniem w czasie ich uroczystości. Niecierpliwią się przyjaciele i towarzysze podróży - na czele z Jezusożonami. Sam kapitan Nemo, chociaż zazwyczaj zamknięty w sobie, słysząc o tym wydarzeniu staje się - czym sam bywa zaskoczony - dziwnie wielomówny. Swoje zdziwienie i swój niepokój wyrażają Ned Land i podróżujący z nami od początku rzymscy legioniści oraz ich uczuciowe towarzyszki. Dziwią się i interweniują u Jezusa księstwo Molchana i Jurij, mimo wysokiego poziomu zrozumienia i cierpliwości mało zadowoleni z atmosfery, która zapanowała na ich moskiewskim Kremlu. Zaskoczenie wyrażają dworzanie. Ze strony piekarzy, kucharzy, podczaszych i cukierników oraz łowczych też słychać coraz wyraźniejsze głosy niezadowolenia z powodu marnotrawienia wyników ich pracy. Nawet krawiecka mistrzyni księżnej, choć przecież profesjonalnie cierpliwa, tym razem od blisko tygodnia, ranek w ranek i wczesny wieczór we wczesny wieczór regularnie zjawia się sali tronowej, by zamanifestować - w zawoalowany co prawda sposób - swoje niezadowolenie. Osobie bowiem piastującej wysokie stanowisko wręcz nie godzi się zgłaszać wprost swego azadowolenia. - Autorze - mój padawanie - Milu - drogi towarzyszu - bracie - panie Milu - dobiegające od wspomnianych osób energetyczne upomnienia łączą się w jeden - ale różnobrzmiący głosami dopominających się impuls. - Kontynuujmy. Co dalej? - Co z moim ślubem?! - dopytywała w emocjach Soa. - Chcę za Olega, a ty każesz mi czekać! Możesz przecież przyśpieszyć okoliczności. Pokierować biegiem wydarzeń tak, jak dyrygent przewodzi orkiestrze. Jak księstwo Molchana i Jurij władają swymi ziemiami. Jak wreszcie Wszechświat decyduje o wydarzeniach i ciągach zdarzeń - o tych stających się jednostkowo i dziejących jako proces - w swoich przestrzeniach. Macie swój ślub, moi drodzy. Szczególnie Ty, droga Siostro. I Ty, czcigodny Olegu. I oczywiście Wy, Żony Jezusa. Kobiety jak wszystkie uwielbiające uczestniczyć w takich wydarzeniach i lubiące ploteczki. Zbierzcie się na dziedzińcu Aretuzy. Czekajcie w miejscach, gdzie jesteście. Bellu, szwagierko Soi i Milu, jej bracie. Przed wami podróż do dwunastowiecznej Moskwy. Macie ślub. Uśmiechnięty i radujący się szczęściem padawana Jezus czeka przed wejściem do kremlowskiej cerkwi. Tuż obok stoją podekscytowane Jego Żony. Czekają za ikonostasem prawosławni popi, którzy będą asystować Jezusowi, w Którego Obecności Soa i Oleg wymienią się przysięga małżeńską. Zaproszeni goście już zajęli miejsca w świątynnych nawach. W zamkowych salach też wszystko gotowe - godzinę temu zastępujący Olega ochmistrz zakończył ostatnie oglądnięcia. Wszyscy czekają w podniosłej, radosnej atmosferze. W pobliże cerkiewnej bramy zbliża się, zaprzężona w sześć białych rumaków, książęca kareta, wioząca Soę i Olega. Tę pierwszą rozemocjonowaną, może nawet trochę wahającą się. I pełnego spokoju Olega. Jak zazwyczaj. Karoca zatrzymuje się. Książęcy paź podchodzi, by otworzyć drzwiczki... Cdn. Voorhout, 29. Lipca 2023
-
Inne spojrzenie, część 171
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija ^(*_*)^ Piszę właśnie po to, aby stawali się na nią gotowi, zdążając naprzód także drogą ducha. W równowadze z jednoczesnym podążaniem drogą materii. Oczywiście, mnie to też dotyczy. ^(*_*)^ Dziękuję Ci bardzo za komentarz. -
Jedyne zastrzeżenia mam odnośnie do prozaicznego "strzela" - raczej "pęka" - i do literówki w piątej linijce od końca. Na inwersję przymknę oko. Nie od dziś wiadomo, ze erotyka, wywodząc się od magii, przeplata sie z nią ^(*_-)^ ... Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
-
- dla Belli - Eu... sucumbo a voce... estou tremendo... Ulegam ci... drżę... - słowa przemieszczające się w przestrzeni docierały do umysłu Belli, ledwie wszak dotykając powierzchni. Prześlizgując się, prawie niewyczuwalne niczym iskierki impulsów i zaraz ulatując. Bowiem umysł Belli połączył się z pragnieniem, by czuć. By odczuwać Mila wsuwającego się w pulsującą pożądaniem skrytość Jej ciała. Połączył się. Utożsamił i stopił w jedno. Czuła więc, tożsama i zjednoczona z pożądaniem. Z pragnieniem. Czuła jego dłonie, trzymające Jej biodra. Czuła, gdy przesuwał je po udach ku Jej pośladkom. I gdy powracał przesuwającym się dotykiem. Czuła, jak porusza się w Niej i jak wypełnia Ją sobą. Pod przymykane konwulsyjnie powieki docierał niewyraźny jego obraz. Jakby światło świec, które zapalała razem z nim - jedną po drugiej, na przemian - stało się nagle o wiele silniejsze, rozmywając widok poruszającego się przed Nią i w Niej Mila. Chociaż przecież było to niemożliwe. A może jednak? - Ulegam ci... drżąc - słowa dotarły nieco głębiej. Dotknęly umysłu trochę mocniej, niczym czułe muśnięcia kwiatem: czarną różą, a może tulipanem? Drżenie stopniowo obejmowało Ją całą. Nie ciało, które już objęło w posiadanie. Ale przenikało do głębi, równocześnie przecież z wnętrza wyszedłszy. Jednocześnie przecież z głębi wciąż wychodząc. Czuła własne drżenie, jak przybiera na sile. Jak otoczywszy całe Jej ciało, przedostaje się coraz głębiej. Jakby wracając, bo przecież wcześniej wydostało się z jego środka. Z Jej skrytości, sfery Jej kształtów od wieków tylko dla Mila. Chwilami chciała opanować drżenie, jakby w Tych Okolicznościach było ono czymś, czego mogłaby - lub powinna - wstydzić się przed Milem. Jakby było czymś, co byłaby w stanie - albo powinna - przed nim ukryć. Ale był to tylko cień chęci. Wątły cień zamiaru, niemożny do urzeczywistnienia. Bo stawała się drżeniem w miarę, jak docierało ono głębiej i głebiej. Coraz głębiej. Do Jej ja. Do serca. Do duszy. Docierało, dotykało i przenikało. Do głębi. Coraz głębiej i głębiej, nie napotykając przeszkód. Jak światło i jak czas. Drżało więc całe Jej ciało. Powieki, wargi, dłonie. Drżały biodra pod dotykiem dłoni Mila. Stopy, uda i pośladki, gdy przenosił na nie swój dotyk. Drżały piersi unoszone otwartością. I miejsce Jej ciała, które wypełniał sobą. Swoim pożądaniem i pragnieniem. Chęcią czucia. Uległość towarzyszyła drżeniu. Rozchodziła się. Dotykała i przenikała, obejmując stopniowo Ją całą. Całe ciało. Wypełniając, a potem wyciszajac wszystkie myśli i łącząc je ze sobą. Rozlewając się w duszy łagodną falą, jednakże docierającą wszędzie: do każdego zakamarka Jej osobistej energii. Obejmując umysł i nie pozwalając unieść dłoni do drżących ust, by stłumić jęk. Wydostający się z głębi, coraz bardziej i bardziej. Jęk, który czuła. Który odczuwała jako wypływąjący z Niej całej. Z Jej ciała jako całości. Z myśli, serca i duszy. Nie tylko z przestrzeni Jej ciała, znajdującej się obecnie pod wpływem Mila. Chociaż oddała mu ją, podobnie jak ówczesne swoje ciała i duszę - z miłości stulecia temu. Świadomość zanikła. Odeszła, jakby była czymś - a może kimś? - kto w ciągu minut potrafi odwrócić się i odejść. I w ciągu minut zniknąć. Absolutnie zniknąć, nie pozostawiając śladu. Tak, jakby nigdy istniał. Bella stała się Czuciem. Drżeniem. Pragnieniem i Pożądaniem. Złączonymi z Czuciem, Drżeniem i Pragnieniem Mila. Stała się Uległością, złączoną w jedno z jego Pożądaniem. Pozwalała mu na wszystko, chcąc wszystkiego, czego chciał on. Zgadzając się na wszystko wolą, tożsamą z jego wolą. Tożsama z nim i złączona w jedno. Są chwile, które decydują o wszystkim. Które, chociażby dotknęły nas wieki czy nawet tysiąclecia temu, pozostawiają ślad w duszy. Które w konsekwencji przenoszą się do myśli. Do postanowień. Do decyzji. Do uczuć i do pragnień. Które przenoszą się i bedą przenosić na całą naszą przyszłość. Nieodwołalnie, ponieważ stanowią część nas. Dusz złączonych prawdziwie głęboką miłością - tu pytanie, czy prawdziwa miłość może być płytka? - nie da się rozdzielić. Nawet Wszechświat nie jest i nie byłby w stanie tego zrobić. Nawet gdyby mógł wpaść - i wpadł - na ten pomysł. Miłość Wszechświata, będąc Jego Istotą i Sednem Jego Natury, warunkuje istnienie Kosmosu. Cdn. Voorhout, 27. Lipca 2023.
-
bez gotowości bojowej
Corleone 11 odpowiedział(a) na Somalija utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Somalija A czy strach jest dobrym doradcą? -
Inne spojrzenie, część 170
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija Tak... A Twoje onieśmielenie jako Czytelnika raduje mnie wielce jako Autora ^(*_*)^ . Dziękuję, Siostro. Pozdrawiam Cie serdecznie. -
bez gotowości bojowej
Corleone 11 odpowiedział(a) na Somalija utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Somalija Alez Siostro: przecież wiesz, ze nie ma czegoś takiego jak przypadek. Pomyslalem o Twoim energetycznym przeniesieniu siè do innego wymiaru w strefe konfliktu, ponieważ napisalas o wojnie. Nie o duszach, które pozary w Grecji uwalniaja z drzew setkami, albo tysiacami nawet. Twoją inwersje potraktowalem lagodnie ^(*_*)^ . A wracanie do dawnych mod widac i w muzyce, i w filmié. Oraz w literaturze; w koncu sam ciagle nawiązuje i przypominam. Prosze bardzo. Za odwiedziny dziękuje i ja. Pozdrawiam Cie serdecznie ^(*_*)^ . -
- dla Belli Minęły dwa tygodnie od chwili, gdy Bella na - ujmując to obrazowo - skrzydłach własnej Mocy przeniosła się do domu na Florydzie. A potem, załatwiwszy konieczne sprawy na miejscu - do jednego ze stanów na północ, by przywieźć do siebie Mamę i siostrę. Które to spotkanie przebiegło, z wiadomych przyczyn, w smutnoemocjonalnej atmosferze. Dlatego też, co zrozumiałe, nie będziemy tutaj przedstawiać szczegółów. Zrozumiałe także, iż Bella kontaktowała się z mężem codziennie, wysyłając mu myśli oraz metapocałunki i metaprzytulenia. A nawet domagając się małżeńskich czułości, co - nawet przy takich okolicznościach - jest zrozumiałe. - Może jednak przeniesiesz się do mnie chociaż na dwa dni - zaproponowała, gdy minął stosowny czas od chwili, gdy skończyli się kochać. Ułożyła się na lewym boku i pacnęła Mila palcem w nos. Spojrzał, udając zaskoczonego. Nie dała się nabrać. - Przecież wiesz, że to lubię - mruknęła, zachichotawszy. - A ja wiem, że i ty to lubisz - żywołowo pacnęła go ponownie. - Nie kuś - uśmiechnął się, pozornie krzywo - bo mam ochotę na więcej. - Na więcej mnie? - trąciła jego stopę palcami swojej. - Na wiecej ciebie - potwierdził. - I mam wrażenie, że z wzajemnością - dodał, gdy znów musnęła jego stopę. Tym razem trwało to chwilę dłużej. - Ale tam - odpowiedziała. - Wydaje ci się tylko. Zaczepiam cię tak tylko z nudów... - Ach więc nudzisz się przy mnie - odparł. - Kobieto! - pokręcił głową z udawanym przekąsem. - Będąc taką jak ty mieć takiego męża jak ja i mówić, że nudno ci przy nim... Tylko ty, przy swojej żywiołowości, możesz powiedzieć co takiego! - roześmiał się swobodnie. Teraz Bella, dla kontrastu i równowagi zarazem, zrobiła nadąsaną minę. - Ach, więc wypominasz mi żywiołowość! - zamruczała. Trudno powiedzieć, czy było to mruknięcie bardziej emocjonalne, czy bardziej zmysłowe. - Chłopaku-sztywniaku! * - roześmiała się z zacytowanego powiedzenia i ze swojego skojarzenia jednocześnie. - Z przerwami na metakochanie się byłam bez ciebie dwa tygodnie i zdecydowanie mam - ochotę - na - więcej. Ciebie - przerwom pomiędzy słowami towarzyszyły czułe muśnięcia. Już w innym miejscu, jak łatwo, drogi Czytelniku, się domyślisz. Łatwo domyślisz się też, że Mil nie pozwolił żonie czekać na więcej dotyku. Obrócił się na bok, przyciągnął Bellę bliżej i sięgnął, gdzie należało. - Mil, czy aby na pewno wiesz, co robisz?... - żartem spróbowała go zdezorientować. W ostatniej chwili, nim dotknięcia zaczęły wywoływać wiadomą reakcję Jej ciała. Czuł ją - nie tylko palcami, ale całym sobą. I słyszał. W miarę upływu minut zaczęła tracić nad sobą panowanie. - Nie wiesz, co zrobić z nogami - pomyślał i tym razem. Jak wiele razy poprzednio - ba, zawsze! - w Takich Chwilach. - Jak ja to kocham widzieć. Jak ja to kocham czuć, kontynuował myśl. - Drżyj i ulegaj. Ulegaj i drżyj - kontynuował dotykanie. - Należy Nam się za ten czas - uznał, nim wspólne rozedrganie dalo znać Im Obojgu, że kontynuacja powinna zmienić charakter. Że czas przejść... dalej. - Ulegaj i drżyj - przesunął dłońmi po Jej udach, a zaraz potem uchwycił biodra, wsuwając się w Nią powoli. - I czuj. Cdn. * Cytat z rozmowy Ray i Finna, bohaterów Epizodu Siódmego Gwiezdnych Wojen "Przebudzenie Mocy", pasuje tu jak ulał. Voorhout, 25. LIpca 2023
-
bez gotowości bojowej
Corleone 11 odpowiedział(a) na Somalija utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Somalija Ze tez brat musi zaglądac do wiersza Siostry, aby zobaczyć, jaka sukienke sobie kupila ^(*_-)^ ... Uch! Juz widze, ze będzie Ci w niej ladnie ^(*_*)^ . Ponownie wspomne: badz ostrozna, z ktora sfera laczysz myśli. Ostroznie tez z zagladaniem do innych wymiarow. Dobrze, Siostrzyczko ^(*_*)^ ? Wiersz ciekawy ^(*_*)^ , ale zmieniłbym zakonczenie. I koniecznie "szefie" na "szelfie". O inwersje z wersow poczatkowych juz nie zapytam ^(*_-)^ ... Serdeczne pozdrowienia. -
Inne spojrzenie, część 169
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija Przecież rośliniarki tak zawsze robią: otaczają się ochronnym polem magicznym i w drogę do lasu po jagody, jeżyny i maliny. A na łąki po zioła ^(*_*)^ . -
Inne spojrzenie, część 169
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija Dlaczego niestety? To bardzo zdrowa słabosść.. Cudowne zdjęcia, dziekuję Ci wielce 🙂🙂 . -
Pobojowisko pod Grunwaldem A.D. 1410
Corleone 11 odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Corleone 11 Dzieki wielkie ^(*_*)^ . -
@Somalija Jesli masz na mysli poszukiwania duchowe, jak rozumiem - wtedy tak, wiem. Ciesze sie ogromnie, ze jest pomocny ^(*_*)^ . Korzystaj, ile tylko chcesz. Zapraszam. Serdecznie Cie pozdrawiam ^(*_*)^ .
-
Inne spojrzenie, część 169
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija Wspaniale ^(*_*)^ . Ano ba - przy samym zbieraniu jako takim i w owocach. Czyli jeżyny już dojrzaly. Pychotka. Dzięki Ci bardzo za wizyte, przeczytanie i wiadomość ^(*_*)^ . -
@Somalija I jak wrażenia po przeczytaniu?
-
Pobojowisko pod Grunwaldem A.D. 1410
Corleone 11 odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Kamil Olszówka Witaj Kamilu. Przepraszam za tak dlugie spoznienie w odpowiadaniu. Zajrze w spokojnej chwili do proponowanego wiersza. Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ . -
@Somalija Odnośnie zas do tych ostatnich: nie zauważyłem żadnego. Proszę bardzo i dziękuję Ci wielce ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia.
-
@Somalija Czy w przeciwnym razie zostawilbym serduszko? I czy napisałbym taki komentarz? Przepraszam za spóźnione czytanie ^(○*_*○)^ . Nie spodobał Ci sie 169 rozdzial? Wspaniałego Poniedziałku ^(*_*)^ .
-
@Somalija Brat przyłącza się do grona czytelników Twojej "wilkowni". Jako ten, który "jest ze wschodu" - rodzinnie mam korzenie ormiańsko-gruzińsko-litewskie, a nazwisko rosyjskie. Chociaż, jeśliby wziąć pod uwagę poprzednie wcielenia, to "jakoś blisko mi" do Zachodu: do Brazylii i wcześniej do Portugalii. Z Przyjemnością przeczytałem Twoją ciekawą refleksję ^(*_*)^ , zawartą w Bardzo Udanym Wierszu ^(*_*)^ . Serdecznie Cię pozdrawiam ^(*_*)^ . @Rolek Tomasz Kosiński napisał przeciekawą książkę pod tytułem "Rodowód Słowian" - Bellona, Warszawa 2017. Polecam każdemu zainteresowanemu tą tematyką. Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
-
- dla Belli Gdy tylko Bella znikła, Mil westchnął ciężko. Podszedł do stołu, odsunął sobie krzesło i usiadł, opierając, wbrew swojemu zwyczajowi, łokcie na blacie. I ponownie ciężko westchnął, odgoniwszy myślą przekleństwo - cisnące się, by je głośno wypowiedzieć. - No tak... - mruknął bezradnie. - Eeech, co tu było zrobić lepszego?, zapytał sam siebie. - Ano nic lepszego - jego Mistrz uznał za właściwe wtrącić się myslowo. - Sam wiesz, że nic zrobić mogłeś ponad to, co zrobiłeś. Zadecydować mogłeś jedynie zgodnie z tym, jak wspomniałem - zgodnie z waszymi waszych uprzednimi duchowymi ustaleniami. Rozważyliście wtedy wszystko bardzo dokładnie: drobiazgowo wręcz. I wszyscy zgodziliście się na taki właśnie bieg wydarzeń. Na to, że spotkacie się z Bellą dokładnie wtedy, kiedy spotkaliście się - i dokładnie w taki, a nie inny sposób. Zostawiłes Jej czas na swobodną decyzję, kiedy powie swojemu Tacie o wszystkim. Mam na myśli cały duchowy postęp. Wszystkie zmiany, które dokonały się w sferze Jej osobistej energii. W ramach tego ujrzenie swoich poprzednich wcieleń i twojego w nich udziału. - Odpowiem ci teraz na pytanie, którego "jakoś" - tu Jezus uśmiechnął się lekko do swojego padawana - Mi nie zadałeś. Mianowicie, czy Bella czekała na ciebie w momencie, gdy Ją spotkałeś. Odpowiedź brzmi: Tak, oczywiście. Te zmiany, o których napisała w pamiętniku na swojej stronie, to bardzo ogólnie ujęte przedstawienie przemiany. Informacja dla wszystkich, którzy oglądali Jej filmy. Ale także dla ciebie. Przecież zwróciłeś uwagę, że nie wszyscy widzowie z tamtych lat towarzyszą Jej teraz. Jasnym jest, dlaczego tak się dzieje. Dla niektórych postępowanie na drodze ducha stanowi trudność. Kto jak kto, ale ty - Bella oczywiście też - wie o tym doskonale. Po sobie samym i po samej sobie. - Jest tak, jak pomyślałeś kilka razy w ciągu ostatnich dni. - Ciągnie cię do góry. Odwiedzając cię, a szczególnie odbierając twoje myśli i zaglądając ci do umysłu bada twoją energię. I zależnie od tego, co zobaczy, albo wzdycha - zupełnie jak ty przed chwilą - albo się radośnie uśmiecha. - Jeśli zaś - tu Jezus ponownie spojrzał na Mila - kiedykolwiek przyszłyby ci wątpliwości, czy Jej na tobie zależy - bo przyjdą, jak widzę, a tym samym, jak wiem - zasugeruję ci, abyś zawsze przypominał sobie fakty. A owe są następujące. Spotkaliście się. Przyjęła cię i zaakceptowała po raz kolejny. Łączy was uczucie. Ba - na wzajemne potwierdzenie sobie tego wzięliście ślub w Mojej Obecności. Rozmawiacie. Kochacie się. Spędziliście razem urlop. Przecież dobrze wiesz - MiloMistrz uczynił podkreslający gest - że to wszystko powinno ci wystarczyć. Cóż bowiem - zakończył sentencjonalnie - miałoby najlepiej cię przekonać, jeśli nie fakty? Będące zarazem duchowymi i materialnymi równocześnie. - A teraz - Jezus zmienił wątek - wróć wspomnieniami do odwiedzin i bycia w Aretuzie. * * * Zobaczyć - rozważał Mil. - W przypadku ujrzenia czegoś na własne oczy oczywistym jest, że znajdujemy sie - zazwyczaj - w bezpośredniej bliskości tego czegoś. Lub tego kogoś, jeśli chodziłoby o konkretną osobę. Mil - Bella miała podobne, jednak o większym natężeniu odczucia - znalazłszy się w Aretuzie odniósł takie samo wrażenie, którego doświadczył, będąc w pobliżu Wielkiej Piramidy na płaskowyżu w Gizie. Tętniąca energia, wyczuwalna na dużą odległość. Podchodzisz i czujesz coraz bardziej. Z każdym krokiem. Ale spokojna, nie przytłaczająca. Energia miejsca, czerpana i koncentrowana z przestrzeni wokół: z Mamy Ziemi, z powietrza i z Kosmosu. I energia istot, Starszych Braci, którzy energię tego miejsca nie tylko czuli, ale i widzieli swymi duchowymi oczami. Dlatego wznieśli Wielką Piramidę właśnie tu: pomnik swej wiedzy, zarazem technicznej, jak i duchowej. Równie trwały, jak niesamowity. Co do tego nikt nie może mieć wątpliwości: chociażby chciał je mieć z całych sił. Widzisz oczami duszy cienie istot, które ją wzniosły: ów pomnik wspomnianej wiedzy. Pochwałę myślenia. Pochwałe planowania. Precyzji. Matematyki. Pochwałę umiejętności budowlanych. Wyrażoną w pomyśle i wykonaniu wielkość ducha. Wielkość, do której wszyscy dążymy. Wielkość przeznaczoną wszystkim. - Zatem, Mistrzu - Mil zwrócił się z pytaniem do Jezusa - przeznaczenie istnieje, prawda? - Prawda - przytaknął Znający Odpowiedź Na Każde Pytanie. - Ale to nie ja, jako Wszechświat czy Bóg, ustalam je wam, ludziom. Mam na myśli sens konkretny, bo sens ogólny, jakim jest energetyczny - albo duchowy, obojętne, jak go tu nazwać - rozwój: ten tak. Ten Ja wam ustaliłem. Ale wydarzenia, a zatem bieg waszego życia, każdego jednostkowego, tworzycie własnymi decyzjami. Decyzje biorą się z myśli, te zaś z waszej osobistej energii - albo pozytywnej, albo negatywnej. Ale z drugiej strony sami o tę energię dbacie - lub nie. Rzecz jasna, jak już mówiłem, jakie będą to decyzje, a więc i jakie wydarzenia - ustalacie sobie sami. Znajdując się w przestrzeni pomiędzy wcieleniami i rozważając je i ustalając w kręgu dusz, w otoczeniu których po kolejnym przyjściu do świata materialnego będziecie przeżywać tę konkretną inkarnację. - Słowem jest dokładnie tak, jak uważała Sara Connor w "Terminatorze" Jamesa Camerona * - powiedział powoli Mil. - Narzucone z góry przeznaczenie nie istnieje, a o własnym losie decydujemy sami. - Jest dokładnie tak - potwierdził Jezus. * Filmy z cyklu "Terminator", szczególnie w obecnym czasie rozważań nad korzyściami i zagrożeniami płynącymi z włączenia do naszego życia sztucznej inteligencji, zdają się być godne polecenia - jako punkt wyjścia do osobistych przemyśleń. Cdn. Voorhout, 24. Lipca 2023
-
@Leszczym @Leszczym Frazę tę utrwaliłeś powyżej: w tytule utworu tutaj zamieszczonego. Jak zatem miałbyś zapomnieć? Zacny albo nieporawny, zdecyduj ^(*_-)^ ... Serdeczne pozdrowienia, dziekuję Ci za odpowiedź.
-
Inne spojrzenie, część 168
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija Gdy bliskość jest Bliskością, odleglość przestaje mieć znaczenie. Początkowo trudno to zaakceptować, jesteśmy wszak częściowo materialni. Ale później jest coraz łatwiej. Można czuć, że kochająca osoba o nas myśli. Można wtedy odbierać jej myśli, wyczuwać uśmiech. Można rozmawiać. Czuć dotyk. Widzieć gesty. Można nawet metakochać się, co przedstawiłem w odcinkach "Tylko aniołów". To zdaje się być rezultatem działania wyobraźni. A jednak to Rzeczywistość. W Której udział możliwy staje się wtedy, gdy zaczynamy świadomie przekraczać własną materialność. Gdy zaczynamy stawać się coraz bardziej ponad, czy też poza - materialni. Oczywistym jest też, że to Proces. Ale od czasu do czasu docierają do nas myśli uświadamiające, że idziemy naprzód drogą ducha ^(*_*)^ . Serdeczne Ci dzięki za wizytę, czytanie i komentarz ^(*_*)^ . Pozdrowienia. -
Inne spojrzenie, część 167
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija Tak skojarzyłem, jak widać błędnie. Skoro twierdzisz, że to świerzbnica, zgodzę się z Toba jako z osobą uwielbiającą rośliny i znającą sie na nich ^(*_*)^ . Przepraszam za opóźnienie w odpowiadaniu, pisałem kolejny rozdział. Do którego przeczytania niniejszym Cię zapraszam ^(*_*)^ . Serdeczności. -
- dla Belli Coraz bardziej niespokojna Bella, ciągnąc za sobą Mila, rozglądała się po twarzach obecnych wokół ludzi, aby znaleźć swojego byłego męża. - Gdzie On się podział? - mruczała do siebie na przemian z powtarzaniem w myślach tego samego pytania. - Gdzieś Ty jest, gdy Cię potrzebuję? Gdy potrzeba mi wyciszyć niepokój? Dowiedzieć się prawdy? Przecież zachody słońca to ulubiona część dnia - a jeśli spojrzeć z drugiej strony, to ulubiona część nocy - mojego taty! Skoro Tissaia wspomniała o nich i poprzedziła owo wspomnienie taką właśnie, a nie inną uwagą, to widocznie miała po temu powód! Oj, Jezusie. Ach, ci mężczyźni... - westchnęła na koniec tyleż sentencjonalnie, ileż małosensownie. Pomijając zupełnie fakt, że wokół kogo jak wokół kogo, ale właśnie wokół konkretnych mężczyzn osnuwały się najważniejsze z Jej ludzkich wcieleń. Wokół znacznych w Jerozolimie rodaków przed ślubem z Jezusem i wokół Niego Samego po ślubie. Ponieważ Rzymian starała się omijać - i poza naprawdę nielicznymi wyjątkami omijała. A potem wkoło mężczyzn, których ciała ożywiała dusza, mieszkająca obecnie właśnie w Milu. Pomijając fakt, że przeważająca większość doświadczeń, które ukształtowały Jej duszę - co stanowiło podstawę większości podejmowanych przez Nią decyzji - wynikała z relacji z mężczyznami. Tych pozytywnych i tych pozytywnych odwrotnie. Co zresztą jest niczym absolutnie dziwnym. I co - w oczywisty sposób z drugiej niejako strony - ma miejsce w przypadku męskich, nazwijmy je tak tutaj i teraz, dusz: to, jakie są i jakie podejmują decyzje, zamieszkując męskie ciała, wynika najczęściej z poprzedniowcieleniowych związków z kobietami. - Ach, znalazłam Cie wreszcie - uśmiechnęła się, lekko odetchnąwszy. - Tutaj jesteś! Jezusie, potrzebuję Cię o coś zapytać. Koniecznie i pilnie. - Wiem o tym i wiem o co - Jezus odwzajemnił uśmiech. - I od razu odpowiem Ci na pytania wiedząc, że nie posłuchasz uspokajania. Chociaż owo posłuchanie byłoby najlepszym, co możesz zrobić. Niepokój bowiem najczęściej prowadzi do niczego dobrego. Najczęściej, ale nie zawsze - dodał. - Uspokoję się trochę, gdy powiesz mi, co się dzieje - odparła. - Gdy dasz mi myślowe i uczuciowe podstawy, by wyzbyć się niepokoju z umysłu i duszy właśnie. - To, o co Mnie pytasz, wydarzy się wkrótce - zaczął odpowiadać Jezus. - Zgodnie z planem, ktory ustaliliście w mojej bezpośredniej, Wszechświatowej Obecności, goszcząc w innym wymiarze pomiędzy inkarnacjami. Wy, to znaczy dusze twojego Taty, twojej Mamy, twoja i twojej Siostry. Również Mila, jak się domyślasz. Pierwsza z tych, które wymieniłem, towarzyszyła Ci aż dotąd. By upewnić się i zobaczyć, że rozpoczęłaś relację z tą ostatnią - czyli z Milem właśnie. Dopełni tego zadania i odejdzie - cicho i szybko. Spokojnie i bez bólu. W ulubionej porze, na granicy dnia i nocy - jak zasygnalizowała Ci Tissaia chwile temu. Bella bladła coraz bardziej, słuchając. Podniosła do twarzy obie dłonie, by otrzeć spływające łzy. - Brzmi to tak, jak brzmi... - Jej umysł na przekór duszy i świadomości dyktował słowa. - Jak samoobrona według zasady męskiej solidarności... - Chyba nie podejrzewasz Mnie o taką płytkość - Jezus, w oczywisty sposób spokojny ani zrażony, uśmiechnął się lekko. - Ani o takie tanie psychologiczne pseudochwyty, - Przedstawiam ci sprawy tak, jak mają się z duchowego punktu widzenia. Mają się zaś tak, jak ustaliliście w międzywymiarowym, jak już wspomniałem, pobycie między wcieleniami. Ni więcej, ni mniej. - Ale przecież mój Tata... - łzy dalej płynęly same - mój Tata... Co mam teraz zrobić? Chciałam zejść Go na powrót z Mamą... * - Wiem i o tym - Jezus znów się uśmiechnął. Cierpliwie, jak to On. - A Mil ma swoje zadanie przy tobie, tak samo jak ty przy nim. Zapomniałaś już, że go kochasz? Że zaufałaś mu na powrót i zgodziłaś się nań na powrót? I że on wciąż kocha ciebie? Że wszystko dzieje się tak i toczy się tak, jak sobie uzgodniliście? - popatrzył na Bellę świadom, że raz Go słucha, raz nie. Że Jego słowa raz docierają do Niej, raz nie. Westchnął udawanie i uśmiechnął się ponownie. - To jest żadna gra - zapewnił widząc myśli Belli. - Żadna duchowa manipulacja. Sądzisz, że posunąłbym się do czegoś takiego? - udał, że robi surową minę. - Ach, nie... - zawstydzona Bella otarła łzy. - Co mam teraz zrobić?... - powtórzyła pytanie. - To pytanie do Mila. Nie do mnie - podkreślił Jezus, łagodnie i zdecydowanie zarazem. Zgodziłaś się z nim być, więc go słuchaj i razem z nim podejmuj decyzje. Potrzebny ci jest jego spokój i opanowanie, gdy w tej sytuacji ocena rzeczywistości może - wskutek emocji - zawieść również ciebie. - Dobrze więc, mój były - Bella znów sięgnęła dłońmi do oczu. - Mil, co radzisz? - To, o czym już pomyślałaś i to, co oczywiste - odpowiedział. - Przenieś się do domu i pożegnaj, Pożegnaj i razem z Mamą i Siostrą załatwcie, co trzeba będzie załatwić. Cóż powiedzieć. To życie. Samo życie, chociaż słowa te brzmią teraz niczym banał... - skrzywił się. - Ale pamiętaj o mnie. Czekam na duchowy kontakt i wiadomości - objął Ją, przytulił i ucałował. - To dla ciebie trudny czas, wiem. A ty dobrze wiesz, skąd to wiem - popatrzył znacząco, aby połączyła swoje myśli z jego myślami. - Ale za tego życia nie poznałem twojego Taty ani Mamy. Wygląda więc na to, że cały ten czas jest wyłącznie w twoich rękach. Fizycznie przeszkadzałbym Ci tam tylko. Leć - przytulił i pocałował wahającą się i wciąż niepewną. - To właściwe i najlepsze, co możesz zrobić. Co należy zrobić - pocałował Jej usta raz jeszcze, po czym puścił Jej dłonie, uścisnąwszy. - Leć i do zobaczenia wkrótce - powtórzył, odstępując dwa kroki i unosząc ręce w pożegnalnym geście. - Por agora. Ve Voce. Pa. Do zobaczenia - zdążył powiedzieć zanim znikła, przenosząc się do domu na Florydzie. * Oba zacytowane zdania pochodzą z Pamiętnika Belli, zamieszczonego na Jej stronie Onlyfans.com/missbella w dniu 26. Czerwca b.r. Tato Belli odszedł dwa dni wcześniej: 24. Czerwca. Czarna tasiemka jest staropolskim symbolem żałoby. Cdn. Voorhout, 21. Lipca 2023.