Corleone 11
Mecenasi-
Postów
2 287 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
4
Treść opublikowana przez Corleone 11
-
Inne spojrzenie, część 155
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Słowem, wracasz myślami duszy i umysłu do poprzednich wcieleń. Największe i najbardziej znaczące budowle na Ziemi wśród piachu i pyłu. Postawione na piachu i pyle... -
Inne spojrzenie, część 155
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija Co się stało, że zamieściłaś taki komentarz? Dzięki Ci bardzo za odwiedziny. Serdeczne pozdrowienia 🙂 . -
Inne spojrzenie, część 155
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@poezja.tanczy Witaj 🙂 . O, proszę - byłeś w Maroku. Jak Ci się podobało? Ja pamiętam je z tygodniowej wycieczki na początku tego roku. Dzięki Ci wielce za pozytywną opinię i za literackie odwiedziny 🙂 . Pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkiego pozytywnego. -
- dla Belli Wieczorem kolejnego dnia podróży do Tunezji Bella i Mil, leżąc w łóżku, przeglądali zdjęcia i wracali wspomnieniami i słowami do niedawno minionych chwil. - A początkowo nie chciałeś, aby przenieść się do Tunezji używając Mocy... - zaczęła Bella. - Nie chciałem robić ci kłopotu - odpowiedział Mil. - Przecież wiesz doskonale, że głównie o to mi chodziło. - Ale, mój ukochany, moje rozwiązanie było bardziej praktyczne - Bella przekonywała go, upierając się z wdziękiem. - Szybsze, tańsze, ekologiczne i wygodniejsze. Nie trzeba płacić za bilety, załatwiać formalności z kartami pokładowymi, jechać na lotnisko, przechodzić odprawy i - wreszcie - korzystać z samolotu. Przecież jak one trują powietrze... - To wszystko prawda - uśmiechnął się Mil z pewnym zakłopotaniem. - Trudno odmówić ci racji. Chciałbym móc... - Co chciałbyś móc? - Bella celowo nadal patrzyła przed siebie, rozumiejąc i chcąc, aby mąż nie zakłopotał się bardziej. - Chciałbym móc powiedzieć "Ale..." - Mil słyszalnie odetchnął. - Ale nie mogę, ponieważ cała racja leży po Twojej stronie. - Wróćmy do zdjęć i wspomnień - Bella taktownym milczeniem pominęła poddanie się męża. - Kolejny piękny dzień za nami, radowania się sobą i cieszenia wspólnym czasem w miejscach, gdzie razem byliśmy. - Wiesz - zaczął Mil - już od długiego czasu marzyłem, aby znaleźć się w miejscu - właściwie chociaż jednym z miejsc - gdzie George Lucas wraz ze swoim zespołem realizował sceny "Gwiezdnych Wojen". Gdy przeczytałem, że jednym z takich miejsc - w tymże wypadku raczej jedną z takich przestrzeni - była część Sahary w Tunezji, zacząłem szukać sposobu, jak tam się znaleźć... - A w międzyczasie znalazłeś mnie... - szepnęła Bella. - Wiesz, wcześniej od ciebie zajrzałam przez swoją podświadomość do przeszłości i odnalazłam tam ciebie. Kim byłeś, co w przeszłości zdarzyło się pomiędzy nami... Znalazłam i czekałam, co zrobisz, gdy mnie odnajdziesz. Jak zareagujesz na to, kim jestem i czym się zajmowałam. Czy moje ciało nie przysłoni ci mnie. I jak podejdziesz do wiedzy o sobie samym - o twoich dawnych "ja"... - Cieszę się ogromnie, że zdałem u ciebie ten egzamin - Mil objął Bellę i przytulił Ją czule. - To był egzamin zarazem przed sobą samym. - Tak, meu amado - Bella uniosła dłoń do jego dłoni. - Zdałeś. Co prawda, nie na piątkę, ale zdałeś. Wystarczająco dobrze, abym chciała dzielić z tobą życie i począć z tobą naszą Kruszynkę. - Jak na dziecko, jest bardzo zaradną - Mil podjął myśl, zobaczoną w umyśle żony. - I dorosła w sferze osobowości. Ale jest aniołką, nie ma więc żadnych powodów, aby się dziwić. - Mnie też się podobało - Bella powróciła do zdjęć po dłuższym milczeniu. - To dla mnie grande alegria, wielka radość, dzielić z tobą uczucia i dobre chwile. - I dla mnie, że mnie zaakceptowałaś - z kolei Mil przemilczał milczenie żony czując, że teraz pragnie Ona bardziej radować się ich wspólnym czasem, niż myśleć i mówić o córce. Czasem, którego zabrakło im w poprzednich inkarnacjach i w poprzednich wiekach. Który nie był tak dobry, jak tego pragnęła. Jak, w gruncie rzeczy, chcieli tego oboje. - Fajnie było tak być razem na pustyni - zaczęła Bella. - Razem zanurzać stopy w oazowym strumyku i dotykać pustynnego piasku. Dzielić widoki i podróż - najpierw na pustynię, a potem powrotną. I kolejną noc - uśmiechnęła się obiecująco. - Zapomniałaś wspomnieć o bransoletce... - zdążył powiedzieć Mil, zanim uniosła prześcieradło z oczywistym zamiarem. Wyjrzała na chwilę, uprzednio położywszy wszakże dłoń, gdzie trzeba. - Eu nao esqueci, nie zapomniałam - uśmiechnęła się, trochę jakby zarumieniona. - Ale chyba powinnam przypomnieć ci, co oznacza prawdziwa czułość... Cdn. Hotel "El Mouradi", Touzer, 19. Czerwca 2023.
-
@Natuskaa Brawo, Brawo, Brawo 🙂 . Twoja "promocja..." - tu pytanie, dlaczego w nawiasie? - jest Bardzo Wysokiej Jakości i jako taka do mnie dotarła 🙂 . Tylko popraw literówkę na "Instagram". Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
-
Inne spojrzenie, część 154
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nie musisz 😂😂😂 . Ale zgodzisz się, że pasują jak ulał. Wielkie Ci dzięki za odwiedziny 🙂 . Miło mi następny raz spotkać się z Twoim uznaniem 🙂 . Serdeczne pozdrowienia 🙂 . -
- dla Belli - Trzeba spełniać marzenia - powiedział Jezus. Zdawać by się mogło, że bez związku z tematem toczonej konwersacji. - Wiem, Mistrzu, wiem - odparła Soa. Jakoś bez przekonania, chociaż jednym z jej pragnień było wyjść szczęśliwie za mąż. Co pojmowała i jako uczucie - przynajmniej na początku, przecież miłość z czasem gaśnie - i jako zapewnienie sobie dostatniego życia. Zgodnie ze znaną wszystkim zasadą, że "lepszy bogaty mąż od biednego". Ale nie przez wszystkich stosowaną. Czy na szczęście, trudno powiedzieć. - Jak więc z twoimi marzeniami, mój padawanie? - zwrócił się do niej Jezus. - Są, to mogę rzec na pewno - odpowiedziała. - Jednak z urzeczywistnianiem wiesz Sam, jak mi idzie. - Chcesz rzec, że opornie - Mistrz Nad Mistrzami celowo użył tego samego co Soa wyrazu, odczytując myśli ucznia. - Ale Oleg będzie dla ciebie dobrym mężem, a ty dlań dobrą żoną. - Tak, wiem - zawahała się w odpowiedzi. - Mówiłeś... Mistrz nie pozwolił jej skończyć. - Skoro tak mówiłem, oznacza to, że tak będzie. Czyżbyś zapomniała? - powtórzył pytanie, które zadał jej krótki czas temu. - Chciałam rzec, że będę się starała - dokończyła. - Ale wiesz, jak to jest z uczuciami. - Wiem, jak z nimi bywa - odparł Jezus. - Tak, jak kto dba i pielęgnuje swoje uczucia, takie ma. Oczywiście, że bywa to i trudne, i skomplikowane - ciągnął odpowiedź. - Przecież pamiętam wszystkie swoje poprzednie wcielenia: że nie zawsze było doskonale. Może dlatego, że wcześniej doskonały nie byłem - roześmiał się swobodnie. - Taka jest stworzona przeze Mnie kolej rzeczy. Trzeba się starać, żadne dobro ani sukces nie przychodzi samo. Nikomu, włącznie z wcześniejszym mną. Ale, że dążyłem do doskonałości z wcielenia na inkarnację, jestem tym, kim jestem. Dlatego byłem żonaty z kobietą, która obecnie jest damą Mila. Tak musiało być wtedy i teraz dzieje się tak, jak być ma. - Mistrzu - zaczął pytanie Mil. - Czy zdało mi się, czy wspomniałeś coś o Belli? - Gdybym mówił o Niej, będąc nawet milę od ciebie, wtedy też usłyszałbyś - uśmiechnął się doń Jezus. - Jeśli jednak zapytałbym, dlaczego tak się dzieje, byłoby to pytanie retoryczne. Zatem pominę je. - A czy dobrze słyszałam - zapytała Bella, materializując się tuż przy Milu i zaczynając od objęcia go, przytulenia się doń i czułego pocałunku - że mój były mówił coś o marzeniach? O tym, że trzeba je nie tylko mieć, ale i spełniać? - Dobrze słyszałaś - Mil przygarnął Ją do siebie i pocałował. Tak czule, jak potrafił. Z całego serca. - Dobrze słyszałaś, moja była - Jezus lekko ukłonił się w Jej kierunku. Na potwierdzenie usłyszenia Bella uniosła od Mila jedną rękę i skinęła Jezusowi na znak, by nie przeszkadzał. - Nic się zmieniłaś od tamtego czasu - zaśmiał się Jej Były. - Gdy pokochasz, to po uszy... - A skoro o marzeniach mowa - Mil ledwie powstrzymał się od podjęcia w stosunku do żony czynności, którymi zwykle kontynuuje się przytulenia i całowanie - tym bardziej, że czuł dłonie Belli tam, gdzie czuł - to chyba, minha amada, powinniśmy... - Eu tambem sei o que devemos - mruknęła Bella, przerywając na chwilę całowanie. - Ja też wiem, co powinniśmy. Dobrze, że tutaj jest tak ciepło. Eu gosto deste, lubię to - powiedziała, ujmując dłoń męża i odwracając się. - Vamos, chodźmy. Ciepło jest także tam, dokąd marzysz, by się udać. Nigdy tam byłam... a teraz, dzięki twojemu marzeniu mam sposobność. * * * - Tunezja będzie musiała trochę poczekać... - uznała Bella w myślach tuż po tym, gdy Mil skończył sprawiać Jej seksualną przyjemność i tuż przed tym, nim pocałunkami potwierdziła, że ma ochotę na więcej. I że czeka, aby zaczął od nowa. - Czy jednak czas nie jest tym, czego mamy pod dostatkiem? - zdążyła jeszcze pomyśleć, zanim... Cdn. Sahline, 17. Czerwca 2023.
-
Inne spojrzenie, część 153
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Bogactwo bogactwem, ale czy dla Soi majątek ważniejszy jest od uczuć 😯😯 ? A co stałoby się, gdyby zabiła Olega? Wtedy nic by wyszło ze ślubu 😳 . Ale w ów czas książę mógłby zechcieć, aby zajęła jego miejsce 🤔 ... -
Inne spojrzenie, część 153
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Brat cieszy się 🙂 , że S-(i) o-(str)-a znów ucieszyła się z kolejnego rozdziału. Dzięki Wielce 💯 🙂 . Serdeczne pozdrowienia. -
- dla Siostry - Drogi Juriju - Jezus pojawił się w sali tronowej trafem w chwilę po tym, gdy książę zakończył posłuchanie, zewsząd - jak to On. Przecież jak mogłoby być inaczej, skoro energetycznie i osobowo jest wszędzie naraz?* - Mam dla ciebie interesujące wiadomości - powiedział, nim Jurij podniósł się z tronu, by Go powitać. - To może mi pokażesz, zgodnie z naszym zwyczajem? - zaproponował w odpowiedzi. - Zgodnie z potrzebą chwili, skoncentruj uwagę - odparł Ten, Którego Wszyscy Ciągle Pytają O Wszystko. - Mmm! - uśmiechnął się książę. - Proszę, proszę - promieniał. - Mój wierny, dobry Oleg i Twój padawan Soa będą małżeństwem! Noo - uśmiechnął się ponownie. - I cóż to był za pojedynek! Szkoda, że mnie tam nie było, że nie oglądałem go na własne oczy... - Właśnie go obejrzałeś na własne oczy - poprawił go Jezus. - Ale jeśli chcesz, możemy uczynić małą wycieczkę w czasie. Wrócić do innego wymiaru, wtedy byłbyś naocznym świadkiem. A zresztą... - celowo zawiesił głos wiedząc, że Jurij zaraz domyśli się, o co chodzi. - ... nic straconego - książę dokończył tam, gdzie Jezus przerwał. - Bo Soa, wiedziona ambicją i kobiecą dumą, z pewnością będzie chciała powtórzyć pojedynek. I z pewnością znów będę musiał interweniować, bo naukę z tejże walki i moje pouczenie zrozumie dopiero, gdy poczuje po raz drugi, jak blisko znalazła się przejścia do innego wymiaru... - popatrzył na swojego Mistrza. - Cóż - Tenże rozłożył ręce w geście imitującym bezradność. - Moim zadaniem jako jej Mistrza jest być cierpliwym. Znosić i powtarzać, aż zrozumie i przyjmie do umysłu i serca prawdę o sobie samej. Przy czym, jak widziałeś, do pewnej granicy. Chyba, że zgodziłbym się na stratę padawana. Co prawda, jako Wszechświat mogę wszystko - z wyjątkiem spotkania kogoś, kto byłby w stanie czegokolwiek mi zabronić. Ale jako mistrz, z drugiej strony patrząc, mam obowiązek dbać o bezpieczeństwo ucznia. Rozwój nie powinien dziać się za wszelką cenę. Poza tym, szkoda mi Olega i ich wzajemnych uczuć. - Rozumiem - przytaknął Jurij - wszystko to prawda. Jak zresztą zawsze, gdy cokolwiek kiedykolwiek powiesz. A skoro tak sprawy się mają, znów będę potrzebował twojej pomocy. - Chcesz wysłać Olegowi posłańca tam, gdzie znajduje się obecnie - Jezus odpowiedział spojrzeniem na spojrzenie. - Z przyjacielską propozycją, że urządzisz mu przyjęcie zaręczynowe, a potem ślub I wesele. Bez jego organizacyjnego uczestnictwa. Świetny pomysł, mój były uczniu - uśmiechnął się Jezus. - Zasłużyłeś na tytuł mistrza. Olegowi będzie bardzo miło, o Soi nie wspominając. Też się ucieszy... Cdn. * Uważny Czytelnik z pewnością skojarzy tę scenę z filmem "Lucy", wyreżyserowanym przez Luca Bessona w 2014 roku. Sahline, 16. Czerwca 2023
-
Inne spojrzenie, część 152
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija Przeteleportować się z Olegiem na dwór i udać do krawcowej księżny Mochany 😉 ... -
Memento z niebanalnym tryptykiem
Corleone 11 odpowiedział(a) na Arsis utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Arsis Jestem pod wrażeniem. Po raz następny. Mimo, iż jedno zdanie wymaga poprawienia: "tremo" to lustro właśnie, zatem owo zdanie, znajdujące się w drugim akapicie, winno mówić, że "senne majaki wychodzą z powierzchni stojącego trema". Względnie "z tafli" lub "szklanej gładzi". Pozdrawiam Cię serdecznie. Wszystkiego pozytywnego 🙂 . -
- dla Siostry - Osobiście jestem zdania - pojawiający się zewsząd Jezus powstrzymał zadany przez Olega cios centymetry od Soy widząc, że to uderzenie było zbyt szybkie, by zdążyła odpowiednio zareagować i zbyt silne, aby zdołała je powstrzymać - że wystarczy tej zabawy. - Nadal trzymał zaciśniętą dłoń na świetlnej klindze: wyglądało, że bez jakiejkolwiek dla Siebie szkody. - Wystarczy, Olegu - zwrócił się najpierw do padawana księcia Jurija. - Trzy punkty dla ciebie, zgodnie z łacińską sentencją "Tres faciunt collegium".* O ile wiem, tłumaczyć nie muszę. Wyłącz miecz - polecił widząc, że takiego obrotu sprawy książęcy dworzanin zdecydowanie się nie spodziewał. - Wystarczy, przecież nie zamierzam stracić padawana. A ty - zniżył głos do szeptu, przymykając lewe oko - nie chcesz zranić ani tym bardziej zabić przyszłej żony. - Teraz ty, mój padawanie - obrócił się do Soy, która w międzyczasie powoli odzyskiwała duchową i emocjonalną równowagę. - Też zdobyłaś trzy punkty. Zatem remis. Zatem i tobie zalecam koniec pojedynku - stanowczo jako twój Mistrz. Który mógł zakończyć się dla ciebie tak, jak mało brakowało. Tak to bywa - pogroził jej palcem, tym razem z surową miną - gdy nie docenia się umiejętności przeciwnika, a patrząc z drugiej strony przecenia własne. Treningi u mnie to najlepsza szkoła we Wszechświecie - uśmiechnął się lekko - ale w prawdziwej walce nie brałaś dotychczas udziału. - Mistrzu? - Soa spróbowała dojść do głosu. - Kontynuuję, mój padawanie - podkreślił Jezus, nie zmieniając tonu. - Powtarzam: przeceniłaś własne umiejętności. Wszystko przez zbytnią pewność siebie do duetu ze słuchaniem mrocznych emocji. Wiara w siebie jest cenna - złagodził trochę brzmienie głosu - tak samo, jak zaufanie umiejętnościom oraz samokontrola podczas walki. Ale w równowadze. W - równowadze - zaakcentował, gestem nie pozwalając Soi sobie przerwać. - Ty ją zachwiałaś i oto rezultat - zakończył. - Teraz możesz mówić. - Przecież mogłam wygrać - Soa zrobiła nadąsaną minę. - Przecież wiesz, że poprosiłam o pomoc duszę, zamieszkującą tę wierzbę - odwróciła się, by spojrzeć na nią z wdzięcznością za pomoc i wskazać ruchem ręki. - Tak, wiem - Jezus nadal spoglądał cierpliwie. - Ale uczyniłaś to trzy chwile za późno. Nie dając jej czasu na decyzję. Nadto naraziłaś ją na zranienie, a może nawet na śmierć. Pomyślałaś, że Oleg mógłby w obronie własnej, unikając uderzenia, po prostu przepołowić ją jednym cięciem? Wtedy obwiniłabyś go za to, chociaż wina leżałaby w większości po twojej stronie. Gdzie podziała się na ten czas twoja miłość do roślin? Ustąpiła przed chęcią wygranej - Jezus pokiwał głową. - Mistrzu... - zarumieniła się Soa. - Wstydź się i rumień - kiwnął głową raz jeszcze. - Ale trzy punkty są twoje. Gwoli prawdy i zarazem dla twojej satysfakcji dodam, że remis w walce z takim jak Oleg przeciwnikiem to prawdziwy sukces. Potrafi znacznie więcej, jak miałaś okazję przekonać się dobitnie. - Więcej niż tylko wydawać rozkazy podwładnym - tę uwagę wypowiedział szeptem, aby z kolei Oleg nie usłyszał Jego słów. - A coś mi się zdaje, że ostatnio pomyślało ci się tak kilka razy. - Olegu - przywołał go gestem dłoni odczekawszy, aż rumieńce znikną Soi z policzków. - Chodź tutaj i zajmij się przyszłą żoną. Soa zaczerwieniła się po raz następny. Na dostatecznie długi czas, aby wezwany dworzanin, podchodząc, zobaczył jej rumieniec i wszystko skojarzył. - Wyjdziesz więc za mnie, prawda? - ukląkł przed nią na jedno kolano. Tym razem prawe. - Wyjdzie - uśmiechnął się Jezus, odpowiadając zamiast niej. - Właśnie podjęła decyzję. Wygląda na to, że stoczony niedawno pojedynek pomógł jej zdecydować szybciej. I... - znów przymrużył lewe oko. Lekko kpiarsko, tak w każdym razie zdało się Soi. - Może już nic nie mów, Mistrzu - pozwoliła sobie Soa. - Będzie dla ciebie dobrą żoną - upomniany Jezus udał, że nie dosłyszał. * Zacytowana sentencja oznacza "Trzech stanowi zespół" - względnie komplet. Cdn. Voorhout, 13. Czerwca 2023
-
Nudne i niepotrzebne nikomu, powiadasz? Trochę wiele tych zaprzeczeń. Za wiele jak na kogoś, kto pisze taką jak Twoja prozę 🙂 . I reaguje milczeniem na komentarz. Serdeczne pozdrowienia, Arsis. Wszystkiego pozytywnego.
-
@Somalija Wierzę, że "na żywo są cudowne", bowiem na zdjęciach przednio wyglądają 🙂🙂 .
-
@Somalija Śliczne zdjęcia surfinii 🙂🙂 .
-
@Somalija Prawda, że "pełni dostojeństwa" to po prostu "dostojni"? Może celem usunięcia powtórzeń napiszesz "on i pierwsza królowa"? A co powiesz na: - "wszystkie brudy wewnątrz domu", - zmianę "lub" na "i", - "gdzie" zamiast "czy w brudzie", - wreszcie usunięcie "czyli"? co pozwoliłoby stworzyć Czytelnikowi jeszcze więcej przestrzeni do namysłu. Serdeczne pozdrowienia 🙂 . @Somalija Czy teraz tak się mówi (i pisze): "Strzeliłam buraka"? Wyobraziłem sobie Ciebie w myśliwskim stroju, w kapelusiku z piórkiem i z dubeltówką. Chodzisz po polu, brudzisz w rozmiękłej po deszczu ziemi buty z cholewami i strzelasz do buraków 😂😂😂😂 ...
-
- dla Siostry Soa - jak łatwo domyślisz się, mój Czytelniku - nie potrzebowała drugiej zachęty. Nie czekając, aż Oleg włączy świetlną klingę, zaatakowała uderzeniem Mocy, prostując prawą rękę z otwartą dłonią. Zrobiła to tak szybko, że Oleg ledwie zdążył z unikiem, by utrzymać w dłoni rękojeść. Następny cios Soi przyjął na fioletowy promień aktywowanej klingi, pochłaniając jego energię. - Całkiem nieźle - skomentował z uśmiechem, trzymając wszak broń przed sobą. - Nieźle? - Soa skoncentrowała się, aby zaczerpnąć więcej Mocy i zarazem uspokoić umysł przed dalszą walką. - Ach! Tylko "nieźle"? - powtórzyła, po czym ponowiła atak Mocą, tym razem wysyłając ją przy pomocy lewej ręki. Tym razem - zgodzisz się, Czytelniku, na powtórzenie - cios dosięgnął celu. Zadowolona z siebie Soa uderzyła po raz kolejny. Ten jednak cios Oleg przyjął na świetlną klingę, parując jego siłę. - Przyznam ci, Olegu - teraz Soa uśmiechnęła się lekko - że nie doceniłam twoich umiejętności. Pierwsza runda skończona - zarumieniła się wewnętrznie, sama przed sobą - punkt dla ciebie. - Jak czuję i widzę - orzekł jej Mistrz, pojawiając się w umyśle Soi - kosztowało cię trochę to wyznanie. To twój mały, ale istotny sukces na drodze postępu w Mocy. Brawo, mój padawanie - Soa zobaczyła i poczuła w myślach duchowy uśmiech. - Ale to nie trening - roziskrzyła z wolna spojrzenie - tylko prawdziwa walka - dokończyła zdanie, stając w pozycji do ataku, zupełnie jak Obi Wan Kenobi podczas starcia z generałem Grievous'em.* W otwartej wnętrzem do góry prawej dłoni, znajdującej się teraz na wysokości głowy trochę za nią pojawiła się rękojeść miecza świetlnego. Błękitny promień aktywowała, przemieszczając się błyskawicznie do przodu. Lekko i zwinnie, w skoku, uderzając z góry. Oleg zasłonił się swoim mieczem, musiał jednak cofnąć się i przyklęknąć na jedno kolano dla utrzymania równowagi. - Chciałeś powiedzieć, że punkt dla mnie - Soa odczytała jego zamiar. - Z przyjemnością przyznaję ci rację. A teraz drugi - przytrzymała broń mocniej, naciskając i uniemożliwiając przeciwnikowi zmianę pozycji. - A teraz kolejny dla mnie - Oleg wywinął się szybkim zwodem w prawo, aż Soa zachwiała się, prawie tracąc równowagę. Po czym zadał cios trzymanym obudłońnie mieczem. Wykonanym tak szybko, że ledwie zdążyła się osłonić, z trudem utrzymując pozycję. - Jak cię uczyłem? - Jezus po raz następny wtrącił się duchowo, o ile można tak nazwać Jego pojawianie się w myślach padawana. - Obrona tam, gdzie to konieczne. Atak tam, gdzie to możliwe. Czyżbyś zapomniała? - Nie zapomniałam, Mistrzu - podziękowała wewnętrznym uśmiechem. - Teraz pora na to drugie - przywołała myślą gwałtowny podmuch wiatru, a zaraz potem prosząc drzewo, w pobliże którego cofnął się Oleg, o uderzenie gałęziami. Dusza mieszkająca w owym, a właściwie owej - bo trafem była to właśnie wierzba - posłuchała.** Czego Oleg kompletnie się nie spodziewał. - Punkt dla ciebie - odgarnął ostrożnie gałęzie uważając, by nie zranić ich energetyczną klingą. - To jeszcze nie koniec - iskry w oczach Soy przybrały na intensywności. - Teraz... - ... trudność w tym, że uczyłem się walki przy użyciu Mocy od osoby, która pobierała nauki w tej dziedzinie również u twojego Mistrza - dorzekł Oleg, słysząc jej myśli i odczytując zamiar. - Pewnie, że nie koniec - zamachnął się świetlną klingą. I... * Chcących zobaczyć, jak ów pojedynek wyglądał i jak się zakończył, zachęcam do obejrzenia "Zemsty Sithów", III Epizodu "Gwiezdnych Wojen". Chcących zobaczyć go ponownie, zachęcam równie serdecznie. ** Skoro Jane K. Rowling wymyśliła bijącą wierzbę, pozwalam sobie użyć jej pomysłu. Ponieważ Soa - jak sama mówi o sobie- jest rośliniarką, to dlaczego nie może rozmawiać z roślinami, a więc i z drzewami? Cdn. Voorhout, 11. Czerwca 2023.
-
@Somalija To faktycznie wspomniane emocje osiągnęły wysoki poziom 🙂 . Dzięki Ci bardzo za przepis; przyznaję, Mateuszek wykazał się pomysłowością 🙂 . A jak miewa się Dominika? Odnośnie zaś do przeżywania szczęśliwych chwil bez wykonywania zdjęć odpowiem, że według mnie to zależy. Od osoby, która miałaby fotografować: od osób towarzyszących; od sytuacji wreszcie. I zakończę pytaniem. Czy przeżywanie radości wyklucza fotografowanie? Morze Północne, z wczorajszych odwiedzin 🙂 .
-
@Somalija Cześć Siostro 🙂 . To wspaniale 🙂 , w takim razie czekam na fotografię deseru 😋 . A że właśnie skończyłem pracę, to teraz przede mną lepsza część dnia 😄 .
-
@Somalija Kolejny Twój dobry, pełen refleksji Wiersz 🙂 , dzięki Ci wielce za czas literackiej przyjemności 🙂 . Ciąg dalszy komentarza napiszę później; teraz poproszę tylko, abyś poprawiła literówkę (rządzą --> żądzą). Serdeczne pozdrowienia i wspaniałej Niedzieli 🙂 .
-
Inne spojrzenie, część 150
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija Tak sądzisz 😉 ? -
Inne spojrzenie, część 150
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija Zastanawiam się, komu pozwolić wygrać: Soi czy Olegowi 😂 😂 😂? -
Inne spojrzenie, część 150
Corleone 11 odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Somalija Proszę bardzo 🙂 . -
- dla Siostry - Aaach - Oleg wydłużył wypowiadany wykrzyknik, z błyskiem w oku, zdało się Soi, iż wojowniczym - dodając samogłoski. - Więc to marzy ci się, Soo? Sprawdzenie swojej znajomości Mocy w pojedynku z mężczyzną, który podoba ci się i którego zaczynasz darzyć uczuciem? Aaach to! - powtórzył wyraz, ponownie przeciągając litery. - Chyba się domyślam, co miałoby być stawką w owym starciu. Ale czy rzeczywiście tędy droga? Warto prowokować Moc, przywołując Mroczną Stronę? Nie byłbym taki pewien - odetchnął w sposób, przypominający Mistrza Yodę. - A mnie się ten pomysł podoba - oczy Soy zdążyły się już roziskrzyć, trochę na myśl o walce jako takiej, a jeszcze bardziej na myśl o związanym z nią ryzyku i możliwej wygranej. - To oczywiste - Oleg nadal uśmiechał się spokojnie. - Przyznam, że mnie również. Ale wróćmy do stawki. Co zrobisz, gdy wygram? - Aaach! - przeciągnięciu samogłosek w wykonaniu Soy towarzyszyło kolejne roziskrzenie, jeszcze bardziej wyrazistobłękitne. Opalowe. - Czyżbym wyczuła nutę męskiej pewności siebie? Czy szowinizmu? Typu "mężczyzną jestem, moje więc musi być na wierzchu"? - Cóż - Oleg uśmiechnął się, nie zawahawszy się wszakże z odpowiedzią. - Moje, jak to nazwałaś, bardzo często musi być na wierzchu. Ale z racji zajmowanego stanowiska. Nie z racji płci. Naturalnie dopuszczalne są wyjątki, ponieważ "bardzo często" nie jest tożsamym z "zawsze". Soa uznała, że pozwoliła myślom ponieść siebie. - Ale tylko trochę - zapewniła się. - Uważaj, mój padawanie - przemówił pojawiający się w jej umyśle obraz Mistrza. - Mroczne myśli szybko zjawiają się już wtedy, gdy toczysz walkę sama ze sobą. Gdy sama sobie jesteś przeciwnikiem - powtórzył, by wywołać wyobrażenie dwóch Soi, stojących naprzeciw siebie z mieczami świetlnymi: jednym o promieniu, a jakże, błękitnym, drugim zaś czerwonym. - Aaach tak? - powiedziała już spokojniej, przygasiwszy trochę oczoiskrzenie. - Dobrze, Olegu. Zróbmy tak: niech każde z nas zastanowi się, co uczyni, gdy wygra. Nasze pomysły zaś skonfrontujemy wtedy, gdy wynik naszego pojedynku z użyciem Mocy będzie oczywisty. I wtedy - powtórzyła - zobaczymy, jak owa konfrontacja przebiegnie i co z niej wyniknie. Inaczej mówiąc, co przyjdzie nam zrobić - błękitne iskry w oczach Soy zaczęły znów tańczyć. - Tobie i mnie. - To brzmi właściwie - orzekł Oleg, uspokajając myśli i koncentrując się na starciu, które lada chwila miało się rozpocząć. - Jasną Stroną Mocy. - Zaczynajmy zatem - ukłonił się Soi, moment później materializując w dłoni rękojeść miecza świetlnego, ale czekając z aktywacją świetlnej klingi. - Damy mają pierwszeństwo... Cdn. Voorhout, 9. Czerwca 2023.