-
Postów
1 193 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Treść opublikowana przez Lidia Maria Concertina
-
Chcesz siebie czytać? Jak książkę? Niepoczytalność. To nie tytuł. To numeracja każdej ze stron. Jestem twoją erratą. Czytam skały: żłobienia, osady, odpryski ... Bywa, że ludzie. ---------------------------------- Przy szwedzkim stole - sami Finowie. Wypraszają mnie. Mówią, że to łaźnia. Turecka, a nie - polska. Niepolska. Nie Polska. Rozpustnicy! (Już na Grenlandii.) Na chybił trafił rzucam kostką lodu i żałuję, że nie zrozumiałam wcześniej: ludzkość to ''nic specjalnego.'' Teraz spokojnie śpią, zanim jutro znów zaczną krążyć jak sępy Nie wokół szwedzkiego, a ogólnoświatowego stołu. Manna z nieba! Trzeba szybko nakładać, bo się kończy! A ilu jeszcze w kolejce! Ponoć Adam i Ewa na deser zjedli lizak z obłoków. Dlatego nieba nie ma. Zamykam wszystkie okna. Idzie burza.
-
Nie zwierzam się Bogu z żadnych sekretów Oboje chodzimy spać trochę za późno ... Ciasno spleceni pod mocno przetartym prześcieradłem rozmawiamy o ... Bogu i polityce, o czasie, który wrzucił nas wszystkich do nowojorskich lepianek, downtownów w Myanmarze i penthousów w Los Cabos Siedzimy tam bawiąc się pętlą Przejeżdża ostatni autobus ... ... ukręcamy ją na siebie Stare patefony, mroczność grożąca światłu pryzmatem I Wszechmogący Bóg wymachujący swoją łaskawością niczym maczugą nad światem Połowa tego świata cierpi, a On się niezdarnie pyta, czy może jakoś pomóc Może. Może po prostu go dalej nie stwarzać. Każda minuta jest nowym początkiem życia, znów musimy się adaptować i za chwilę coś łamie nam serce Ja w pewnym momencie spojrzałam na zegarek - czas JEST. Siennik z baldachimem. Kołdra z łabędzich piór i Diabeł w mycce. Zwierza się ze wszystkich ... moich sekretów Twarzą do ściany.
-
1
-
Czasochłonny
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na Dared utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
@Dared Świetne! -
Przestałam patrzeć na Chrystusa, bo zaczęło mi się spieszyć. Donikąd. Udrapowana milczeniem Uderzam się boleśnie o policzek - twojej twarzy. Wyjdź stąd i nie bądź powtarzalny. Niepowtarzalne są kosze ze śliwkami i pierwszy październik, w którym rozglądam się po wszechświecie Mój syn narodził się za drzwiami 'dziś'... ma na imię Mars Cały czas przyjmuje gości. Zapomniałam im kupić krakersy. Pensjonat na wynajem - Pani Ziemia. Mieszkamy tam tylko latem. Ludzie i tak przymarzają do kry jak łabędzie Niektórzy nie znają nawet nieczułości ani starych płyt, pończoch z jedwabiu i słoty w słoneczne popołudnie w bordowym pokoju marca Składam broń do pudełka z bielizną Porządkuje zmysły. Kilku brakuje W garnku patchwork ryżowych pół. Ja, ty, my i długo nic - jesteśmy siebie tak głodni! że aż rozgotowani ... Co, straciłeś apetyt ... ?
-
Są telefony, które aż urywają się od śmierci A wieczność - jest tylko małą bitewką pokonaną na własnym polu Zawsze można by więcej, lepiej Zawsze - a czemu nie w tym właśnie momencie? ... Żeglują przedwiośnia i lilie, celofan rzeźb szeleści efemerycznością brązu Tak! To wszystko to były życia! Płaczę pośrodku sali egipskiej w Luwrze ... Muszę nadrobić: jak dotąd zwiedzałam tylko hipermarkety. Tchnienie. Odpoczynek od bodźców. Pod wodą - płaczący płetwonurek. Wszyscy toniemy w podobnych okolicznościach. Nie robię nic dobrego dla ludzi. Oni - na mój widok wyrzuają stoły przez okna. Każdy - z pokerową twarzą. Ba! ... Talia na szczęście jeszcze cała. Ogrywa mnie, choć bez sukcesu. Płoną przeroczyste ogniska powietrza W środku lasu składuję pognieciony asfalt niewydeptanych ścieżek ...Trafisz tu? Niewidzialna vendetta - ten motłoch przestraszonej nicości. Płaczę - oblekając się w pustkę - łacińskiej dzielnicy. Nikt nie rozumie mojego esperanto! Tułam się po nocnych lokalach w nadziei, że ktoś zmieni pościel na brudnym sienniku starannie wypomadowanej głowy... Boże! Moby Dick i Goliat przy jedym stoliku! Skorupa ziemi - potłuczona na maleńkie kawałki ... Panowie, nie mam pojęcia, co w tej sytuacji zjemy dziś na obiad ...
-
Nie prosiłam cię o smutek Wyjdź.
-
Lata świetlne od świętości. A zmawiam siebie pacierzem. Czekam na istnienie, które się we mnie roztańczy - przegniłej skrzyni na łajbie pośrodku wyschniętego morza. Zatopiła się iskra. Czy ktoś ją później widział? Płonie lodowiec. Widzę Duchy Święte wszystkich wyznań świata. I wygłodniałe Ramadany. Budzę się - skąpana we własnej ludzkości, która zostawiła mnie i odeszła ... bez żadnej obietnicy. Chcę ją zabalsamować. "Obiecuję." Wieczory spędzam na kontemplowaniu pustych ścian, na których widnieje jedynie wiara. Wszystko inne kołysze się w zachodach słońca, przeprasza - na innych kontynentach, porzuca - tylko samotnych. Co to jest "wszystko inne?" Nie wiem. Z zazdrością spoglądam na masywny pojazd kosmonautów szykujących się do półrocznego niebytu na ziemskiej kuli. Ja tu zostaję - "z wszystkim innym." Moje życie? Prowadzi walec. Po kwadracie.
-
Każdy z nas tęskni za domem, którego nie ma Domek - z przedartych kart Chaosu - opustoszała scena ... Gonimy się i przeganiamy Robiąc trzy kroki do tyłu Niedbale kapitulujemy - rzeźbiąc słabości w sile Słoneczne studio bez muzyki I barek z trzeźwością spojrzenia I rozogniona twarz - pod oceanem zwątpienia Tak bardzo ... oczywiście ... zgadzamy się na świat we wszystkich jego przejawach Tęsknych spojrzeniach, gdybaniu, integracyjnych zabawach Mam wszystko. ... za sobą. Krew pulsuje w rytmie szczepionek i przepoconych kurtek, które przemilczały całą zimę Loki i kokardy, weneckie balustrady Tak, trzeba iść przed siebie! Nawet - jeśli się ... minę Zbrylony cukier w salaterce mijanych dni I cierpkie wino zasiedziałych rozkoszy Wyłącz ten budzik. Wszechświat i tak na nas zaspał. A świat - wylądował w koszu ...
-
Dlaczego taki zachmurzony?! Nawet chmury odchodzą od zmysłów! A przecież ... jest zawsze jakieś ... "Przecież"! Zależysz tylko od moich kaprysów i nastrojów. Świecie.
-
Dni robią się dłuższe. A co dzień - to równonoc Ludzki plac zabaw jakby opustoszały: sztylety, piasek, szrapnele i serca przebite strzałą Nagle zauważasz, że nie ma korzystnych przesiadek na zatłoczonym dworcu zwanym życiem Wszystkie pociągi opóźnione i nikt nie czeka na odbiór paczki z twoim szczęściem, nieszczęściem i odczuwaniem Nagle wiesz, że możesz spakować się do plastikowej walizki, papierowej torby, albo - do pustej dłoni ... Bez znaczenia. Zawracasz kijem ocean błędów, zrzucasz na siebie wierzchołek lodowej góry, nie płaczesz, bo łzy nie generują sensu - są zbyt niestałe i chłoną wszystko - z przypatrującej się im twarzy ... Nagle - proporcje w asymetrii, miekkość najtwardszej skały, śpiew dziecka i " regulowanie zaległych płatności" - widzisz przez pryzmat tonącego nie potrzebującego brzytwy Być może nawet widzisz w tym wieczność, której zwyczajnie nie chciało się być Zrezygnowała przed czasem. Też rezygnujesz z siebie ... ? Można tylko czasem, można - całym życiem. Najbardziej lubię budynki i samotność. Budynki muszą być ze starej jasnej cegły, zmruszałe i zatęchłe, na ciemnych, brązowych ulicach górniczych miast. Zanim je znajdę, odszukam, czekam na jakikolwiek ślad ziemskiej kuli. Moja, nieziemska planeta odmawia mi kształtu i koloru Jest pozbawiona atmosfery i zimna, niespokojność czyni na niej wojną - z powierzchownego pokoju ... Niepokoju? Ale nam błogo ... Rozsiądź się i poczuj wygodnie, nie ma potrzeby zaglądać złudzeniom prosto w oczy w nadziei, że odkryjesz prawdę. One muszą trwać, jak kolorowe kokardki latawca, muszą iść - jak pielgrzymi bez celu. Być dla bycia - i po co więcej? Wystarczy się spakować do skórzanej sakiewki i modlić - o nieprzemakalne buty. ... Dlaczego płaczesz?
-
Rozminąć się z przeznaczeniem ... I czemu zawsze na złej drodze?
-
Wszystkie rytmy zapachu Wszystkie zaloty nadchodzącej wiosny Gzymsy i parapety z nadzieją przyglądające się obietnicom przechodzącym tuż obok Pierwsze lody w kawiarni "na mieście" i bukiet bzów - tak bardzo nieprzejezdny, uliczny! Z każdej wystawy śmieją się szyfony i jedwabie Narożne kamiennice zrzucają pożółkłe opowieści z balkonów ... Nie starzejemy się ani trochę. Czas nie mija - ani na chwilę ... zatrzymuje Siebie i wszystko dookoła - chcę objąć kreską chmur, pisaną samolotem Czasem warto tu żyć Zwłaszcza gdy chwile częstują nas swoją esencją... A dziś to ciągłe "nie teraz" Wchodzę do dziupli drzewa, niezatapialna gawra Nad powiekami z tysiąca gwiazd szybuje postać... Piękna! Pod powiekami - ciemność.
-
Spieszmy się popełniać największy grzech: nie umierać! A życie - zrobi za nas resztę: będziemy! Czekać.
-
Ludzkie życie - czekanie na niedoczekanie. Szarfy jedwabiu ciasno opinające gruz: budzików i terminarzy Ach jakże się cieszę, że ktoś podrzucił mi metaforę miłości! Kukułcze czy sokole jajo ...? Wiem! To chyba było jajo sępa. Z autopsji. Dokoła twardo i trudno i przeciąg, pazury zaciskają się miłością na metalu żerdzi, nie odpowiedzą na listy - od niepiśmiennych emocji, nie rozwiążą czerwonej kokardki - przecież trzeba przydawać uroku! Cichą rozpaczą zrywam słońce z drzew Przyglądam się światu, czy jeszcze się sobie nie znudził Popełniam samobójstwo myślą i mową - bez uczynku (lecz z zaniedbaniem) W środku nocy przechadzam się po krawędziach parapetów dalekiej Rosji (dalekiej od Putina) Nie śpię, bo ... nie mam o czym. "Śnić" to nie to słowo - dawno już przestałam stroić harfy marzeń Ale ... wciąż nie fałszuję. Rzeczywistość jest nieubłagana dla żebraczej codzienności Kluczem otwieram przestrzeń. Nie wróciłam! "Do domu."
-
Gościniec
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na Lidia Maria Concertina utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Gosława Przykro mi, Gosławo, odchodzenie jest najtrudniejsze dla obu stron, ale dobrze jest, kiedy można się "rozsiąść" w pokoju pełnym drogich dla siebie ludzi. ? Trzymaj się ciepło, pozdrawiam i dziękuję za pozytywność w odbiorze! ? -
Co rano - kubek bezsilnych łez - zamiast porannej kawy Za oknem wiosna - budzi się, dalej śpiąc Letarg przyciągania ziemskiego i dekalog jednego przykazania: nie odpychaj, jeśli uda ci się zobaczyć ... ludzkość ... choćby - jednego człowieka.
-
... A kiedy w końcu usłyszysz ciszę - będziesz zbawiony. Być może będzie to ostatnia minuta życia. Być może pierwsza. Starość dostrzeżesz, kiedy rozejrzysz się i nie znajdziesz żadnych parawanów wokół siebie, nie zmieścisz się w ubrania z żadnej mody, nie będzie do czego uciekać - ta starość może się wydarzyć nawet dwudziestolatkom. Obecną tymczasowość zamieszkuję tylko z Bogiem - szeleści dyskretnie wiatrem w przestronnym apartamencie, spowiadamy się sobie bez potrzeby rozgrzeszenia. I myślę o lądach, które chcę zamieszkać: poznaję ich sylaby i dźwięki. I byle tylko się nie zestarzeć! Brak ludzi to tylko: "nie wychodzę im naprzeciw." Oni też nie wydają się otwierać drzwi. Wpatruję się w pustką kartkę. To mój plan miasta. Ktoś puka do drzwi! Zaciął się łańcuch. Odplącz mnie. (...) Teraz możesz się rozsiąść: nikogo w sobie.... Masz.
-
Czy jeszcze coś do siebie czujemy oprócz ... siebie?
-
Homo sapiens i kobieta
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na Sylwester_Lasota utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
@Sylwester_Lasota Spokojnie, jest to podrecznikowy przyklad poezji fallicznej ?? -
Mówią: "ten człowiek Boga w sercu nie ma" Gorzej - gdy nie ma w nim "nawet" człowieka ...
-
Jutro obudzi nas niechybnie moje wściekłe gardło Wykrzyczy cichym szeptem, że chyba coś we mnie umarło W dłoni ściśnięta asteroida i szusza, która tonie, Na głowie - włos rozdwojony na pięciororo i kot z odwróconym ogonem Nie podsłuchuj krzepkich Żydów, gdy już jest po północy - ich skrzypce są modlitwą - niejeden goj się zwija z niemocy ... I chociaż zawsze wystawiam na mróz sążnisty garniec z chałwą i lodem - pragnienie obmycia z grzechów ... kamieniem się tłucze o wodę ...
-
Po wszystkich moich kieszeniach i kapeluszach walają się nieskończoności, bezwarunkowości, niedopałki natchnienia Każdej nocy rozstaję się z sobą. 'Aniele Boży...' Być może znajdę w życiu jakąś stałość. Jakieś krzesło i drzwi. Zawsze coś. Obiecuję ci, że kiedyś będziemy kochać się mniej raptownie, będziesz powoli zdejmował ze mnie wszystkie kompleksy, fałdy cellulitu, doklejane rzęsy i marne włosięta. Mamy historię do opowiedzenia. Jest o tyle niezwykła, że świat się nigdy o niej nie dowie. Ty też nie. Dlatego nie opowiemy nic razem. Jednotorowy wątek, za każdym razem, kiedy zaczynam cię kochać - zamykasz szlaban. Muszę od nowa głaskać cię po włosach, od nowa zastanawiać się, jak się nie-poznaliśmy ... I na tym koniec. Nocami śnią mi się cerkwie. Wzywają mnie. Muszę tam pojechać, mimo, że to nie styczeń. Nawet choćby po to, by pocałować klamkę. Gdybym miała dzieci, to wszystkie podrzuciłabym pod cerkiewne wrota. Dla siebie chcę mieć tylko Boga. Każdego.
-
Przekłamanie
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na Konrad Koper utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
@Konrad Koper Dobre. ? -
Nowy ja
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na Michał Stępień utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Michał Stępień Mam podobnie :) Świetne, pozdrawiam! -
Dramatyczny
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na Lidia Maria Concertina utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Leszczym@Leszczym ???