-
Postów
1 155 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Treść opublikowana przez Lidia Maria Concertina
-
Zmęczenie skacze po żyrandolach, kiedy wreszcie odkładasz wieczór na półkę Nie chcesz już nawet żadnych złotych gór - gwar wczorajszych spraw przeczołgał cię po całym atlasie ... Zbiór map czy góry? Jak atlas wybierzesz dla swojego życia? Czy może atlas-siłownię dla syzyfowych głazów? Północ. Kierunek kompasu czy ta pora nocy, kiedy mentalny kopciuszek ucieka z balu? Niewygodnie. Mokasyny.
- 2 odpowiedzi
-
10
-
Twoja dłoń - pirat drogowy na mapie mojego ciała. Hola, stop! Hamujesz zbyt wolno ... Mandat.
-
Nie wiem, nie mam ochoty. Na co? Na czas, na siebie ... Ale - nie próbuj mnie czytać, nie sil się to na morderstwo. W afekcie - odpowiem ci tym samym. Chodniki zawsze zadzwiają mnie historią - umarłych kroków, odejścia, minionych defilad triumfu i marszów osaczenia. Staram się jak najmniej chodzić. Posadzki jednak - uwodzą mnie magnetyzmem i tańczę! ... w gorącym betonie. A kiedy zastygam - złota suknia z gwiezdnego pyłu przypomina, że trup naszej miłości to nie ta szafa, że musisz poszukać u siebie, i głębiej! Może na półce z butami, może po śladach chodnika ... ? On ruchomy, jak schody, z determinacją wyczekuje nowych żyć, świeżych istnień, nie ociężałych jeszcze od tzw. przeświadczenia o ... O, już peron, ostatni pociąg! Nie gonię. Niech spóźni się. ... Jutro.
-
... Czyli nikt się nie cieszy na zwiedzanie muzeum zwanym życiem? Artefakty minionych sekund, relikty zawiedzionej nadziei i ekspozycja stała - ponurej przeszłości Po jutrze - przewodnik nie oprowadza.
-
Wers coraz rzadszy, ale jakby bardziej pełen ... Myśli. Przechodząc przez chwilę zwaną trafnie życiem - mijasz mnie: zardzewiałą podkowę nieprzynoszącą szczęścia Próbuj! Półmisek z owocami - bezowocność. Pegazy! Fruną tuż nad naszymi głowami wmawiając im, że świat nie ma szczęścia ... do ludzi. Biały kot przefruwa ... tuż ponad drabiną. Ludzie! Usta w podkówkę - oddaję je do naprawy. Warsztaty z milczenia. Dlaczego jestem tu sama?! Szczękościsk. Niedbale miętoszę chusteczkę: ten kwadratowy świat, pełen sosnowych podłóg i mórz - kręci się zgrabnie wokół mnie. Może ... łez? Obliczam pole powierzchni ... Nieznana galaktyka podaje mi ołówek - szybko notuję: "Liczba Pi." ... Ma ktoś może bumerang?
-
Śpiączka wybudza mnie ze słodkich migdałów Mam nadzieję, że nie stanowię zwarcia, że nie wybuchnę Przyjemny wieczór w spa: "(...) tylko najpierw proszę mnie skremować!" Nie stać nawet na przeprosiny - wszystkich tych ludzi, którzy wiedzieli o mojej głupocie, ale nie uprzedzili i oberwali. Rykoszetem. Nocami unoszę się w ponadczasowym roku świetlnym Mam zarówno swoje lampy kwarcowe, świetlówki jak i Tabernakulum. Żaden desant nie przekreśli 40 dni na pustyni. Dziś cuda już się nie mnożą. Bo nikt w nie nie wierzy, nie tak łatwo od-dać wiarę. Na gwiazdkę zamawiam vouczer na zaufanie. Nikomu go nie dam. To będzie prezent na wyłączność dla mnie. Ciemno, gdzie tu kontakt? Nie stanowię jedności z podziałem. Już wcześniej wiedziałam, że zbyt silnie ... oglądam świat Dziś - zmieniam kanał. Unurzana w purpurach i fioletach, pluję złotem i brakiem obietnic. Jutro wrócę po wczoraj - na pewno gdzieś tu jeszcze będzie... Po moim trupie.
-
Na dziś zapowiadane są lekkie opady i nieprzewidziany koniec świata. A my, co? Apetyt na życie obracamy na widelcu ... Miłość - kneblujemy satyną w mętnych kalejdoskopach podkrążonych oczu ... I otwieramy bramy wszystkich rajów - ukradzionym kluczem.
-
Wielu ludzi dzwoni do mnie z zapytaniem czy i kiedy zamierzam popełnić samobójstwo. Odpowiadam wprost, że nie wiem. Przecież mogę je popełnić nieświadomie, więc skąd mam wiedzieć? A mogę też go nie popełnić w ogóle - więc tym bardziej. Samotny seans kinowy na obryzganej resztkami jajecznicy ścianie. Kapucynka w donicy z jednolistnym fikusem... Mosiężny klosz, czy może szklany? I fosa łzami płynąca - chcesz zajrzeć dziś wieczorem? Nie zapraszam, to bardzo lichy bastion. Skruszymy się razem, nie chcesz tego. Czy wiesz, jak kochała Sylwia Plath? Nie, nie płakałam "na filmie." Nie - bo uważam, że ludzi trzeba wybierać starannie. Miłością z równoczesnym jej brakiem. Od wielu lat wyznaję zasadę, że nie należy wybierać ludzi - wcale. (Płakałam za to "przy książce.") Miłości? Mają konsystencję koronkowych troczków. Misterne i czułe, lecz gdy się zerwą, nie odczuwam tego ... WCALE. Ciało i zapach i smak, jaki doskonale znam ... Swojski, swój i kochany... Też "znasz to tak dobrze"? Wiążesz na dziesięć słupłów. A potem dusicie się oboje. Miłość - uwiązana desperacją i siłą. A statystycznie - wylewka w co trzecim domu. Czy nawet - fundament. Jaki solidny! Dlatego wolę podglądać wieczory w oknach blokowisk, nie w strzeżonych villach. Mentalnie: śpię na wycieraczce. Diabeł zarzuca mi na szyję ogon. Serce - zastawiam w lombardzie, ale ważny jest krwioobieg duszy. Zostaje we mnie. W ustach lądują wszystkie złe myśli, czyli WSZYSTKIE myśli. My, ludzie, tak już mamy. Zastanawiam się, czy powstanie dla nich jakieś mauzoleum: dla myśli złych, ale z prawdą, no i - z duszą! (Oj troczek chyba się poluzował! Od tych wszystkich solennych "ciekocham"...) Sznuruję buty, sznuruję usta. Milczeniem - buduję dom.
-
Na twardo
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na Lidia Maria Concertina utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Michał_78 A, to bardzo mi miło, że się podoba - dziękuję! ❤️? @[email protected] ?? -
Budzę się już... Latem. Moja dusza potrzebuje myśli - bez rakiet i sztormów Przeciągam ciało astralne w geście niewyspania: wciąż nie ma sensu podążać za dźwiękiem kołysanki świata. Nic nie jest takie, jak być powinno, nic się nie składa dobrze, czy nawet jakkolwiek Do dłoni wsuwasz mi pistolet, myślę, że mogłabym całkiem trafnie strzelać Ale na początek .... daruję wszystkim życie, zjem chałwę i nigdy już się nie narodzę. Chyba, że na nowo. Naciskam spust, jest nawet moment, że umieram A że mną - sepie marzeń upchnięte do poobijanej życiem walizki Przesiadam się na statek, już formalnie nieżywa. Nadzieja - falochron dla spienionego Hadesu A życie płynie dalej - oceanem krwistej niklowanej stali ...
-
Nie wylewam za kołnierz ... najlepszych chwil Zlizuję - nawet rosę ...
-
Jestem mianownikiem, któremu nie chce się odmienić. Matowością chromu wymijam deszcze, mgły i planetaria Mała wskazówka, brak czasu, zegar ze zdechłą kukułką I tak już ponad 40 lat ... ... Nic mi się nie śni. Nic, czyli wszystko. Lewitująca ziemia, przejścia graniczne wiosny. Nie mam paszportu, poza tym - nie zamierzam nawet wyruszać w drogę. Raz zakochałam się w mężczyźnie, który mnie nie chciał, bo nie jeżdżę na łyżwach. Także - dlatego. Za to w przeręblach potrafię przespać całe lata - w embrionalnym kłębuszku, w egzystencjalnej zadumie Często zastanawiam się, co porabia ten mężczyzna na skraju Norwegii, czy dostaje miłosne listy ze Skłodowską na znaczku ... Miłość? Fałszywa flaga na biegunie. Niby samo południe, a w głowie jakby środek nocy. Ogarnia mnie chęć na gotowane ziemniaki. Tylko ziemniaki, dobrze posolone i gorące. Otwieram lodówkę, otwieram też oczy, otwieram świat i nieświadomość. Ile tu do odkrycia! Czy ktoś mi poda pawie pióro? Podpiszę pakt o wzajemnej agresji! Głód. Nuda. Nudność. Drążymy się, krojmy się na kawałki, zbieramy chrust i stare kości. U Pana Boga, choć nie za piecem - w ziejącej ludzką skargą sieni. Takie teraz będzie życie: aspołeczność jak 10 w skali Beauforta, nikt nikogo nie pozna i się nie rozmnoży, uśmiechy będą rozgniatane poprzez szmatki na twarzy ... Demaskatorzy, karnawał nurkujący w cuchnących wodach najpiękniejszych Wenecji! Obrastam w piórka - idę na nieproszoną kolację. Muszę już kończyć! Coś kipi! Zapomniałam zupełnie! Kukułcze jajo ... Wzywam na pomoc cały świat, z florą i fauną włącznie: zostańmy w domu! Żyjmy dalej, nie schładzajmy klimatu, nie wspierajmy medyków! Pilnujmy jedynie, by nic się nie rozgotowało ... (Nie kracz.)
-
Rozmowa z Bogiem
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na [email protected] utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
-
Więc po co ten cyrk
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na Waldemar_Talar_Talar utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Waldemar_Talar_Talar Super. -
Chcesz siebie czytać? Jak książkę? Niepoczytalność. To nie tytuł. To numeracja każdej ze stron. Jestem twoją erratą. Czytam skały: żłobienia, osady, odpryski ... Bywa, że ludzie. ---------------------------------- Przy szwedzkim stole - sami Finowie. Wypraszają mnie. Mówią, że to łaźnia. Turecka, a nie - polska. Niepolska. Nie Polska. Rozpustnicy! (Już na Grenlandii.) Na chybił trafił rzucam kostką lodu i żałuję, że nie zrozumiałam wcześniej: ludzkość to ''nic specjalnego.'' Teraz spokojnie śpią, zanim jutro znów zaczną krążyć jak sępy Nie wokół szwedzkiego, a ogólnoświatowego stołu. Manna z nieba! Trzeba szybko nakładać, bo się kończy! A ilu jeszcze w kolejce! Ponoć Adam i Ewa na deser zjedli lizak z obłoków. Dlatego nieba nie ma. Zamykam wszystkie okna. Idzie burza.
-
Nie zwierzam się Bogu z żadnych sekretów Oboje chodzimy spać trochę za późno ... Ciasno spleceni pod mocno przetartym prześcieradłem rozmawiamy o ... Bogu i polityce, o czasie, który wrzucił nas wszystkich do nowojorskich lepianek, downtownów w Myanmarze i penthousów w Los Cabos Siedzimy tam bawiąc się pętlą Przejeżdża ostatni autobus ... ... ukręcamy ją na siebie Stare patefony, mroczność grożąca światłu pryzmatem I Wszechmogący Bóg wymachujący swoją łaskawością niczym maczugą nad światem Połowa tego świata cierpi, a On się niezdarnie pyta, czy może jakoś pomóc Może. Może po prostu go dalej nie stwarzać. Każda minuta jest nowym początkiem życia, znów musimy się adaptować i za chwilę coś łamie nam serce Ja w pewnym momencie spojrzałam na zegarek - czas JEST. Siennik z baldachimem. Kołdra z łabędzich piór i Diabeł w mycce. Zwierza się ze wszystkich ... moich sekretów Twarzą do ściany.
-
Czasochłonny
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na Dared utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
@Dared Świetne! -
Przestałam patrzeć na Chrystusa, bo zaczęło mi się spieszyć. Donikąd. Udrapowana milczeniem Uderzam się boleśnie o policzek - twojej twarzy. Wyjdź stąd i nie bądź powtarzalny. Niepowtarzalne są kosze ze śliwkami i pierwszy październik, w którym rozglądam się po wszechświecie Mój syn narodził się za drzwiami 'dziś'... ma na imię Mars Cały czas przyjmuje gości. Zapomniałam im kupić krakersy. Pensjonat na wynajem - Pani Ziemia. Mieszkamy tam tylko latem. Ludzie i tak przymarzają do kry jak łabędzie Niektórzy nie znają nawet nieczułości ani starych płyt, pończoch z jedwabiu i słoty w słoneczne popołudnie w bordowym pokoju marca Składam broń do pudełka z bielizną Porządkuje zmysły. Kilku brakuje W garnku patchwork ryżowych pół. Ja, ty, my i długo nic - jesteśmy siebie tak głodni! że aż rozgotowani ... Co, straciłeś apetyt ... ?
-
Są telefony, które aż urywają się od śmierci A wieczność - jest tylko małą bitewką pokonaną na własnym polu Zawsze można by więcej, lepiej Zawsze - a czemu nie w tym właśnie momencie? ... Żeglują przedwiośnia i lilie, celofan rzeźb szeleści efemerycznością brązu Tak! To wszystko to były życia! Płaczę pośrodku sali egipskiej w Luwrze ... Muszę nadrobić: jak dotąd zwiedzałam tylko hipermarkety. Tchnienie. Odpoczynek od bodźców. Pod wodą - płaczący płetwonurek. Wszyscy toniemy w podobnych okolicznościach. Nie robię nic dobrego dla ludzi. Oni - na mój widok wyrzuają stoły przez okna. Każdy - z pokerową twarzą. Ba! ... Talia na szczęście jeszcze cała. Ogrywa mnie, choć bez sukcesu. Płoną przeroczyste ogniska powietrza W środku lasu składuję pognieciony asfalt niewydeptanych ścieżek ...Trafisz tu? Niewidzialna vendetta - ten motłoch przestraszonej nicości. Płaczę - oblekając się w pustkę - łacińskiej dzielnicy. Nikt nie rozumie mojego esperanto! Tułam się po nocnych lokalach w nadziei, że ktoś zmieni pościel na brudnym sienniku starannie wypomadowanej głowy... Boże! Moby Dick i Goliat przy jedym stoliku! Skorupa ziemi - potłuczona na maleńkie kawałki ... Panowie, nie mam pojęcia, co w tej sytuacji zjemy dziś na obiad ...
-
Nie prosiłam cię o smutek Wyjdź.
-
Lata świetlne od świętości. A zmawiam siebie pacierzem. Czekam na istnienie, które się we mnie roztańczy - przegniłej skrzyni na łajbie pośrodku wyschniętego morza. Zatopiła się iskra. Czy ktoś ją później widział? Płonie lodowiec. Widzę Duchy Święte wszystkich wyznań świata. I wygłodniałe Ramadany. Budzę się - skąpana we własnej ludzkości, która zostawiła mnie i odeszła ... bez żadnej obietnicy. Chcę ją zabalsamować. "Obiecuję." Wieczory spędzam na kontemplowaniu pustych ścian, na których widnieje jedynie wiara. Wszystko inne kołysze się w zachodach słońca, przeprasza - na innych kontynentach, porzuca - tylko samotnych. Co to jest "wszystko inne?" Nie wiem. Z zazdrością spoglądam na masywny pojazd kosmonautów szykujących się do półrocznego niebytu na ziemskiej kuli. Ja tu zostaję - "z wszystkim innym." Moje życie? Prowadzi walec. Po kwadracie.
-
Każdy z nas tęskni za domem, którego nie ma Domek - z przedartych kart Chaosu - opustoszała scena ... Gonimy się i przeganiamy Robiąc trzy kroki do tyłu Niedbale kapitulujemy - rzeźbiąc słabości w sile Słoneczne studio bez muzyki I barek z trzeźwością spojrzenia I rozogniona twarz - pod oceanem zwątpienia Tak bardzo ... oczywiście ... zgadzamy się na świat we wszystkich jego przejawach Tęsknych spojrzeniach, gdybaniu, integracyjnych zabawach Mam wszystko. ... za sobą. Krew pulsuje w rytmie szczepionek i przepoconych kurtek, które przemilczały całą zimę Loki i kokardy, weneckie balustrady Tak, trzeba iść przed siebie! Nawet - jeśli się ... minę Zbrylony cukier w salaterce mijanych dni I cierpkie wino zasiedziałych rozkoszy Wyłącz ten budzik. Wszechświat i tak na nas zaspał. A świat - wylądował w koszu ...
-
Dlaczego taki zachmurzony?! Nawet chmury odchodzą od zmysłów! A przecież ... jest zawsze jakieś ... "Przecież"! Zależysz tylko od moich kaprysów i nastrojów. Świecie.
-
Dni robią się dłuższe. A co dzień - to równonoc Ludzki plac zabaw jakby opustoszały: sztylety, piasek, szrapnele i serca przebite strzałą Nagle zauważasz, że nie ma korzystnych przesiadek na zatłoczonym dworcu zwanym życiem Wszystkie pociągi opóźnione i nikt nie czeka na odbiór paczki z twoim szczęściem, nieszczęściem i odczuwaniem Nagle wiesz, że możesz spakować się do plastikowej walizki, papierowej torby, albo - do pustej dłoni ... Bez znaczenia. Zawracasz kijem ocean błędów, zrzucasz na siebie wierzchołek lodowej góry, nie płaczesz, bo łzy nie generują sensu - są zbyt niestałe i chłoną wszystko - z przypatrującej się im twarzy ... Nagle - proporcje w asymetrii, miekkość najtwardszej skały, śpiew dziecka i " regulowanie zaległych płatności" - widzisz przez pryzmat tonącego nie potrzebującego brzytwy Być może nawet widzisz w tym wieczność, której zwyczajnie nie chciało się być Zrezygnowała przed czasem. Też rezygnujesz z siebie ... ? Można tylko czasem, można - całym życiem. Najbardziej lubię budynki i samotność. Budynki muszą być ze starej jasnej cegły, zmruszałe i zatęchłe, na ciemnych, brązowych ulicach górniczych miast. Zanim je znajdę, odszukam, czekam na jakikolwiek ślad ziemskiej kuli. Moja, nieziemska planeta odmawia mi kształtu i koloru Jest pozbawiona atmosfery i zimna, niespokojność czyni na niej wojną - z powierzchownego pokoju ... Niepokoju? Ale nam błogo ... Rozsiądź się i poczuj wygodnie, nie ma potrzeby zaglądać złudzeniom prosto w oczy w nadziei, że odkryjesz prawdę. One muszą trwać, jak kolorowe kokardki latawca, muszą iść - jak pielgrzymi bez celu. Być dla bycia - i po co więcej? Wystarczy się spakować do skórzanej sakiewki i modlić - o nieprzemakalne buty. ... Dlaczego płaczesz?
-
Rozminąć się z przeznaczeniem ... I czemu zawsze na złej drodze?