Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dekaos Dondi

Użytkownicy
  • Postów

    2 591
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Dekaos Dondi

  1. Wycofałem poprzedni tekst. To chyba dopiero druga, taka podmianka. Dawno temu w leśnej chatce, mieszkała matka z ośmioletnią córką. Pewnego razu dziecko wybrało się na grzyby. Zła czarownica zamieniła ją w paskudnego stworka. Zrozpaczona matka poprosiła o pomoc Leśną Wróżkę. Usłyszała słowa: – Sprawię, że odzyskasz córkę, ale będziesz miała pewien problem. – Nie szkodzi. Proszę, odczaruj! W tej samej chwili ujrzała sporą gromadkę dokładnie takich samych dziewczynek. – Ona ciebie nie pamięta, ale możesz ją odnaleźć twoim... sercem. Matka się chwilę zastanowiła i powiedziała: – Jestem tobie naprawdę wdzięczna i bardzo szczęśliwa. Po stokroć dziękuję... lecz nie będę jej szukać. – Nie będziesz? Jak to? – Chcę być ponad moje serce. Pokocham je wszystkie.
  2. @Konrad Koper Konrad Koper→Dzięki:)→Najtrudniej mi pisać, coś krótkiego, w miarę sensownego:)↔Pozdrawiam:) @ais No jak mogłem Aisiu zdenerwować. I to we wnętrzu lata. To przechodzi ludzkie pojęcie, między snopkami:)) P.S→Ale o flakach nie wspomniałem, chociaż lubię:)→Pozdrawiam:)
  3. samotnym kłosem w oddaleniu wyrósł modraki wołają spójrz mordercze potwory ścinają głowy twoim siostrom i braciom świetne miejsce wybrałeś jesteś ocalony słyszy skowronka zachowałeś życie lecz cząstką chleba nie będziesz jak w tej piosence zyskał wiele stracił więcej
  4. przerwa na drinka i fizjologie przerwa na uśmiech leżenie odłogiem przerwa by glapić się w mały ekranik przerwa od siebie by razem być z nami przerwa na pracę i na myślenie na mądrość chyba oraz jedzenie przerwa na seksu miłe swawole i na to co może za chwilę zaboleć przerwa na miłość zazdrość tęsknoty wspomnienia marzenia płacz i głupoty przerwa na złości swoich tłumienie lotu kamienia lub przebaczenie przerwa na bliskich i na rodzinę na zrozumienie chociaż na chwilę przerwa by spocząć cicho w naturze zachwycić się nawet zmysły swe urzec przerwa od ludzi oraz od nudy od samotności sensu ułudy przerwa od wojen zawiści pokoju lub tego co w środku świętego spokoju przerwa od biegu królika spiesznego język na wierzchu i bobki ma z tego przerwa na gnicie w okowach trumny lub na wsypanie prochu do urny pomyśleć chwilę na ślicznej łące które potrzebne a które męczące aczkolwiek jedna z kosą pospołu kiedyś człowieka wytnie z padołu
  5. z zapachu łąki uplećmy ciszę w warkocz jedyny co serca oplata tylko w milczeniu warto usłyszeć woń naszych pragnień czystych choć trudnych łez i uśmiechów w polnych kwiatach choć papierowe są często marzenia i płoną szybko tam gdzieś w oddali a zapach dymu zdławił pozmieniał to przecież można starać się zawsze skazę kryształu zapachem świtu co lśni ocalić
  6. Niebezpieczna zabawka Dzisiaj jestem bardzo szczęśliwą dziewczynką, jak nie wiem co. Dostałam od mamusi prezent. Wspaniałą lalkę z różnymi funkcjami. Najbardziej mnie cieszy funkcja płakania. Mamusia mi przeczytała instrukcję obsługi, która o tym jest. Trzeba odkręcić czubek głowy, nalać smutnej wody, zakręcić wieczko, nadusić guzik i będą płynąć łzy. Zapytałam, czy jak naleję wesołej, to lalka będzie płakać radośnie i przestanie się martwić? Mamusia powiedziała: owszem tak, ludzie też czasami płaczą ze szczęścia. Długo szukałam, ale znalazłam w tatusiowej szufladzie. Pójdę do koleżanki i zrobię jej młotkiem dziurę w głowie. Przestanie byś smutna, bo naleję pociechowej wody i zacznie płakać szczęśliwymi łzami. Przerwa w życiorysie Potwór wyszedł z jaskini. Obejrzał siebie i stwierdził słowami, które nagle potrafił wymówić, że musiał mieć długą przerwę w życiorysie. Powłóczystym spojrzeniem omiótł okolicę. Jeszcze przed chwilą zabijał swoje ofiary tylko wtedy, gdy głód mu dokuczał. Miejsca wokół miał dosyć. Nie pragnął więcej. Gdy spoglądał na świat, nie zawiścił czegokolwiek. Kiedy był syty, nie krzywdził żadnego stworzenia. Radował się otoczeniem, tak jak umiał najlepiej. Na ile mu pozwalał jego niewielki rozum. Teraz wszystko się zmieniło. Zyskał pełną świadomość swojego istnienia i podejmowania decyzji. W oddali ujrzał sobie podobnych. Patrzyli na niego wrogo, a on na nich. Stał się pełnowartościowym człowiekiem.
  7. @duszka Duszka→Dzięki:)→Tak też można rzec, jak w komie Twym. Lub po brzydkiej pogodzie, bardziej cieszy ładna:)↔Pozdrawiam:)
  8. kocham drut kolczasty rani moje ciało tęsknię za ciemnością światła zniewolenie myśli krwawią gęsto lepiąc się do jaźni wysychają błyszczą zrywam ze strupami szkło tłuczone wchłania stóp bosych sklepienie nieustannie z wiarą znieczulenie niszczę zapach świeżych kwiatów prawdziwie docenię
  9. noc skalpelem snu odcięci od rzeczywistości * wędrówki nie zaprzestał żadnych śladów brak wspomnień na podeszwach w ciekawą sytuacje nie wdepnął chociażby w jedną coś miękkiego trafił but to tylko ścierwo szczura trup wciąż idzie nie wróci z powrotem deszcz przytłacza rozbryzgu chichotem mokre nogawki usztywnione brudem uciążliwe są mają tyle życia co on wciąż rozmyśla to może już koniec piekarnik wypluł ciasto spalone * mamusiu temu panu smutno jest pogadajmy uśmiechnie się też z tym czymś to manekin tylko widziałaś takich z daleka przed chwilką a poza tym… no wiesz co? te wieczne reklamy sztucznych łez
  10. głaz różnych błędów przygniótł mi dupę płaczę ze szczęścia nie jestem trupem dziś moja prośba została spełniona będzie przydatna czas się przekonać podziękę rzekłem gdy była pełnia na nich się uczę by nie popełniać wytrwałem pilnie minął mój czas dostałem drugim a ciężki był głaz szkarłatna miazga już się nie zbudzę ten pierwszy to były błędy cudze
  11. Dekaos Dondi

    Żar Umierać

    @Barbara Tadaj Barbara Tadaj↔Dzięki:)→To fajnie, że smaczny i wzruszający:)↔Pozdrawiam:)
  12. ? ? w zaciszu słonia siedzi mysz lecz nawet o tym nie wie widzi tylko duży pień jakby siadła pod drzewem nagle biedactwo w lęku jest coś się rusza złowrogo uciec musi biegnie gdzieś stwory groźne zjeść mogą ? ? patrzy z dala i nagle wie co chroniło przed spiekotą ciału dało wiele cienia gdy zasnęła chłodną nocą jesteś słoniem zapłakanym w strachu skryta twoja trąba taki wielki mnie się boi głupio jakoś to wygląda biedaczysko słupie soli w strachu stoisz zatrzymany na tle ciebie zniknę tobie jestem szara ty też szary ?
  13. – Cicho, doły!! Leżeć i nie wstawać. Ręce na głowie… no co pan… na swojej... nie sąsiada. – Na mojej mi niewygodnie. – Niech pan przestanie narzekać. My na chleb ciężko pracujemy. Nie byczymy się, jak morsy na plaży! Dzisiaj w banku na bank zamieszanie. Właśnie weszło czterech z maskami małp na głowie. Obrzydliwe twarze, chociaż w dziurkach wesoło biegają oczęta. Na ulicy prawie nie ma ludzi. Wyjątkowo nie powinno być zakłóceń. Można w ciszy i spokoju, robić swoje. Właśnie trzech pozostałych chodzi z kąta w kąt. Przyswajają przydatną w takich przypadkach formułkę, bo im głupio przy obcych czytać z kartki. Nie biorący czynnego udziału w tym nietypowym przyjęciu, leżą na posadzce, marudząc nieustannie, słysząc nad sobą złowieszcze słowa, krążące niczym sępy nad padliną: – To jest napad! Opróżniać kasy, póki co. – Przepraszam… ale panu spluwa spływa po dłoni. Dać panu chusteczkę? – Jak to spływa. O cholera! Kto mi podmienił? Przyznać się. Kumple gadającego przed chwilą, patrzą nieco zaskoczeni. No jak tak można. Czym będą straszyć? W końcu jeden wyjmuje widelec. A nóż się przyda. Z podłogi zaczynają wstawać. Co robić, myślą intensywnie poławiacze kas. Krzyczą głośno, że zaraz kumpla wyślą po zapasową, a tu ni stąd ni zowąd leżący wykrzykuje, że służy pomocą; – Mogę panom pożyczyć. – Pożyczyć? Szczęścia? – Nie. Spluwę. – Ja pierdzielę! Pierwszy raz mam do czynienia z takim przypadkiem. Słyszeliście kiedyś taki dziw? Chce nam podarować pistolecik. Swój. A to ci dopiero… hej wy, proszę nie wychodzić… negocjujemy w sprawie broni… na podłogę… a sio!!! Konsternacja jak przy pustym kotle w piekle. Kasjerzy i kasjerki nie wiedzą, czy lękiem okraszać serce swoje, czy raczej niepewnie śmiechem, błądzić między zębami. Nagle sytuacja powraca do zakątka powagi. Ten od deklamacji podchodzi powtórnie do kasy i chce powiedzieć to samo: – To jest… – Proszę mi dupy nie zawracać. Wiem czego pan chce. – Naprawdę? A pozostałych trzech? – To samo. – Ja nie mogę. Rozmawiam z uczonym człowiekiem. – Znowu panu spływa. – Przepraszam. Dawać ten normalny… a nie czekoladowy. Gdzie on jest? – Uczynny ofiarodawca chce dać, owszem, ale pod jednym warunkiem. Musimy przysiąc na zdrowie naszych babć, że mu część odpalimy. – Czym? Póki co, to nawet zapłonu nie mamy. Nie wspomnę o rakiecie. – Rakiecie? Aha… ale jak będzie po wszystkim. – Ja nie mam babci. Odeszła. Nie mogę przysiąc. – My też nie mamy, ale na dziadków możemy. – Mów za siebie. Mojego powieszono za napad z bronią w ręku. – To on swoją żoną straszył? Na podłodze małe zamieszanie. Powtórka tego, co było przed chwilą. Goście bankowi nie mają pojęcia, czy to napad, czy kabaret kręcą z ukrytej kamery. Póki co, tak sobie z nudów, współczują solidarnie, jak jeden mąż innej babci, bo rzewnie płacze. Herszt złowrogiej bandy, pyta czułym głosem: – Niewiasto, co z tobą? Nie zabijemy ciebie, jak będziesz grzeczna. Chcesz chusteczkę lub dobre słowo? – Żal mi was, młodzieńcy. Mnie też trudno z samej renty wyżyć. Rozumiem wasze zaangażowanie dla dobra rodzin i ojczyzny. Robinchody z was fajowe. A łuki i rajtuzy gdzie? Kasjerzy wychodzą z kas i zaczynają złowrogo gestykulować. A nawet głos podnosić deczko wyżej jednogłośnie: – Panowie! Co za wstyd! To ma być napad na bank? Dupa na sedes, robi lepszy skok! Kiedyś to były rabunki. Nie to co dzisiaj. Tradycja schodzi na psy. Ale co wy tam możecie wiedzieć, o życiu. Ta dzisiejsza młodzież. Doprawdy… ech. W tej chwili pada strzał… a wraz z nim zakrwawiony kasjer. Zaraz cała gromada powraca na podłogę struchlała. Lecz po chwili trup wstaje i zaczyna ścierać farbę z koszuli. – Proszę nie okazywać nadmiernej trwogi. To nasz kumpel, który w kąciku przebrał się za kasjera. Pomógł nam w przedstawieniu. Z wami będzie to samo, jak zaczniecie przeszkadzać. No nie! Żartowałem! Babciu, proszę nie wywijać laską, bo jeszcze komu w oko trafisz, gałka wypłynie, poślizgnie się kto, a zwalą wszystko na nas. – Duszno mi! Robi za wiatraczek! – W porządku. Dla zdrowia, możesz. Tylko pamiętać mi tu. Spluwa jest prawdziwa. Dawać forsę. Aż tak nie żartujemy!! Prawdziwi kasjerzy smutno wracają do swych siedzib. Słychać słaby głosik: – Chce mi se jesc i juz! Jeden z napastników podchodzi do źródła dźwięku, mówiąc słodko: – Masz dziewczynko. Zjedz pistolet. – A mogę zacąc od lulfy? – Mozes skalbie od lulfy. – A nie wystseli mi w buzie? – Nie wystseli. – Plosę mnie nie podezniac, bo zglosę splawę do Stlasbulga!! Glupku!! – O! Widzę, że ma pan wygadaną córeczkę. Nie ma co! – Moja klew! Herszt coraz bardziej nerwowy. Patrzy groźnie na ogłupiałych kumpli. Nie przykładają należytej wagi, do ciężaru pracy. Nagle słyszy wrzask: – Ta mała mi maskę ściągnęła. Teraz mnie wszyscy rozpoznali. – Głupiś jak stado nóg od stołu. Bez maski wyglądasz gorzej niż w masce. Nikt ciebie nie rozpozna. Bez obaw. Ten sam obraz, tyle że bardziej ty. – Wypraszam sobie takie traktowanie. – Ja też. Brzuch mam ścierpnięty. – To połóż się pan na plecach. – No coś pan. Plecy to odwrotna strona księżyca… to znaczy: brzucha. Tak samo doskwiera. Ludzie! – zaczyna śpiewać na melodię: "Nad pięknym modrym bankiem", kwartet napastników. – Prosimy o spokój. My tylko chcemy uczciwie kraść. Czy aż tyle od życia wymagamy? – A to co innego – wtrąca swoje trzy grosze starszy pan. – Popieram uczciwość. – No dalej! Wyrzucać z kas! Tym razem mówimy poważnie. – A w co? – Do naszych worków, baranie. – Tylko nie baranie. A gdzie wasze worki? – Nasze co? No nie! Zapomnieliśmy! – Ja swój mam, ale jest zajęty. – Ściągamy zasłony z okien. Zrobimy węzełki podróżne. – Gdyby były zasłony, to tak. – Co to za bank bez zasłon. A sejf, to chociaż tu jest? Po tym pytaniu zapada grobowa cisza. Tak donośna, że nawet słychać gulgotanie krwinek w komnatach żylnych. Nagle dobiega żeński głos kasjerki: – Sejf jest, ale nieczynny… bo… – Bo co? – Bo pusty i niedostępny. Po tych słowach, spuściła speszona oczko, trzepocąc środkowymi rzęsami, aż motylek na parapecie spojrzał karcąco, za taką parodię machania. – Jak to. To my napadli… pusty bank? – Niezupełnie pusty. My tu jesteśmy… na podłodze. – No tak. Niezupełnie. Zatrzasnął się. – rzecze fruwająca rzęsami. – Ale ludzie i tak przychodzą pogadać. Czasami nawet kawą uraczymy. Ze swoich kupujemy ziarenka. Młynek dostaliśmy w prezencie od jednego z nich. Nagle słychać stukanie do drzwi. Kupa dzieciaków ogląda przez szybę, hece w banku. Podskakują, wesoło gaworząc. – Daj im na loda. Tylko przeszkadzają. – A możesz mi pożyczyć. – Jeszcze nie skradłem. Nie co w co zgarnąć. – Niech ci chociaż w kieszeń, trochę włożą. – Nikt mi nie będzie gmerać po kieszeniach, bo jeszcze co przetrącą. – A jest co? – No… tyle co do kieszonki możemy dać. – biadoli ta sama, co oczka spuściła. – Biedne dzieci. Straszni napastnicy, zaczynają gadać jeden przez drugiego. Każdy o swoich wizjach udanego napadu. Reszta gości jest na podłodze, między wstaniem, a siedzeniem. – A co z tym sejfem? – Pan dyrektor się w nim zamknął od wewnątrz. – Zamknął? A tak można? – Widocznie. Ale nie umie wyjść. – Długo tam siedzi? – No… będzie już dobre... ze dwa lata. Zaczynamy się martwić, bo ostatnio nic nie jadł… a poza tym... – Co poza tym? – Zimno mu było… dlatego nie ma pieniędzy… to znaczy są… ale inaczej wyglądają. – Nie rozumiem… aha… chyba coś jarzę. – Widzieliśmy przez monitoring. Walczył o ogień. – Z kim? – Kamera nie objęła, lub niewidzialny jakiś. Teraz już nie działa. – Pan dyrektor, niewidzialny, czy kamera? – Kamera. Czy działa niewidzialny, tego nie wiemy, bo go nie widzimy. A nawet gdyby działała, to i tak byśmy nie widzieli… a dyrektor… hmm. – Nikt go nie szuka? – Nie. Może gdyby tam były pieniążki, to by szukali. A tak… jest tylko on. – I niewidzialny? – Tego nie wiemy. – Daliście znać na policje? – A po co, skoro go nikt nie szuka. – Rzeczywiście. Po co. Ciekawe w jakim jest stanie. – Loskladu – dodaje dziewczęcy, czekoladowy głosik.
  14. @Konrad Koper Konrad Koper→Dzięki:) Na drugi raz, muszę bardziej spozierać, gdzie wrzucam, by przestępstwa nie popełnić. Bo normalnie wstyd:))↔Pozdrawiam:)
  15. @M.A.R.G.O.T M.A.R.G.O.T→Dzięki:)→Też miłych dzionków życzę:)↔Pozdrawiam:) @Nata_Kruk Nata_Kruk→Dzięki:)→Poprawiłem, zgodnie z zaleceniem:)) Oprócz→ona. Tak po prostu lubię, czasami dziwnie pisać... na końcu, no i o rym chodzi Dzięki za czujne oko:)↔Pozdrawiam:)
  16. – Tatusiu! Mogę wejść do pokoju, zobaczyć co robisz? – Chyba pamiętasz, co tobie kiedyś powiedziałem. – No dobrze. Idę sobie. Postanowiłem, że namaluję portret. Coś w rodzaju namacalnego wspomnienia. Może będzie łatwiej. Talentu nie mam, ale chociaż spróbuję. Miesiąc z przerwami tak malowałem. I nagle szok! Tylko strzępki w ramie zostały. Córka siedzi na łóżku, w kawałkach portretu. – Chciałam, żeby mamusia była przy mnie, skoro ty nie jesteś. Musiałam po kawałku przynosić. Duża była. Przejrzałem na oczy. – Widocznie chciała mi przekazać, że jesteś ważniejsza od mojej tęsknoty. – Jakoś wszystko posklejam.. – Już posklejałaś. Chodźmy na huśtawki. – A wiesz tato? – Co? – Znowu jesteś fajny.
  17. @M.A.R.G.O.T M.A.R.G,O.T→No jak to nie?→Często twój widok me troski koił→tu myślałem, że myślę o sercu:))
  18. mała biedronka była zmartwiona bo swoje kropki zgubiła ona różne myślątka w głowie krążyły co by tu zrobić by powróciły razu pewnego późnym wieczorem motyl skrzydełka miał pogniecione nie myśląc wiele pomocną była fałdki jak trzeba wnet wygładziła pofrunął chyżo bez słów podzięki ujrzała za to widok przepiękny choć nie wiedziała ile ich miała straconą zgubę wnet odzyskała dobre uczynki czyniła wszędzie wiedząc że kropek znowu przybędzie aż przycupnęły wszystkie na skrzydłach lecz nie wiedziała że to ta liczba dalej pomocą swoją służyła i coraz bardziej szczęśliwą była mała biedronko ty chyba nie wiesz że od początku miałaś ich siedem nie przygnębiło to ją zupełnie innym jej życie było potrzebne zmarła samotnie tylko motylek szybował nad nią przez dobrą chwilę gdy się pożegnał wzleciał wysoko pomachał jeszcze białym obłokom chociaż wiatr straszny bardzo go zwiewał na skrzydłach zaniósł kropki do nieba ໓ഠറ໓౹
  19. @M.A.R.G.O.T M.A.R.G.O.T→Dzięki za apetyczny ciąg . Tylko jak to widocznie, jeno na to? Przecie jest wers→zacząłem myśleć o wnętrzu twoim:))
  20. @M.A.R.G.O.T M.A.R.G.O.T↔Słuszna uwaga. Bo niby... jak porównać? @[email protected] [email protected]→Dzięki za ładny dwuwers:) Nie mogę za bardzo się przymierzać, bo oka w rosole mnie obserwują:) Pozdrawiam:)
  21. @M.A.R.G.O.T M.A.R.G.O.T→Dzięki:)→Chyba mimo wszystko, bardziej kurczak, niż tekst:)) Zresztą... hmm:)→Pozdrawiam:)) @Victoria Victoria→Dzięki:)→Otóż to. Słusznie prawisz. Ważne, by apetyt dopisywał i przyprawy:)) Pozdrawiam:)) @Gosława Gosława↔Dzięki:)↔Właśnie:)→A niedziela tuż tuż, albo bliżej:))↔Pozdrawiam:)) @Andrzej_Wojnowski Andrzej_Wojnowski→Dzięki:)→No to fajnie, skoro tak. Treść może też być→metaforyczna:)) Pozdrawiam:)) @huzarc Huzar→Dzięki:)↔E tam... nie takie się jadło, kwasy przetrawią... chyba:))↔Pozdrawiam:))
  22. dzisiaj ja tobie śpiewam piosenkę nigdzie nie odchodź słuchaj uważnie o mej tęsknocie do ciebie pięknej co zakończyła się teraz właśnie marzyłem tylko lecz dzisiaj nagle zacząłem myśleć o wnętrzu twoim trwałem w nostalgii choć ego harde często twój widok me troski koił te twoje lico nóżki powabne albo kręcenie kuperkiem jakieś wnet do kociołka ciało twe zgarnę tudzież włoszczyzny deczko nakapię to prawda cudak ze mnie i dziwak kręconych myśli w mózgu się ściele dłużej mych uczuć nie mogłem skrywać w rosole cię zjadłem z wermiszelem
  23. @Ilona Rutkowska Ilona Rutkowska→Dzięki:)→No chyba tak. Rozdwojenie umysłu, może być uciążliwe nieco:) Dla nosiciela i innych. Pozdrawiam:)
  24. @Victoria Victoria→Dzięki:)→Mnie też trochę szkoda, prawdę powiedziawszy. To zależy, jak rozumieć koniec→Nic poza tym:) Pozdrawiam:)
  25. światła intensywność rośnie nieustanie myślisz tak być powinno więcej pragniesz spopielone źrenice to złudne zło uwierz w to wróć a widzisz od tej chwili ciemniejszy nie może być mrok
×
×
  • Dodaj nową pozycję...