Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wędrowiec.1984

Mecenasi
  • Postów

    4 178
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    35

Treść opublikowana przez Wędrowiec.1984

  1. Ooo świetne. Z romantycznym zakończeniem lepsze. ;)
  2. @Andrzej_Wojnowski To prawda. Starczy choćby wspomnieć o masakrze nad Wounded Knee.
  3. Był jeszcze Siedzący Byk, także postać historyczna. :-)
  4. @Marlett Ktoś w ogóle napisał o tym książkę? Pytam z czystej ciekawości, bo o Szalonym Koniu i potyczce nad Little Bighorn czytałem z Wikipedii już dawno temu gdyż interesuję się tematem. Obejrzałem też na ten temat jakiś dokument w TV ale żeby ktoś napisał o tym książkę np. przygodową to nie wiedziałem. :)
  5. @Maria_M To może w ramach rewanżu podrzucę link do Szalonego Konia:
  6. Uwielbiam takie klimaty. Delikatna noc to dla mnie pochwała spokoju i zatopienie się w marzeniach, których nikt nam nie wyrwie. Można być biednym, można nie mieć szczęścia w życiu etc... ale marzyć nikt nam nie zabroni i właśnie z tym kojarzy mi sie noc i Twój wiersz. :)
  7. Oooo no super. Czuję inspirację poematem W Szwajcarii Słowackiego, choć nie wiem czy tak rzeczywiście było. Gwiazdy i miłość to generalnie Słowacki. On tak lubił :)
  8. Rytmikę także trochę bym poprawił ale o tym już napisano. Poza tym, po przeczytaniu pojawił się na mojej twarzy uśmiech i tęsknota za wiosną. ;) Nie znoszę zimy. Od trzech dni muszę ostro skrobać auto z rana.
  9. Fajnie, że Ci się spodobało. Cieszę się bardzo. :-) Rzeczywiście Szalony Koń powinno być pisane w całości z wielkiej litery.
  10. Szalony Koń Wieczoru tamtego do wioski wracałem, Polować przed świtem wyszliśmy. Bizona mięsiwo na ćwierci siekałem, Trofeum na koń złożyliśmy. Promienie księżyca na twarze padały, Dakotów tak dumne oblicza. Kojoty do nieba swe pieśni śpiewały, Równina preriowa dziewicza. Sylwetki zmęczone w półmroku kroczyły, Tęsknota do rodzin wzmagała. Spojrzenia myśliwych w horyzont patrzyły, Strudzona drużyna wracała. Zasypiać zmęczony już prawie począłem, Wierzchowca przytulne posłanie. Ostatnim spojrzeniem na prerię zerknąłem, Ciekawość zwalczyła zaspanie. Przedziwnie czerwienieć niebiosa poczęły, Błyszczała poświata złowieszcza. Kobierce gwiazdowe posoką spłynęły, Czarownik mą zgubę obwieszcza. Galopem pod łunę w amoku gnaliśmy, Tragedii czuliśmy zapowiedź. Promykiem nadziei dla siebie byliśmy, Bolesna przed nami odpowiedź. Wtargnąłem do wioski obłędem zatruty, Widziałem jak płonie ma przyszłość. Bagnetem armijnym był wódz nasz rozpruty, Łotrostwa poznałem oślizłość. Rozbite na wschodzie me tipi rodzinne, Dogasać w oddali poczęło. Rozpaczą wiedziony przez pola równinne, Dotarłem i serce stanęło. Patrzyłem na żonę, na dzieci malutkie, Ciałeczka na ziemię ciśnięte. Zgwałcona squaw moja, jej ciało golutkie, Brutalnie me dzieci zarżnięte. Wrzeszczałem na bogów, niech gwiazdy opadną, Zabierzcie złe duchy straceńca. Ześlijcie na ziemię swą karę przykładną, Wołałem mym głosem szaleńca. Rozpaczą rozdarty w horyzont spojrzałem, Tumany się kurzu kłębiły. Dostrzegłem najeźdźcę i gorzko krzyczałem, Współczucie te chmury zabiły. Wyłonił się z hordy orężny przywódca, Poznałem kostuchy kuriera. Rzeźnikiem był Indian dostojny dowódca, Batalion widziałem Custera. (1) Poranek zabłysnął nad wioski zgliszczami, Uczucie mą duszę przecięło. Narodził się mściciel pomiędzy trupami, Cierpienie me życie przejęło. Południe las mogił na prerii zastało, Myśliwi rodziny grzebali. Kroplami rzewnymi tu niebo płakało, Ziomkowie w ulewie szlochali. Wybrano mnie wodzem bym pomścił zabitych, Przewodził równinom spalonym. Przestrachem me imię śród krain pobitych, Przezwano mnie Koniem Szalonym. (2) Stoimy tu dzisiaj odwetu zwiastuny, Fortunę nam duchy przyniosą. Cudowny ptak gromu roznieci pioruny, (3) Jastrzębie mą zemstę poniosą. Zdejmiemy dziś skalpy z wojskowych czerepów, Powrócą na prerię bizony. Chełpliwy generał i sześćset bagnetów, Wyniośle ku nam jest zwróconych. Ruszajcie do boju plemiona równinne, Zaraza niech kona parszywa. Przeklęte im będzie to miejsce niewinne, Co Little Bighorn się nazywa. (4) --- (1) gen. George Custer - postać historyczna, wielokroć nazywana brutalnym pogromcą Indian. (2) wódz Szalony Koń - postać historyczna, wódz indiański. (3) ptak gromu – legendarne zwierzę, czczone przez Indian północnoamerykańskich. (4) Little Bighorn – miejsce bitwy pomiędzy Indianami, a wojskami gen. Custera, który w bitwie poległ. Pod wodzą Szalonego Konia Indianie wyszli zwycięsko z potyczki.
  11. Niezależnie od pogody :) Pozmieniałbym też trochę układ wyrazów np. tutaj zamiast To jest polskich miast orędzie zrobiłbym To jest miast polskich orędzie. Moim zdaniem lepiej by się czytało wtedy Twój tekst.
  12. Trochę przypomina mi to Trzynastą księgę Pana Tadeusza. ;) Jest spoko.
  13. @jan_komułzykant Masz rację. Mała zmiana, a od razu lepiej brzmi ;)
  14. Uważaj z tym jutrem, bo łatwo możesz przegapić miłość. ;)
  15. Wpływając nawet bardziej niż literatura kiedyś. Ot medium bardziej przystępne i prostsze niż książka pełna aluzji czy przeróżnych alegorii.
  16. Często tak było. Niestety magia literatury tamtego okresu wielokroć dosłownie przelewała się na czytelników.
  17. Hehe cóż, Lermontow i Puszkin zginęli właśnie w takim pojedynku. Słowacki też miał się strzelać dwa razy ale miał szczęście, że do pojedynków nie doszło, bo kto wie jak by się to skończyło. ;) Zresztą... Julek nawet z Mickiewiczem chciał się strzelać jak się dowiedział co Adam wypisywał o jego ojczymie w Dziadach. ;)
  18. Tak, pojedynek chodził za mną już od jakiegoś czasu. Fajnie, że historia Ci się podoba :) Czy dzisiaj by się strzelali to nie wiem ale powiem Ci, że gdzieś czytałem, że jeszcze w XX wieku organizowano takie pojedynki.
  19. Pojedynek Pamiętam Twój oddech tamtego wieczora, Tak wartki i pełen wzburzenia. Pamiętam Twe oczy jak ślepia upiora, Płomieniem błyszczały wzgardzenia. Pamiętam też dotyk na twarzy palący, Jak śmierci dotknięcie prawicy. Ze skóry jagnięcej powietrze siekący, To ostry był szew rękawicy. I dumny tak stałeś co powiem czekając, Patrzyłeś w oblicze mizerne. Podjąłem wyzwanie choć w duszy klękając, Błagałem o kule niecelne. Wróciłem do domu lecz snu nie spotkałem, Do rana siedziałem przytomny. Sumienie stargane koniakiem płukałem, Bo uścisk tam czułem ogromny. Południe nastało pod lasem przy drodze, Krzątali się już sekundanci. Kaseta błyszczała w upiornej przestrodze, Otwarli ją wnet celebranci. W matrycy leżeli zwróceni ku sobie, Strażnicy dwaj mojej przyszłości. Patrzyłem w ich korpus gdy stałem przy Tobie, Nie czując krzty Twojej litości. Podjąłem pistolet wygodny mej dłoni, Oddałeś mi prawo wyboru. „Wyzwałem Cię Panie więc pierwszy weź broni, Jak mówi nam kodeks honoru.” Wybrawszy odszedłem na miejsce strzelania, Jak mogłem emocje tłumiłem. Lecz w Twojej postawie nie było wahania, Przyznaję, Twój honor splamiłem. Wiedziałem, że kochasz, żeś jest zaręczony, Że śluby za trzy dni złożycie. Winienem ja zdrady kochanej Twej żony, A kule to hańby obmycie. Lecz umrzeć od kuli zamiaru nie miałem, Bo życie swe mocno ceniłem. Krócicą wszelaką dość biegle władałem, W piechocie wojskowej służyłem. W mej duszy natomiast skrywałem uczucie, Co wbiło w me serce sztylety. Płonąłem miłością w sumieniu wyrzucie, Miłością do Twojej kobiety. Strzelania nie chciałem boś druh mój od dawna, Od dziecka przy mojej prawicy. Lecz walka o miłość to walka wytrawna, Wyzwałeś, użyłem krócicy. I stałem w południe pod lasem przy drodze, Pistolet do Ciebie zwróciłem. Gdy sędzia „pal” krzyknął uległem pożodze, I druha swojego zabiłem. Lecz kula w powietrzu zbłąkana krążyła, Wypalić zdarzyłeś konając. Nim gasnąć zacząłeś me serce drążyła, Upadłem porażki doznając. Od tego zdarzenia minęły już wieki, Me serce dziurawe jak sito. Codziennie w południe zamykam powieki, By kulą mnie jutro przebito. Już zawsze będziemy dziurawić swe dusze, Wsze czasy popełniać uczynek. Na wieczne jesteśmy skazani katusze, Staczając co dnia pojedynek. ---
×
×
  • Dodaj nową pozycję...