-
Postów
414 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Klaudia Gasztold
-
A jeśli Cię nie znajdę Między górskimi szlakami W ogrodach różanych Tam gdzie srebrne motyle Siadają na lotosie Pójdę znów nad Ganges Poszperam w chmurach W poszukiwaniu łódki Która gdzieś już płynie A jeśli Cię nie znajdę Pośród różowych flamingów Drzemiących na lustrze stawu Pójdę znów nad Ganges By odsłonić szarą zasłonę I być znów niewidzialna Pomiędzy ludźmi Jeśli Cię odnajdę Ucieszę się że żyjesz Jedyny jak zawsze Się do mnie uśmiechniesz Choć nikt mnie nie dostrzeże Jak wtedy Patrzą jak na wariata Choć sami stracili zmysły I znaczenie człowieka homosapiens Wiesz że Cię za dłoń dotykam Bo lekko zamykasz pięść Zwalniając kroku Klaudia Gasztold
-
2
-
Nad ranem Widać cień mgły Próbuje połączyć przestrzeń Jeszcze ospałą od pełni Nocą liczyłam wierzchołki traw Oddech mój ucieka Jakby miał swój cel O którym nie mam pojęcia Omijać próbuję Przypadki zdarzeń Jakby to miało uronić przespany czas W kierunku Oriona kieruję wzrok Nawet podczas czuwania bladego głazu Pozwoliłam sobie w pustej przystani Przywłaszczyć okruchy czasu Niczyją litość Pozostawioną na listku paproci Miewałam halucynacje Własnych narodzin Ziściła się fatamorgana Z momentem wypowiedzenia mojego imienia Przez najważniejszą we Wrindavan Gopi Klaudia Gasztold
-
2
-
Idylla wyciągnęła po mnie ramiona Zniżając wszystkie owoce szczęścia Piękne dłonie zdobione białymi piórami Podziękowałam pięknym aniołom Z pełnym nostalgii uśmiechem Bez drzazgi wątpliwości Nie jestem narcyzem zapatrzonym w lustro Po krawędzie swoje imię tatuującym Jeśli zostajesz ja także pozostanę Na co mi beztroska wyczekiwana nirvana Bez fundamentu Jakim jest druga połowa wiecznego życia Klaudia Gasztold
-
Czasem tańczę Jak obłąkana W obłędnej sukience Na szklanej klepsydrze Nieugiętym czasem Się nie przejmując Jakże tegoż spokoju mi brak W obliczu własnego odbicia Zwyczajnie chwytam W dłonie nieba kryształy Lub dojrzałe czerwone czereśnie Klaudia Gasztold
-
2
-
Rozhuśtałeś moją termoregulację Miałam oddech pod kontrolą Teraz dusza w ciele się dusi Bulgocze homeostaza organizmu Wystarczy że jesteś w pobliżu Jedynie słowem sen podrażnisz To w zupełności wystarczy Aby mustang odepchnął grzywą wiatr I na dwóch łapach przeganiał białe skrawki Być może sam nie jesteś w stanie wyjaśnić Mojego innowacyjnego oblicza Wykiełkowało dzięki Twoim cennym chwilom Czuję że może pęknąć jądro ziemi Wylewając na zewnątrz złotą lawę Szybciej roztapiasz lodowce Uginasz kolana niemym zewom miłości Czy ktoś mi uwierzy że stałam obok siebie ? Kiedy przechodziłeś obok zbijając spojrzeniem Klaudia Gasztold
-
Stojąc przed lustrem Dostrzegam kompleks meduzy Węże zamiast włosów Opadają na ramiona Spojrzeniem zamieniam Każdy złoty liść w kamień Bo jakie inne ma być serce Skoro rzeczywistości stało się zadość Chmury gęstnieją Woda twardnieje A źdźbła trawy się plączą Syndrom obecnego bólu Dławi mnie od środka A lustro popękane Przymuszone do ściany Tak bardzo jest podobne do mnie A jednak dostrzec w nim można Odbicie złamanego światła Klaudia Gasztold
-
Kto mi uwierzy Że inaczej bym chciała Choć nogi samoczynnie Idą własną drogą Kto mi uwierzy Że byłam dziś u siebie I zobaczyłam Dotychczas niedostrzeżone Kto ma mi uwierzyć W nocy jasne źrenice I obłoków gęstych Jak moje przedsenne myśli Tak niedawno byłam pewna Swojej egzystencji A teraz wszystko zamknięte W posklejanych kartach Kto mi uwierzy I poda choć chłodną dłoń Przecież nie Ty Nigdy Nieobecny Klaudia Gasztold
-
Wciąż żyję Choć plany były inne Chwytam w dłonie Okruchy czasu Wciąż żyje Sama nie wiem w jakim celu Prostuję nogi Szybując w górę A włosy lekko opadają Poddając się grawitacji Nadal jestem Choć w części nieobecna Nikomu niepotrzebna Zagłuszona szumem wiatru Jeszcze jestem Lub bywam Tak często Jak mi na to pozwolisz Klaudia Gasztold
-
1
-
Wciąż się odwracam Jakbym się bała Tego co przede mną Poskładam się Jakbym tylko umiała Zaufać samej sobie Komukolwiek Myślałam o wszystkich Za każdym razem Kiedy trzęsła się ziemia Zapominając o własnym sercu O złocistym zamku Zbudowanym na ruchomych piaskach Nadal się odwracam Szukając swojego odbicia W głęboko osadzonej ciszy Jakby to miało przywrócić Prosty strumień światła W złamanej na pół naszamie Klaudia Gasztold
-
Odłożyła ostatni kieliszek Do połowy pusty Zjadła kawałek ciasta Wyłączyła telefon Gdzie czarno-białe zdjęcia Z wszystkich lat Włączyła muzykę Najgłośniej jak tylko się dało Aby zagłuszyć pulsujący ból Schowała żyletkę Pod wilgotny zeszyt Zdobiony kleksami Otwarte już okno Jakby przewiew wywarł wrażenie Albo wrażenie wywarło przewiew Rozłożyła dłonie ku ciemności Rozsypane kapsułki Wszystkie białego koloru Jakby miał rozświetlić Całe jej życie Gorzkim smakiem Ktoś biegnie W ostatnim momencie Za nią ku wolności Klaudia Gasztold
-
Uczę się Ciebie na pamięć Choć wciąż opuszczam Tok niezbędnych zajęć Uczę się Ciebie na pamięć Choć wciąż zapominam Kluczowe pojęcia Mylą mi się głoski Głos mi zabiera To coś co zatyka gardło Ściskając serce Na wylot znam każdy szczegół A ogólnie nic nie pojmuję Siedzę tylko wpatrując się W znane mi odłamki poezji Dalej milcząc Jakbym nigdy nie uczyła się kochać Klaudia Gasztold
-
Chciałabym Zrozumieć logikę Twoich żartów Porannego uśmiechu Niczym niepowodowanego Rozmowy z rzeczami martwymi W nich więcej tkwi życia Niż w moim istnieniu Bicie serca Kojarzy mi się Z siniakami na duszy A Tobie Z oklaskami gwiazd Nawet we dnie Chciałabym Umieć wychodzić na prostą Będąc na ostrym zakręcie Klaudia Gasztold
-
Błękitna muszla Którą porzuciło na brzegu Martwe Morze Ma w sobie więcej życia Niż ja Zanim postawiłam swój pierwszy krok Nim mój pierwszy niewyraźny wiersz Zapisany ukrytym sensem Umknął między palcami Potykając się O wielorakie interpretacje Często o zaskakujących zabarwieniach Słyszę pod poduszką Hieroglificzne szepty O suicydalnym brzmieniu Zasypiam z pulsującym w głowie Wielodźwiękiem obietnic Zawsze Obecnego Że moje modlitwy Będą wzięte pod uwagę Jeszcze nim ujrzę na niebie Po środku zorzy polarnej Cień drewnianej łódki wystruganej z kory Czy pozostanie mi Ufać jedynie własnej intuicji Zostawiajac za sobą wszelkie ideologie I doktryny wypisane kruchą kredą? Klaudia Gasztold
-
Kosmiczna dusza Na gwiezdnej płaszczyźnie Ulepiona przez Iluminatę W pozycji Embrionalnej Delikatnie opada Jak poranna kropla rosy Z wysokosiężnych liści Mnie ktoś strącił z chmury Skacząc tuż za mną głową w dół Oboje mamy te same blizny W kształcie pękniętej gwiazdy Klaudia Gasztold
-
Księżyc zagląda Między drzewami W oczy dziecka Dziś nad pełną głową Dziwne kształty Szarych chmur Dziewczynka Założyła na szyję Male z jarzębiny Wzniosłam dłonie ku Gowardana Licząc krople deszczu Spływające po ramionach Klaudia Gasztold
-
1
-
Sennie poganiam fale Przy tym tracąc równowagę Już wiele zbędnych wiatrów Wyprowadziło mnie z równowagi Daleko w nagie pole Pozbawione nawet skąpych łodyg Mimo to jakoś znajduję grunt Ulepiony z niepewnego piasku Boję się że kiedyś mi umknie Kiedy za bardzo poddam się melancholii A wtedy nie zdołam zawołać Choć wiem że i tak nikt nie usłyszy Sennie spoglądam na księżyc Wokół którego niczym świadkowie Wtórują gwiazdy Woda pochłania każdy centymetr ciała Rozluźniając mięśnie Pozwalając mi na chwilowe osłabnięcie Unosząc mnie na własnym lustrze Nad złamanym światłem Umykającym między drzewami Klaudia Gasztold
-
3
-
Zawiązała wokół szyi różową wstążkę Odepchnęła stopą drewniane krzesło Tak jak ją wiele osób odpychało Kiedy tak bardzo pragnęła bliskości Pień był niebieski i szeroki A gałęzie ozdobione liśćmi Niemal natychmiast puściło serce Skrzypnęły stalowe drzwi bramy Klaudia Gasztold
-
Brakowało mi świadomości Dopiero co nauczyłam się Poprawnie łapać oddech Nie pytając o zgodę A nawet o opinię Przykleili plakietkę Bez możliwości sprzeciwu Zakrywam ją wstydem Za nich wszystkich Co odbierają wolną wolę Tym co jeszcze nie powiedzieli Pierwszego słowa Wyrwę sobie tę klątwę razem z sercem Sztucznie pompującym zimną krew Cuda się zdarzają Świadomość jest cudem Choć teraz ją mam Mam też kłujące znamię Które choć nie widać z zewnątrz Uwiera mnie z każdym krokiem Najmniejszym odruchem Człowieczeństwa Klaudia Gasztold
-
Opowiem Ci bajkę O dobrym człowieku Słowach pełnych prawdy Pomocnej dłoni I życiu wiecznym Jeszcze przed śmiercią Opowiem Ci bajkę Na dobranoc Aby sen był lżejszy Od skrzydeł ważek Od letniego oddechu Zaśpiewam grając na flecie O pokoju i miłości Na znanym nam świecie Zostaniesz w tej bajce już zawsze Jeśli zatęsknisz Szukaj złamanego światła W centrum różanego ogrodu Za tęczowym mostem Klaudia Gasztold
-
1
-
Zimna ręka kobiety Odkrywa muszelki Spod ziaren piasku Na dnie oceanu Zaczynam dzień W tej samej sukience Ozdobionej kroplami deszczu Jutro będzie idealnie pasować na Ciebie Klaudia Gasztold
-
3
-
Wiatr przyniósł mi do stop Białe płatki chryzantem Które kiedyś zostawiłam Na opuszczonym już Placu zabaw Nienawidzę Cię Nie odchodź Naprzemiennie Krzyczę Przed snem Gdy światło stuka w okna Odpowiada tylko echo Leśne licho Kocham Cię Nie zbliżaj się Na różowym pamiętniku Zobaczyłam Popękane łzy Nienawidzę Cię Nie odchodź Jak mantrę Powtarzam Odbijając się O ścianę Łapiąc w ramiona Kolejną Klaudia Gasztold
-
Jutro będzie nasze W całej swojej okazałości wierzę w to Za oknem słychać kolejne strzały Krzyki obu płci w obcym języku Jakby wołały o pomstę to nieba Moje Aniołkowo drży łapiąc każdą modlitwę Jutro jest zamknięte w naszych dłoniach Znajdziemy wspólnie oczekiwane spełnienie Jak kochankowie romantycznego filmu Różany ogród przywitał kolorowe motyle To przecież zapowiedź nadejścia wiosny Nawet słońce częściej spogląda w nasz azyl Muskając każde drzewo ozdobione rosą Motywując każdy liść do pobudki A my jeszcze leżymy wtopieni w siebie Pod jedną warstwą jedwabnej pościeli Jutro należy do nas a zaczyna się już dziś Klaudia. Gasztold
-
2
-
Nie poddam się Dla Ciebie Choć tłum Posłusznie zniżał wzrok Ja zacisnęłam zęby Stawiałam do przodu krok Gdy oni chowali się w tył Jeśli nawet zakryją mi usta Wykrzyczę swój ból Miłość do Ciebie Chociażby alfabetem morsa Choć skneblują moje dłonie i stopy Cienką jak nadzieja liną Powstanę Choćby z popiołu Ale Nie poddam się Nie ulegnę Przeżyję Dla Ciebie Dla naszego świata Po którym pływają Drewniane łódki Wystrugane z kory Mając na pokładzie Nasze małe aniołki Dotykające delikatnie Cienkich strun harfy Tworząc nasz ukochany hymn Miłości pieśni Pieśni wolności Buntu zew Burzy szał Głośny bas Przestrzeń nocy Jestem białym wilkiem Wśród iglastych drzew Żadne z nich tak nie rani Jak życia jeden dzień I fak Pomimo strzał Nie poddam się Klaudia Gasztold
-
1
-
Dopiero teraz pojęłam Że nie ma czego się bać Obawiać się cienia Śmielej spoglądam na jutro Odsłaniam żaluzje Jeszcze przed wschodem słońca Podałeś mi swoją dłoń Gdy najniżej byłam swej egzystencji Pełna bólu i roztargnienia Pomogłeś stanąć na nogi Nauczyłeś mnie chodzić I patrzeć życiu w oczy Pełne poplątanych tajemnic Obserwuję różowe chmurki Pływające po błękitnym niebie Przez które czasami przelatują kaczki Nie pamiętam kiedy ostatnio Czułam się tak lekko Tak błogo i dostatnio Zdołałam zejść z huśtawki emocji Na ugruntowane dziedzictwo Naszego Szczęśliwickiego Aniołkowa Klaudia Gasztold
-
2
-
Zakopane kości Głuchy strzał Nadal szumi w uszach A ja czekam W niebieskiej sukience Na pustym peronie Deszcz dzwoni o szybę A ja wypatruję lokomotywy I nic i nic Tylko dym się ulatnia Z pobliskiego ogniska Rozpalonego przez dzieci Obracam palcami Czerwoną różę z drewna Posypaną złotym brokatem Już się nie boję Odcieni szarości Głosu nocnych zjaw Wszystkie uciszasz oddechem Nadajesz koloru dotykiem Każdej chmurce Moim snom Wiecznie zmęczonych Czuwaniem nad moim Aniołkowem Klaudia Gasztold
-
3